LIV
Liverpool
Premier League
19.10.2025
17:30
MUN
Manchester United
 
Osób online 749

Virgil o byciu kapitanem, jego kulturze i drużynie


Dla Virgila van Dijka odpowiedzialność bycia kapitanem Liverpoolu wykracza daleko poza granice boiska. Kapitan The Reds siedzi w swojej loży na trybunie głównej Anfield i jest w pełni przekonany o tym, co oznacza reprezentować klub jako lider drużyny.

W swojej karierze w Merseyside, w której jest już dziewiąty sezon, Van Dijk osiągnął wszystko, między innymi został pierwszym kapitanem od czasów legendarnego Alana Hansena 35 lat temu, który wzniósł tytuł mistrzowski przed publicznością. Stało się to 25 maja, podczas jednego z najradośniejszych dni na Anfield od dziesięcioleci.

34-letni talizman, który podpisał dwuletnie przedłużenie kontraktu w kwietniu, wierzy, że to struktura i stabilność wdrożone w całej organizacji, szczególnie w ciągu ostatniej dekady, pozwoliły Liverpoolowi się rozwijać, zwłaszcza po ostatnim zwycięstwie w Premier League. To etos, który po prostu stara się podtrzymywać na swojej uprzywilejowanej pozycji.

- Najważniejsza jest kultura klubu, która nigdy się nie zmienia - mówi Van Dijk w ekskluzywnej rozmowie z Paulem Gorstem.

- To najważniejsza rzecz, którą należy zachować w Liverpoolu. W klubie są wartości, których każdy musi przestrzegać.

- Wszystko zaczyna się od tych wartości, ciężkiej pracy i robienia tego dla kibiców z całego świata. Miejmy nadzieję, że uda się nam odnieść sukces. Jakość jest, ale gwarancji nie ma, więc trzeba na nią pracować każdego dnia, przede wszystkim w trakcie meczów.

- Wiesz, odkąd jestem w klubie, od dnia, w którym przyszedłem, oczywiście z Jürgenem (Kloppem) jako menedżerem i Jordanem Hendersonem jako kapitanem, wartości, które mi wtedy zaprezentowano, chciałem kontynuować.

- Tak powinno być przez kilka następnych lat i cokolwiek się stanie później, w końcu będę musiał odejść. To jest sposób Liverpoolu i to jest klucz i początek naszego sukcesu, powiedziałbym.

- Bycie największym klubem [w Anglii] to zdecydowanie cel klubu, a także nas, zawodników. Uwielbiamy być [mistrzami] i utrzymywać się na szczycie, ale myślę, że Premier League jest bardzo, bardzo trudna.

Van Dijk, jeden z zaledwie dwóch kapitanów Liverpoolu, którym, obok Hendersona, udało się zdobyć tytuł mistrza obecnej Premier League, doskonale rozumie wymagania i oczekiwania i zdaje sobie sprawę, że noszenie opaski oznacza coś więcej niż tylko prowadzenie drużyny w dniu meczu.

Pozycja, w jakiej się znalazł w takim klubie oznacza, że ​​cechy prawdziwego męża stanu są mu potrzebne na co dzień, zwłaszcza gdy przekazuje ważne przesłanie dotyczące delikatnych kwestii, które mają wpływ na światową i różnorodną rzeszę fanów.

Właśnie dlatego Van Dijk jest na Anfield w zwyczajne popołudnie w środku tygodnia. Reprezentant Holandii jest tu, by zaskoczyć jednego z wieloletnich fanów The Reds osobistym spotkaniem w ramach swojej współpracy z gigantem cukierniczym Cadbury, który celebruje tych, którzy hojnie poświęcają swój czas, wspierając innych.

I choć jest to dzień z życia, którego szczęśliwy zwolennik, Jools, niedawno emerytowany nauczyciel z 40-letnim stażem, nigdy nie zapomni, to jednak nie jest to przedsięwzięcie, które on sam traktuje z obojętnością.

- To wdzięczność, jaką odczuwam od kibiców i fanów. To zawsze miła rzecz i nie traktuję tego jak coś oczywistego, bo to wciąż coś wyjątkowego.

- Robimy to, co kochamy najbardziej każdego dnia i jesteśmy za to doceniani przez tak wielu fanów każdego tygodnia. Zaskoczenie fana oznacza bardzo miłą i nieoczekiwaną reakcję. To po prostu dobra rzecz.

- W trakcie mojej kariery spotkałem wielu fanów, których zaskoczyłem i którzy nie spodziewali się mojej obecności. Ich reakcja jest zawsze tak szczera. To takie miłe uczucie, móc z nimi usiąść i porozmawiać, opowiedzieć o ich życiu i o tym, jak postrzegają różne rzeczy. To daje mi perspektywę.

- W Cadbury - ponieważ jestem w rodzinie Cadbury już od jakiegoś czasu - staramy się celebrować chwile z ludźmi i dawać im dzień, którego nigdy nie zapomną. Staram się, żeby czuli się komfortowo i swobodnie, i rozmawiamy normalnie o życiu i oczywiście o piłce nożnej. Bo interesuje mnie ich historia.

- Żyjemy w ciągłym biegu i wcale nie narzekam, ale jestem w centrum uwagi, ludzie mnie widzą i może mają o mnie jakieś pojęcie. Ale kiedy mam takie spotkania w cztery oczy, staram się po prostu sprawić, żeby czuli się swobodnie i mogliśmy po prostu normalnie porozmawiać. Wtedy można po prostu pogawędzić.

- Ludzie mają o tobie wyrobione zdanie, ale kiedy ich poznasz, to właśnie wrażenie, jakie po sobie pozostawisz, jest spuścizną i najważniejszą rzeczą. Wiem, że jestem wielką postacią i wiele dla nich znaczę, ale jestem też zwykłym ojcem dzieci i zmagam się z tymi samymi problemami, co wielu innych, co oznacza, że ​​możemy się ze sobą utożsamiać w wielu kwestiach.

- Oczywiście chcę zostawić po sobie dobre dziedzictwo na boisku i poza nim i staram się to robić, będąc sobą i nie robiąc nic innego. I to mi się podoba. Lubię to robić, inspirować młodzież, kolejne pokolenie i być właściwym przykładem w tym, co robię na boisku i poza nim.

Minęło już sześć miesięcy, odkąd Van Dijk, który był wówczas o krok od osiągnięcia porozumienia w sprawie nowego kontraktu, mówił o możliwości „wielkiego lata” w Liverpoolu, który pod wodzą Arne Slota był coraz bliżej zdobycia tytułu.

Od tego czasu mistrzowie zainwestowali blisko 450 milionów funtów w ekscytującą przebudowę składu na kolejne lata, bijąc dwukrotnie brytyjski rekord transferowy - najpierw w czerwcu 116 milionów funtów za  Floriana Wirtza, a następnie w ostatnim dniu okienka transferowego, Alexandra Isaka, który sfinalizował transfer z Newcastle United za 125 milionów funtów.

Wszystko to było częścią celu, jakim było utrzymanie The Reds w czołówce rozgrywek, ale letnia przebudowa składu drużyny, która przyniosła zwrot około połowy poniesionych nakładów, oznacza, że ​​teraz odmieniony skład musi pokazać swoją wartość, przyznaje Van Dijk.

Numer 4 dodaje:

- Utrzymanie tytułu po jego zdobyciu jest niezwykle trudne. Nie udało nam się tego zrobić po ostatnim zwycięstwie (w 2020 roku), Manchesterowi City się udało, ale to niezwykle trudne.

- Myślę, że klub spisał się znakomicie, jeśli chodzi o wzmocnienia, które wprowadziliśmy, ale tak naprawdę nie są to wzmocnienia, ponieważ straciliśmy wielu jakościowych zawodników, którzy byli tak ważni w ciągu ostatnich kilku lat. Luis Diaz, Darwin Nunez, Jarell Quansah, Harvey Elliott - to oczywiście wielu jakościowych zawodników, których sprzedaliśmy.

- Musieliśmy zastąpić ich jakościowymi zawodnikami. Znamy obecny rynek, jest po prostu trudno, ale klub świetnie sobie poradził, wprowadzając tych chłopaków do gry. Teraz czas na pracę i stworzenie bardzo, bardzo dobrego zespołu na boisku, który będzie rywalizował w każdych rozgrywkach, w których bierzemy udział. To jest nasz cel.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności