LIV
Liverpool
Champions League
26.11.2025
21:00
PSV
PSV Eindhoven
 
Osób online 906

Łatwo wygrać z Liverpoolem przy tak niskich standardach


Obrońcy tytułu Arne Slota ugrzęźli na 12. miejscu po tym, jak zostali zabiegani i przepchnięci przez rywali, którzy już się ich nie boją.

Minęło nieco ponad 10 lat od jednego z najbardziej pamiętnych obrazów ery Fenway Sports Group, które zwiastowały dobre czasy nadchodzące na Anfield.

Był to pierwszy mecz Jürgena Kloppa w roli trenera, rozegrany na wyjeździe z Tottenhamem Hotspur, gdy wyczerpany Adam Lallana wpadł w ramiona nowego menedżera po zmianie w 81. minucie.

Oto wizualna reprezentacja różnicy między niedawną przeszłością a ekscytującą przyszłością — rekordowe 116 km przebiegnięte przez drużynę tego popołudnia trafiło na nagłówki gazet.

Za rządów Kloppa Liverpool miał być jak króliczki Duracell, zabiegający przeciwników, terroryzując bocznych obrońców i środkowych defensorów, którzy czuli się duszeni na skraju własnego pola karnego; drużyna, w której „najlepszą dziesiątką” był kontr-pressing uruchamiany przez napastników tak samo jak przez klasycznych odbierających piłkę.

Klasa zdobywająca trofea miała nadejść dużo później niż to bezbramkowe spotkanie na White Hart Lane, ale od pierwszego dnia Liverpool miał stać się — w słowach Kloppa — "najgorszą drużyną do gry przeciwko". Pomijając wyrafinowane schematy pozycyjne i zaplanowany gegenpressing, to działało dzięki dwóm kluczowym słowom, których Klopp używał najczęściej: „intensywność” i „mentalność”. Niezależnie od wyniku, żaden piłkarz Liverpoolu nie miał schodzić z boiska oskarżony o brak wysiłku — a jeśli tak było, nie grał u Kloppa zbyt długo.

Lallana zawsze będzie mile wspominany na Anfield za swoją kluczową rolę w tej przemianie. Został sprowadzony 15 miesięcy wcześniej jako technicznie uzdolniony kreator, którego Brendan Rodgers widział w roli następcy sprzedanego Luisa Suáreza.

Jego profil nie różnił się zbytnio od profilu Floriana Wirtza — filigranowy, niezbyt szybki, inteligentny zawodnik, który miał rozmontowywać nisko ustawione defensywy.


Zamiast tego, obok innych drogich nabytków jak Emre Can, Dejan Lovren, Nathaniel Clyne, Divock Origi, James Milner i Roberto Firmino, stał się symbolem szeroko krytykowanego „komitetu transferowego” kierowanego przez Michaela Edwardsa w 2015 roku.

Gdy era Rodgersa się rozpadała, trwała debata, czy problem Liverpoolu polegał na zmarnowanych pieniądzach na piłkarzy niepasujących do czerwonej koszulki, czy może trener nie potrafił z nich wyciągnąć maksimum.

Awans Kloppa do Ligi Mistrzów 18 miesięcy później — po dodaniu zaledwie trzech kluczowych zawodników (Sadio Mané, Joel Matip, Georginio Wijnaldum) do odziedziczonej kadry — zakończył tę debatę. Ludzie przestali pytać, a nawet interesować się, którzy zawodnicy byli preferowani przez „komitet”, a którzy przez menedżera — przynajmniej na jakiś czas. Taki temat wraca tylko wtedy, gdy najdroższe transfery zawodzą, a niewiele z nich zawiodło w ostatnich 10 latach. Do tego sezonu.

Historia przyznaje dziś zasługi wielu architektom sukcesu na Anfield — Kloppowi jako charyzmatycznemu geniuszowi z pierwszej linii oraz najbardziej przenikliwemu zespołowi rekrutacyjnemu w Europie.

Konieczna była dalsza przebudowa kadry, ale zasady ustanowione tamtego dnia na White Hart Lane pozostały nienaruszone przez cały okres rządów Kloppa i większość triumfalnego pierwszego sezonu Arne Slota.

Istnieje wiele powodów, dla których Liverpool znalazł się w tak fatalnej sytuacji, ale zasadniczo ta etyka pracy jest już niewidoczna. Przez ostatnią godzinę w sobotnim meczu zniknęła całkowicie. To samo można było powiedzieć o pierwszych połowach meczów z Crystal Palace, Brentford i Manchesterem City — spotkań, w których to rywale prezentowali waleczność, która — mimo pięknej gry — była fundamentem Liverpoolu od 2015 roku.

W Premier League drużyna Slota stała się łatwa do ogrania, a nie okropna. Zamiast strachu i respektu, rywale rozwijają skrzydła, realizując identyczny plan gry: zdezorientować drużynę, która jest konsekwentnie „zabiegana” i fizycznie słaba w kluczowych obszarach.

Oczywiście, piłka nożna to coś więcej niż „ciężka praca”, ale obecnie jesteśmy lata świetlne od wizji zespołu Slota, którego atakujący i pomocnicy wyglądają jak nakręcane myszki i padają w jego ramiona po ostatnim gwizdku, jakby od pierwszej minuty traktowali mecz jako maraton i sprint jednocześnie. Podstawy, które scaliły drużynę zdobywającą Ligę Mistrzów i Premier League, zostały niepokojąco naruszone — a widok trzech piłkarzy Liverpoolu unikających walki w sytuacjach stykowych z walecznym Nottingham Forest był kolejnym sygnałem odwrotu.

Próbując ewoluować w stronę drużyny, która łączy pracę bez piłki z szybkim rozegraniem od tyłu, Liverpool wygląda niczym europejski zespół zaskoczony intensywnością angielskiego futbolu. Pomaga to wyjaśnić, dlaczego ich wyniki i występy są bardziej stabilne w Lidze Mistrzów. Kibice bardziej obawiają się wyjazdu do walczącego o utrzymanie West Hamu w niedzielę niż środowej wizyty lidera Eredivisie – PSV Eindhoven.

Zespół Slota jest obecnie na 14. miejscu w Premier League pod względem liczby wygranych pojedynków, a także znajduje się blisko strefy spadkowej pod względem liczby wykonanych wślizgów — choć trzeba podkreślić, że nie jest to całkowicie nietypowe, biorąc pod uwagę, że są w pierwszej trójce pod względem liczby podań. Im więcej mają piłkę, tym rzadziej muszą ją odbierać. Tak było od lat.

Indywidualnie wielu piłkarzy wskaże swoje statystyki, które podważają tezę, że nie wkładają w grę wystarczająco dużo wysiłku. Dominik Szoboszlai, na przykład, musiał pokonać w pierwszych czterech miesiącach więcej kilometrów niż niektórzy przez cały sezon. Jest obecnie jednym z nielicznych graczy Liverpoolu, którzy odtwarzają standardy narzucane niegdyś przez często krytykowane postacie jak Jordan Henderson i Milner — liderów szatni Kloppa, którzy dbali, by każdy rozumiał rzeczy „nienegocjowalne”.


U zbyt wielu kolegów Szoboszlaia test oka mówi jednak coś innego. Liverpool stracił wiele bramek od sierpnia, bo napastnicy rywali mieli mnóstwo czasu i miejsca, by wejść w pole karne i oddać strzał, a podatność na stałe fragmenty gry stanowi miażdżący dowód, że wielu piłkarzy ustępuje, gdy trzeba poświęcić ciało, by chronić bramkarza.

Zbyt łatwi do przejścia

Niezależnie od tego, jak manipulować wykresami danych, by wspierać lub obalać tezę, że Liverpool nie pracuje wystarczająco ciężko i nie wykazuje wystarczającej odwagi ani waleczności, przeciwnicy wchodzą w mecze z przekonaniem, że ich zabiegają i przepchną. Jeszcze w marcu tego roku wydawałoby się to śmieszne — ale patrząc wstecz, to, co zrobił Newcastle Liverpoolowi w finale Carabao Cup, wygląda bardziej jak początek trendu niż jednorazowy incydent w innym znakomitym debiutanckim sezonie Slota.

Standardy spadły dramatycznie, a Liverpool gra tak, jakby naturalny talent miał wystarczyć do pokonania brutalnej siły. A sam talent nie wystarczy.

Pokonanie mistrza Anglii musi wymagać więcej niż głębokiej defensywy, organizacji i czekania na przełomowy stały fragment gry.

Naturalne i słuszne jest pewne zniechęcenie do porównywania ery Slota z erą Kloppa. Wygranie Premier League w zeszłym sezonie powinno było zamknąć ten rozdział i otworzyć nowy, błyszczący etap.

Ale mimo skupienia na nowych zawodnikach, problemach przy stałych fragmentach, braku zdrowych obrońców, Liverpoolowi brakuje jednej cechy, która mogłaby przynieść szybką poprawę.

„Mentalne potwory” muszą znowu się pojawić.

Chris Bascombe

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Wtorkowy trening zespołu - wideo (0)
25.11.2025 20:16, Klika1892, Liverpoolfc.com
Konferencja prasowa Slota przed meczem z PSV (0)
25.11.2025 20:10, Klika1892, liverpoolfc.com
Konferencja prasowa: Cody Gakpo (0)
25.11.2025 19:39, Mdk66, liverpoolfc.com
Dlaczego Mane trafił do Liverpoolu (0)
25.11.2025 18:21, A_Sieruga, thisisanfield.com
Premiera kolejnego odcinka YNTA! (0)
25.11.2025 15:44, Gall1892, własne
Zdjęcia z treningu przed meczem z PSV (1)
25.11.2025 15:25, Gall1892, liverpool.com