Liverpool w kryzysie – czas wrócić do podstaw
Trudno znaleźć w obecnej sytuacji Liverpoolu jakikolwiek powód do optymizmu. Obrońcy tytułu przegrali pięć z ostatnich sześciu spotkań we wszystkich rozgrywkach, a problemy piętrzą się z tygodnia na tydzień. Poza zwycięstwem nad Eintrachtem Frankfurt wszystko potoczyło się od złego, przez gorsze, aż po dramat – kulminacją była porażka 2:3 z Brentford, która wyznaczyła nowy punkt upadku.
Latem Liverpool gruntownie przebudował skład, sprowadzając wysokiej jakości zawodników technicznych. Problem w tym, że podczas gdy The Reds obrali jeden kierunek, reszta ligi poszła w zupełnie przeciwną stronę.
Sezon 2025/26 zdominowały futbol siłowy, gra bezpośrednia i stałe fragmenty. To nie są cechy, które opisują drużynę Arne Slota. Holenderski szkoleniowiec musi więc znaleźć rozwiązania w ramach kadry, którą ma do dyspozycji. 47-latek nieustannie eksperymentuje, wprowadza korekty i zmiany, ale tylko raz – w meczu z Frankfurtem, gdy sięgnął po ustawienie 4-4-2 – przyniosło to wymierny efekt.
We wszystkich pięciu ostatnich porażkach Liverpool tracił bramki już w pierwszych minutach – odpowiednio w 9., 16., 14., 2. i 5. minucie spotkania, często przy pierwszej lub drugiej okazji rywala. W takich warunkach trudno mówić o jakiejkolwiek strukturze czy stylu gry – jeśli konsekwentnie tracisz gola przy pierwszym strzale przeciwnika, każdy plan taktyczny natychmiast traci sens. Taktyka "długich piłek i niskiego pressingu", z którą The Reds mierzą się niemal co tydzień, staje się znacznie łatwiejsza do realizacji, gdy rywal prowadzi.
Jak więc Slot może odwrócić sytuację w krótkim czasie?
Paradoksalnie, rozwiązanie może być proste – Liverpool musi wrócić do podstaw. A jednym ze sposobów jest postawienie na doświadczenie, które wciąż znajduje się w szatni.
Po dziewięciu meczach bez czystego konta nawet bezbramkowy remis byłby sygnałem, że drużyna idzie w dobrą stronę. To właśnie bycie trudnym do pokonania uczyniła Liverpool mistrzem. Teraz natomiast rywale mają zbyt łatwo.
Slot usiłował konsekwentnie stawiać na Milosa Kerkeza i choć część krytyki pod jego adresem jest niezasłużona, Węgier bywa niepewny i chaotyczny. Gra w roli, która najwyraźniej mu nie odpowiada, a Virgil van Dijk nie wygląda jakby czuł się przy nim w pełni komfortowo.
Lewa obrona była pozycją, która już latem wymagała wzmocnienia – Andy Robertson nie dorównywał formą do swoich dawnych standardów – jednak powrót Szkota do składu, z jego doświadczeniem i przywództwem, mógłby przynieść pozytywny impuls. Jego pomeczowy wywiad po spotkaniu z Brentford brzmiał jak wezwanie do walki, ale trudno wpływać na boiskową jakość, siedząc na ławce.
Podobnie rzecz ma się z Joe Gomezem. Pomimo niestabilnej formy Ibrahimy Konaté w tym sezonie, ustawienie Anglika obok Francuza na prawej stronie obrony – zamiast w roli jego zmiennika na środku – mogłoby okazać się skutecznym rozwiązaniem.
28-latek zapewniłby siłę w powietrzu, której nie mają ani Conor Bradley, ani kontuzjowany Jeremie Frimpong. Problemem pozostaje jednak jego historia urazów – Gomez to jedyne realne zabezpieczenie środka defensywy. Ewentualna kontuzja oznaczałaby dla Slota kolejną lawinę problemów, przynajmniej do styczniowego okna transferowego.
W morzu problemów Liverpoolu w ostatnich tygodniach kilka nazwisk daje powody do umiarkowanego optymizmu. Curtis Jones i Dominik Szoboszlai należeli do najjaśniejszych punktów zespołu, a jeśli uraz pachwiny Jonesa nie okaże się poważny, obaj powinni nadal tworzyć część środkowej formacji. W meczu z Brentford szczególnie widoczny był brak Ryana Gravenbercha — jednego z nielicznych piłkarzy, którzy w tym sezonie potrafili utrzymać solidny poziom. On również musi znaleźć się w wyjściowym składzie.
Próby przywrócenia formy Alexisa Mac Allistera nie przyniosły efektu. Argentyńczyk, mimo że był kluczowym elementem drugiej linii w poprzednim sezonie, obecnie nie uzasadnia miejsca w podstawowej jedenastce ani formą, ani przygotowaniem fizycznym. Wspólnym mianownikiem dla Jonesa, Szoboszlaia i Gravenbercha jest natomiast ich fizyczność – a walka o środek pola musi być dla Liverpoolu priorytetem. Cała trójka wygrywa ponad 50% pojedynków w Premier League w tym sezonie, a ich wzrost może dodatkowo pomóc przy stałych fragmentach gry – jednym z wyraźnych problemów drużyny Slota.
W ofensywie do obsadzenia pozostają trzy miejsca, a do dyspozycji są Cody Gakpo, Alexander Isak, Hugo Ekitike, Mohamed Salah, Florian Wirtz i Federico Chiesa.
Kontynuując wątek warunków fizycznych, najbardziej logiczny wydaje się wybór trójki Gakpo – Isak – Ekitike. Żaden z nich nie jest typowym dominatorem w powietrzu, ale obaj napastnicy wnoszą do gry obecność i siłę, której Liverpoolowi często brakuje.
Problemem są natomiast Wirtz i Salah – co najlepiej oddają liczby. Choć nie oni ponoszą winę za ostatnie porażki, obaj mają najniższy odsetek wygranych pojedynków w drużynie: Salah 24,6%, Wirtz 33,3%. Biorąc pod uwagę, jak wiele Slot mówi o intensywności i wygrywaniu pojedynków od początku swojej kadencji, takie statystyki z pewnością go nie satysfakcjonują.
Oczywiście pominięcie w składzie zarówno Salaha, jak i Wirtza byłoby decyzją odważną. Egipcjanin znajduje się w dołku formy już od pewnego czasu, ale jego znakomite trafienie z Brentford może zwiastować powrót na właściwe tory. Wirtz z kolei błyszczy, gdy Liverpool kontroluje przebieg meczu, lecz znika z radarów, gdy rywale przejmują inicjatywę. Jeśli The Reds potrafią zdominować terytorialnie przeciwnika, ten problem staje się mniej istotny.
Gdzie zatem szukać rozwiązania? Najlepszy występ Liverpoolu w ostatnich tygodniach to ten przeciwko Eintrachtowi Frankfurt, więc logiczne wydaje się pozostanie przy elastycznym ustawieniu 4-4-2, które wtedy przyniosło efekty.
Ten system opiera się na dobrej dyspozycji Isaka, Gravenbercha i Jonesa, a Szoboszlai mógłby występować w wolniejszej, kreatywnej roli po prawej stronie – podobnej do tej, którą pełnił Wirtz w Bayerze Leverkusen.
Jeśli kontuzja Jonesa okaże się poważniejsza, to właśnie Wirtz wydaje się najbardziej naturalnym kandydatem do gry bliżej prawej flanki, z Szoboszlaiem przesuniętym do środka obok Gravenbercha. Alternatywnie Niemiec mógłby występować po lewej stronie, bliżej pozycji, na których błyszczał w Bundeslidze.
Biorąc to wszystko pod uwagę, właśnie w takim kształcie Slot powinien rozważać wyjściową jedenastkę na sobotni mecz z Aston Villą:

Oczywiście istnieje wiele możliwych konfiguracji – i na tym etapie trudno mówić o jednym "słusznym" rozwiązaniu. Jednak Slot musi wybrać kierunek i się go trzymać.
Bo nawet najlepszy plan taktyczny nie zda egzaminu, jeśli zabraknie intensywności, agresji, koncentracji i walki o drugie piłki. To kwestia determinacji, a nie tylko ustawienia. Dopóki Liverpool nie dorówna swoim rywalom w tych elementach – szczególnie w pierwszych fragmentach meczu – ta bolesna faza przejściowa będzie trwać.
Andy Jones

Komentarze (0)