LIV
Liverpool
League Cup
23.09.2025
21:00
SOU
Southampton
 
Osób online 410

Adam Lallana wraca na Anfield w roli trenera


Kiedyś nerwy pojawiały się u niego przed meczem o wszystko na Mistrzostwach Świata z Anglią albo przed finałem Ligi Mistrzów w barwach Liverpoolu.

Dziś moment, w którym Adam Lallana czuje ścisk w żołądku, nadchodzi zazwyczaj tuż po tym, jak menedżer Southampton Will Still prosi swojego asystenta o poprowadzenie treningowej gry dla zespołu z Championship.

37-latek zakończył karierę piłkarską w ubiegłym sezonie, po spadku Southampton z Premier League. Otrzymał wtedy mnóstwo pochwał i podziękowań za lata gry na najwyższym poziomie. Jednak fakt, że dokładnie tego samego dnia rozpoczął nowy etap – jako trener – umknął wielu. Do dziś zdarza się, że ludzie pytają go, czym właściwie się teraz zajmuje.

Lallana odpowiada, że po blisko dwóch dekadach pełnych wzlotów i upadków znów czuje się jak dziecko, które zaczyna od zera.

– Gdy menedżer prosi mnie o przygotowanie zajęć albo sam wymyślę ćwiczenie, od razu pojawia się to uczucie w klatce piersiowej: "O rany, muszę to przygotować idealnie. Jakie będą kluczowe punkty? Kogo mam do dyspozycji i czy to się może zmienić w ostatniej chwili?".

– I myślę, że to dobrze – tłumaczy. – Wychodzę ze swojej strefy komfortu. I właśnie tak chcę robić. Tylko tak mogę się rozwijać.

We wtorek Lallana znów zawita na Anfield – kiedyś swoją ziemię obiecaną, dziś miejsce, w którym spróbuje dokonać małego cudu i poprowadzić Southampton do sensacyjnego zwycięstwa w trzeciej rundzie Carabao Cup.


Jego przejście do roli trenera wydawało się od dawna nieuniknione, a sam Lallana jest ogromnie wdzięczny Stillowi za to, że dał mu szansę rozpocząć tę drogę właśnie u swojego boku.

Pod koniec kariery próbował też sił w roli eksperta, pisząc m.in. analityczne felietony dla "The Times" podczas wielkich turniejów. Jednak już wtedy łączył obowiązki w Brighton & Hove Albion Roberto De Zerbiego, gdzie pełnił rolę łącznika między sztabem a drużyną, z pracą w sztabie Lee Carsleya przy reprezentacji Anglii U-21.

Lallana nigdy nie miał ochoty całkowicie odciąć się od piłki, choć dla pewności wziął dwa miesiące wolnego po zakończeniu poprzedniego sezonu. Szybko jednak odkrył, że długo w miejscu usiedzieć nie potrafi.

– Zdarzało mi się siedzieć w ogrodzie o dziwnych porach – opowiada ze śmiechem. – Była jedenasta rano, piłem kawę i nagle myślę: "Przecież ja o tej porze nigdy nie siedzę w ogrodzie!". Wielu zawodników pod koniec kariery mówi: "Wypaliłem się, mam dość", bo ciało odmawia posłuszeństwa albo dostają coraz mniej minut na boisku.


– Ja zawsze miałem to w głowie poukładane: tak, starzeję się, organizm nie jest już taki sam, ale wciąż kocham tę grę i to, co ona dla mnie znaczy. Nadal mam pasję. A trenowanie to nic innego, jak właśnie pomaganie piłkarzom. Pracujesz z zespołem, rozwijasz go, a potem pomagasz mu wygrywać i być coraz lepszym.

Ta pasja aż bije z Lallany, gdy mówi o radości z powrotu na murawę z "butami, gwizdkiem i stoperem". Do tego dochodzą długie godziny planowania i analizowania, jakie niesie nowa rola ojca trójki dzieci. Sam dopiero uczy się, jakim trenerem chce być, ale przyznaje, że na razie bywa "wymagający", zwłaszcza w ćwiczeniach technicznych czy przy pracy w małych grupach, które powierza mu Will Still.

– To dobrze, ale przecież są różne typy uczniów – dodaje. – Jedni są wzrokowcami, inni uczą się myśląc. Nie zawsze chodzi tylko o to, żeby stawiać wymagania. Wszystko to teraz odkrywam. Są takie ćwiczenia, przy których nie musisz mówić ani słowa – wystarczy, że zawodnicy powtarzają zadanie i sami się uczą dzięki zasadom gry.

Inspiracje czerpie z wielu stron. Regularnie rozmawia z Roberto De Zerbim, obecnie w Marsylii, a z Jordanem Hendersonem – dawnym kolegą z Liverpoolu i przyjacielem na całe życie – wymienia wiadomości niemal codziennie. Gdy Hendo wrócił niedawno ze zgrupowania Anglii w Serbii, obaj dyskutowali o rosnącej roli Noniego Madueke i Tino Livramento w reprezentacji – młodych piłkarzy, z którymi Lallana pracował w czasie swojej przygody w sztabie juniorskim.


A potem jest jeszcze Jürgen Klopp – menedżer, który pomógł mu osiągnąć niemal wszystko, o czym marzył na boisku, i który do dziś pozostaje punktem odniesienia. Przypadkiem jeden z młodych analityków Southampton zapytał latem o to, jak to było grać u Kloppa. Lallana wybrał więc jeden mecz i razem zasiedli do analizy.

Nieprzypadkowo padło na sylwestrowe zwycięstwo 1:0 nad Manchesterem City w 2016 roku. To wtedy Lallana dośrodkował idealnie na głowę Georginio Wijnalduma, czym dał sygnał całemu światu sygnał, że Liverpool nadchodzi. Rozmowa szybko zeszła na taktykę, ale to także dlatego wtorkowy mecz będzie dla Lallany jak powrót do swojego "północnego domu".

– Od razu pomyślałem: "Boże, to jest drużyna Jürgena" – wspomina.


– Graliśmy 4-3-3, z kryciem strefowym, kontr-pressingiem, bez żadnego grania jeden na jeden. To było tak, jakby każdy w drużynie rywala był wspólnym przeciwnikiem. I to była filozofia Kloppa. Futbol wyglądał wtedy inaczej. Z bramki praktycznie nigdy nie rozgrywaliśmy krótkim podaniem, wszystko szło daleko i walka o drugą piłkę. To była dzika piłka, dokładnie taka, jakiej Jürgen chciał. Nigdy nie komplikował, ale był wymagający. Niesamowicie wymagający.

– Teraz, stawiając pierwsze kroki w trenerce, jeszcze bardziej doceniam, co zrobił. Prowadzić taką instytucję jak Liverpool przez tyle lat, z takim ciężarem na barkach... Jako piłkarz byłem wściekły, gdy nie grałem, ale nie myślałem o tym, że on musiał podejmować dziesiątki decyzji i dbać o 24 innych ludzi. Wiem, że miałem ważną rolę w jego erze i jestem z tego dumny. Nie byłem najlepszym zawodnikiem jego kadencji, ale byłem w pewnym momencie "człowiekiem Jürgena".

– Tak samo było z Garethem Southgatem, gdy obejmował Anglię. Brałem na siebie odpowiedzialność, żeby przekazać filozofię trenerów reszcie zespołu. Cieszę się, że mogę dziś tak mówić o Kloppie. Może moje ciało trochę na tym ucierpiało, może nie byłem stworzony do heavy-metalowego futbolu na pełny etat, ale nie zamieniłbym tych doświadczeń na nic innego.


Dziś Lallana ma tylko pięć lat więcej niż 32-letni Will Still, pod którego skrzydłami uczy się fachu i z którym od razu złapał wspólny język. Francuz, były trener Reims i Lens, dostał zadanie odbudowy Southampton – a Lallana od razu poczuł, że to człowiek, dla którego chce pracować.

– Od pierwszej rozmowy był niesamowicie otwarty – mówi. – Powiedział: "Możesz tu przyjść, możesz się uczyć, jeśli chcesz coś poprowadzić – droga wolna. Jeśli masz pomysł, spróbuj". A to bardzo ważne, bo przejście od roli zawodnika do trenera jest czymś zupełnie innym i nerwy są ogromne. Jednak od chwili, gdy usiedliśmy i porozmawialiśmy, wiedziałem, że chcę się u niego uczyć i wspierać go w pracy. Jeśli mogę coś dać Willowi, jego sztabowi i drużynie, to właśnie to chciałbym robić.

Paul Joyce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

MaxiKing 23.09.2025 10:10 #
LaLAAAANAA!!! na 5-4 z Norwich warte było te 25 milionów funtów! A także bramka ze Swansea, na remis z United... Eh Szwagier, miałeś kilka momentów w LFC!

Pozostałe aktualności

Will Wright uniknął poważnego urazu kolana (0)
23.09.2025 15:34, AirCanada, thisisanfield.com
Analiza rywala: Southampton (0)
23.09.2025 12:58, Bartosz_Becker, liverpoolfc.com
Van Dijk przed meczem z Southampton (0)
23.09.2025 12:55, Vladyslav_1906, liverpoolfc.com
Przedmeczowy program Arne Slota (1)
23.09.2025 10:58, AirCanada, liverpoolfc.com
Slot o składzie na mecz z Southampton (3)
23.09.2025 08:22, Olastank, liverpoolfc.com
Salah czwarty w rankingu Złotej Piłki 2025 (3)
22.09.2025 23:49, Armani87, liverpoolfc.com
Kulisy meczu z Evertonem - wideo (0)
22.09.2025 22:57, AirCanada, liverpoolfc.com