Torres i Woronin: para asów
Artykuł z cyklu Artykuły
Dobra wygrana po świetnym meczu przeciwko Sunderlandowi w sobotę, a póĽniej kolejny rewelacyjny występ i demolka Toulouse 4-0 we wtorkową noc i awans do Ligi Mistrzów. Dobre to życie!
Wygrana 2-0 nad Czarnymi Kotami była dla nich bardziej pochlebna niż dla nas, gdyż następnego dnia moglibyśmy wygrać i 6-0. Ulubieniec United Roy Keane musiał uklęknąć, aby ucałować swojego bramkarza po stopach za to, że uchronił ich od o wiele bardziej wstydliwego wyniku, jednak dla nas najważniejsze jest, że zapewniliśmy sobie kolejne trzy cenne punkty i kontynuujemy dobry start sezonu. Manager Toulouse nie miał tyle szczęścia, ale i on może się cieszyć, że jego drużyna straciła tylko cztery bramki w meczu, w którym nie mogli zrobić praktycznie nic.
Rafa zebrał nam silny i ekscytujący skład w tym roku. Najlepszy na to przykład, to że brak Stevena Gerrarda w obu meczach był niemal niezauważalny. Momo Sissoko odegrał rolę StevieG najlepiej jak potrafił i zaliczył dwa świetne spotkania. Zdobył nawet swoją pierwszą bramkę dla klubu w potyczce z Sunderlandem, po pięknym uderzeniu z dystansu, z którego nawet nasz kapitan byłby dumny.
W każdym z sezonów od momentu wprowadzenia się nowego Bossa, mogliśmy oglądać drużynę czyniącą stałe postępy, jednak rocznik 2007/08 wygląda na najlepszy jaki mieliśmy od wielu lat. Na koniec poprzedniego sezonu, Rafa powiedział, że jeśli chcemy dogonić czołówkę, to być może powinniśmy zacząć przestać robić tylko krok do przodu a zacząć robić dwa na raz. I wygląda na to, że tak się stało.
Obrona jest dalej twarda jak skała, pomoc jest silna jak nigdy dotąd, ale to atak zyskał nowy, tak mocno potrzebny błysk, i to widać od razu.W tych dwóch meczach zobaczyliśmy całą czwórkę naszych napastników w akcji każdy z nich zagrał dobrze. Kuyt i Crouch byli naszą siłą ognia przeciwko Toulouse, obaj zaliczyli typowe występy pełne ciężkiej pracy, a oprócz tego strzelili trzy z czterech bramek. Jednak pomimo tego, uważam, że to Torres i Woronin będą naszym najlepszym duetem w ataku w tym sezonie.
Może i zapłaciliśmy rekordową cenę za Fernando Torresa, jednak jego dotychczasowe występy ją uzasadniają. Jak już wspominałem na tym blogu, moim zadaniem jako fana futbolu jest się martwić, to część tej pracy, a kiedy kupowaliśmy Torresa, martwiłem się przede wszystkim o dwie rzeczy.
Po pierwsze – presja związana z pieniędzmi, jakie na niego wydano, mogła mu niezwykle ciążyć. Było wielu innych graczy, którzy przybywali do innych klubów za o wiele cięższe pieniądze niż te, które my musieliśmy wydać, jednak brytyjskie media chyba upatrzyły sobie Liverpool i wiedziałem, że Torres natychmiast znajdzie się pod lupą. Jednak nie musiałem się martwić. Nando wygląda na bardzo opanowanego i w biegu przyjął tą całą sytuację.
Druga obawa dotyczyła szybkości, z jaką przystosuje się do Premier League. Nigdy nie miałem wątpliwości co do jego umiejętności, jednak kiedy widzi się tą jego dziecięcą twarz, można się zastanawiać jak da sobie radę z przyjęciem, jakie sprawią mu twardzi obrońcy w tej lidze. Tymczasem po raz kolejny nie musiałem się obawiać. Z pewnością jest o wiele twardszy niż na jakiego wygląda i nie miał problemów w radzeniu sobie z każdą defensywą, przeciwko której grał do tej pory. A tak naprawdę, chyba sprawiało mu to przyjemność. W meczu przeciwko CSKA Londyn, kiedy sięgnął i poklepał Johna Terry'ego po policzku, kiedy ten się skarżył u sędziego, to to już jest klasyk, przypominający Ruddocka, który prostował kołnierzyk Erica Cantony całe lata temu.
Jest cudownie utalentowanym graczem i nawet na tak wczesnym etapie nie waham się przed użyciem stwierdzenia, że jest najbardziej ekscytującym napastnikiem, jakiego mieliśmy w tym klubie od wielu lat. Kiedy akcja rozgrywa się na pierwszych dwóch trzecich boiska, jest ledwo zauważalny, jednak kiedy piłka wkracza w końcową jedną trzecią, wstępuje w niego życie i jest nieustannym zagrożeniem. W sobotę mógł spokojnie strzelić hat-tricka, jest mnóstwo przykładów na jego jakość.
Miał mnóstwo dobrych momentów w grze, ale mój ulubiony był wtedy, gdy odebrał piłkę zaraz za środkowym kołem, i z elektryzującym wybuchem przyśpieszenia przeleciał między środkowymi obrońcami Sunderlandu jak by ich tam nie było, i oddał strzał, który Craig Gordon ledwo obronił. Kuszącym jest stwierdzenie, że szybkość to jego największy atut, jednak jest tego o wiele więcej.
Mieliśmy sporo szybkich zawodników w ciągu ostatnich lat, jednak żaden z nich nie miał wyczucia i inteligencji Torresa. Nie raz w sobotę dał się złapać na spalony, i to jest częsty z nim problem. Wygląda na szczęśliwego, gdy zostawia obrońcy metr wiedząc, że może zaraz włączyć dopalacze i spokojnie go prześcignąć. W ciągu tych wszystkich lat męki w Atletico Madryt, musiał wycisnąć ile się da z ochłapów, które mu rzucano, ale teraz, gdy jest otoczony takimi graczami, dzięki którym jest więcej przy piłce, wygląda na to, że naprawdę mu się to podoba. I niech to trwa jak najdłużej.
Jednakowoż, o ile dobry występ zaliczył Torres, to Woronin był graczem meczu. O ile wszyscy byliśmy zachwyceni wczesną dobrą formą Torresa, to Woronin był raczej niespodzianką. Kiedy w styczniu pojawiła się wiadomość o podpisaniu z nim kontraktu, chyba każdy fan zaczął się pytać „Andrij, kto...?” Ale na szczęście Rafa wiedział o nim wszystko i okazał się być rewelacją.
Już jest jasne jak dobrym piłkarzem jest Woronin. Ma inteligencję w grze, siłę, szybkość, dobre panowanie nad piłką, oko do strzelania goli. No i jest typem zawodnika, który skopałby własną babcię (nie mam pojęcia, co to może oznaczać, ale tak stało, i tak tłumaczę – dop. red.), niezwykle pożyteczna kombinacja cech dla napastnika. Tak jak Torres, Woronin nęka obrońców i bez przerwy jest zagrożeniem pod bramką przeciwnika. Jedną z rzeczy, jakie u niego zauważyłem u niego w meczach, w których zagrał, jest to, że rzadko marnuje piłkę. Myślę, że świetnie się spisał w sobotę.
Jedna z gazet, którą czytałem w niedzielę, zaprezentowała nowy sposób oceniania występów zawodników, bazując na ich całkowitym wkładzie w zespół w postaci np. udanych podań, wślizgów, strzałów, itd. Według ich kalkulacji, Woronin był najlepszym graczem Premier League w sobotę z wynikiem 96%, co nie jest takie zaskakujące, zważywszy na to, że oprócz jego doskonałego ogólnego wkładu w grę, miał pięć strzałów, wszystkie celne, zaliczył asystę przy trafieniu Sissoko a potem sam strzelił bramkę. Całkiem efektywny dzień w pracy, według wszelkich standardów.
Każdy z czwórki naszych napastników ma inne zalety, każdy może grać z każdym, jednak dla mnie, to właśnie dwójka Woronin i Torres najlepiej do siebie pasuje. Przy odpowiednim dograniu, Torres może przejść przez obronę i sprawiać problemy każdego rodzaju. Woronin ma tendencję do grania nieco głębiej niż Nando, ale nie za głęboko, i moim zdaniem, jest zdolny do grania najlepszych podań do Torresa, i vice versa.
Nie ubliżając Kuytowi i Crouchowi, obaj są świetnymi zawodnikami na swój sposób, i uważam, że obaj będą odgrywać znaczącą rolę w tym sezonie. Ale swoje pieniądze postawię na to, że Torres i Woronin sprawdzą sie jako nasz dynamiczny duet. Nie tak jak Batman i Robin, bardziej jak Batman i Batman, którzy zrobią Jokera z każdego obrońcy, jaki stanie na ich drodze.
Na koniec, byłem niezwykle dumny z tego klubu i jego kibiców we wtorkową noc, po tym, jak oddali tak wzruszający hołd zamordowanemu jedenastolatkowi, Rhysowi Jonesowi. Młodzieniec był Evertonczykiem, i hymny obu klubów zostały zagrane przed meczem oraz minutowy aplauz zostały świetnie odebrane przez każdego przed pierwszym kopnięciem. Moje myśli i modlitwy kierują się w stronę rodziny w trakcie tych trudnych czasów. Mam tylko nadzieję, że poruszające wydarzenia tamtej nocy sprawią, że ktoś zwróci się do policji z informacjami, dzięki którym sprawiedliwość będzie mogła być wymierzona i rodzina będzie mogła zaznać jakiejś namiastki pokoju duszy. Spoczywaj w pokoju, Rhys Jones.
Gerry Ormonde
Ľródło: KopBlog
Autor: Alex
Data publikacji: 14.09.2007 (zmod. 02.07.2020)