Liverpool pokonuje Królewskich 1:0!
Liverpool w pełni zasłużenie pokonał Real Madryt 1:0 w hicie kolejki Ligi Mistrzów. Decydującego gola na trzydzieści minut przed końcem spotkania zdobył Alexis Mac Allister.
We wtorek 4 listopada o godzinie 21 czasu polskiego na Anfield rozpoczęło się jedno z najciekawszych spotkań 4. kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów, Liverpool Arne Slota podejmował Real Madryt prowadzony przez Xabiego Alonso. To starcie, które elektryzowało całą piłkarską Europę, a dla kibiców The Reds miało szczególne znaczenie. Liverpool stanął naprzeciw drużyny, z którą w ostatnich latach toczył wiele pamiętnych bojów, a na ławce rywali zasiadł były ulubieniec Anfield.
Stawka tego meczu była ogromna. Real Madryt wygrał wszystkie trzy dotychczasowe spotkania w fazie ligowej. Królewscy imponowali skutecznością i pewnością siebie. Historyczny bilans pomiędzy klubami przemawiał na korzyść Realu.
Liverpool rozpoczął spotkanie z ogromnym impetem, narzucając Realowi Madryt swoje tempo gry już od pierwszych minut. Zespół Arne Slota zepchnął Królewskich do głębokiej defensywy, długimi fragmentami utrzymując się przy piłce i szukając luk w szczelnie ustawionej obronie gości. Mimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki i agresywnego pressingu, przez pierwsze dwadzieścia kilka minut brakowało jednak klarownych sytuacji bramkowych.
W tym czasie oba zespoły prezentowały dużą dyscyplinę taktyczną. Oglądaliśmy prawdziwe piłkarskie szachy. Dopiero w 28. minucie kibice na Anfield poderwali się z miejsc, gdy Dominik Szoboszlai znalazł się sam na sam z Thibautem Courtois. Węgier oddał mocny strzał z bliskiej odległości, ale belgijski bramkarz zachował zimną krew i zdołał odbić piłkę, ratując Real przed stratą gola.
Chwilę później emocje ponownie sięgnęły zenitu. W 30. minucie arbiter po konsultacji z VAR analizował sytuację, w której Aurelien Tchouaméni odbił ręką uderzenie Szoboszlaia w polu karnym. Ostatecznie sędzia uznał, że pomocnik Realu nie poszerzał sylwetki, a kontakt był przypadkowy. Zdecydował więc o rzucie sędziowskim, co wywołało głośne protesty publiczności.
Liverpool nie zwalniał tempa, a aktywny Szoboszlai raz po raz próbował zaskoczyć Courtois strzałami z dystansu. W 43. minucie jego potężne uderzenie ponownie z trudem sparował bramkarz Realu. Madrytczycy również mieli swoją szansę. Po indywidualnej akcji Jude’a Bellinghama groźnie zrobiło się pod bramką Giorgiego Mamardashviliego, jednak gruziński golkiper zachował czujność i obronił strzał Anglika. Jeszcze przed gwizdkiem arbitra po raz kolejny czujność Courtoisa między słupkami sprawdził strzałem zza pola karnego Alexis Mac Allister. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Drugą połowę spotkania na Anfield Liverpool rozpoczął z jeszcze większym impetem niż pierwszą. Już w 48. minucie kibice gospodarzy wstrzymali oddech po serii znakomitych interwencji Thibauta Courtois. Najpierw belgijski bramkarz w efektowny sposób odbił potężne uderzenie głową Virgila van Dijka, chwilę później poradził sobie z próbą Hugo Ekitiké, a po chwili, jakby na potwierdzenie swojej klasy, „zaczarował” bramkę, gdy kolejne uderzenie głową napastnika Liverpoolu minimalnie minęło słupek. Arne Slot i jego zawodnicy mogli tylko z uśmiechem kręcić głowami z niedowierzania.
W 51. minucie Courtois znów dał koncert – tym razem broniąc precyzyjny strzał z rzutu wolnego autorstwa Dominika Szoboszlaia. Liverpool zamknął Real Madryt na własnej połowie, tworząc oblężenie, które przypominało sceny z pamiętnego finału Ligi Mistrzów w Paryżu sprzed trzech lat. Wtedy również Courtois był postacią numer jeden po stronie Królewskich.
Jednak w 61. minucie cierpliwość gospodarzy w końcu została nagrodzona. Po perfekcyjnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego w wykonaniu Szoboszlaia, Alexis Mac Allister wyskoczył najwyżej w polu karnym i strzałem głową pokonał Courtois. Anfield eksplodowało z radości, a Liverpool w pełni zasłużenie objął prowadzenie 1:0.
Po zdobytej bramce tempo gry nieco spadło, a Real próbował przejąć inicjatywę, jednak dobrze zorganizowana defensywa The Reds nie pozwalała na zbyt wiele. W końcówce to gospodarze znów byli bliżej zdobycia gola. W 87. minucie Cody Gakpo stanął przed świetną szansą, lecz jego uderzenie z bliskiej odległości po raz kolejny zatrzymał niezawodny Courtois. Sekundy później Mohamed Salah miał okazję na dobicie piłki i przypieczętowanie zwycięstwa, jednak Eder Militão w ostatniej chwili zablokował jego strzał.
Do ostatniego gwizdka Liverpool kontrolował przebieg gry i nie pozwolił Realowi na stworzenie poważnego zagrożenia. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla Liverpoolu, który po kapitalnym występie odniósł cenne zwycięstwo nad rywalem z Madrytu.
Składy:
Liverpool: Mamardashvili - Bradley, Konaté, van Dijk, Robertson (88' Kerkez), Szoboszlai, Gravenberch, Mac Allister (79' Jones), Salah, Ekitiké (79' Gakpo), Wirtz (88' Chiesa)
Real Madryt: Courtois - Valverde (90' Diaz), Militão, Huijsen, Carreras, Tchouaméni, Bellingham, Camavinga (69' Rodrygo), Güler (81' Alexander-Arnold), Vinicius Jr., Mbappé

Komentarze (106)
Humpty dumpty chyba czytal komentarze na LFC.pl
chwilo trwaj
Flo musisz to wykorzystać
To robimy tych rasistów 🥊
Tylko 3 punkty 😊⚽⚽
Come on LFC 🔴💪
Wirtz 🤩
To najlepszy Bradley jakiego widziałem. Mega pewny siebie, czyści niemal wszystko, daje sporo w ofensywie i rozegraniu, Vinicius nie ma z nim gry, zostaje mu tylko nurkowanie. Brawo. Oby to był zwiastun lepszej formy, bo jej potrzebujemy.
P.S. Karny ewidentny.
Moim zdaniem karny się należał.
W Realu oczywiście jak zwykle z LFC - Courtois wybitnie. Ten Huijsen to dla mnie wielkie XD i to nawet nie chodzi o ten mecz, bo jeśli ktoś oglądał jakieś inne spotkanie Realu w tym sezonie, to wie, że ten chłopak póki co furory nie robi, póki Real ma wyniki, to jeszcze nikt Go nie ciśnie.
Co do karnego - sytuacja trudna, oficjalna decyzja VAR brzmiała "ręka zbyt blisko ciała" (żeby podyktować karny) i osobiście się z nią zgadzam, bo gdyby dali Realowi karnego za to, to raczej miałbym trochę żal do sędziego o to, więc dla mnie dobra decyzja, ale wiem, że zapewne 3/4 strony zaraz się spłaczę, to to czysty karny xd.
Zobaczymy, co pokażemy w II połowie. Oby to nie był typowy mecz dwóch połów.
Zablokowała strzał lecący w światło bramki? Zablokowała.
Tutaj nawet nie ma pola do interpretacji. Dawno nie widziałem bardziej oczywistego karnego.
A bardziej subiektywnie to ta ręka nie była wcale tak blisko ciała. Widziałem karne dyktowane gdzie odstawała dosłownie na milimetr i wtedy można by się spierać, tutaj gość stał bokiem do strzału. Powtórzę - karny ewidentny. Ręką przy ciele nie zablokowałaby strzału.
Sędzia może śmiało przychodzić do EPL poziomem parodysty sie wpasuje na wyspach.
Z tego co mówią przepisy, to Var wkracza wtedy gdy sędzia główny popełnia błąd i tylko wtedy gdy jest to zero-jedynkowa ocena.
Skoro główny gwizdnął rękę, nie karny a rękę, to Var nie powinien wkraczac, bo Var jest tylko w trzech sytuacjach: od spalonego, karnego i czerwa.
Skoro Var interweniował, to widział błąd głównego i że reka była w polu karnym. Nie może go przywołać, aby odwołać rękę przed polem karnym. A skoro go przywołał to po to by określić miejsce tej że ręki, a nie czy ja uznać.
Korzyść dla realu
A tak śchodzi do środka i zostawia miejsce Robbo na lewej stronie.
Brawo Anfield za buczenie!
Mamardaszwili 4, Bradley 6, Konaté 5, van Dijk 5, Robertson 5, Szoboszlai 6, Gravenberch 5, Mac Allister 5, Salah 4, Ekitiké 3, Wirtz 4
Sub Chiesa b.o, Jones b.o, Gakpo b.o, Kerkez b.o
YNWa
Swietny mecz w naszym wykonaniu, mam nadzieję, że chłopaki wracają do swojej normalnej dyspozycji.
Gdyby nie Gonzo w bramce to 4 najnizszy wymiar kary haha
Szkoda ze Fede 2 min tylko, widać nic z tego nie będzie, Slot nie jest za nim a szkoda
Pozdrawiam płaczków co psy wieszali
Zaczynają się zazębiać a jak kliknie to wszyscy padną przed nimi , jeszcze ten potwór prycha kicha ale już wchodzi na obroty powoli a wtedy czerwony walec rozjedzie wszystkich
Brawa dla wszystkich bez wyjątku i tak trzymać bo ciągle są w tym sezonie 3 🏆 do zgarnięcia!
Powinno być chociaż ze 3:0.
Nie zmienia to faktu, że Salah na jakiś czas powinien odpocząć od gry.
Nic nie wnosi, a wprost przeciwnie. Bardziej przeszkadza i zajmuje miejsce.
Zrobił bardzo dużo dla nas, ale od pół roku jest bez formy.
Tylko Slot nie ma odwagi posadzić go na ławce.
Eintracht Frankfurt to może nie był zbyt wymagający rywal, ale zupełnie inaczej wyglądała nasza gra w tamtym składzie bez Salaha.