TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
20.12.2025
18:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1196

Wdzięczny na zawsze - Historia Chrisa Kirklanda


W nowym artykule z serii „Moja historia w Liverpoolu” na Liverpoolfc.com Chris Kirkland opowiada własnymi słowami o swojej karierze w barwach The Reds…

Zawsze byłem kibicem Liverpoolu, odkąd tylko pamiętam. Mój pierwszy mecz obejrzałem w 1988 roku i stałem wtedy na the Kop z tatą, mając zaledwie siedem lat. Jeździliśmy autobusem kibiców z Leicester, kiedy tylko było nas na to stać.

Swoją piłkarską karierę zaczynałem w Coventry City i wciąż byłem bardzo młody, gdy po raz pierwszy usłyszałem o zainteresowaniu Liverpoolu w 2001 roku. Możecie sobie wyobrazić moje podekscytowanie, byłem przecież kibicem Liverpoolu od dziecka. W tamtym czasie nie miałem nawet menedżera. Dopiero co przebiłem się do pierwszego składu. Pamiętam telefon od Gary’ego McAllistera, który grał wcześniej w Coventry, a potem przeniósł się do Liverpoolu.

Grałem przeciwko The Reds dwa razy i pamiętam, że spisałem się całkiem dobrze. On wyraźnie dał mi do zrozumienia, że zainteresowanie jest poważne i żebym nie podpisywał kontraktu z żadnym innym klubem, dopóki nie zapadnie decyzja.

Byłem zadowolony w Coventry, mimo że właśnie spadliśmy z ligi, ale wizja Liverpoolu była niezwykle kusząca. Od kilku tygodni miałem już spakowane torby, lecz transfer doszedł do skutku dopiero w ostatnim dniu okna.

Pamiętam, że byłem na Highfield Road, gdy Gordon Strachan przyszedł mnie znaleźć i powiedział, że wpłynęła oferta. Byłem strasznie zdenerwowany. Nie chodziło o samą zmianę klubu, bo byłem młody i bardzo pewny swoich umiejętności. Bardziej przerażała mnie perspektywa opuszczenia domu i utraty tego poczucia bezpieczeństwa. W tym samym czasie na stadionie był też bramkarz Steve Ogrizovic i powiedział do mnie tylko: "Co ty jeszcze tutaj robisz?!"

Od tamtej chwili wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Ostatecznie podpisałem kontrakt chyba jakieś piętnaście minut przed oficjalnym zamknięciem okna transferowego. Jedną z najlepszych rzeczy, jakie zrobiłem tamtego dnia, było pójście na The Kop, w to samo miejsce, z którego kiedyś oglądałem mecze na Anfield.


Negocjacje przeciągały się, było trochę przepychanek i dlatego wszystko trwało znacznie dłużej, niż ktokolwiek się spodziewał. Martwiliśmy się, czy transfer na pewno został dopięty. Pamiętam problemy z drukarką i podobne historie. Wszystko to, co dziś widać w relacjach z deadline day, naprawdę się zdarza. Z mojej perspektywy to był kompletny chaos.

Co ciekawe, podpisałem kontrakt tego samego dnia co Jerzy Dudek. Gerard Houllier zadzwonił do mnie, żeby porozmawiać o sytuacji. Powiedział, że przychodzę jako rezerwowy, że chce, żebym się od niego uczył i wywierał na niego presję, a jeśli tak się stanie, dostanę swoją szansę. I rzeczywiście dotrzymał słowa.

Najbardziej frustrującą częścią mojej kariery w Liverpoolu były kontuzje, których doznałem. Zostałem określony jako zawodnik podatny na urazy i choć to rozumiem, uważałem, że miałem po prostu pecha. Wiele z tych kontuzji było wynikiem zderzeń. Dele Adebola w meczu z Crystal Palace, Harry Kewell złamał mi nadgarstek na treningu, uraz pleców był zupełnym przypadkiem. Złamałem też palec po zderzeniu z Kevinem Daviesem.

Po odejściu z Liverpoolu praktycznie nie miałem już problemów zdrowotnych, co było irytujące, bo może wszystko mogło potoczyć się inaczej. Jednak gdybym jako dziecko stojące na The Kop usłyszał, że zagram prawie pięćdziesiąt razy dla Liverpoolu, od razu podałbym komuś rękę i zgodził się bez wahania.

Pamiętam, że w sezonie 2002/03 musiałem uzbroić się w cierpliwość, zanim otrzymałem szansę na serię występów w pierwszym składzie. Wszystko układało się dobrze, aż do kontuzji w Pucharze Anglii z Crystal Palace, kiedy zerwałem więzadła krzyżowe.


Oznaczało to, że ominął mnie finał Pucharu Ligi, co było ogromnym rozczarowaniem, bo wcześniej zagrałem w każdym meczu tych rozgrywek. Gerard pokazał wtedy wielką klasę, bo nie znalazłem się w kadrze meczowej, przez co nie dostałem medalu, ale po meczu oddał mi swój.

Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat później, gdy zagrałem kilka spotkań na początku drogi do finału Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05. Wszyscy pamiętają słynny comeback przeciwko Milanowi w Stambule, ale Scott Carson zaoferował mi wtedy swój medal w ten sam sposób, choć tym razem go nie przyjąłem. Nie czułem, że byłoby to do końca w porządku, mimo że byłby to ogromny zaszczyt.

Otwarcie mówiłem wcześniej o tym, że musiałem odejść z Liverpoolu po przyjściu Rafaela Beniteza. Reżim treningowy był inny i z różnych powodów nie do końca się w nim odnajdywałem. Klub sprowadził też Pepe Reinę, więc nie była to zła wymiana, prawda.

Wiedziałem, że potrzebuję odejść. Podpisałem kontrakt z Wigan Athletic i miałem później dobrą karierę w innych klubach, a nawet zaliczyłem występ w reprezentacji Anglii, z czego jestem niezwykle dumny. Niedawno odebrałem swoją pamiątkową czapkę reprezentacyjną na Wembley przy okazji meczu z Walią w październiku i było to dla mnie ogromne wyróżnienie.

Byłem też bardzo otwarty w kwestii uzależnienia i problemów ze zdrowiem psychicznym, które pojawiły się później w mojej karierze i na początku sportowej emerytury. Napisałem o tym wszystkim książkę. Od ponad trzech i pół roku jestem trzeźwy i z ogromną radością mogę powiedzieć, że obecnie czuję się bardzo stabilnie.

Było to dla mnie ważne i niezwykle terapeutyczne. Gdyby książka dotyczyła wyłącznie mojej kariery piłkarskiej, pewnie bym jej nie napisał. Najważniejsze jest dla mnie to, że moja szczerość i mówienie o tych sprawach może pomóc innym ludziom, którzy zmagają się z własnymi problemami, niezależnie od ich rodzaju. Moja żona i córka były dla mnie opoką przez cały ten czas.

Ogromne znaczenie miała dla mnie również moja rola ambasadora w LFC Foundation. To wielki zaszczyt, którego nigdy nie traktuję jako czegoś oczywistego. Kocham to miasto. Nie pochodzimy stąd, ale mieszkam na Merseyside od prawie dwudziestu pięciu lat i jest to nasze prawdziwe miejsce na ziemi. Uwielbiam móc się odwdzięczyć, nawet w najmniejszy sposób.

Ta rola daje mi też powód, żeby rano wstać z łóżka i nadaje strukturę mojemu tygodniowi, co było dla mnie niezwykle ważne w walce z problemami poza boiskiem. Chcę szczególnie pozdrowić wszystkich cichych bohaterów z Fundacji. Ich praca jest niesamowita i bardzo często nie otrzymują uznania, na jakie zasługują.

Otrzymywałem propozycje powrotu do futbolu w innych rolach, ale ponieważ tak bardzo kocham to, co robię teraz, zawsze odmawiałem, bo musiałbym z tego zrezygnować. Prowadzę wiele spotkań i prelekcji na temat zdrowia psychicznego, uzależnień oraz trudności, z którymi się zmagałem i które przez długi czas próbowałem ukrywać.

Słowa nie są w stanie wyrazić mojej wdzięczności dla klubu i Fundacji za całe wsparcie, jakie otrzymałem w ostatnich latach od momentu, gdy zdecydowałem się opowiedzieć swoją historię. Kiedy powiedziałem im o swoich problemach w 2019 roku, zrobili wszystko, co mogli, aby mi pomóc. W tamtym momencie dokładnie tego potrzebowałem, bo choć chciałem być szczery wobec świata, jednocześnie byłem przerażony reakcją, jaka mogła nadejść.

Sposób, w jaki klub poradził sobie z całą sytuacją, dał mi ogromny zastrzyk pewności. Świadomość, że mam ich wsparcie, jest dużą częścią tego, kim jestem dzisiaj. Jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym obecnie się znajduję. Nadal miewam gorsze dni, myślę, że wszyscy je mamy, ale wiem, że one mijają i nie szukam już ucieczki.

Liverpool odegrał ogromną rolę w mojej piłkarskiej karierze, ale być może jeszcze większą poza boiskiem, dzięki swojej pomocy i zrozumieniu. I za to będę wdzięczny na zawsze.

Chris Kirkland

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Sytuacja Thomasa Franka przed meczem z LFC (0)
16.12.2025 20:04, Mdk66, thisisanfield.com
Ekitike: Chcę być najlepszy (0)
16.12.2025 17:35, BarryAllen, liverpoolfc.com
Skrót meczu U-18 (0)
16.12.2025 13:46, Piotrek, liverpoolfc.com
Guehi na celowniku Manchesteru City (5)
16.12.2025 11:25, MaksKon, thisisanfield.com