MCI
Manchester City
Premier League
09.11.2025
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1408

Wielka noc dla Liverpoolu, gorzka lekcja dla Realu


Starcie dwóch potęg europejskiego futbolu w Lidze Mistrzów zapowiadało się na widowisko pełne emocji i jakości, rzeczywiście takie było. Choć tej jakości więcej pokazali mistrzowie Anglii.


O zwycięstwie przesądził w drugiej połowie gol głową Alexisa Mac Allistera, ale tylko dzięki fenomenalnym interwencjom Thibauta Courtois i desperackiej obronie Real Madryt uniknął wyższej porażki. Dodatkowym smaczkiem był moment, gdy na murawie pojawił się były zawodnik Liverpoolu - Trent Alexander-Arnold, co spotkało się z głośnymi gwizdami całego Anfield.

Przyjrzyjmy się najważniejszym wątkom tego wieczoru.


Jak bardzo Liverpool może być zbudowany tym zwycięstwem?

Jeszcze tydzień temu Liverpool był na kolanach. Cztery porażki z rzędu w Premier League i rozczarowujące odpadnięcie z Pucharu Ligi sprawiły, że sezon zdawał się wymykać spod kontroli, a Arne Slot przeżywał pierwszy poważny kryzys odkąd objął drużynę.

Jeśli sobotnia, wygrana 2:0 z Aston Villą dawała nadzieję na  zatrzymanie złej passy, to pokonanie Realu Madryt daje prawdziwą nadzieję na trwałe odrodzenie. Był to bez wątpienia najbardziej kompletny występ Liverpoolu w tym sezonie, intensywność i tempo gry przypominały najlepsze czasy drużyny, kiedy zdobywała mistrzostwo Anglii w kwietniu.

To była jedna z tych magicznych europejskich nocy na Anfield, gdy zawodnicy czerpią energię z trybun, a kibice z gry swoich ulubieńców. Slot zasłużył na słowa uznania, idealnie dobrał skład. Zespół skorzystał z ciągłości, a jedyna zmiana względem meczu z weekendu - występ Floriana Wirtza w miejsce Cody’ego Gakpo na lewej flance okazała się trafioną decyzją.



W listopadzie ubiegłego roku Liverpool również pokonał Real Madryt, a kilka dni później rozprawił się z Manchesterem City. Slot z pewnością liczy, że historia się powtórzy, bo w niedzielę jego drużynę czeka właśnie wyjazd na Etihad. Poziom musi zostać utrzymany.

James Pearce


Czy Bradley sprawił, że Anfield zapomniało o Alexanderze-Arnoldzie?


Kiedy Trent Alexander-Arnold usiadł na ławce rezerwowych Realu Madryt przed pierwszym gwizdkiem, Kop natychmiast zaczął śpiewać:

„There’s only one Conor Bradley!” – niosło się po całym stadionie. Kibice Liverpoolu woleli uczcić swojego obecnego prawego obrońcę, zamiast gwizdać na wychowanka The Reds, który wrócił na Merseyside w barwach rywala.

To nie był łatwy początek sezonu dla Conora Bradleya. Po odejściu Alexandra-Arnolda musiał udowodnić, że zasługuje na miejsce w składzie Slota, ale kontuzja w okresie przygotowawczym wybiła go z rytmu, przez co trener często rotował pozycję prawego obrońcy.

Wygrana z Aston Villą w miniony weekend była dla Bradleya ważnym krokiem naprzód, a trzy dni później przeciwko Realowi Madryt potwierdził rosnącą formę.

Starcie z hiszpańskim gigantem wydobyło z niego to, co najlepsze. Rok temu błysnął, gdy w efektowny sposób zatrzymał Kyliana Mbappé, teraz znów zagrał kapitalnie. Był waleczny, ale jednocześnie opanowany. W pojedynkach z Viniciusem Juniorem wielokrotnie wychodził zwycięsko, wyraźnie irytując Brazylijczyka.

W ofensywie był bardzo aktywny - jego odważne wejścia i zejścia do środka sprawiały Realowi mnóstwo problemów. Vinicius w końcu został ukarany żółtą kartką za to, że brutalnie zatrzymał Bradleya, gdy ten pędził w stronę pola karnego.

Bradley był bezczelnie pewny siebie - nie miał kompleksów wobec wielkich nazwisk. Świetnie obracał się z piłką przy Jude’u Bellinghamie i Mbappé, a gdy Vinicius teatralnie upadł w polu karnym po lekkim kontakcie dłoni Irlandczyka z jego twarzą, Bradley tylko przewrócił oczami z dezaprobatą.

Dziesięć minut przed końcem spotkania z ławki wszedł Alexander-Arnold. Każde jego dotknięcie piłki spotykało się z głośnymi gwizdami. Ironia na trybunach narastała a fani śmiali się, gdy źle podał lub posłał nieudane dośrodkowanie w doliczonym czasie gry.

Spotkanie zakończyło się tak, jak się zaczęło - gromkimi śpiewami na cześć Conora Bradleya. I zasłużenie.

James Pearce


Czy Liverpoolowi należał się rzut karny?



Największą kontrowersję pierwszej połowy wywołała sytuacja, gdy Dominik Szoboszlai strzelał z dystansu, a Aurelien Tchouaméni rzucił się, by zablokować piłkę.



Sędzia Istvan Kovacs był świetnie ustawiony i od razu odgwizdał faul, widząc, jak piłka odbija się od lewej ręki Francuza. Jednak powtórki szybko zasugerowały, że zawodnik Realu mógł być już w polu karnym. VAR długo analizował sytuację, a sędzia został wezwany do monitora, by sam podjął decyzję.

Otoczony przez graczy Realu, Kovacs po chwili uznał, że ręka Tchouaméniego była w naturalnej pozycji blisko ciała i rzutu karnego nie podyktował.

Dodatkowym czynnikiem mogło być to, że piłka odbiła się wcześniej od uda Francuza.

Były sędzia Mark Clattenburg, komentujący mecz dla Amazon Prime w Wielkiej Brytanii, skrytykował tę decyzję, twierdząc, że karny powinien zostać przyznany, bo ręka była zbyt daleko od ciała. Z kolei hiszpański arbiter Antonio Mateu Lahoz, analizując sytuację w Movistar+ TV, bronił decyzji sędziego, mówiąc, że „ręka nie mogła znajdować się w bardziej naturalnym położeniu”.



Ostatecznie Real odetchnął z ulgą, a Liverpool miał prawo czuć frustrację. To kolejny przykład na to, że nawet eksperci nie potrafią się zgodzić, czym właściwie jest „zagranie ręką”.

Dermot Corrigan


Jak stały fragment gry rozmontował królewską obronę?


W tym sezonie angielskie kluby często są krytykowane za to, że zbyt wiele uwagi poświęcają stałym fragmentom gry. Ale to właśnie one otworzyły Liverpoolowi drogę do zwycięstwa w tym spotkaniu.

W pierwszej połowie Courtois miał tylko jedną interwencję po strzale z pola karnego. Po przerwie sytuacja się zmieniła. Najpierw Van Dijk zmusił Belga do świetnej obrony po dośrodkowaniu z rogu Wirtza. Następny rzut rożny przyniósł kolejną okazję - tym razem główkował Hugo Ekitike, a Courtois ponownie uratował zespół. Trzeci korner z rzędu zakończył się minimalnie niecelną główką Ekitike.

Decydujący moment nadszedł po rzucie wolnym z prawej strony - Szoboszlai idealnie dośrodkował, a Mac Allister wymknął się Alvaro Carrerasowi i głową skierował piłkę do siatki, nie dając Courtois żadnych szans.

Liverpool w Premier League zajmuje dopiero 11. miejsce pod względem liczby sytuacji stwarzanych po stałych fragmentach (2 na mecz), ale Real Madryt należy do najgorszych drużyn w tym aspekcie - z 2,5 dopuszczonych okazji na spotkanie. To pokazuje, jak wielką różnicę mogą zrobić takie elementy gry, zwłaszcza w fazie pucharowej.

Anantaajith Raghuraman


Czy to był najlepszy występ Wirtza w barwach Liverpoolu?


W kluczowym tygodniu dla Liverpoolu Florian Wirtz rozegrał być może najlepszy mecz odkąd dołączył do klubu.

Niemiec był jedyną zmianą w składzie względem spotkania z Aston Villą i wystąpił na lewej flance, ale miał dużą swobodę w przemieszczaniu się po boisku. Już od początku imponował pewnością przy piłce, dokładnymi podaniami i wysoką intensywnością pressingu.



W 10. minucie przejął piłkę na prawej stronie po błędzie Deana Huijsena i stworzył szansę dla Mac Allistera, który jednak uderzył nad poprzeczką. Chwilę przed półgodziną gry ponownie wykorzystał niecelne podanie Huijsena i dograł do Szoboszlaia - jego strzał świetnie obronił Courtois.

Wirtz wielokrotnie wbiegał między linie, wprowadzał chaos w ustawieniu Realu, rozgrywał szybkie kombinacje z Ekitike i Mac Allisterem. Tuż przed przerwą kapitalnym zwrotem uwolnił się spod presji, wymuszając faul w środku pola.

Na początku drugiej połowy jego dośrodkowanie z rzutu rożnego zapoczątkowało kolejną okazję, a później miał kilka dobrych podań w półprzestrzeniach i przechwycił piłkę po błędzie Camavingi, stwarzając kolejne zagrożenie.

Choć nie zdobył gola ani asysty, jego występ był znakomity i może być zwiastunem jego rosnącej formy.



Anantaajith Raghurama 


Jak dobry był Courtois?


Po raz kolejny Thibaut Courtois zaliczył kapitalny występ przeciwko Liverpoolowi w Lidze Mistrzów.

W połowie pierwszej części gry uratował Real po podaniu Wirtza do Szoboszlaia - wydawało się, że Węgier ma idealną okazję, ale Belg świetnie się ustawił, a piłka odbiła się od jego nogi.

Wkrótce potem obronił potężny strzał Szoboszlaia z dystansu, a tuż przed przerwą popisał się świetną interwencją po uderzeniu Mac Allistera.

Po zmianie stron bronił z podobną skutecznością - najpierw kapitalnie odbił główkę Van Dijka z bliska, a chwilę później przeniósł nad poprzeczką piłkę po uderzeniu Ekitike.

Dla wielu kibiców Liverpoolu przywołało to wspomnienia z finału Ligi Mistrzów w 2022 roku, gdy Courtois został bohaterem, broniąc dziewięć strzałów i zapewniając Realowi trofeum. Tym razem jednak nie zdołał powstrzymać Mac Allistera.

Dermot Corrigan


Co powiedział Slot?



Trener Liverpoolu nie krył radości z postawy swojego zespołu i szczególnie pochwalił defensywę.

 - Jestem bardzo zadowolony. Ostatnie tygodnie były trudne, ale gra przed tą publicznością i przeciwko Realowi Madryt wydobywa z nas to, co najlepsze. Zagraliśmy świetnie przeciwko drużynie, która w tym sezonie przegrała tylko raz - mogliśmy nawet strzelić więcej bramek.

 - Przed meczem mówiłem, że Mbappé i Vinicius mają razem 24 bramkowe akcje w lidze. Jeśli chcesz wygrać, musisz ich zatrzymać i właśnie to zrobiliśmy. Cała drużyna broniła znakomicie, zarówno wysoko, jak i w niskim pressingu.

Co powiedział Alonso?



Trener Realu Madryt, Xabi Alonso, bronił swojej drużyny mimo zarzutów o brak intensywności.

 - Nie zgadzam się z tą opinią. Mecz był wymagający i zabrakło nam trochę zagrożenia z przodu i kilku detali. Popełnialiśmy sporo fauli, oddaliśmy kilka rzutów rożnych, ale nie mogę mieć pretensji do zespołu.

 - To faza grupowa, jeszcze się odbudujemy. W ofensywie brakowało nam trochę błysku w pojedynkach jeden na jednego, byliśmy minimalnie spóźnieni. Musimy wyciągnąć wnioski, w takich meczach trzeba umieć cierpieć. To był intensywny pojedynek.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (4)

mayro78 05.11.2025 10:13 #
Gdzie te wszystkie marudy co zwalniają Słota?
Mecz bardzo dobrze rozegrany taktycznie szkoda, że nie odrobili lekcji pt. Courtois.
Większość strzału górą, a to jest bramkarz słabo broniący po ziemi. Strzały przy krótkim słupku po ziemi i jego fenomen zanika.
WojtekYNWA 05.11.2025 10:32 #
Poczekaj,poczekaj. Nie rób hop siup
Dlaczego pół roku był kryzys?
Gin 05.11.2025 10:57 #
Wojtek - jakie pół roku?? OMFG!!

Mayro78 - Wojtek jest pierwszy maruda :)
WojtekYNWA 05.11.2025 11:38 #
Gin- krótka mas pamiec

Pozostałe aktualności

Slot: Zagraliśmy imponujący mecz (0)
05.11.2025 11:21, Kubahos, liverpoolfc.com
Robbo: Atmosfera była wspaniała (0)
05.11.2025 11:04, AirCanada, thisisanfield.com
Mac Allister wyróżniony przez UEFA (1)
05.11.2025 10:44, AirCanada, uefa.com
Bellingham: Liverpool zagrał lepiej (4)
05.11.2025 10:29, AirCanada, The Daily Telegraph
Carra: W pełni rozumiem fanów Liverpoolu (2)
05.11.2025 10:17, AirCanada, Liverpool Echo
Skróty meczów U-18 i U-21 (0)
05.11.2025 09:38, Piotrek, liverpoolfc.com