LIV
Liverpool
Premier League
20.09.2025
13:30
EVE
Everton
 
Osób online 691

Analiza meczu z Atlético Madryt


Liverpool zdobył kolejną bramkę pod koniec meczu za sprawą Virgila van Dijka, zapewniając sobie zwycięstwo 3:2 nad Atlético Madryt i inaugurując tym samym rozgrywki Ligi Mistrzów.

Marcos Llorente uciszył Anfield dwoma golami, doprowadzając do remisu - tak samo jak zrobił to w 1/8 finału w marcu 2020 roku - ale Van Dijk sprawił, że drużyna Arne Slota miała ostatnie słowo, tak samo jak po golach zdobytych w końcówce meczu z Bournemouth, Newcastle United, Arsenalem i Burnley w Premier League.

Po debiucie Alexandra Isaka, Liverpool w ciągu sześciu minut przejął pełną kontrolę nad meczem. Szczęśliwe odbicie piłki Andy'ego Robertsona po strzale Mohameda Salaha dało drużynie The Reds prowadzenie w czwartej minucie spotkania, a następnie Egipcjanin sam strzelił pięknego gola po sprytnym zagraniu od Ryana Gravenbercha.

Gospodarze prowadzili grę, ale strzał Llorente pod koniec doliczonego czasu gry pierwszej połowy sprawił, że mecz stał się ciekawszy. Bramka została uznana, mimo że Antoine Griezmann, będący na spalonym, nie miał wpływu na grę.

Liverpool wprowadził na boisko 17-letniego Rio Ngumohę, który został najmłodszym zawodnikiem w europejskich rozgrywkach. Jednak strzał Llorente w 81. minucie, wydawał się zapewnić Atlético remis.

Zamiast tego Liverpool popisał się kolejnym niesamowitym, efektownym zagraniem w końcówce, za które Diego Simeone został wyrzucony z boiska.

Co się stało z Simeone?

Końcówka meczu była sama w sobie chaotyczna, ale na linii bocznej również doszło do dramatycznych zdarzeń. Simeone został wyrzucony z boiska po tym, jak najwyraźniej wdał się w sprzeczkę na linii bocznej.

Kamery telewizyjne najwyraźniej pokazały, jak Argentyńczyk wymieniał słowa z kilkoma kibicami na trybunach po golu Van Dijka. Simeone na chwilę odszedł, ale potem najwyraźniej szukał drogi przez grupę stewardów, którzy ustawili się w kolejce przed banerami reklamowymi.

- Mówi się dużo o ostrożności, ale oni (kibice) przez cały mecz wykrzykiwali obelgi zza ławki - powiedział Simeone hiszpańskiemu komentatorowi Movistar.

- A ja, jako trener, nie mogę nic powiedzieć. Oczywiście moja reakcja jest nieuzasadniona, obraziłem go. Ale to było 90 minut ciągłego obrażania. A potem odwracasz się, kiedy przeciwnik strzelił gola, a oni nadal cię obrażają. To nie jest takie proste.

Simeone długo protestował do sędziego technicznego, ale bezskutecznie. Sędzia Mariani pokazał mu czerwoną kartkę, stawiając dodatkowy wykrzyknik na tym dramatycznym, nerwowym finale spotkania.

Jak Liverpoolowi udaje się strzelać kolejne gole w końcówkach?

Jeśli Liverpoolowi w tym sezonie Premier League kilkukrotnie trochę się poszczęściło, to początek kampanii Ligi Mistrzów był dla niego sporym kontrastem.

Wystarczy rzut oka na wynik, by stwierdzić, że był to wyrównany mecz. Ale nie był. Liverpool przejął kontrolę dzięki świetnemu startowi i zagrał w stylu, jakiego faworyci oczekiwali od zwycięstwa w rozgrywkach.

To, że strzelili kolejnego gola w końcówce - tym razem za sprawą swojego kapitana, Van Dijka - to tylko część historii. Drużyna z tak waleczną, determinacją i imponującym nastawieniem nigdy nie jest wykluczona z wyścigu, a teraz jest niemal nieuniknione, że kiedy będą potrzebować gola, będzie wystarczająco dużo czasu, aby go zdobyć.

W weekendowym zwycięstwie 1:0 nad Burnley, Salah wykorzystał rzut karny, dzięki czemu Liverpool został jedyną drużyną w historii Premier League, która strzeliła zwycięskie gole w ostatnich 10 minutach czterech kolejnych meczów. Wcześniej, po golu Federico Chiesy w 88. minucie w wygranym 4:2 meczu z Bournemouth, golu Ngumohy w 100. minucie w wygranym 3:2 meczu z Newcastle i golu Dominika Szoboszlaia z rzutu wolnego w 83. minucie meczu z Arsenalem.

Wydawało się, że tego typu uzależnienie jest nie do utrzymania, ale podczas kolejnego klasycznego europejskiego wieczoru Liverpool pokazał swoją determinacją i charakterem, że nadal jest to możliwe.

Biorąc pod uwagę jakość, jaką dysponują - precyzyjne dośrodkowanie Szoboszlaia i mocny, precyzyjny strzał głową Van Dijka - a także ich wiarę, Liverpool dysponuje idealnym zestawem, który pozwala mu osiągać wyniki, nawet gdy wydaje się, że traci siły.

Jak Salahowi udało się tak łatwo roznieść Atlético?

Za każdym razem, gdy Atlético Madryt jest w Liverpoolu, spodziewasz się zaciętego meczu, w którym przeciwnik ma mnóstwo miejsca. W pierwszych minutach na Anfield dwie linie obrony Diego Simeone były w pełnej gotowości, ale Liverpool szybko przełamał ich defensywę, zanim mecz nabrał jakiegokolwiek kształtu.

W rzeczywistości był to najszybszy gol, jaki Liverpool zdobył w europejskich rozgrywkach, gdyż piłka po rzucie wolnym Salaha odbiła się od Robertsona w czwartej minucie, otwierając wynik spotkania.

Drugie, zaledwie dwie minuty później, było znacznie bardziej celowe. Salah wbiegł do środka z linii bocznej, by dostać podanie od Gravenbercha - po czym nie dał się trzem obrońcom Atlético po czym stanął oko w oko z Janem Oblakiem.

Reszta była nieunikniona.

Należy również pochwalić Gravenbercha. To jego ustawienie zapewniło zwycięstwo przy rzucie wolnym, ale spójrzcie na przestrzeń, którą zajmował po strzale Salaha - zręcznym, lobowym dotknięciem, podał piłkę do numeru 11 Liverpoolu, a ten wykończył akcję.

Co dziwne, pojawiły się krytyczne uwagi dotyczące pierwszych czterech występów Salaha w tym sezonie Premier League - być może ignorując fakt, że miał za sobą trzech różnych prawych obrońców, a mimo to udało mu się strzelić dwa gole i zaliczyć jedną asystę przed dzisiejszym wieczorem.

Jasne, jego występy nie były takie, jakich byśmy oczekiwali, ale żyjemy w świecie, w którym ludzie mają krótką pamięć i zapominają, do czego Egipcjanin tak naprawdę jest zdolny. Gdyby ktoś potrzebował przypomnienia, Salah pozostaje jednym z najskuteczniejszych napastników w europejskiej piłce nożnej.

Jak Isak wypadł w swoim debiucie?

Debiut Isaka w Liverpoolu trwał 57 minut, ale wiele wskazywało na to, że przyszłość rysuje się w jasnych barwach po dołączeniu do zespołu po rekordowym transferze.

Pomimo tego, że w pierwszej połowie Isak miał najmniej kontaktów z piłką (17) i zanotował najniższą skuteczność podań (63 procent) spośród wszystkich zawodników pola, to właśnie on podnosił kibiców na duchu za każdym razem, gdy był z piłką.

Ogłoszenie jego nazwiska w wyjściowym składzie wywołało gromkie brawa, a fala ekscytacji ogarnęła Anfield jeszcze przed rozpoczęciem meczu, a po jego rozpoczęciu wyraźnie dało się odczuć zmianę nastawienia na rzecz nowego numeru 9. 

Kibice Liverpoolu zwykle dodawali otuchy jego poprzednikowi, Darwinowi Nunezowi, ale tym razem było inaczej, bo do emocji dodawano także nutę oczekiwań.

Szwedzki napastnik dobrze współpracował z Florianem Wirtzem w przestrzeniach między środkiem a lewą stroną ataku. Był jeden nerwowy moment, gdy po ciężkim faulu Robina Le Normanda położył się twarzą do ziemi, ale to, jak się wydaje, jeszcze bardziej go zmotywowało. Potem nastąpił jego najlepszy okres w meczu - dwa strzały z dystansu i sprytne podanie do Wirtza, które niemal doprowadziło do zdobycia kolejnego gola przed przerwą.

Slot dał Isakowi kolejne 10 minut w drugiej połowie, ale już wtedy było jasne, że jego poziom energii spadł i rozsądną decyzją było ściągnięcie go. Napastnik nie strzelił gola, ale pierwsze wrażenie było pozytywne i wiele jeszcze przed nim. 

Llorente wraca do swojego szczęśliwego miejsca

Mówcie, co chcecie o Llorente - w Hiszpanii wielu zareagowało na rozmaite dziwaczne posty w mediach społecznościowych na przestrzeni lat, w tym na jego, odbiegające od tematu poglądy na temat pielęgnacji skóry - ale ten człowiek wie, jak uciszyć kibiców Liverpoolu.

To właśnie na tym boisku reprezentant Hiszpanii spędził najlepszy wieczór w swojej karierze w marcu 2020 roku, strzelając dwa gole w dogrywce, kiedy Atlético wyeliminowało Liverpool z Ligi Mistrzów w ostatnim meczu w Anglii przed przerwą spowodowaną pandemią COVID-19. To wydarzenie było dla niego tak ważne, że nadał swojemu psu imię „Anfield”.

Ten wynik był niczym kradzież pod światłami reflektorów. Nawet najbardziej zagorzali kibice Atlético musieliby przyznać, że gdyby nie interwencja Van Dijka, sytuacja wyglądałaby podobnie.

Pierwszy gol Llorente padł pod koniec pierwszej połowy, tak jednostronny, że można było się spodziewać, że sędzia odwoła go. Liverpool szybko objął prowadzenie 2:0. Atlético, pozbawione Juliana Álvareza, swojego najlepszego zawodnika i połowy nowych nabytków, wyglądało na oszołomione i bez perspektyw na przyszłość.

Wydawało się, że niewiele się wydarzyło, gdy Llorente tuż przed przerwą wylądował w polu karnym, porzucając pozycję prawego obrońcy i rozpoczynając akcję bramkową. Kulminacją było celne, ostre wykończenie, które pokonało Alissona. Piłkarze Liverpoolu narzekali, twierdząc, że Griezmann był na pozycji spalonej i znajdował się w polu widzenia Brazylijczyka, przez co bramkarz The Reds nie miał szans na skuteczną interwencję. Sędzia Maurizio Mariani nie zgodził się z tym.

Przez większość drugiej połowy wydawało się, że nie będzie finałowego widowiska. Atlético walczyło godnie. Salah uderzył w słupek, co mogło zakończyć mecz. Gdy minuty dobiegały końca, Llorente ponownie zabłysnął, uderzając piłkę z woleja, która odbiła się od Alexisa Mac Allistera i wpadła do siatki.

Jego wysiłki poszły na marne. Słabe krycie Atlético przy rzucie rożnym w doliczonym czasie gry kosztowało ich wynik, na który prawdopodobnie i tak nie zasłużyli. Mimo to Llorente wróci do domu z kolejną małą osobistą pamiątką, drugą legendą z Merseyside, którą będzie mógł kiedyś opowiedzieć wnukom.

Co miał do powiedzienia Arne Slot?

- Wszyscy będą mówić o późnym golu, bo to jest 'historia' tego meczu, podobnie jak ostatnich czterech spotkań, ale dla mnie to był inny mecz.

- Chciałbym, żebyśmy porozmawiali o naszych atakach - Florian i Alex dobrze współpracowali, świetny atak, który zakończył się strzałem Mo w słupek. Stworzyli dzisiaj tak wiele świetnych ataków.

- Jesteśmy w tak dobrej formie, że możemy jeszcze raz powalczyć. Ale jestem pewien, że nie będziemy potrzebować doliczonego czasu gry w każdym meczu. Będą mecze, w których stworzymy mnóstwo okazji i nie będziemy potrzebować doliczonego czasu gry, żeby strzelić zwycięskiego gola w końcówce, ale będą też mecze, w których będziemy potrzebować gola w ostatniej minucie, a go nie zdobędziemy.

- Widziałem wiele dobrych rzeczy, ale to nie pierwszy raz, kiedy oddaliśmy prowadzenie 2:0. To nie jest coś, z czego słynęliśmy w zeszłym sezonie, więc tak, jest wiele do poprawienia, ale też wiele powodów do zadowolenia.

Gregg Evans, Jack Lang, Mark Carey

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot po meczu z Atlético (8)
18.09.2025 00:54, Klika1892, liverpoolfc.com
Virgil: Ta drużyna zawsze walczy do końca (1)
18.09.2025 00:42, AirCanada, liverpoolfc.com
Ngumoha najmłodszym debiutantem w Europie (0)
18.09.2025 00:20, AirCanada, liverpoolfc.com
Skrót meczu (0)
17.09.2025 23:43, Gall1892, własne
Statystyki (0)
17.09.2025 23:31, Zalewsky, SofaScore