Opinia Slota o meczu z Orłami
Podczas konferencji prasowej Arne Slot podzielił się swoimi spostrzeżeniami po porażce Liverpoolu 2:1 na wyjeździe z Crystal Palace w Premier League.
The Reds wyrównali dzięki bramce rezerwowego Federico Chiesy w 87. minucie, która zniwelowała stratę gola Ismaili Sarra na początku meczu, jednak bramka Eddiego Nketiaha, zdobyta w ostatniej akcji, zapewniła gospodarzom zwycięstwo w sobotnie popołudnie, przerywając perfekcyjny początek mistrzów w obronie tytułu.
Poniżej wypowiedzi Holendra tuż po meczu.
O swojej ocenie wyniku i gry:
- Rozczarowująca pierwsza połowa i rozczarowująca końcówka. Ponownie zasługa Palace, bo jedną z porażek było spotkanie o Tarczę Wspólnoty, ale to nie pierwszy raz, kiedy z nimi przegrywamy – mimo, że tamta porażka była w karnych. Graliśmy ze sobą cztery razy odkąd tu jestem – raz wygraliśmy, dwa razy był remis, chociaż to oni wygrali rzuty karne. To pokazuje, jak trudno jest nam – i każdej drużynie w lidze – pokonać ich. To właśnie widzieliśmy dzisiaj.
Zasłużyli na dwu- lub trzybramkową przewagę w pierwszej połowie - stworzyli trzy, cztery bardzo dobre okazje i mieliśmy szczęście, że Alisson Becker nam pomógł. Myślę, że druga połowa była w naszym wykonaniu o wiele lepsza. Stworzyliśmy sytuacje, których nie ma wiele drużyn tutaj ani gdy Palace gra na wyjeździe. Bardzo trudno jest stworzyć okazje, a my wykreowaliśmy ich całkiem sporo. Trochę czasu zajęło nam zdobycie gola. A kiedy już to zrobiliśmy, zostało mało czasu na grę. Strata kolejnego gola po stałym fragmencie gry jest równie rozczarowująca, jak pierwsza połowa.
O tym, czy dążył do zwycięstwa przy stanie 1:1:
- Mieliśmy w tym momencie w składzie wielu ofensywnych zawodników, ale nie sądzę, żeby w doliczonym czasie wiele się wydarzyło. Nawiasem mówiąc, straciliśmy bramkę w ostatnich minutach, co uważam za sprawiedliwe, bo dokonali w tym czasie zmiany, więc dolicza się pół minuty. Nie wiem dokładnie, kiedy strzelili, ale zakładam, że było to między 96:00 a 96:30. Możemy mieć pretensje tylko do siebie, że broniliśmy się w ten sposób. Jeden z naszych zawodników zdecydował się wybiec, bo chciał zagrać kontratak, co nic nie dało, bo czas się kończył, więc liczyła się tylko obrona. Może byliśmy zbyt ofensywnie nastawieni. Nie my - jeden z graczy był w tym momencie zbyt nastawiony na atak, co doprowadziło do zdobycia przez nich zwycięskiej bramki i naszej porażki.
O stracie dwóch goli po stałych fragmentach gry i czy to jest powód do obaw w dalszej części sezonu:
Nie, przeciwko Newcastle straciliśmy gole przez dwa stałe fragmenty gry i były to jedyne okazje, jakie oni mogli mieć w tym meczu. Dzisiaj Crystal stworzyło zdecydowanie więcej szans niż tylko dwa gole po stałych fragmentach gry. Nie strzelili więcej, ale mieli możliwości z gry otwartej, z kontrataków. Dzisiaj było więcej rzeczy, których nie akceptujemy, niż tylko bronienie stałych fragmentów gry. Dobrze, że w pozostałych momentach Alisson nas ratował.
Palace potrafi zagrozić na wiele sposobów. Stałe fragmenty gry to jeden z nich, ale kontrataki i podania za linię końcową to numer dwa i trzy, a we wszystkich tych sytuacjach stworzyli mnóstwo okazji. Jak już wspomniałem, byliśmy w stanie wykreować sporo szans przeciwko drużynie Palace, która prawie nigdy nie do nich nie dopuszcza, ale patrząc na pierwszą połowę, całkowicie zasłużyli na zwycięstwo. Myślę, że w drugiej części zagraliśmy o wiele lepiej. Jeśli jakaś drużyna zasłużyła dziś na zwycięstwo, to moim zdaniem było to Palace.
O grze Alexandra Isaka i jego 84 minutach:
- To w dużej mierze wynikało z niskiej intensywności gry. Jeśli gra się przeciwko defensywie z dziesięcioma zawodnikami w polu karnym, a bramkarz potrzebuje trochę czasu, zanim kopnie daleko, to w grze nie ma prawie żadnej intensywności. W bardziej otwartej grze, gdzie obie drużyny chcą wysoko naciskać i budować akcje, a trzeba dużo biegać jako dziewiątka, żeby naciskać na drugą drużynę, to może nie dać mu szansy na 84 minuty.
W takim meczu – który był w wolnym tempie, myślę, że mogę to tak powiedzieć, z kilkoma seriami kontrataków z ich strony – wtedy numer 9 nie jest tak zaangażowany. Był blisko gola i bardzo uczciwie utrzymał się na nogach – został lekko pociągnięty za koszulkę i dlatego był niestabilny, kiedy musiał oddać strzał i to chyba wystarczyło - sprytne, małe pchnięcie, żeby go wytrącić z równowagi. Całkiem niezły występ z jego strony.
O wprowadzeniu Cody'ego Gakpo na początku drugiej połowy:
- Chcieliśmy zdobyć środek pola Florianem Wirtzem w pierwszej połowie – dlatego nie zaczęliśmy od Cody'ego. Jeśli przegrywasz 1:0 i potrzebujesz gola, wolisz mieć szerokie pole gry po obu stronach – i dlatego wprowadziliśmy go. Później dorzuciliśmy kolejnych zawodników ofensywnych, którzy potrafią strzelać bramki, podejmując ryzyko, bo przegrywasz 1:0. I znowu strzeliliśmy – raczej niezasłużenie. Jeśli opierać się tylko na drugiej połowie i szansach, które mieliśmy – bo właśnie rozmawialiśmy o Isaku – Florian Wirtz miał bardzo dużą szansę i byliśmy coraz bliżej zdobycia bramki. To był powód, dla którego wprowadziłem Cody'ego, ponieważ sposób, w jaki graliśmy w pierwszej połowie, nie był taki, jakiego oczekiwałem przed meczem.
Komentarze (3)