Postęp na wszystkich poziomach
Artykuł z cyklu Artykuły
Nie płaczę z powodu futbolu. Może z powodu rzeczy które się dzieją wokół niego, takich jak tragedii kilka tygodni przed meczem w 1989 r., który był tak często omawiany w tym tygodniu. Ale nigdy z powodu samej gry.
Może to było wyczerpanie nerwowe, ale łzy wyraĽnie zbierały się pod koniec wczorajszego meczu. W różnych momentach było mi niedobrze, czułem się superszczęśliwy, pobudzony a nawet niespełna rozumu. A po końcowym gwizdku ogarnęło mnie uczucie niedowierzania i niemożności ogarnięcia tego co się właśnie stało, którego nie doznałem od czasu Stambułu. A bardzo póĽne gole przypomniały szok po zwycięskich bramkach Michaela Thomasa 19 lat temu. Straciłem głos, dlatego te słowa piszę w milczeniu.
Półfinały z Chelsea w 2005 i 2007 r. były niezwykle napięte, ale nie była to aż taka huśtawka nastrojów jak ten ćwierćfinał.
Jednakże gdy Liverpool potrzebował błysku, to dwa nowe nabytki w postaci Torresa i Babela sprawiły różnicę. Gdy Liverpool potrzebował serca i jak – Mascherano nie oszczędzał kostek Kanonierów, Kuyt był w nieustannym ruchu a Skrtel zaliczył z ogromnym poświęceniem kilka kluczowych bloków. Co oczywiście nie znaczy, że zawodnicy z dłuższym stażem na Anfield byli mniej przydatni.
Zdecydowałem o napisaniu konspektu o postępie zespołu jeszcze przed meczem. Jak by ten artykuł ostatecznie wyglądał i jak by został odebrany, miał zadecydować wynik. Jednakże znaczące fakty o trwającym rozwoju w Liverpoolu pozostałyby te same.
Po prawdzie, nie oczekiwałem po The Reds tak szybkiego otrząśnięcia się po stracie bramki, ale charakter tej drużyny nigdy nie może być niedoceniany. Wybaczcie, chłopcy, moje chwilowe zwątpienie.
Arsenal praktycznie w każdym meczu strzela bramkę, i nawet przy stanie 2-1, byłem przekonany że jeszcze pod koniec coś strzelą, gdy sytuacja jest nerwowa dla obrońców. Cofnięcie się do głębokiej defensywy i znowu mamy cały ten rok 1989.
I znów, nie oczekiwałem tak szybkiej odpowiedzi od The Reds – a to była kluczowa sprawa w obu spotkaniach. Arsenal nigdy nie prowadził dwoma bramkami, a każda przewaga którą zdobyli trwała ledwie kilka minut. Być może Liverpoolowi poszczęściło się z brakiem rzutu karnego za faul na Hlebie w poprzednim tygodniu, który nie różnił się niczym od tego na Babelu. Ale wczoraj zagranie Hleba dało im pierwszą bramkę, więc nie mają powodów do narzekań.
A zatem pierwsza drużyna pokazuje wpływ jaki ma nich Rafa, a wraz z procesem spajania starych i nowych zawodników i paroma wzmocnieniami latem, oczekuję dalszych postępów w przyszłym sezonie.
Jednakże wygranie ligi rezerw z tak młodym zespołem ma również ogromnie znaczenie. Być może jest to też pod wieloma względami bardziej znaczące z wydarzeń tego tygodnia. W kontekście trofeów, jest to oczywiście rzecz trzeciorzędna, ale wystarczy spojrzeć w historię klubu aby dostrzec jak prorocze jest to zjawisko. To niemalże jak barometr, który przewiduje poprawę pogody.
W 1957 r., gdy Bob Paisley prowadził zespół rezerw, The Reds wygrali swój pierwszy tytuł mistrza Central League. Był to wyraĽny znak tego, co miało przyjść póĽniej, choć w tym przypadku była to bardziej oznaka talentu Boba niż jego zawodników. Ale od tego momentu, związki między sukcesami rezerw a postępami pierwszego zespołu były nad wyraz czytelne.
Choć Shankly’emu nie udało się zdobyć tytułu mistrza w latach 1966-1973, to w latach 1969, 1970 i 1971, rezerwy wygrywały Central League. A już dwa lata póĽniej Liverpool był mistrzem Anglii. Dominacja trwała przez pierwszy i drugi ciąg tytułów mistrzowskich aż do roku 1985, a ostatni tytuł dla rezerw miał miejsce w 1990 r., rok którego znaczenie ni e kończy się na oczekiwaniu od tamtej pory na numer 19.
Potem, w 2000 r., cztery lata po pierwszym w historii klubu Pucharze Młodzików, rezerwy zdobyły swój ostatni, do tego tygodnia, tytuł mistrzowski. Najbardziej interesujące jest to, że znów pierwsza drużyna triumfowała krótko po tym. Sezon 2001 był z pewnością niezwykły, z trzema wygranymi pucharami, co ani wcześniej, ani póĽniej się w Anglii nie zdarzyło. 2002 rok to drugie miejsce w lidze z 80 punktami. Siła pierwszego zespołu pomiędzy latami 2000 a 2002 była największa za czasów Houllier, a sukces rezerw pokazywał głębie składu.
Z bardziej aktualnych wydarzeń, w dwóch poprzednich latach, zespół wygrywał Puchary Młodzieżowe, a dla części tych zawodników, takich jak Stephen Darby, Ryan Flynn czy Jay Spearing, wraz z kolekcją nowych, nastoletnich rekrutów, zdobycie mistrzostwa rezerw w 2008 roku jest dowodem postępów jakie czyni Liverpool na tym poziomie.
Ten ostatni sukces jest nieco inny od tych wcześniejszych, gdyż jest w nim więcej młodzików niż graczy rezerw. Minęły czasy, gdy drugi zespół wypełniał grali niezadowoleni profesjonaliści, zmiennicy pierwszego zespołu, gwiazdy wracające z kontuzji i ledwie kilku młodych zawodników.
Co ważne, sukces ten został osiągnięty w sytuacji, gdy paru z najzdolniejszych zawodników jest wypożyczonych i mogą grać wraz z wieloma innymi młodym gwiazdami Premier League w środowisku nieco większej presji. Grając mecze które naprawdę mają znaczenie, w obecności 30,000 kibiców (a w przypadku Danny’ego Guthrie, nawet 76,000).
Choć niektórzy zawodnicy, tacy jak Wayne Rooney, Steven Gerrard czy Michael Owen zaczęli grać w Premier League już jako nastolatki, to inni, jak np. David Beckham czy Ashley Cole grali wpierw w drużynach niższych lig. A i tak póĽniej osiągnęli statusy gwiazd światowej piłki.
Gracze rozwijają się w różnym tempie, ale sporo też zależy od niedostatków pierwszego zespołu i sytuacji w których mogą się wybić. Gdyby w 1997 r. w szeregach Liverpool występowaliby Alan Shearer i Dennis Bergkamp a Robbie Fowler nie byłby kontuzjowany, to Michaela Owena czekałoby pewnie wypożyczenie albo dłuższy pobyt w rezerwach.
W przeciwieństwie do starszych zawodowców, młodzi zawodnicy rzadko są wypożyczani aby ulżyć nieco budżetowi płacowemu – robi się to dla ich rozwoju. Niektórzy na tym zyskują, inni nie. Ale nawet ci którym wypożyczenie się mocno przysłużyło, wciąż mają przed sobą ponad dwudziestu seniorów, z których sporo jest reprezentantami swoich krajów.
W niczym nie umniejszając temu zespołowi, gdyby dodać do nich Jacka Hobbsa, Adam Hammilla, Danny’ego Guthrie, Godwina Antwi i Paula Andersona, byłby on o jakieś 30% mocniejszy. Problem polegałby jednak na tym, że wtedy konieczne byłoby odsunięcie, na przykład, środkowych obrońców San Jose Domingueza (18 lat), Hutha (18) czy Ayali (17), którzy prezentowali się fenomenalnie jak na swój wiek. Wszelkie zasługi zawdzięczamy zespołowi skautów.
Nie w porządku wobec niektórych chłopaków jest wyróżnianie pojedynczych gwiazd, ponieważ wszyscy w ogromnym stopniu przyczynili się do tego sukcesu. Gracze rozwijają się w różnym tempie ucząc się gry, a w niektórych przypadkach rozwijając się jeszcze fizycznie. A błędem jest wywieranie zbyt dużej presji w tak delikatnym wieku.
Damien Plessis imponował mi przez cały sezon. Jest jak połączenie Momo Sissoko i Xabi Alonso – warunki fizyczne i wślizgi pierwszego (ale wydaje się, że bez tej szybkości), ale z częścią umiejętności podawania, wyczucia pozycji i opanowania drugiego.
Emiliano Insua jest cudownym ofensywnym bocznym obrońcą. Jedyną obawą jaką żywię wobec jego osoby jest jego wzrost, zwłaszcza przy znaczeniu dalekich podań w angielskim futbolu. Jest jednak silny, oddany i bardzo sprytny przy posiadaniu piłki. Nie grasz w pierwszym zespole Liverpoolu mając 17 lat, nie mając specjalnego talentu, nawet jeśli są to spotkania bez znaczenia.
Nie widziałem zbyt dużo Pacheco, Bruna czy Simona żeby wyciągać jakieś wnioski, ale wszyscy posiadają znakomitą technikę.
Ale dla mnie gwiazdą jest Krisztian Nemeth. Węgier jest dla mnie prawonożną wersją Robbiego Fowlera z jego wczesnych lat. Choć nie jest wolny, nie ma jeszcze tej szybkości która czyni tych wszystkich młodocianych napastników tak niebezpiecznymi gdy brakuje im jeszcze futbolowej inteligencji i doświadczenia.
Jednak Nemeth, tak jak Fowler, ma inteligencji aż nad to, tak jak umiejętności prowadzenia piłki. Zdobycie 14 goli w 37 meczach węgierskiej pierwszej ligi w barwach MTK Hungaria w wieku między 16 a 18 lat, pokazuje ogromny potencjał. Zdobył też w sumie siedem bramek dla narodowych zespołów U19 i U21 w odpowiednio trzech i sześciu meczach. Osiem w dziewięciu meczach zespołu rezerw tylko potwierdza zdolność do regularnego zdobywania bramek.
Jego poruszanie się, pozycjonowanie na boisku i wykańczanie akcji – te wszystkie cechy znamionują naturalny temat. Wygląda jak by operował na zupełnie innym poziomie niż większość z młodych graczy których widziałem w grze dla rezerw. Ale Premier League to już zupełnie inny poziom, i będzie potrzebować jeszcze trochę czasu żeby się dostosować.
Każdy manager będzie grać swoimi młodzikami gdy będą na to gotowi, bo żaden boss nie ma żadnego interesu w tym, żeby trzymać ich poza zespołem gdy są wystarczająco dobrzy Tak samo jak nie ma nic do zyskania grając nimi gdy są zbyt surowi.
Jednak obserwując poczynania Liverpoolu w drugiej połowie sezonu, można stwierdzić że nie ma palącej potrzeby rzucania dzieciaków w wir walki. Dawanie im szansy w meczach o niższą stawkę, jak to było z Plessisem na Emirates, jest właściwszą drogą w szerszym kontekście. Ich rozwój jest częścią dłuższej perspektywy postępów zespołu.
A w międzyczasie, nadchodzi kilka naprawdę ważnych meczów. Być może powiedzenie ‘do trzech razy sztuka’ okaże się szczęśliwe dla Chelsea, a może robi im się już niedobrze na widok Liverpoolu w półfinałach po raz kolejny. Jednak cokolwiek się nie stanie, to kolejna godna zapamiętania kampania The Reds w Europie. I kolejna noc na Anfield pełna dramatyzmu i emocji. Czasami jesteśmy naprawdę porządnie rozpieszczani.
Paul Tomkins
Ľródło: liverpoolfc.tv
Autor: Alex
Data publikacji: 09.04.2008 (zmod. 02.07.2020)