Kuyt – latający Holender
Artykuł z cyklu Artykuły
Jako iż jesteśmy w środku przerwy na mecze międzynarodowe, pomyślałem, że może to być dobry moment na wrócenie do debaty o Dirku Kuycie, która pojawiała się już wcześniej na tym blogu. Niewątpliwie jest graczem wzbudzającym kontrowersje pośród kibiców. Niektórzy go kochają, niektórzy twierdzą, że mieć go w składzie jest OK, ale nie powinien grać regularnie w wyjściowym składzie, a jeszcze inni mówią, żeby pozbyć się go przy pierwszej możliwej okazji. To dziwne, że na temat jednego zawodnika może krążyć tyle skrajnie różnych opinii, ale tak właśnie jest z Kuytem i pomyślałem, że dorzucę swoje dwa grosze do tej mieszanki. Gwoli ścisłości – jestem wielkim fanem tego faceta z kilku powodów.
Czasem myślę, że typ piłkarzy jakich lubimy, mówi równie dużo o nas co o nich. Kiedy byłem dzieciakiem, pierwszy zespół Liverpoolu który obserwowałem w tamtych czasach miał w składzie takich zawodników jak Keegan, Heighway, Toshack, itd. A oni byli genialni! Jednak ktokolwiek by mnie nie spytał kto był wówczas moim ulubionym zawodnikiem, od razu odpowiadałem – Tommy Smith.
Był najtwardszym zawodnikiem w grze. Dla klubu przebijałby się przez ściany. Czuło się, że żaden zespół nie odważyłby się z nami wygrać albo nawet strzelić nam gola, gdy Smith był na boisku. Jednakże opinia twardego faceta prześladowała go przez całą karierę i pod pewnymi względami zrobiła mu więcej szkody niż pożytku, gdyż był on również bardzo dobrym gracze. Ta strona jego gry była wielce niedoceniana poza Anfield i stał się jednym z wielkich cichych bohaterów zespołu.
Zawsze kibicuję każdemu zawodnikowi przywdziewającemu czerwone barwy, ale przez lata zawsze miałem słabość do zawodników takich jak Smith, którzy odgrywali kluczowe role ale pozostawali w cieniu. Zawodnicy tacy jak Kennedy, Whelan, Nicol, Johnson, Houghton, żeby przytoczyć kilka przykładów. Z zawodników bardziej na czasie – Hamann i nawet Jamie Carragher. Oni wszyscy byli lub są wielkimi zawodnikami, jednak są przeraĽliwie niedoceniani poza Anfield. Jak dla mnie, Dirk Kuyt ładnie wpasowuje się w tą kategorię ale z jednym wyjątkiem. Powątpiewający w niego występują nie tylko poza Anfield. Istnieje też grupa kibiców The Reds, która kwestionuje jego wartość.
Są tacy, którzy mają go za marnego napastnika i kwadratowego klocka w okrągłym otworze na prawym skrzydle. Słyszałem opinie ludzi mówiące, że Rafa wystawia go tam tylko z powodu upartości! Pamiętam, jak 30-kilka lat temu, Bob Paisley kupił z Arsenalu napastnika o świetnej reputacji o nazwisku Ray Kennedy. Nigdy nie sprawdził się na szpicy w Liverpoolu.
Jednak Paisley coś w nim widział i ostatecznie zamienił go na pomocnika. Na tej pozycji się rozwinął, grał regularnie w reprezentacji i był uznawany za jednego z najlepszych pomocników w Europie. Paisleya słusznie uznano za geniusza dzięki swojej wizji i wydaje mi się dziwnym, że całe lata póĽniej, gdy Benitez robi coś podobnego, niektórzy uznają go za wariata.
Przyjmuję do wiadomości fakt, iż Kuyt był sprowadzany jako napastnik, jednak wszyscy wiemy, że szef preferuje wszechstronnych zawodników i doskonale wiedział, że Kuyt może również grać po prawej stronie, gdyż robił to już wcześniej w klubie i w reprezentacji. Zatem nie może być traktowany jak zły klocek w złym miejscu. Nie mówię jednak, że facet jest idealny i jestem w stanie zrozumieć niektóre argumenty przytaczane przez jego przeciwników. Tyle że wszyscy zawodnicy mają swoje mocne i słabe strony i Kuyt nie jest tu żadnym wyjątkiem. Jednak w mojej opinii, jego zalety o wiele przeważają nad jego wadami.
Jest uosobieniem stwierdzenia ‘grania dla koszulki’. Mogę szczerze powiedzieć, że nigdy nie widziałem gracza z żadnej ery, który konsekwentnie dawał z siebie 100% wysiłku, energii i oddania za każdym razem gdy zakłada koszulkę Liverpoolu. Bez znaczenia, czy ma akurat gorszy czy lepszy dzień, nigdy nie spuszcza głowy i po prostu gra dalej. Nieważne czy gramy z Barcą czy z Barnet, nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu i wkłada w każdy mecz tyle energii, że czasem aż mnie boli gdy go oglądam.
Nie oznacza to, że jego jedyną wartością dla nas są jego wysiłki. Myślę, że widzieliśmy mnóstwo zawodników w tym klubie, których wysiłków nie można było kwestionować, ale którzy nie byli po prostu dość dobrzy. Styl Kuyta jest jednym z jego wielkich atutów, ale nie jest tylko ‘króliczkiem Duracella’, który działa gdy inne baterie już mają dość. Myślę, że jest o wiele lepszym zawodnikiem, niż ludzie sądzą.
Poprzedni sezon nie był dla niego najlepszy, co można akurat zrozumieć, wziąwszy pod uwagę śmierć jego ojca po przegranej walce z rakiem. To musiało mieć na niego wpływ, gdyż byli z sobą mocno związani. On jednak był w stanie zdobyć dla nas kilka ważnych bramek. Wykazał się stalowymi nerwami przy wykonywaniu dwóch jedenastek na Goodison Park, które dały nam zwycięstwo 2-1. W tym sezonie jego forma wygląda o wiele lepiej i póki co jest jednym z najlepszych w naszym zespole.
Przeciwko Standard Liege, po niemal 120 minutach gdy mecz wydawał się być skazany na rozstrzygnięcie w loterii jaką jest seria jedenastek, wielu graczy już oddychało rękawami. Jednak gdy Babel wrzucił piłkę z lewej strony, to właśnie Kuyt był jeszcze w stanie biec i wykończyć akcję na dalekim słupku, a w rezultacie dać nam miejsce w Lidze Mistrzów. Przeciwko United, to znowu Kuyt pobiegł za akcją z prawej strony i przejął piłkę od Mascherano a następnie wyłożył ją Babelowi, który zdobył zwycięską bramkę.
Na Goodison bohaterem był Torres, który strzelił dwie bramki naszym małym sąsiadom, ale błyskawicznie pochwalił Kuyta za jego niesamolubne zagrania odciągnęły obrońców i stworzyły Dzieciakowi miejsce na wykonanie swojej roboty. Gdy Keane zdobywał swoją pierwszą bramkę w czerwonych barwach przeciwko PSV, sporo mówiło się o świetnym rajdzie Torresa i jego dośrodkowaniu oraz rewelacyjnym wykończeniu Keane’a. Jednak raczej zignorowano fakt, że to Kuyt dostał piłkę, a otoczony czterema zawodnikami PSV potrafił przytrzymać piłkę i wypuścić Torresa. Podobnie jak to, że to Holender zdobył pierwszą bramkę w tym meczu. No i rzecz jasna to Dirk strzelił zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry w naszym ostatnim meczu z City.
Wiem, że są tacy którzy woleliby widzieć jakichś zwinnonogich graczy z Ameryki Podłudniowej tańczących na prawej stronie. Powinni jednak być ostrożni z tym czego chcą. Tacy zawodnicy wyglądają świetnie na dwuminutowych kompilacjach na YouTube, ale sporo z kopaczy tego typu, często jest zupełnie inne. Tacy piłkarze mogą zaoferować dodatkowe atuty w ataku, ale często mało albo wręcz w ogóle nie udzielają się w obronie i rozbijają zespół. Znaczące było niedawne stwierdzenie Rafy, gdy pytany czy Robinho jest graczem, którym Liverpool mógłby się zainteresować, na co Benitez odpowiedział przecząco.
W Kuycie mamy zawodnika zespołowego, który wykonuje równie dużo pracy w obronie, co w ataku i doskonale do nas pasuje. W tym sezonie zdobył już dla nas trzy bramki i idę o zakład, że jeśli go ominą kontuzje, to zakończy kampanię z jakimiś piętnastoma trafieniami. Nie jest to za dużo dla klasowego napastnika, ale jak na pomocnika byłby to całkiem niezły wynik.
Jeśli zdołamy w tym roku coś osiągnąć, to można już teraz śmiało stwierdzić, że Latający Holender odegra w tym znaczącą rolę. Powinniśmy cieszyć się z faktu, że mamy zawodnika, który biega po całym boisku i daje z siebie wszystko zawsze wtedy gdy zakłada czerwony trykot. Dirk Kuyt jest bohaterem a w dzisiejszej piłce tacy jak on są równie rzadcy co blond – dziewice. Jest przedstawicielem takiego rodzaju zawodników, których zawsze powinniśmy chcieć w naszym zespole. Chciałbym, żebyśmy mieli jeszcze kilku takich jak on, ale na razie starczy mi ten, którego mamy. I mam nadzieję, że będziemy go oglądać walczącego na prawym skrzydle przez wiele lat.
Trwajcie w wierze!
Gerry Ormonde
Ľródło: KopBlog
Autor: Alex
Data publikacji: 15.10.2008 (zmod. 02.07.2020)