TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1869

Czego się spodziewać?

Artykuł z cyklu Artykuły


Nie chcę, by zabrzmiało to jak usprawiedliwianie, ale niemalże nie potrafię ocenić występów Liverpoolu w tym sezonie.

Czego powinniśmy oczekiwać od drużyny, gdy kontuzje nieustannie eliminują jej członków z gry i z co tydzień trzeba przeprowadzać liczne wymuszone zmiany?

Być może powinienem oczekiwać więcej. A może to inni oczekują zbyt wiele.

Wiedziałbym, jak wygląda sytuacja z najlepszą jedenastką lub chociaż czymś ją przypominająca – gramy przecież co tydzień. Jednak ten sezon przebiega pod znakiem chaosu pod względem selekcji.

Największą hipokryzją wielu krytyków Beniteza jest mieszanie go z błotem za rotację, mówienie, że nie da się wygrywać trofeów czyniąc ciągłe zmiany (bez względu na to, że inni menedżerowie osiągnęli sukces uskuteczniając ich jeszcze więcej) i niedawanie mu spokoju nawet wtedy, gdy z powodu kontuzji jest zmuszony do przeprowadzania ich zbyt wielu.

Tymczasem kontuzje są o wiele bardziej zaburzają porządek niż rotacja. W przypadku rotacji menedżer ma przynajmniej pełną kontrolę nad selekcją. W przypadku rotacji niewykorzystani piłkarze są wciąż zdrowi i przeważnie zasiadają na ławce (vide: Ferguson często wpuszczał z ławki Rooney'a i Ronaldo, gdy chciał wygrać mecz, przed którym przetasował skład).

Piłkarze tacy jak Torres, Gerrard i Johnson to są w składzie, to ich w nim nie ma, a to przecież gracze potrafiący w pojedynką wygrać mecz. Podobnie jak Benayoun. Aquilani, kolejny potencjalny gracz mogący samemu przesądzić o losach meczu, jest coraz bliżej gry i być może rozpocznie od pierwszej minuty mecz na Węgrzech, jednak w jego przypadku decyzja nie jest prosta, ponieważ jego problemy z kostką trwały dłużej, niż przewidywano.

W meczu z City z całą pewnością nie pomagał fakt, że Gerrard był w drugiej połowie wyraĽnie zmęczony po odegraniu wpływowej roli w pierwszych 45 minutach. Być może został po prostu wyłączony z gry, gdy City odrzuciło wszelkie kalkulacje i dążyło do wyrównania, jednak oczywistym jest, że opuścił ostatnio wiele treningów. Być może te 90 minut pozwoli mu na nowo odkryć swoją siłę, nawet jeśli 45 z nich przeszło raczej obok niego.

W przypadku kontuzji musi istnieć jakiś punkt krytyczny, po przekroczeniu którego brakuje zbyt wielu piłkarzy, by oczekiwać rywalizacji na poziomie choćby zbliżonym do tego normalnego. Czy można poradzić sobie bez dwóch piłkarzy?

Trzech? Czterech? Pięciu? Sześciu? ... Dwunastu? ... Dwudziestu pięciu?!?

Gdzie jest ten punkt?

To samo tyczy się piłkarzy, których powrót do zdrowia ma następować z kolejnymi występami, stąd rozpoczęcie meczu z Gerrardem i Aquilanim na boisku mogłoby być zbyt dużym ryzykiem. Wystawienie zbyt wielu nie w pełni sprawnych graczy kończy się Ľle, co szczególnie odczuwa się w cięższych spotkaniach.

Wszyscy możemy zabawić się w Fantasy Physio, jednak ilu fanów ma niezbędną wiedzę medyczną oraz dostęp do wszystkich piłkarzy i ich kart zdrowia? Żaden, jestem tego świadom.

Aquilani potrzebuje sprawności meczowej, a tego nie da się uzyskać, nie grając. Jednakże jeśli zostanie wystawiony, a the Reds przegrają, nie wyniknie z tego nic dobrego w tak przepełnionym presją okresie jak obecny. Szczególnie, że Gerrard również nie jest w pełni sprawny.

Jeśli ktokolwiek myśli, że to prosta decyzja, myli się. Wszystko zostało poważnie skomplikowane przez dwie wczesne kontuzje, a także fakt, że więcej niż 60 minut dla Benayouna byłoby poważnym ryzykiem.

Przyznaję, że byłem zaskoczony, gdy na boisku pojawił się Aurelio, jednak od tego momentu the Reds mieli pełną kontrolę nad meczem i stworzyli sobie okazje, by go wygrać. Wzmacniając lewą stronę, Czerwoni uzyskali przewagę.

Żadna z tych drużyn nie podchodziła do spotkania zbyt pewna siebie. 13 piłkarzy wykorzystanych przez City kosztowało 162 miliony funtów, podczas gdy czternastka zawodników, którzy wystąpili dla the Reds – 71 milionów. To dobrze ponad dwa razy mniej.

Bardzo ważnym tego powodem są ogromne wydatki na Eastlands. Należy jednak również pamiętać, że trójka z czterech najdroższych piłkarzy kupionych przez Beniteza była niedostępna lub poniżej sprawności meczowej.

Wciąż jednak uważam, że the Reds mają wystarczającą jakość i doświadczenie, by zakończyć sezon nad City, przyjmując, że liczba zdrowych piłkarzy wzrośnie. Czy rezerwowi Liverpoolu są lepsi niż pierwszy skład City? Oczywiście, że nie.

Zawsze postawiłbym najlepszą jedenastkę Liverpoolu nad jej odpowiednikiem w City, jednak oczywiste jest, że ich skład jest głębszy (szczególnie w linii napadu – Tevez, Robinho i Santa Cruz na ławce!), a w zremisowanym 2-2 meczu Hughes miał wolny wybór. Benitez – nie.

Liverpool zaczął perfekcyjnie. Bardzo pozytywne pierwsze pięć minut niemalże przyniosło bramkę, jednak wszystko zepsuło się z powodu dwóch wczesnych kontuzji, szczególnie tej Aggera. Tempo meczu spadło, the Kop straciła entuzjazm (który i tak nie mógł się równać temu wytwarzanemu w póĽniej rozpoczynanych meczach). Zadaniem City było spowolnienie meczu i uciszenie trybun – kontuzje zrobiły to za nich.

Muszę powiedzieć, że stwierdziłem, iż atak De Jonga na Babela był okropny – uniesione nogi, obydwie zresztą, korki w górze. Myślę, że starał się zagrać piłkę i mógłby ją wygrać. Nie mówię, że jego zagranie było złośliwe, ale według współczesnych zasad bez wątpienia zasłużył na czerwoną kratkę.

Biorąc pod uwagę fakt, że Degen został wyrzucony z boiska na o wiele mniej niebezpieczny faul w meczu z Fulham, w tym wypadku czerwień wydawała mi się jednym wyjściem.

Jednak tak właśnie wygląda szczęście Liverpoolu w tym sezonie. Nawet rzut karny po akcji N'Goga w meczu z Birmingham został błędnie oceniony jako niesłuszny. Carsley w swoim desperackim ataku nie trafił w piłkę; kontakt z piłkarzem prowadzącym futbolówkę nie jest koniecznie wymagany, jeśli nie trafia się w piłkę, a przecina się tor jego biegu. Gdyby N'Gog biegł dalej, mogłoby się to skończyć złamaniem nogi w kostce.

(Owszem, powiedziałbym dokładnie to samo, gdyby sytuacja miała miejsce po przeciwnej stronie boiska. Jeśli ktoś atakuje nacierającego gracza i nie trafia w piłkę, może winić wyłącznie siebie.)

Pomyślałem również, że Kuyt był faulowany przez Bellamy'ego w szesnastce – ewidentny rzut karny – i że ich drugi gol wyglądał, jakby padł ze spalonego, jednak to śliska sprawa.

Myślę jednak, że nie można się spierać jeśli chodzi o fakt, iż remis był wynikiem sprawiedliwym. The Reds po objęciu prowadzenia wyglądali nerwowo – jak gdyby nie wiedzieli czy nadal atakować, czy się cofnąć.

Z punktu widzenia Liverpoolu mamy do czynienia z całkiem niezłym występem w pierwszej połowie, a także bardzo dobrym rozpoczęciem drugiej, słabymi 25 minutami po objęciu prowadzenia (wycofanie się lub bycie do tego zmuszonym) i zmasowanymi atakami w końcówce, za które the Reds zasługiwali na strzelenie zwycięskiej bramki.

Nie mówię, że za wszystkie problemy w tym sezonie odpowiadają zezowate szczęście i kontuzje, jednak życie staje się o wiele większą loterią, gdy ma się zdekompletowany skład.

Częścią problemu, jaki napotkał Liverpool w meczu z City był fakt, że bez Johnsona, którego niezdolność do gry ogłoszono rankiem w dniu meczu i z Kyrgiakosem (moim zdaniem poradził on sobie całkiem nieĽle), który zastąpił Aggera po zaledwie pięciu minutach, the Reds nie posiadali szybkich piłkarzy w linii obrony. Tymczasem naprzeciwko grał prawdopodobnie najszybszy atak w lidze: Bellamy, Adebayor i Wright-Phillips, którego póĽniej zastąpił Tevez. Należy również pamiętać o wchodzącym z głębi pola Irelandzie.

W wyniku tego linii obrony było ciężko. Trudno musi się również bronić jako formacja, gdy występuje się ze sobą po raz pierwszy – w ostatnich tygodniach widzieliśmy kilka niewypróbowanych i nieprzetestowanych kombinacji.

Ostatnimi czasy mówiłem to wielokrotnie, jednak ciągłe zmiany w linii defensywnej są koszmarem. Przykro mi, ale w takich okolicznościach każdy menedżer miałby problemy z osiągnięciem zadowalających wyników.

Formacja zmienia się co weekend, często także w trakcie meczu. Kontuzja za kontuzją.

Byłbym o wiele bardziej zmartwiony, gdyby to występująca co tydzień czwórka/piątka piłkarzy dopuszczała do wyższej niż zazwyczaj liczby straconych bramek. Trudniej będzie regularnie wygrywać, dopóki nie nadejdzie odrobina stabilizacji. Gdy drużyna nie zalicza czystych kont, obrońcy stają się nerwowi, kiedy jednak zalicza – mogą wyglądać na niepokonanych.

Liverpool Ľle bronił w przypadku pierwszej bramki, jednak z drugiej strony goście dwa razy „nadziali się” na stałe fragmenty gry. Lucas wie, że w końcówce powinien był strzelić bramkę głową i zostać bohaterem. Wcześniej gola po rzucie wolnym strzelił Skrtel.

W całym kraju strzela się bramki z rzutów rożnych i wolnych. Liverpool nie jest więc jedyny w swoich problemach z bronieniem ich. Z całą pewnością musi jednak wyeliminować błędy.

Po stronie plusów z całą pewnością można zapisać kolejny dobry występ młodych graczy.

Dużymi pozytywami są przetrzymywanie piłki i gra zespołowa w wykonaniu N'Goga, który po raz kolejny miał swój udział przy obu golach: najpierw wywalczył rzut wolny, a póĽniej zaprezentował wspaniałe umiejętności przy wypracowywaniu sobie pozycji – jego strzał został co prawda zablokowany, ale piłka trafiła do Benayouna, a ten wyrównał.

Pokazuje świetną ocenę wydarzeń na boisku i czyni naprawdę dobre postępy. Z drugiej strony wciąż przyzwyczaja się do wymagających ogromnego wysiłku 90 minut piłki w Premiership i po godzinie gry wydaje się być już zmęczony. To wszystko część jego rozwoju.

Lucas również staje się lepszy i lepszy, co dowód na to, ile można wydobyć z piłkarzy, konsekwentnie na nich stawiając. (Nie mówię, że zostawianie piłkarzy na ławce jest złe, a jedynie że są również alternatywne podejścia do tej sprawy.) Wierzę, że w swoim czasie Lucas będzie strzelał więcej bramek, bo póki co jest to jedyny element gry, w którym wciąż widać u niego brak pewności siebie.

Myślę, że na przestrzeni ostatnich sześciu tygodni forma Brazylijczyka uległa ogromnej poprawie, podobnie zresztą jak w przypadku Mascherano, który w meczu z City był zjawiskowy. Był wszędzie, inteligentnie podawał, pędził do przodu jak opętany. Na początku sezonu wyglądali na trochę niezbalansowany duet, jednak gdy podają tak dobrze, nie można nazwać ich nieofensywną parą, jak zwykli to robić niektórzy.

Koniec końców wciąż czuję, że ten zespół wciąż jest blisko właściwych torów, tyle że w ostatnimi czasy odrobinę z nich zboczył. Można się spierać na temat szczegółów, ale niewiele złych rzeczy można powiedzieć o tej drużynie i większości składu, gdy wszyscy są zdrowi i w formie.

Jednak pewność siebie i zdrowie zaliczają się do najważniejszych czynników w sporcie, a równocześnie do najtrudniejszych, jeśli chodzi o kontrolowanie ich przez menedżera.

Kontuzje mogą się przytrafić bez względu na to, jak dobrze jest się przygotowanym – każdemu może się przytrafić kontuzja mięśnia (podacie mi nazwisko choć jednego piłkarza, którego to nie dotyczy?), zderzenie głowami, każdy może zarobić korkami w kostkę. Z kolei pewność siebie przychodzi i odchodzi w tajemniczy sposób, co często ma związek z punktami zwrotnymi (pozytywnymi lub negatywnymi) – zarówno dla indywiduów, jak i dla całego kolektywu.

Można chwalić piłkarza, jak tylko się da, jednak to, co dzieje się po drugiej stronie tej białej linii, ma wpływ na jego występ. Nieudany pierwszy kontakt z piłką i może się zdarzyć, że póĽniej będzie tylko gorzej. Serii bezproduktywnych występów da się kres, strzelając bramkę i można zakończyć mecz z hat-trickiem na koncie.

Szczęśliwy rykoszet może zmienić przebieg sezonu dla całej drużyny – nie tylko dla piłkarza, któremu zaliczą się bramkę, gdy piłka odbiła się od jego pleców.

Przed nami kolejny ciężki tydzień. Z radością zobaczyłbym w nadchodzących spotkaniach parę zwycięskich dla Liverpoolu rykoszetów.

Paul Tomkins



Autor: Witz
Data publikacji: 24.11.2009 (zmod. 02.07.2020)