FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 910

Cudowny Babel musi iść do przodu

Artykuł z cyklu Artykuły


OK. To wyrażenie najlepiej oddaje to, jaki dla Liverpoolu był ten sezon.

Zaczęło się oczywiście równie obiecująco co come-backowa trasa Led Zeppelin. Zwycięstwa po ciężkiej walce (wyjazd z Aston Villą), z klasą (dom z Derby) i lekką nutką dziwności (tak, Momo Sissoko naprawdę zdobył bramkę z Sunderland) tylko wzmocniły letni optymizm.

Niestety, przez okres remisów, sytuacja stała się równie beznadziejna co Gordon Brown w dzień wyborów. W rzeczy samej, w okolicach stycznia nawet najbardziej zatwardziały Kopitom z trudem przychodziło trzymanie się przy nadziei. Pozaboiskowe wydarzenia z udziałem pierwszej gwiazdy tego przedszkola Tomem Hicksem, tylko pogarszały i tak kiepskie nastroje.

A potem było Barnsley. Ach, Barnsley…

Jednakże w okolicach lutego Rafa zaczął nieco mieszać w naszej paczce. Nie w sensie rotacji, która tak naprawdę wtedy została ograniczona do minimum, a w ustawieniu zespołu, zostawiając z przodu tylko jednego człowieka i ustawiając Stevena Gerrarda tuż za nim. Wyglądało to tak elegancko, jak elegancko wygląda Liz Hurley w krótkiej spódniczce. Seria dziewięciu meczów bez porażki została zakłócona tylko przez wyprawę na Old Trafford, ale oprócz tego sprawowała się całkiem dobrze aż do maja.

Zatem generalnie to owszem, skapitulowaliśmy, jednak jak zawsze, wiara i ochota pozostają. Wszak zawsze jest następny sezon!

Mark Lawrenson wypowiadał się ostatnio o palącej potrzebie sprowadzenia więcej graczy zdolnych do przechylania losów meczu na naszą korzyść. Pomimo swojej fryzury, nie mógł mieć więcej racji. Spójrzcie na kręgosłup zespołu. Zamienilibyście Pepe Reinę na jakiegokolwiek innego bramkarza w Europie? Wszyscy eksperci chwalą Petra Cecha, tak jak by był futbolowym mesjaszem. Jasne, jest naprawdę świetny, ale robi więcej znaczących pomyłek niż Reina.

A co ze środkiem obrony? Zapomnijcie o zwariowany, podłym hypie wokół Rio Ferdinanda, Carragher tutaj rządzi. Żaden Nesta, Cannavaro czy Luisao nie umywa się do wspaniałego wychowanka Bootle, jest niezastąpiony.

Przenosząc się do pomocy. Nie ma lepszego generała o defensywnym usposobieniu niż Javier Mascherano. Trzeba przyznać, że Claude Makelele wysoko stawia poprzeczkę, jednak w wieku 35 lat jego wpływ zaczyna powoli blednąć. Dalej jest sam Steven Gerrard. Jestem pewien, że wielu fanów The Reds zgodzi się ze mną, gdy powiem, że nawet bym nie śnił o zamianie naszego pomocnika na jakiegokolwiek innego piłkarza na świecie.

Na samej szpicy jest Fernando Torres, który zapewnił sobie pozycję jednej z największych gwiazd ataku. Cóż za zakup! Niebywała mieszanka stylu i jaj – idealna na Premier League.

To jest rdzeń naszej drużyny. Rdzeń który mógłby ozdobić każdą drużynę i doskonale się wpasować.

Jest jednak oczywiste w których obszarach sporo nam jednak brakuje. Problemem są boki obrony. Bardzo podziwiam Alvaro Arbeolę i tylko wypatruję jego postępów. Jednak czy będzie dość dobry aby zapewnić sobie miejsce w mistrzowskim składzie, wciąż jest sprawą otwartą.

Po drugiej stronie boiska mamy ogromny dylemat. Poszukiwania Johna Arne Riise zostały zaniechane w okolicach gwiazdki. Niegdyś wielki Norweg chyba faktycznie uciekł z Merseyside a nam zostawił jakiegoś kiepskiego komika.

To zostawia nam Fabio Aurelio. Ciężko nie współczuć temu facetowi. Za każdym razem gdy zaczyna regularnie grać, łapie jakąś kontuzję. Pokazał umiejętności i nadzieję na coś więcej. Niemniej jednak, gdyby porównuję go do graczy na tych samych pozycjach w pozostałych zespołach wielkiej czwórki, to wypada jak Tim Henman porównany do Pete’a Samprasa.

Mówię to ze zgrzytającymi zębami, ale Patrice Evra to klasa światowa. Gaelowi Clichy tylko trochę do niego brakuje. A choć posiada komórki mózgowe mrówki, co potwierdził zdradzając boską Cheryl Tweedy, to Ashley Cole gra ostatnio całkiem przyzwoicie. Potrzebujemy kogoś równie dobrego na tej pozycji, prawdziwego bocznego obrońcę, który będzie potrafił atakować mocno do przodu i bombardować przeciwników groĽnymi wrzutkami.

Bez wątpienia skrzydła powinny być w centrum uwagi tego lata. Ciężko mi przychodzi widzenie Jermaine’a Pennanta na Anfield w przyszłym roku. Harry Kewell zdecydowanie odchodzi. Zostajemy z Dirkiem Kuytem, Yossi Benayounem i Ryanem Babelem. I to ten ostatni który naprawdę musi zacząć grać.

Od czasów Johna Barnesa nie widziałem takiego wachlarza umiejętności i tak ciasnych szortów. Babel ma potencjał do pójścia w ślady Diggera. W czasach gdy ludzie porównują Bruno Cheyrou do Zinedine’a Zidana, zawsze podchodzę sceptycznie do takich stwierdzeń, ale w Babelu posiadamy prawdziwy talent.

Dziesięć bramek w debiutanckim sezonie, gdzie sporo czasu spędził na ławce, to wcale niezły wynik. Jest potwornie szybki i ma mocarny strzał. Jest to tylko zatem kwestia dopracowania tych atrybutów.

Potrzebujemy też lepszych podań. W ostatnim tygodniu przeciw Manchesterowi City wystrzelił podanie w kierunku Kuyta. Takich podań potrzebujemy więcej.

Nawyk do wracania się do obrony również musi być wyrobiony, jak również pewna stałość jeśli chodzi o stwarzanie zagrożenia. Niestety, Babel gaśnie równie szybko co antyperspiranty co po niektórych, stąd tendencja managera do zaznajamiania go z ławką rezerwowych.

Gdy da mu się czas, będzie tylko lepszy. Gracz zdolny do wygrywania meczów drzemie w Babelu, a my potrzebujemy więcej niż tylko zabójcze duo G&T.

Jeśli chodzi o potencjalne nabytki, to czas już przestać czaić się na tanie, albo wręcz darmowych transferów. Powitałbym z chęcią Garetha Barry’ego, ale czy to jest gracz który będzie w stanie odwrócić losy meczu i zdobyć tytuł jak Cristiano Ronaldo?

Kevina Keegana atakowano ostatnio za krytykę Premier League i monopolu w niej panującego. Król Kev narzekał na jej monotonną naturę i siłę pieniądza. Smutne, że romantyczne czasy lat 90. już się skończyły. ¦wietnie było oglądać zwycięstwo rezerw w krajowym finale, ale ilu z nich tak naprawdę przejdzie wyżej?

Myślę, że Jay Spearing ma tą jakość a Craig Lindfield ma oko do strzelania goli. Robbie Threllfall regularnie mi imponuje. Miki Roque wyśmienicie podaje. Krisztian Nemeth jest aż gorący. Tymczasem to Emiliano Insua i Damien Plessis prowadzą w szarży na pierwszą jedenastkę. Jednak patrząc realistycznie, czynnik ryzyka związanego z wprowadzaniem takich graczy do pierwszego zespołu, blokuje taką możliwość. To wielka czwórka albo beznadzieja, porażka w tej materii będzie kataklizmem.

Rafa musi celować wysoko tego lata. Nie ma innego wyjścia. Ta drużyna jest dość dobra na czwarte miejsce, ale zdecydowanie brakuje jej do miejsca pierwszego, a o różnicy stanowią gracze zdolni wygrywać mecze. Tylko czas pokaże ile teksański cycuś będzie w stanie zaoferować budżetowego mleka, jednak najbliższe cztery miesiące będą kluczowe dla rządów Hiszpana na Anfield.

Aaron Cutler

Ľródło: This Is Anfield



Autor: Alex
Data publikacji: 20.05.2008 (zmod. 02.07.2020)