Chiesa opisuje emocje towarzyszące po bramce
Federico Chiesa opisał silne emocje, jakie towarzyszyły mu po strzeleniu dramatycznego gola dla Liverpoolu, którego zadedykował Diogo Jocie.
W piątkowy wieczór The Reds remisowali z AFC Bournemouth w swoim pierwszym meczu Premier League na Anfield, gdy Chiesa wszedł na boisko z ławki rezerwowych.
Siedem minut później Włoch uderzył piłkę wolejem przed trybuną The Kop, co dało zespołowi Arne Slota ponowne prowadzenie, a kibice gospodarzy byli wniebowzięci.
Pierwszy gol Chiesy w Premier League oraz ostatnia bramka strzelona przez Mohameda Salaha, zapewniło Liverpoolowi zwycięstwo 4:2. Był to pierwszy mecz Liverpoolu na własnym boisku od śmierci Joty i jego brata, Andre Silvy.
- To moment, na który czekałem. To wspaniały gol! – powiedział Chiesa po meczu dla oficjalnej strony klubu
- To był naprawdę wzruszający dzień i po strzeleniu gola moje myśli powędrowały do Diogo, do Andre i do jego rodziny, która była tu dzisiaj. To było naprawdę wzruszające. Bramka była dla niego.
- Myślę, że Diogo był gdzieś tutaj, pomagając mi zdobyć tego gola. Chciałbym tak myśleć. On zawsze jest z nami, będzie z nami.
- Dzisiaj było ciężko, ale atmosfera była świetna, kibice byli niesamowici przez cały mecz. Jestem też bardzo wdzięczny za piosenkę, którą śpiewają. Naprawdę, naprawdę wzruszająca.
Numer 14 dodał:
- Przede wszystkim, na Anfield, w drugiej połowie, kiedy atakujesz w kierunku The Kop, masz wrażenie, że piłka chce wpaść do siatki.
- A dziś chcę myśleć, że mogliśmy liczyć na pomoc Diogo i jego brata.
Wydawało się, że Liverpool zmierza po znacznie łatwiejszym wyniku, po tym jak Hugo Ekitike i Cody Gakpo zdobyli bramki dając prowadzenie 2:0.
Ale „Wiśnie” odpowiedziały zdeterminowane i wyrównały dzięki dwóm bramkom w drugiej połowie, strzelonym przez Antoine’a Semenyo.
- W zeszłym roku pokazaliśmy, że zasłużyliśmy na tytuł mistrza, pokazaliśmy charakter, pokazaliśmy determinację – powiedział Chiesa o mentalności The Reds, która pozwoliła im odzyskać przewagę.
- Każdy mecz w Premier League nie kończy się, dopóki sędzia nie zagwiżdże. Dlatego musimy być przede wszystkim bardziej skoncentrowani, bo mieliśmy mecz pod kontrolą.
- Mogliśmy wykazać się większym skupieniem, bo uważam, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz, a Bournemouth miało dwie okazje w kontratakach.
- Na koniec musieliśmy strzelić dwie bramki, ale wcześniej musimy się poprawić – nie możemy doprowadzać do takiej sytuacji, żeby wygrać mecz.
- Myślę, że ostatecznie pokazaliśmy, dlaczego w zeszłym roku byliśmy mistrzami i mamy zawodników, którzy mogą pomóc nam pokonać przeszkodę i wygrać.
Ostatnie słowa Chiesy, podsumowując wydarzenia wieczoru, skierował do kibiców Liverpoolu, którzy po raz kolejny okazali swoje wsparcie napastnikowi.
- Uwielbiam ten klub – powiedział.
- Gram w jednym z najlepszych klubów na świecie i czuję pasję kibiców, czuję tę energię. Gra na Anfield jest hipnotyzująca, po prostu niesamowita i jestem bardzo szczęśliwy, że tu jestem.
Komentarze (0)