CHE
Chelsea
Premier League
04.10.2025
18:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 472

Z chłodnego Anfield do serc kibiców


Od momentu, gdy w ostatnich dniach letniego okna transferowego 2024 roku trafił z Juventusu na Anfield za kwotę 10 milionów funtów (13,5 mln dolarów), Federico Chiesa pozostawał na marginesie drużyny Liverpoolu. Kontuzje, choroby i brak pełnego okresu przygotowawczego sprawiły, że w debiutanckim sezonie spędził na boisku zaledwie 470 minut w 14 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach. W Premier League wybiegł w podstawowym składzie tylko raz – w maju, kiedy tytuł był już zapewniony – a jego rola jako szóstego w hierarchii napastników Arne Slota wydawała się niepodważalna.

Jednak sytuacja zaczęła się zmieniać.

W pierwszych tygodniach nowego sezonu 27-letni Włoch w cichym tempie odmienia swoją karierę na Anfield. Najpierw zdobył kluczowego gola w końcówce meczu z Bournemouth w premierowej kolejce, później zaliczył dwie asysty w pucharowym starciu z Southampton, a następnie trafił do siatki w meczu z Crystal Palace, dając Liverpoolowi nadzieję na remis.

Chiesa wciąż nie wychodzi w pierwszym składzie na najważniejsze spotkania, ale o ile wcześniej jego absencja w kadrze meczowej przechodziła bez echa, dziś budzi żal wśród kibiców, którzy zaczęli traktować go jak kultową postać.

Tak było i w poniedziałek, kiedy okazało się, że choć po kontuzji Giovanniego Leoniego został dopisany do składu na Ligę Mistrzów, nie poleciał z drużyną do Stambułu na mecz z Galatasaray. Slot tłumaczył, że to efekt drobnego urazu, choć zawodnik jeszcze tego samego dnia brał udział w treningu na Kirkby.

Liverpool musiał radzić sobie bez niego i poniósł drugą z rzędu porażkę. Wszystko wskazuje jednak na to, że Włoch znajdzie się w kadrze na sobotnie ligowe starcie z Chelsea.

To spora przemiana, jeśli przypomnieć sobie lato, gdy z powodu kłopotów zdrowotnych nie pojechał na klubowe tournée po Azji. Wtedy wydawało się, że jego odejście po zaledwie roku jest przesądzone. Okoliczności sprawiły jednak, że scenariusz wygląda dziś zupełnie inaczej.

Śmierć Diogo Joty, sprzedaż Darwina Núñeza i Luisa Díaza oraz przedłużająca się saga transferowa Aleksandra Isaka sprawiły, że Liverpool został z ograniczonymi opcjami w ofensywie. Do tego nowy nabytek, Hugo Ekitike, potrzebował czasu, by wejść w rytm Premier League. To otworzyło Chiesie drzwi do większej liczby minut.


Sam zawodnik nigdy nie ukrywał, że jego preferencją było pozostanie na Anfield. Kluby z Serie A byłyby gotowe zaoferować mu ucieczkę, ale Chiesa nie zamierzał się poddawać. Uznał, że kontuzje uniemożliwiły mu pokazanie pełni potencjału w debiutanckim sezonie. Postawił na ciężką pracę, poprawę fizyczności i walkę o miejsce w składzie.

Doceniając wsparcie kibiców, chciał im się odwdzięczyć. W klubie jest bardzo lubiany – zżył się m.in. z Alissonem, Alexisem Mac Allisterem i Wataru Endo. Pomaga też Leonemu w procesie aklimatyzacji, a teraz wspiera go w długiej rehabilitacji po operacji więzadła krzyżowego przedniego (ACL).

– Fede to niesamowity charakter. Miał pecha z kontuzjami, ale wszyscy wiemy, jaki wpływ potrafi mieć na drużynę. Ma wielką jakość. Wszyscy go kochamy. Kibice też - mówił niedawno Virgil van Dijk.

Chiesa nie załamał się nawet wtedy, gdy w zeszłym miesiącu usłyszał od Slota, że z powodu limitów obcokrajowców nie znajdzie się w kadrze na Ligę Mistrzów. Przyjął to ze spokojem i postanowił skupić się na innych rozgrywkach.

Dziś jest mocniejszy fizycznie, co widać w jego grze. Poza golami i asystami imponuje także intensywnością, z jaką potrafi rywalizować w angielskich realiach.

Jego trafienie przeciwko Crystal Palace – choć bramkarz mógł czuć niedosyt – było kolejnym dowodem na to, że Chiesa zawsze znajduje się we właściwym miejscu. Włoch jako pierwszy dopadł do piłki po nieudanym wybiciu Chrisa Richardsa i z zimną krwią umieścił futbolówkę w siatce.


Podobny scenariusz miał miejsce w starciu z Bournemouth. Chiesa czaił się na skraju pola karnego i kiedy obrońcy gości nie zdołali skutecznie wybić piłki, Włoch znalazł się we właściwym miejscu, tym razem kończąc akcję zdecydowanie czyściej.

Wymowna była scena tuż po końcowym gwizdku – zawodnik od razu podbiegł do linii bocznej, by uściskiem podziękować trójce specjalistów ze sztabu: szefowi fizjoterapii Chrisowi Morganowi, psychologowi sportowemu Lee Richardsonowi oraz lekarzowi pierwszego zespołu Amitowi Pannu, którzy odegrali dużą rolę w jego powrocie do formy.


Jasne jest jedno – 51-krotny reprezentant Włoch czuje się coraz pewniej pod bramką rywali. Jego trafienie przeciwko Southampton, choć ostatecznie anulowane z powodu spalonego, było popisem instynktu snajperskiego i pewnego wykończenia.


Chiesa wciąż nie jest perfekcyjny we wszystkim, co robi po wejściu z ławki, ale systematycznie znajduje sposoby, by mieć pozytywny wpływ na grę – dzięki pracowitości oraz naturalnej kreatywności.

Miał swój udział w akcji zakończonej zwycięskim golem Rio Ngumohy na wyjeździe z Newcastle, kiedy podał piłkę do Salaha, a Egipcjanin zaliczył asystę. W starciu z Burnley jego ruch w polu karnym pozwolił mu dojść do jednej z najlepszych sytuacji Liverpoolu – minimalnie chybił po strzale głową po dośrodkowaniu Andrew Robertsona.


Chwilę później popisał się jeszcze sprytnym podaniem do Conora Bradleya, które mogło zakończyć się groźnym strzałem, lecz młody obrońca nie był przygotowany na piłkę.


Przeciwko Crystal Palace Chiesa był znów bliski gola jeszcze przed swoim trafieniem – tym razem po zejściu do środka zagrażał bramce mocnym uderzeniem tuż obok słupka.


O ile takie wejścia z ławki robiły wrażenie, o tyle kompletny występ w pucharowym starciu z Southampton był kolejnym krokiem naprzód. Był to dopiero trzeci mecz, w którym Chiesa rozegrał pełne 90 minut dla Liverpoolu (wcześniej w Lidze Mistrzów przeciwko PSV i w Pucharze Anglii z Plymouth Argyle). Tego wieczoru na Anfield nikt nie brał udziału w większej liczbie ofensywnych akcji niż on.


Pierwsza asysta była nagrodą za pressing i przewidywanie. Włoch przechwycił podanie bramkarza Alexa McCarthy’ego i błyskawicznie odegrał do Isaka, który zdobył swojego premierowego gola w barwach Liverpoolu.


Druga asysta pokazała jego technikę i inteligencję. Po zejściu na lewą stronę zauważył, że linia obrony Southampton się rozciągnęła. Perfekcyjnie przyjął podanie Robertsona i zamiast samemu uderzać, altruistycznie wystawił piłkę Ekitike, który zdobył zwycięską bramkę w 85. minucie.


Chiesa pokazał też swoją wszechstronność. W lidze Slot wystawiał go jako środkowego napastnika, w pucharach grywał na obu skrzydłach. Na prawym – schodził do środka i odważnie podawał progresywnie do Isaka. Na lewym – był klasycznym skrzydłowym, a jedno z jego dośrodkowań powinno zakończyć się golem Ekitike, który chybił z bliska.

Owszem, rywalem był tylko Southampton, drużyna z Championship, która kiepsko rozpoczęła sezon, ale fakt, że Chiesa wyróżniał się na tle ospałych tego dnia kolegów z drużyny, to znak bardzo pozytywny.

– Najważniejsze jest dla mnie, aby piłkarze starali się i ciężko pracowali. Dlatego w przerwie powiedziałem, że to nie przypadek, iż Federico wywalczył piłkę i asystował przy pierwszym golu. Był najbardziej zaangażowanym zawodnikiem, starał się najwięcej i pracował najciężej. To też nie przypadek, że właśnie on wykonał decydujący rajd. Tak zdobywa się minuty i wraca do zespołu - mówił po meczu Arne Slot.

W sobotnim meczu z Crystal Palace Slot wystawił Floriana Wirtza w wolnej roli na lewym skrzydle, lecz eksperyment nie przyniósł efektu. Po powrocie do klasycznego ustawienia gra Liverpoolu wyglądała dużo lepiej. Czy przy kolejnych decyzjach kadrowych trener zdecyduje się postawić na Chiesę?

– W tym sezonie czuję się lepiej – fizycznie i mentalnie. Trener to dostrzegł i dał mi więcej szans. Jestem szczęśliwy, ale muszę dalej iść tą drogą. Kibice mnie wspierali, więc chcę odwdzięczać się im na boisku - podkreślał Włoch po spotkaniu z Southampton.

W momencie, gdy inni ofensywni gracze Liverpoolu zmagają się z problemami zdrowotnymi lub słabszą formą, Federico Chiesa coraz wyraźniej wysyła sygnał, że zasługuje na większą rolę w zespole.

Andy Jones, James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

Krzysztof 03.10.2025 09:34 #
Szkoda faceta,bo jak już gra to zostawia serducho na boisku,a niektórzy u nas grają bo muszą,salah brak formy totalnie,słabo ta przebudowa wyglada
Maaaciej 03.10.2025 13:00 #
Dawać go w pierwszym na Chelsea

Pozostałe aktualności