LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1049

Polski Steven Gerrard

Artykuł z cyklu Artykuły


Ma dopiero osiemnaście lat. Jest piłkarzem Arki Gdynia. W tym sezonie zadebiutował w Ekstraklasie, mimo to cechuje go skromność, nie chwali się swoimi sukcesami. A ma już na swoim koncie wygraną wielką walkę - pokonał ciężką chorobę i wrócił do sportu. Przez komentatorów jest nazywany polskim Gerrardem.

W wywiadzie dla LFC.pl Marcin Budziński zdradza dlaczego wzoruje się na angielskim pomocniku i jakie dostrzega podobieństwa między sobą a Gerrardem. Jego marzeniem jest zgrać kiedyś w Premier League. Zapraszamy do lektury!

Kto jest Twoim piłkarskim idolem? Z kogo czerpiesz przykład?

- Między innymi ze Stevena Gerrarda. Podpatrywałem kiedyś Zidane’a i Deco kiedy grał w Porto. Najbardziej jednak odpowiada mi styl gry Gerradra, dlatego wzoruję się właśnie na zawodniku Liverpoolu.

Jak wygląda Twoja gra w porównaniu do stylu Gerrarda?

- Chciałbym mieć takie atomowe uderzenie jak Steven. Cały czas ciężko nad tym elementem pracuję. Gerrard świetnie czyta grę, mądrze rozdziela podania. Dobrze gra głową. Jest bardzo waleczny na boisku, a ja ogromnie cenię tę cechę u zawodników. Sam lubię walczyć żeby pomóc drużynie.

A charakter?

- Gerrard jest kapitanem, posiada więc cechy przywódcze i potrafi poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Podpowiada kolegom z zespołu. Ja grając z rówieśnikami też liderowałem na boisku. Teraz jest trochę inaczej, bo to mi starsi koledzy pomagają i motywują mnie.

Liverpool w tym sezonie najczęściej występuje w ustawieniu 4-4-2.

- To jest moje ulubione ustawienie. Wychowałem się na nim, ponieważ tak graliśmy w Giżycku. Jestem zwolennikiem gry 4-4-2, to dla mnie optymalne ustawienie.

W takim razie dobrze czułbyś się w tej formacji u Rafaela Beniteza.

- Myślę, że tak. Benitez to świetny taktyk, na pewno wiele by mi przekazał. A wsparcie takich zawodników jak Gerrard, równie waleczny Riera czy Torres byłoby bezcenne.

Ze środka pola bliżej Ci do ofensywy czy do defensywy?

- Uwielbiam włączać się w akcje ofensywne, tworzyć je, być ich współautorem. Lubię też wracać się i grać w odbiorze. Jednak podobnie jak Stevenowi, bliżej mi do ofensywy.

Bierzesz losy meczu na swoje barki?

- Tak, staram się brać na siebie pełną odpowiedzialność.

Co jeszcze łączy Ciebie i Stevena?

- Ponoć wygląd.

A stanowcze „nie” od lekarzy zanim kariera rozpoczęła się na dobre?

- Tak… Tylko młodziutki wtedy Steven był świadomy tego, że coś się dzieje z jego dużym palcem [którym nadział się na widły grając w ogródku w piłkę]. Ja natomiast nie wiedziałem co mi dolegało. O swojej chorobie dowiedziałem się od lekarzy, którzy po jednym z meczów reprezentacji U-19 zrobili mi badania. Okazało się, że mam raka. Powiedzieli mi, że to koniec mojej przygody z piłką, że już nigdy nie wrócę na boisko. Na szczęście udało mi się z tego wyjść i pokonać chorobę. Lekarze do dziś dziwią się, że po czymś takim wróciłem do sportu. Nie mogli jednak wybić mi tego z głowy, nie przekonali mnie do porzucenia piłki.

Jesteś silny psychicznie, cały czas wierzyłeś.

- Oczywiście i dalej wierzę w kolejne sukcesy! Marzę, żeby kiedyś zagrać na Wyspach.

Rozmawiała Joanna Brzozowska



Autor: Joanna
Data publikacji: 05.12.2008 (zmod. 02.07.2020)