Xabi Alonso: To prawdziwy europejski klasyk
Xabi Alonso spotkał się z dziennikarzami dzień przed meczem z Liverpoolem w ramach czwartej kolejki Ligi Mistrzów, który odbędzie się na Anfield na wtorek o 21:00. Prezentujemy wypowiedź byłego zawodnika Liverpoolu, który ocenia to spotkanie jako prawdziwy klasyk.
– To klasyk i wielki mecz europejskiego futbolu – zarówno ze względu na historię, jak i teraźniejszość. Powiedział Hiszpan. To spotkanie, które kibice lubią oglądać. Oczywiście dodatkowy kontekst, to bycie byłym zawodnikiem. Trent, jak i ja napisaliśmy tu swoją historię i zawsze miło jest wrócić w miejsce, w którym było się tak bardzo kochanym przez wszystkich dookoła. Nie zapominamy jednak o najważniejszym celu. Przyjechaliśmy tu po swoje – zagrać dobry mecz i uzyskać korzystny wynik.
O atmosferze na Anfield...
        
– Wielu zawodników doświadczyło atmosfery tego stadionu w swojej karierze – czasem boleśnie, a czasem pozytywnie. Są momenty, kiedy wydaje się, że stadion wręcz ryczy i tworzy się pozytywna energia dla gospodarzy, ale my mamy zawodników z dużym bagażem doświadczeń, którzy w takich warunkach potrafią reagować odpowiednio dobrze i taka atmosfera tylko ich motywuje do cięższej pracy. To zawodnicy są na boisku i to oni muszą zachować pełną koncentrację. Ja jestem na ławce i czasami tracę kontrolę, co nie jest odpowiednie, przyznaję. Przygotowanie mentalne do takich spotkań jest bardzo ważne – podobnie jak jakość piłkarska i charakter.
O bardzo ofensywnej edycji Champions League...
– Kiedy pojawia się okazja na strzelenie bramki, musisz pamiętać, żeby ją wykorzystać, to proste. Kiedy masz korzystny wynik i widzisz słabości rywala, to właśnie wtedy musisz wykorzystać swoje szansę, żeby strzelić więcej goli. Po doświadczeniach z zeszłego roku wiemy, że bilans bramkowy ma ogromne znaczenie w fazie ligowej. Silniejsze zespoły starają się zdobywać jak najwięcej punktów od samego początku. Sytuacja wygląda tak, że jak stajesz przed szansą na pokonanie bramkarza, to musisz go pokonać – bo różnica między ósmym a dziewiątym miejscem może być minimalna. Kilka bramek może spowodować, że znajdziesz się w barażach. 
O powrocie na Anfield...
        
– Staram się utrzymywać emocje pod kontrolą. Nie chcę, żeby zbytnio mnie poniosły, bo chcę być skoncentrowany i podejść do tego meczu tak jak do każdego innego. Nie chcę, żeby wpływało to na moje przygotowanie, kontakt z zawodnikami czy nasze plany taktyczne. Co ma się stać, to się stanie, ale staram się zdystansować od emocjonalnego aspektu, jaki towarzyszy takim powrotom – tutaj czy na Anoetę (stadion Realu Sociedad).
O treningu w Madrycie zamiast w Liverpoolu...
– To nic nadzwyczajnego, robiłem to już w Leverkusen. Uważam, że to najlepszy sposób, by przygotować zespół. To nie jest tak, że mamy jakieś podejrzenia w stronę rywali czy szukamy teorii spiskowych. Po prostu w Valdebebas lepiej kontrolujemy środowisko, w którym trenujemy. Gdybyśmy trenowali tutaj (w Liverpoolu), moglibyśmy zdradzić rywalowi pewne szczegóły taktyczne przed meczem – a to nie byłoby zbyt mądre, prawda?
O Trencie Alexanderze-Arnoldzie...
        
– Jest gotowy do gry, nie ma żadnych urazów. W ostatnim meczu nie wystąpił z powodu kontekstu spotkania. Teraz może zagrać i bardzo go potrzebujemy, bo ma ogromną jakość. To dla niego nowy etap – zarówno sportowo, jak i prywatnie. Musimy mu pomóc i dać to, czego potrzebuje, by dobrze grać, bo to wyjątkowy piłkarz. Powinien cieszyć się tym meczem na swój sposób. Jego historia jest inna niż moja – on się tutaj urodził. Pamiętam go jako malucha z Akademii. To piękne uczucie wrócić i jestem pewien, że będzie to dla niego wyjątkowe spotkanie.
O swojej grze dla Liverpoolu...
        
– To bardzo mnie ukształtowało – to nie był przypadkowy etap. Spędziłem tu pięć lat z Rafą Benítezem i wiele się nauczyłem o futbolu na najwyższym poziomie. To nie tylko granie meczów, ale też ich rozumienie i przygotowanie. Ta ciekawość bardzo mi pomogła znaleźć się teraz w tym miejscu. Jeśli kochasz futbol, to kochasz grać w takim klubie jak ten. Liverpool i Real Madryt to dwaj giganci w Europie. To były wspaniałe lata, które wiele mi dały – jako piłkarzowi i na pewno również jako trenerowi. Wciąż pamiętam wiele rzeczy z tamtego czasu, które pomagają mi w codziennej pracy.
O karnym w finale Ligi Mistrzów 2005...
– Na pewno niektórzy z waszych angielskich kolegów to pamiętają… Byliśmy już w finale Ligi Mistrzów, a w ostatnim meczu ligowym z Tottenhamem Gerrard spudłował z karnego. Tydzień później graliśmy finał, a Benítez wyznaczył mnie lub Harry’ego Kewella jako wykonawcę. Kiedy podyktowano rzut karny, Harry już zszedł z boiska, więc wypadło na mnie. Nigdy wcześniej nie strzelałem karnego na tym poziomie rozgrywek – trafiłem dopiero za drugim razem i to zmieniło moją historię oraz historię Liverpoolu, bo to był gol na 3:3 w tamtym finale, który wszyscy zresztą pamiętacie.
O wykonawcach rzutów karnych...
– Tak jak mówiłem wcześniej – mamy wyznaczonego zawodnika, który pierwszy podchodzi do karnego, i w tym przypadku jest to Kylian. Potem w zależności od sytuacji podejmuje się decyzję. Plan został jednak przygotowany na wiele okoliczności.
O wykonawcach rzutów wolnych...
– Mamy kilku zawodników, którzy mogą je wykonywać. Kylian jest jednym z nich. Decyzję podejmują na boisku – my tylko dajemy wskazówki. W zależności od kąta i odległości wybierają najlepszego strzelca. Są zgranymi zawodnikami i potrafią się komunikować. Każdy z nich doskonale zna swoje mocne strony i wiedzą, kiedy z nich skorzystać. 
O pracy Arbeloi w Castilli i stałych fragmentach gry...
– Nie wystawiam ocen w trakcie a dopiero na koniec sezonu. Wiem, co znaczy prowadzić rezerwy, a oni po słabym początku są teraz wysoko i walczą o playoffy. Jestem bardzo zadowolony, szczególnie z Álvaro. Robi wraz z drużyną świetną robotę. Na oceny przyjdzie jeszcze czas – w czerwcu. Jeśli chodzi o stałe fragmenty, pracujemy nad tym podczas każdego treningu.
O słowach Ancelottiego na temat Viniego Jr....
– Mówiłem o tym już w zeszłym tygodniu. Są takie sytuację, które się zdarzają, mimo, że nie chcemy aby się zdarzały, ale takie jest boisko. Tutaj w grę wchodzą emocje. Vini porozmawiał na ten temat ze mną oraz z całą drużyną. Temat uznaję za zamknięty.
O tym, czy Wirtz odniesie sukces w Liverpoolu...
– Nie mam wątpliwości. To tylko kwestia czasu. To dla niego duża zmiana – całe życie spędził w Niemczech. Musi się zaadaptować. To wyjątkowy zawodnik o wyjątkowej osobowości. Jest bardzo ambitny i uwielbia rywalizację. Wielu piłkarzy przechodziło podobny proces po przyjściu do Premier League. Jestem mu wdzięczny – to jeden z tych zawodników, dla których dzisiaj jestem w tym miejscu. Jestem pewien, ze wkrótce pokaże swoją klasę, ale mam nadzieję, że nie nastąpi to we wtorek.

    
    
    
Komentarze (0)