MCI
Manchester City
Premier League
09.11.2025
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1364

Lewa strona może być idealnym miejscem dla Wirtza


Z kapturem naciągniętym na głowę, rękami w kieszeniach i opuszczonymi getrami Florian Wirtz wyglądał na wyczerpanego, gdy po końcowym gwizdku powoli wracał na murawę. Często tak wyglądał w pierwszych miesiącach w Liverpoolu, ale tym razem było inaczej. Tym razem sprawiał wrażenie zadowolonego.

To był jeden z tych wieczorów na Anfield, o których mu opowiadano. Liverpool pokonał potężny Real Madryt w kipiącej, wrzącej atmosferze, która wymagała futbolu granego z prawdziwym ogniem. To był wieczór, który wymagał zarówno potu, jak i inspiracji — a Wirtz, mając coś do udowodnienia przy powrocie do pierwszego składu, z pewnością stanął na wysokości zadania.

Minęło siedem tygodni od jego ostatniego występu w wyjściowej jedenastce na tym stadionie. W tym czasie ekscytację związaną z jego transferem latem za 116 milionów funtów (151 milionów dolarów w obecnym kursie) z Bayeru Leverkusen w Niemczech zastąpiła analiza — wzmocniona widokiem Wirtza na ławce rezerwowych. Czy to była fanaberia Liverpoolu? A co jeśli, mimo oczywistych kreatywnych zdolności, drużyna była po prostu bardziej zbalansowana bez niego?

Trener Liverpoolu Arne Slot mocno bronił 22-letniego reprezentanta Niemiec na konferencji przed meczem, ale zrobił to także jego były szkoleniowiec w Leverkusen, Xabi Alonso. „Nie mam żadnych wątpliwości. To tylko kwestia czasu” — powiedział trener Realu Madryt w poniedziałek. „Musi się zaadaptować, ale to naprawdę wyjątkowy piłkarz. Mam nadzieję, że nie przeciwko nam, ale wkrótce pokaże swoją jakość i klasę.”

W pierwszych miesiącach w Liverpoolu zdarzały się przebłyski jego jakości — świetna druga połowa w wygranym meczu z Arsenalem na Anfield, kosmiczne podanie piętą do Salaha po przerwie meczu z Chelsea, dwie asysty w zwycięstwie 5:1 nad Eintrachtem Frankfurt, żywiołowy występ z ławki przeciwko Manchesterowi United — ale to nie wystarczyło, by utrzymać miejsce w pierwszym składzie w momencie, gdy Slot uznał, że jego mistrzowie Premier League stracili równowagę po tylu nowych transferach.

W tym kontekście jego występ przeciwko Realowi był jak dotąd zdecydowanie najlepszy pod wodzą Holendra.



Kilka sytuacji z pierwszej połowy: pressing przy chorągiewce i odebranie piłki Deanowi Huijsenowi w 10. minucie, po czym rozegranie akcji z Dominikiem Szoboszlaiem i podanie do Alexisa Mac Allistera; świetne przyjęcie i wypuszczenie Hugo Ekitike w kontrze w 17. minucie; świetna praca w 26. minucie, gdy odebrał piłkę od Eduardo Camavingi i ponownie znalazł Mac Allistera, choć akcja została przerwana, bo w torze podania znalazł się sędzia; idealne dogranie do Szoboszlaia po rajdzie prawą stroną w 27. minucie, zatrzymane dopiero przez kapitalną interwencję Thibauta Courtois; znakomita wymiana podań z Ekitike w ciasnej przestrzeni przed polem karnym w 36. minucie.

Może nie brzmi to spektakularnie, ale wszystko było niezwykle inteligentne, szybkie i pełne energii — allegro con brio. W pierwszej połowie na wysokim technicznym poziomie, rozegranej w szybkim tempie, Wirtz był największym kreatywnym zagrożeniem. Co ważne, robił to z pozycji na lewej stronie, a nie jako klasyczna „dziesiątka”, na którą liczył i którą otrzymał po transferze w czerwcu.

Ta niepokojąca seria czterech kolejnych porażek w Premier League, sześciu w siedmiu meczach we wszystkich rozgrywkach, rodziła wiele pytań o balans w drużynie i rolę Wirtza w szczególności.

Za wcześnie twierdzić, że wszystko zostało naprawione, ale fakt, że dwa zwycięstwa z rzędu — nad Aston Villą i Realem — przyszły, gdy Conor Bradley i Andy Robertson zagrali jako boczni obrońcy, a Mac Allister świeżo wyglądał obok Ryana Gravenbercha w środku pola, a Szoboszlai wrócił do roli „dziesiątki” z poprzedniego sezonu, wydaje się znaczący.

Zwróciły też uwagę słowa Arsène’a Wengera w studiu beIN Sports. Według niego Liverpool przekonał Wirtza latem, by nie wybierał Bayernu, obietnicą gry w środku pola — ale grając nim tam, „zniszczył swój środek”. A teraz, jak dodał Wenger, „trener powiedział mu: jeśli chcesz grać, musisz grać szerzej, bo nie chcę zaburzać środka pola”.

To dylemat, który Wenger zna bardzo dobrze. W 2013 roku sprowadził Mesuta Özila — spektakularnie utalentowaną „dziesiątkę” — i przez pięć sezonów próbował znaleźć dla niego strukturalną równowagę, nie zawsze z sukcesem.

Wirtz jest inny — może mniej ulotny — ale są podobieństwa. Czasem kompromisy są konieczne przy tak rzadkich talentach.

Nawet przed meczami z Frankfurtem (gdzie zagrał swobodnie z prawej strony) i Realem pojawiała się teoria, że Wirtz może lepiej pasować do Ligi Mistrzów niż Premier League — zwłaszcza że przyszedł do Anglii w czasie, gdy wiele drużyn w lidze gra bardziej fizycznie i destrukcyjnie. Jego występ we wtorek potwierdzi tylko tę tezę, dopóki nadal będzie adaptował się do fizycznych wymagań angielskiego futbolu.

Możliwe, że Slot zagra inaczej w niedzielę na wyjeździe z Manchesterem City, ale rola z lewej strony powinna być dla Wirtza realną opcją. Jak pokazuje analiza jego gry, nie był ograniczony do linii bocznej — często uczestniczył w akcjach ofensywnych i bardzo dobrze współpracował z Szoboszlaiem.



Zapytany o występ Wirtza — i o to, czy taki typ meczu, bardziej otwartego, mu sprzyja — Slot znów podkreślił, że chodzi wyłącznie o adaptację.

„Powtarzałem to wiele razy i mogę powiedzieć jeszcze raz: jeśli przychodzisz z innej ligi i grasz co kilka dni, w tak różnych warunkach i przeciwko tylu różnym stylom, musisz się zaadaptować” — powiedział trener. „To dotyczy prawie wszystkich, a już na pewno 22-letniego piłkarza. Ciężko pracuje, żeby jak najszybciej się przystosować. I naprawdę miał dużo pecha tutaj w Liverpoolu, bo nawet dzisiaj stworzył masę sytuacji.”

To trafna uwaga.

Paradoks polega na tym, że Wirtz zaczynał mecz za meczem na początku sezonu, gdy — patrząc z perspektywy czasu — sensem mogło być wprowadzanie go stopniowo. To, że zaczął pięć z sześciu pierwszych meczów Premier League, a tylko jeden z kolejnych czterech, pokazuje, że proces adaptacji nie przebiegł tak gładko, jak przewidywał Slot. Podobnie wygląda sytuacja Milosa Kerkeza na lewej obronie.

Nie ma w tym nic złego.

Historia futbolu pełna jest przykładów piłkarzy — zwłaszcza młodych, przenoszących się do innego kraju — którzy potrzebowali czasu, by zaadaptować się i rozwinąć w nowym środowisku. Thierry Henry, Robert Pirès, a szczególnie Dennis Bergkamp potrzebowali czasu, by poczuć się jak w domu w Arsenalu; David Silva i Kevin De Bruyne, którzy wcześniej niewiele pokazali podczas dwóch sezonów w Chelsea, również miewali trudne momenty w swoich pierwszych sezonach w Manchesterze City; Didier Drogba tak naprawdę rozkręcił się w Chelsea dopiero w trzecim roku; a dla przykładu bardziej humorystycznego — kilka miesięcy po rozpoczęciu swojej przygody w Madrycie wielki Luka Modrić został wybrany najgorszym transferem La Liga sezonu 2012-13.

Wiecznie obecna jest presja, by oceniać piłkarzy jak najszybciej, szczególnie tych sprowadzonych za ogromne pieniądze. I część z nich, choć ogromnie utalentowana, po prostu trafia w nieodpowiednie miejsce w nieodpowiednim czasie. Jednak w przypadku zawodnika w wieku Wirtza, o oczywistym rodowodzie piłkarskim i znakomitej reputacji, takich obaw jest znacznie mniej i — z perspektywy klubu kupującego — ryzyko jest zdecydowanie mniejsze niż zazwyczaj.

W większej perspektywie pytanie brzmi, czy w okresie, który coraz bardziej wygląda na czas stylistycznych przemian w angielskim futbolu, Wirtz może być wszystkim, czego Liverpool oczekuje od niego w Premier League, nie osłabiając zespołu w jakikolwiek sposób, jeśli chodzi o grę defensywną.

W tym kontekście dyscyplina i skuteczność jego pracy bez piłki w meczu z Realem były budujące. Według pomeczowych statystyk UEFA, podczas meczu przebiegł 11,4 km — ponad 0,8 km więcej niż jakikolwiek inny zawodnik (drugi wynik: Szoboszlai — 10,6 km), mimo że został zmieniony w 88. minucie. Liczba przebiegniętych kilometrów bywa statystyką mylącą, a czasem wręcz bez większego znaczenia, ale w tym przypadku potwierdzała wrażenie, że Wirtz — jak powiedział Szoboszlai po meczu — „po prostu cały czas biegał”.

Nic dziwnego, że wyglądał na wykończonego.

Poza owacją z trybun Anfield i przybiciem piątki ze Slotem przy zejściu z boiska, Wirtz otrzymał też ciepły uścisk od Alonso po końcowym gwizdku. Chwilę później przywitał go przy linii Jeremie Frimpong, jego były kolega z Leverkusen, a obecny z Liverpoolu — ze spojrzeniem i uśmiechem mówiącym wprost, że znów zobaczył tego Wirtza, którego zna i ceni.

Wirtz znalazł jeszcze dość energii, by się uśmiechnąć.

To był dobry wieczór.

Oliver Kay

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Redzik90 05.11.2025 22:25 #
Wirt na lewej oznacza Gakpo na ławce, więc oby się spełniło ;)

Pozostałe aktualności

Opinie prasy o meczu z Realem (0)
05.11.2025 22:04, MaksKon, Liverpool Echo
Isak z powołaniem do kadry Trzech Koron (1)
05.11.2025 18:15, BarryAllen, Liverpool Echo
Ciekawostka o golach Ekitike (0)
05.11.2025 17:42, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Pomeczowa regeneracja - zdjęcia (0)
05.11.2025 17:11, AirCanada, liverpoolfc.com
Liverpool zamyka usta krytykom (9)
05.11.2025 13:24, Bartolino, The Daily Telegraph
Bradley vs Real - wideo (6)
05.11.2025 13:10, Piotrek, liverpoolfc.com