FRA
Eintracht Frankfurt
Champions League
22.10.2025
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 415

Zbyt otwarci, zbyt łatwi do przejścia, bez formy


Ostatni raz, gdy Liverpool przeżywał tak złą passę, panowanie Brendana Rodgersa na Anfield znajdowało się już w stanie nieuniknionego upadku.

Był listopad 2014 roku, a klub płacił cenę za fatalne zastąpienie odchodzącego do Barcelony Luisa Suáreza. Szaleństwem okazało się zainwestowanie uzyskanych pieniędzy w Mario Balotelliego, Rickiego Lamberta, Alberto Moreno i Lazara Markovicia.

Prawie 11 lat później sytuacja na Merseyside nie jest aż tak ponura, ale po podobnie fatalnej serii czterech kolejnych porażek we wszystkich rozgrywkach problemy Arne Slota wciąż się mnożą.

Kaliber nowych zawodników, jakimi dysponuje Holender po rekordowym letnim wydatku rzędu 450 milionów funtów, jest nieporównywalny z tamtymi czasami. Jednak ukształtowanie z nich zgranego zespołu jak dotąd przekracza jego możliwości.

Po niedzielnej, bolesnej porażce 1:2 z Manchesterem United – pierwszym triumfie rywali na Anfield od 2016 roku – Slot narzekał na nieskuteczność swojego zespołu.

- Gdyby ktoś mi powiedział, że przegrywamy 0:1 z United grającym w taki sposób, a mimo to stworzymy osiem, dziewięć, dziesięć czystych sytuacji, nie uwierzyłbym. Ale z tych wszystkich okazji strzeliliśmy tylko jednego gola. Zmarnowaliśmy zbyt wiele szans, by wygrać mecz – powiedział Slot.

Nieskuteczność rzeczywiście jest problemem. Liverpool uratowałby punkt, gdyby Cody Gakpo nie spudłował z pięciu metrów po tym, jak Harry Maguire głową dał United prowadzenie 2:1 w końcówce. Gakpo wcześniej trafił w słupek aż trzy razy, zanim w końcu wykorzystał dośrodkowanie Federico Chiesy i wyrównał po golu Bryana Mbeumo.


Alexander Isak nie potrafił pokonać Senne Lammensa w sytuacji sam na sam, a Mohamed Salah po raz pierwszy w karierze w Liverpoolu nie zdobył gola z gry w siedmiu kolejnych meczach Premier League, marnując przy tym świetną okazję.

Jednak twierdzenie, że brakuje tylko odrobiny spokoju pod bramką, byłoby złudne. Liverpool miał 64% posiadania piłki, 19 strzałów do 12 rywali i 52 kontakty w polu karnym United wobec ich 16, ale nawet w momentach dominacji wyglądał bardzo niepewnie.

To obraz całego sezonu. Brakuje jakiejkolwiek kontroli. Zespół Slota jest zbyt otwarty, zbyt łatwy do rozegrania i zbyt podatny na błędy w defensywie. Równowaga została całkowicie zachwiana.

United nie wygrali na wyjeździe w lidze od marca, a mimo to – według danych Opta – stworzyli tyle samo klarownych sytuacji co Liverpool (pięć). Nie była to przypadkowa wygrana po jednorazowej akcji.

Statystyki są alarmujące. Liverpool stracił po dwa gole w siedmiu z dwunastu meczów we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie. Po ośmiu spotkaniach ligowych w zeszłym sezonie miał ich tylko trzy – teraz już jedenaście.

Przy golu Mbeumo po zaledwie 62 sekundach nie brakowało kontrowersji – sędzia Michael Oliver nie przerwał gry, gdy Alexis Mac Allister leżał na murawie z urazem głowy wymagającym czterech szwów. Ale sposób, w jaki Kameruńczyk wbiegł między dwóch stoperów bez żadnego krycia, był absurdalny, a Giorgi Mamardaszwili również nie zachował się najlepiej.

Mogło być znacznie gorzej, zanim zrobiło się lepiej – narastająca nerwowość na trybunach udzielała się zawodnikom. Liczba rażących błędów rosła z każdą minutą. Slot twierdzi, że poziom pewności siebie pozostaje nienaruszony, ale fakty temu przeczą.

- Ogólnie rzecz biorąc, graliśmy zbyt chaotycznie – powiedział kapitan Virgil van Dijk. 

- Podejmowaliśmy złe decyzje i w tych momentach byliśmy najbardziej odsłonięci po stracie piłki. To był rozczarowujący dzień. United byli bardzo cierpliwi. Nie pressowali wysoko, pozwalali nam rozgrywać. A my w kluczowych momentach traciliśmy zimną krew i podejmowaliśmy pochopne decyzje.

Zaufanie, jakim Slot darzy niektórych zawodników, nie jest odwzajemniane. Milos Kerkez znów spisał się fatalnie i trudno było zrozumieć, dlaczego węgierski lewy obrońca pozostał na boisku przez pełne 90 minut, skoro na ławce czekał wicekapitan Andy Robertson.

Hugo Ekitike został niesprawiedliwie zdegradowany do roli rezerwowego, by zrobić miejsce Isakowi, ale jego wejście przeciwko United natychmiast wniosło dynamikę i bezpośredniość, których brakowało przy nieefektywnym Szwedzie.

Salah to kolejny problem Slota – Egipcjanin wygląda przygaszony. Zamiast być postrachem United jak dawniej, obserwował końcówkę meczu z ławki, podczas gdy Jeremie Frimpong wnosił kreatywność, której wcześniej brakowało. Chiesa, który asystował przy golu Gakpo, znów pokazał się z dobrej strony, co tylko potwierdza, że zasługuje na więcej minut.

Trzy ligowe porażki z Crystal Palace, Chelsea i United miały wiele wspólnego. Za każdym razem, gdy Plan A nie działał, Slot rzucał wszystkie siły do ataku, by odrobić stratę. Liverpool doprowadzał do remisu, po czym tracił decydującego gola w końcówce.

To nie przypadek. Zmiany w końcówce niedzielnego meczu – wprowadzenie Floriana Wirtza, Ekitike i Curtisa Jonesa za kontuzjowanego Gravenbercha, Mac Allistera i Conora Bradleya – były odważne. Przez ostatnie pół godziny Liverpool grał praktycznie z czwórką napastników, z Wirtzem operującym tuż za nimi.

Jednak brakowało struktury i spójnego planu. Tak nie grają mistrzowie broniący tytułu. To wyglądało raczej jak rzut kostką i nadzieja, że coś się uda.

Przy tylu ofensywnych zawodnikach ryzyko kontr było ogromne – i właśnie tak padł decydujący gol. Po zablokowanym strzale Mbeumo z rzutu rożnego Bruno Fernandes zagrał piłkę z powrotem na dalszy słupek.

Maguire uciekł Ibrahimie Konaté i trafił do siatki, a co gorsza – Matthijs de Ligt i Patrick Dorgu również byli niepilnowani tuż za nim. Gakpo, Jones i Dominik Szoboszlai nie byli świadomi zagrożenia.


Liverpool zatrudnił niedawno Brazylijczyka Luiza Fernando Iubela jako trenera rozwoju indywidualnego, by Aaron Briggs mógł skupić się wyłącznie na stałych fragmentach gry. Jednak właśnie ten element jest w tym sezonie piętą achillesową drużyny – zarówno w ataku, jak i w obronie.

Gol Szoboszlaia z rzutu wolnego przeciwko Arsenalowi to jedyny przypadek, gdy Liverpool wykorzystał stały fragment w sezonie 2025/26 – przy 57 próbach daje im to dopiero 17. miejsce w lidze pod względem skuteczności.

Dla kontrastu, niedzielny mecz był już piątym przypadkiem, gdy Liverpool stracił bramkę po stałym fragmencie – gorsze wyniki mają tylko Nottingham Forest (6), Leeds United (6) i West Ham (8).


- Straciliśmy bardzo niechlujnego drugiego gola – powiedział Van Dijk w Sky Sports. – W zeszłym sezonie wszystko szło znakomicie, wszyscy byli chwaleni. Teraz, gdy robi się ciężko, musimy zachować tę samą mentalność – wspierać się nawzajem.

Sezon jest długi. Łatwo wpaść w negatywną spiralę, ale musimy dalej pracować, zachować pokorę i jak najszybciej się poprawić. Trzeba patrzeć na to z dystansem – to dopiero październik, jeszcze wiele może się wydarzyć.

Van Dijk ma rację – da się to naprawić. Ale zanim Liverpool spróbuje uniknąć piątej porażki z rzędu po raz pierwszy od 1953 roku, w środowym meczu Ligi Mistrzów z Eintrachtem Frankfurt, musi zrozumieć, że problemem nie jest jedynie brak skuteczności.

James Pearce, Thom Harris

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

PindrekYNWA 20.10.2025 20:35 #
No pain no gain 🔥 trochę pocierpimy ale jestem pewny że najpóźniej w przyszłym sezonie będzie to śmigać

Pozostałe aktualności