Wnioski po meczu z Bournemouth
Obrona tytułu przez Liverpool jest w toku, tuż po tym, jak Bournemouth zostało pokonane w emocjonującym, dramatycznym i kontrowersyjnym wieczorze na Anfield.
Podczas gdy napastnik Liverpoolu Diogo Jota i jego brat Andre Silva, którzy zginęli w wypadku samochodowym w lipcu, zostali uczczeni okrzykami, transparentami i pięknie uczczeni minutą ciszy, mecz otwarcia sezonu 2025/26 Premier League musiał zostać przerwany w czasie pierwszej połowę, po tym jak napastnik gości Antoine Semenyo poinformował sędziego, Anthony'ego Taylora, że padł ofiarą rasistowskich obelg ze strony kibica na trybunach.
Taylor rozmawiał z czwartym sędzią, a następnie zawołał trenera Liverpoolu, Arne Slota, i jego odpowiednika z Bournemouth, Andoniego Iraolę, aby wyjaśnić, co się stało. Gra została ostatecznie wznowiona, a po gwizdku kończącym pierwszą połowę, do publiczności odczytano komunikat antydyskryminacyjny.
Ten incydent przyćmił bardzo emocjonujący i zacięty mecz.
Dobrze strzelony gol Hugo Ekitike dał Liverpoolowi prowadzenie w pierwszej połowie, które krótko po przerwie podwoił Cody Gakpo. Jednak Semenyo, który przez cały mecz sprawiał problemy mistrzom, strzelił gola tuż po godzinie gry, a następnie dryblował z jednego pola karnego do drugiego, pokonując cofających się obrońców i doprowadzając do wyrównania na 14 minut przed końcem.
Obie drużyny miały od tego momentu okazje do zwycięstwa, ale to rezerwowy Liverpoolu, Federico Chiesa, po swoim drugim kontakcie z piłką, wykorzystał swoją szansę, strzelając pięknym strzałem w dalszy róg bramki i przywracając prowadzenie gospodarzy w 88. minucie. Mohamed Salah dołożył czwartego gola w doliczonym czasie gry.
Andy Jones analizuje wszystkie najważniejsze tematy poruszane na początku sezonu na Anfield.
Jak poradzili sobie Ekitike i nowi zawodnicy?
Kto potrzebuje Alexandra Isaka? Letni nabytek Ekitike już zapewnił sobie pozycję numer 9 w Liverpoolu.
Po zdobyciu bramki już po czterech minutach gry w niedzielnym meczu o Tarczę Wspólnoty, 23-latek zaliczył swój debiut w Premier League, strzelając kolejnego gola – posłał piłkę obok bezradnego Djordje Petrovicia.
To było dokładnie to, na co Ekitike zasługiwał, gdyż zaprezentował występ, który pokazał wszystkie cechy, jakie Liverpool widział w nim, kiedy w zeszłym miesiącu klub sprowadził go z niemieckiego Eintrachtu Frankfurt za początkową kwotę 69 milionów funtów (93,5 miliona dolarów przy obecnym kursie).
Już od pierwszych minut pokazywał swoje umiejętności techniczne, cofając się głęboko i łącząc ataki Liverpoolu precyzyjnymi podaniami i delikatnymi strzałami. Po przerwie asystował Gakpo przy zdobyciu drugiego gola.
Równie zachęcająco, z przyjemnością toczył fizyczną walkę z rodakiem Bafode Diakite i stanowił nieustanne zagrożenie z piłką przy nodze oraz poruszając się za i wokół pola karnego. Mógł też dołożyć do swojego dorobku więcej bramek.
Liverpool wciąż musi dokonać wzmocnień ofensywnych, zanim okno transferowe zamknie się za kilka tygodni, aby zwiększyć głębię składu, ale Ekitike, który od razu wchodzi na boisko, to dokładnie to, czego potrzebowali.
Czterech nowych zawodników Liverpoolu zadebiutowało wczoraj w Premier League: pomocnik Florian Wirtz oraz boczni obrońcy Jeremie Frimpong i Milos Kerkez, rozpoczęli mecz od pierwszego gwizdka. Nie licząc inauguracyjnego sezonu Premier League 1992/93, był to pierwszy raz, kiedy obrońcy tytułu wystawili aż czterech debiutantów w wyjściowym składzie na mecz otwarcia.
Wirtz, transfer rekordowy dla klubu, również pokazał swoje momenty, próbując otworzyć obronę Bournemouth. Ciągle znajdował przestrzeń i miał swobodę na pozycji numer 10, co pozwoliło mu wpływać na grę. Nie był to Niemiec w szczytowej formie i wygląda na to, że adaptacja do tempa Premier League może zająć mu trochę czasu, ale z czasem nabrał wprawy, a prognozy wciąż napawają optymizmem.
Podopieczni Iraoli byli trudnymi przeciwnikami, a ich kontrataki ograniczały zaangażowanie obu bocznych obrońców w ataku. Kerkez został niemal zaskoczony dośrodkowaniem na początku meczu, gdy Semenyo uderzył nad poprzeczką, ale Liverpool, gdy obaj nowi zawodnicy byli na boisku, prezentował się bardziej defensywnie.
Obaj zostali już zdjęci z boiska, gdy Bournemouth zdobyło bramkę kontaktową za sprawą Semenyo, a spadek tempa gry na pozycjach bocznych obrońców był widoczny.
Czy Bournemouth powinno kończyć mecz w osłabieniu?
Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do powrotu Premier League, to wątpliwa decyzja o zagraniu ręką i związana z nią kontrowersja związana z VAR-em, zaledwie 13 minut po rozpoczęciu pierwszego meczu sezonu, potwierdziły te wątpliwości.
Senesi mógł być na linii środkowej, ale był w zasadzie ostatnim zawodnikiem Bournemouth, gdy Salah podał piłkę do Ekitike, który ją gonił. Argentyński obrońca przechwycił podanie, chwytając je lewym udem, ale piłka odbiła się od ręki i prawie zagroziła, że wpadnie prosto na nadbiegającego napastnika, który byłby sam na połowie gości.
Być może spanikowany, Senesi machnął ręką w stronę piłki, która w rezultacie wymknęła się Ekitike. Sędzia Taylor najwyraźniej nie zauważył incydentu i pozwolił na kontynuowanie gry, ku wielkiemu niedowierzaniu Ekitike, który i tak znalazłby się w sytuacji sam na sam z bramką.
Jednak po bliższym przyjrzeniu się, lot piłki nie wydawał się przypadkowy. Zamiast odbić się od jego uda prosto na ramię Senesiego, wydawało się, że wyciągnął rękę i odepchnął ją koniuszkami palców, zmieniając tor lotu piłki i oddalając ją od Ekitike.
Kiedy Slot i jego sztab trenerski oglądali powtórki na monitorach w boksach gospodarzy, ich frustracja rosła.
Mimo że Taylor początkowo wznowił grę, VAR sprawdził incydent, ale uznał, że „nie było to ewidentne przewinienie związane z zagraniem ręką, ani pozbawienie szansy na zdobycie bramki ze względu na odległość od bramki”.
Grę wznowiono natychmiast po incydencie, a Bournemouth podyktowało rzut wolny za zagranie ręką Cody'ego Gakpo.
Dlaczego Liverpool jest tak słaby w defensywie?
Wydawało się, że mistrzowie pewnie zmierzają do stosunkowo pewnego zwycięstwa, powiększając dorobek bramkowy na początku drugiej połowy. Jednak, jak to bywało przez cały okres przygotowawczy, nadal wyglądają na słabych w defensywie, a kiedy Semenyo strzelił gola, kibice na Anfield i piłkarze Liverpoolu zaczęli się niepokoić.
Slot nie ukrywa, że defensywa wymaga poprawy. Jego drużyna zachowała czyste konto tylko w jednym z sześciu meczów przedsezonowych – podczas meczu towarzyskiego za zamkniętymi drzwiami ze Stoke City, drużyną z Championship – a ich defensywne słabości zostały obnażone przez Crystal Palace w meczu o Tarczę Wspólnoty.
Bournemouth ma ofensywnie grających piłkarzy, którzy mogą zrobić krzywdę, ale chociaż Liverpool miał problemy ze znalezieniem rytmu w pierwszych minutach pierwszej połowy, udało im się stworzyć kilka szans.
Jednak przy wyniku 2:0 decyzja Slota o zdjęciu z boiska obu obrońców w 60. minucie i zastąpieniu ich Andym Robertsonem i Wataru Endo, zdawała się przywrócić gościom wiarę w siebie.
Podobnie jak w przypadku meczu z Crystal Palace na stadionie Wembley, obie bramki dla Bournemouth padły po stracie piłki przez Liverpool.
Przy pierwszej stracie Dominika Szoboszlaia, Bournemouth od razu znalazło się za linią obrony, gdy David Brooks podał piłkę do Semenyo, który z bliskiej odległości wykorzystał okazję.
Następnie, gdy Liverpool ruszył do ataku, szukając trzeciej bramki i odzyskując dwubramkową przewagę, niecelne podanie Salaha na skraju pola karnego Bournemouth doprowadziło do kontrataku czterech na dwóch. Podczas gdy Virgil van Dijk i Ibrahima Konate cofali się, czekając na wsparcie, Semenyo prowadził piłkę dalej i dalej, dotarł do skraju pola karnego Liverpoolu, zszedł do środka i oddał strzał obok Alissona.
Nowy środkowy obrońca, Giovanni Leoni, przyglądał się wydarzeniom z trybun, ale to nie pojedyncze błędy w obronie doprowadziły do upadku Liverpoolu, lecz struktura drużyny, którą należy jak najszybciej naprawić.
Wchodzi Chiesa…
Liverpool potrzebował bohatera.
Zazwyczaj był to Salah. Mają nadzieję, że w nadchodzących latach będzie to Ekitike albo Wirtz. Może Alexander Isak. Dziś nie był to żaden z nich.
Oczekiwano, że Włoch nie będzie już piłkarzem Liverpoolu do czasu rozpoczęcia tego sezonu Premier League, biorąc pod uwagę jego brak zaangażowania w poprzednim sezonie po przyjściu z Juventusu pod koniec sierpnia. Rozegrał 14 meczów we wszystkich rozgrywkach i spędził na boisku łącznie 466 minut.
Jednak po tym, jak Liverpool stracił dziś dwubramkową przewagę, a minuty zbliżały się ku końcowi, Slot szukał okazji do strzelenia zwycięskiego gola.
Chiesa był niewykorzystanym rezerwowym w meczu o Tarczę Wspólnoty, zignorowany przez menedżera, podczas gdy mógł odświeżyć atak Liverpoolu w meczu zakończonym wynikiem 2:2, zanim Crystal Palace wygrało w rzutach karnych. Wydawało się, że losy meczu są przesądzone.
Ale w potrzebie Slota, Chiesa został wprowadzony na plac gry w 82. minucie i gdy nadarzyła się okazja, a piłka odbiła się idealnie, uderzył w róg bramki, doprowadzając Anfield do szału. Salah dołożył czwartego gola w doliczonym czasie gry, ale to Cheisa sprowadził gości na ziemię.
Okno transferowe pozostaje otwarte do 1 września, a Chiesa może nie być już piłkarzem Liverpoolu 2 września — ale w jednej chwili, biorąc pod uwagę, że ofensywa mistrzów jest wciąż niewielka, może on zmienić kierunek swojej kariery w Merseyside.
Jak Anfield oddało hołd Diogo Jocie i Andre Silvie?
Minęło nieco ponad sześć tygodni od tragicznej śmierci Joty i jego brata, również piłkarza, w wypadku samochodowym w Hiszpanii.
Od tamtej pory Liverpool pogrążył się w żałobie, a mecz otwierający sezon Premier League na Anfield miał być pełnym emocji wieczorem.
Każdy hołd, jaki im oddawano, od tych złożonych pod stadionem Anfield w dniach po ich śmierci, po wzruszające sceny między zawodnikami a kibicami podczas pierwszego przedsezonowego meczu towarzyskiego na stadionie Preston North End i w każdym kolejnym spotkaniu, był poruszający. Ale to był wieczór, kiedy Anfield zjednoczyło się w pamięci portugalskiego reprezentanta i jego rodzeństwa.
Zdjęcie Joty znalazło się na okładce programu meczowego, w którym znalazły się hołdy od Slota i Van Dijka, kapitana Liverpoolu. Przed rozpoczęciem meczu na The Kop powiewały dwie nowe flagi kibiców poświęcone Jocie: jedna z napisem „Nasz chłopak z Portugalii”, a druga „Jego imię to Diogo” – obie pochodzą z jego piosenki. Kibice gospodarzy, z których wielu miało na sobie szaliki nawiązujące do ich zmarłego numeru 20, zaśpiewali hymn, gdy drużyny wchodziły na boisko.
Następnie, gdy zaśpiewano „You'll Never Walk Alone”, przed The Kop rozwinięto dwa kolejne transparenty, jeden z nich niósł przesłanie do rodziny Joty: „Rute, Dinis, Duarte, Mafalda — Anfield zawsze będzie waszym domem. You'll Never Walk Alone”.
W obecności rodziny i przyjaciół Joty, podczas minuty ciszy przed meczem odsłonięto dwie mozaiki: „DJ20” na The Kop i „AS30”, nawiązując do numeru André Silvy z portugalskiego klubu Penafiel, na trybunie im. Sir Kenny'ego Dalglisha. Cisza została zachowana bez zarzutu. Podobna chwila refleksji będzie miała miejsce podczas pozostałych dziewięciu meczów Premier League w pierwszym tygodniu .
Po 20 minutach ponownie rozległ się okrzyk, upamiętniający zastrzeżony numer 28-latka z Liverpoolu. Wieczór zakończył się płaczem Salaha, który stał samotnie przed The Kop, a kibice gospodarzy wykrzykiwali imię jego byłego kolegi z drużyny.
Jota był niesamowitym piłkarzem, ale po jego śmierci stało się jasne, że ci, którzy go znali, uważali go za jeszcze lepszego człowieka. Poruszył życie tak wielu osób. To był idealny sposób, aby go uczcić.
Andy Jones
Komentarze (0)