Doceniając niedocenianych
Artykuł z cyklu Artykuły
Bardzo dobrze znamy tych piłkarzy, którzy zbierają najwięcej pochwał. Praktycznie zawsze w pełni na te słowa uznania zasługują. W ten sposób tworzą swoją reputację.
Kolejnym piłkarzem, który najprawdopodobniej będzie zaliczał się do tej kategorii jest Fernando Torres. Jednak nie każdy piłkarz, który zasłużył na pochwały, ma okazję je słyszeć pod swoim adresem.
Oczywiście niektórych zawodników tak długo nazywa się mianem niedocenianych, że już dłużej nie można ich za takich uważać. Takim piłkarzem jest Steve Finnan. Każdy kibic Liverpoolu będący o zdrowych zmysłach w pełni docenia wkład Irlandczyka, choć trzeba przyznać, że osoby niezwiązane z klubem wciąż nie dostrzegają jego umiejętności.
Jamie Carragher jest prawdopodobnie najlepszym przykłada piłkarza, który przeszedł metamorfozę od niedocenianego do prawdziwego bohatera. Zatem żaden zawodnik nie jest przydzielony do danej kategorii do końca swojego życia.
Częściowo problem niedoceniania zawodników polega na tym, że ludzie częściej skupiają się na tym, czego dany piłkarz nie potrafi, zamiast dostrzegać jego zalet.
Może nawet Torres stanie się ofiarą takiego myślenia. Wiecie, o czym mówię: nie strzela goli tak często, jak czyni to ten, czy tamten.
Na chwilę obecną Torres wystąpił w trzech spotkaniach ligowych: w dwóch stosunkowo trudnych meczach wyjazdowych i w jednym bardzo ciężkim starciu na własnym boisku. Zdobył w tych meczach jednego gola. Jednak odegrał również ogromną rolę w tych dwóch wyjazdowych sukcesach, a jego bramka w meczu z Chelsea mogła być zwycięska, gdyby do gry nie wkroczył sędzia.
Hiszpan miał duży udział przy bramkach na Villa Park i na Stadium of Light, a także gdyby nie świetna forma bramkarzy tych zespołów, mógłby mieć na swoim koncie pięć, lub sześć trafień.
Ja jestem dużym zwolennikiem mądrze stosowanych statystyk. Jednak w tym, co Fernando Torres robi obrońcom przez 90 minut gry jest coś, czego nie da się przekazać za pomocą żadnych cyfr. On może nie wykorzystywać okazji strzeleckich, ale zespół zdobędzie mnóstwo bramek dzięki jego wspaniałej grze. On potrafi wieloma różnymi sposobami wypracować szansę dla kolegów z drużyny – zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio.
Jak na piłkarza obdarzonego takim talentem, Torres bardzo ciężko pracuje na boisku. Zatem on nie tylko nie daje obrońcom chwili wytchnienia, gdy oni mają piłkę, ale również potrafi ich zabiegać mając futbolówkę przy stopie, albo pędząc do podania na wolne pole. Po 60 minutach gry tacy obrońcy muszą być naprawdę bliscy załamania nerwowego.
Ten element jego gry może nie być dostrzegany przez wszystkich, zatem ludzie mogą niedoceniać tego, że Hiszpan nieprzerwanie nęka drużynę przeciwnika.
Więc, jak można przedstawić stres i zmęczenie, jakie czują obrońcy za pomocą statystyk? Jest to niemożliwe. Trzeba by monitorować pracę serca, a także testy kortyzolu. Można by również szukać nowych siwych włosów po zakończeniu spotkania i szukać twardych obrońców, skulonych w narożnikach szatni, którzy chcą iść do mamy.
Jeśli zmusisz obrońcę do błędu, ośmieszysz go sztuczką techniczną, albo niesłychaną szybkością, to wpłyniesz na jego pewność siebie, nawet jeśli tej akcji nie zakończysz golem. Uczyń tak kilka razy i on całkiem się zagubi. Ta akcja w meczu z Sunderlandem, gdy Torres ograł Nosworthy’ego i McShane’a, na pewno będzie się śnić tym defensorom po nocach. To było przerażająco bezpośrednie.
Zatem, gdy Torres otrzymał piłkę od Babbela w 87 minucie spotkania, obrońcy nie mieli żadnego pomysłu, co teraz uczyni Hiszpan; zwłaszcza, że widzieli, co zrobił tydzień wcześniej z Ben-Haimem. Torres pokazał opanowanie i umiejętności, idealnie podając piłkę Woroninowi, który zdobył potem drugą bramkę, jednak już w tym momencie obrońcy byli ogromnie zmęczeni i przerażeni – nie chcieli się zbliżyć do Fernando w obawie, że ten ich znowu ośmieszy.
Kolejnym problemem jest porównywanie piłkarzy do zawodników, którzy prezentowali taki poziom, jakiego nie powinniśmy oczekiwać od danego gracza. Wszystko zależy od tego, gdzie ustawimy poprzeczkę. Dla każdego piłkarza Liverpoolu powinna ona znajdować się wysoko, jednak najpierw trzeba patrzeć na to, co zawodnik robi dla zespołu, a nie na jego indywidualne akcje.
Jeśli porównamy Dirka Kuyta do Marco van Bastena to piłkarz Liverpoolu wypadnie dużo gorzej – zresztą ja praktycznie każdy śmiertelnik. Oczywiście nie oznacza to, że należy przemieścić się na zupełnie drugi koniec i porównywać go do Marco Boogersa. Dirk Kuyt dysponuje swoimi unikalnymi umiejętności, za które powinniśmy go doceniać. On jest ‘współczesnym’ piłkarzem i niektóre osoby mogą to uznawać za wadę, jednak dla mnie to zawsze będzie powód do pochwał.
W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów nie trafił do siatki aż do ostatniej minuty finałowego starcia, ale jego świetne występy, zwłaszcza przeciwko Chelsea i Barcelonie, odegrały kluczową rolę w awansie The Reds do kolejnych rund. On pomógł wygrać te mecze.
Rola, jaką odegrał przy golu Torresa przeciwko Chelsea idealnie ukazuje, dlaczego tak bardzo podziwiam Holendra. Piłka znajdowała się w powietrzu na środku boiska i Kuyt się wrócił i pewnie walczył o piłkę z wyższym Obi Mikelem, ostatecznie wygrywając ten pojedynek. Gdyby nie powalczył o tę piłkę, Liverpool nie przeprowadziłby tej kontry.
Ale potem Alonso głową podał do Gerrarda i nagle The Reds w mgnieniu oka znaleĽli się pod polem karnym gości.
Jednak oprócz tego udziału Kuyta w tej akcji, bardzo mi się podobało to, jak pognał do przodu, żeby wesprzeć swojego partnera z ataku. Wielu innych ciężko pracujących napastników, by pomyślało, że ich udział w tej akcji jest skończony – i z podziwem patrzyliby, jak piłka przesuwa się w głąb boiska – ale nie Kuyt i właśnie dlatego uważam, że Holender ma świetne nawyki.
Torres miał 30-metrów przewagi nad Kuytem w momencie podania Gerrarda, a na dodatek Dirk nie dysponuje taką szybkością, jak Hiszpan. Jednak w momencie, gdy Torres oddał strzał na bramkę, a czterech zawodników Chelsea wracało do obrony, Kuyt znalazł się niepilnowany na skraju pola karnego. Gdyby Torres uznał, że kąt do bramki jest zbyt ostry, mógł spokojnie wycofać piłkę w kierunku nadbiegającego Holendra. Podobnie, gdyby Cech odbił piłkę po strzale Hiszpana, Kuyt miał sporą szansę na dobitkę.
Dwa lata temu ludzie niedoceniali Petera Croucha. Potem Anglik zaczął trafiać do siatki i teraz wszyscy zastanawiają się, dlaczego nie gra. Jednak wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy Benitez ma czterech napastników, z których jest naprawdę zadowolony. Jednak niewątpliwie nie ma takiej możliwości, żeby grali wszyscy.
Jednak będę zaskoczony, jeśli Crouch nie odegra znaczącej roli w obecnym sezonie. Torres teraz potrafi przetrzymać piłkę w meczach wyjazdowych, a także sam przechytrzyć linię obrony przeciwnika, zatem prawdopodobnie Peter najczęściej będzie wybiegał na boisko w meczach na Anfield. Jeśli drużyna przyjedzie się bronić to umiejętność gry w powietrzu Croucha na pewno sprawi im problemy. Ustawmy ich razem z Torresem i wtedy mamy dwóch wysokich napastników, którzy mogą wykorzystywać dośrodkowania kolejnego niedocenianego piłkarza, który zaczyna zaskarbiać sobie sympatię fanów: Jermaine’a Pennanta.
W oczach wielu fanów Andrij Woronin był przeznaczony do pełnienia roli piłkarza nieodgrywającego większej roli w zespole ze względu na to, że jego nazwisko nie jest zbyt znane, a także przybył za darmo. Jednak, jeśli dalej będzie imponował szybkim i inteligentnym poruszaniem się po boisku, dobrą techniką, silnymi strzałami i ciężką pracą na boisku, to z pewnością nie stanie się kolejnym niedocenianym zawodnikiem. Ja oczekiwałem, że to będzie całkiem niezły piłkarz, którzy przybył za darmo, ale trzeba przyznać, że prezentuje się znacznie lepiej, niż się tego spodziewałem.
Nie jest tak nieprzewidywalny, jak Luis Garcia, jednak wygląda na to, że ma nosa do strzelania goli i rzadziej się myli przy wykonywaniu podań.
Alvaro Arbeloa to kolejny piłkarz, który rzadko znajduje się na pierwszych stronach gazet, ale prezentuje się coraz lepiej. Na samym początku, gdy przybył do zespołu, powiedziałem, że przypomina mi Roba Jonesa, zarówno z wyglądu, jak i dzięki umiejętności dobrej gry na prawej i lewej stronie boiska. Jest szybki, nie boi się walki o piłkę, ale ma też niemałe umiejętności.
Na temat Momo Sissoko – bohatera z ostatniego meczu ligowego – czasem panują podzielone opinie. Według mnie ludzie nie doceniają jego umiejętności gry z piłką, szybkości i tego, że potrafi wygrywać pojedynki indywidualne – to oznacza, że on naprawdę dysponuje potencjałem, żeby stać się dobrym ofensywnym piłkarzem. Jego główną zaletą jest przerywanie ataków przeciwnika, jednak jak już to uczyni to bardzo często chce szybko przemieścić się z piłką w kierunku bramki przeciwnika.
Za wyjątkiem ostatniego meczu, dużo do życzenia pozostawiało jego wykańczanie akcji. Inni krytycy także wypowiadają się na temat jego podań, ale ja zawsze uważałem, że wiele tych błędów wynika z tego, że Momo jest zbyt ‘podekscytowany’ walką o piłkę. Bez futbolówki przy nodze biega chyba 120 km/h i czasem to samo zdarza mu się z piłką. Powiem jeszcze raz, że to może być świetna umiejętność w ofensywie, jednak on musi się nauczyć tego, że czasem trzeba się zatrzymać i zwolnić akcję.
Niewątpliwie on potrafi podawać piłkę, choć chyba nigdy nie będzie takim mistrzem pod tym względem, jak Alonso. Momo ma dopiero 22 lata i ma jeszcze wiele czasu, żeby się rozwijać i dorosnąć na boisku. Piłkarze mogą dalej pracować nad swoją techniką, jeśli będą ciężko pracować, jednak wraz z wiekiem większe zmiany zachodzą pod względem podejmowania decyzji i zachowania opanowania. To praktycznie przychodzi naturalnie wraz z doświadczeniem.
Pamiętajmy jednak, ze Sissoko walczy o miejsce w środku pola z naprawdę utalentowanymi zawodnikami.
Każdy piłkarz, który teraz często nie znajduje się w składzie, na pewno rozegra jeszcze wiele spotkań przed końcem maja. Benitez nie chciał na początku grać tak wieloma nowymi zawodnikami, żeby zachować stabilność i zgranie zespołu. Rafa na pewno będzie rotował i dawał odpocząć zawodnikom, jeśli uzna to za korzystne, no i jeśli w ciągu sześciu dni, trzech piłkarzy złamie nogi, to kontuzje będą stanowiły okazje dla innych.
Nie chciałbym być tą osobą, która musi podjąć decyzję, którzy piłkarze nie zasługują na miejsce w 16-osobowym składzie, ponieważ wszyscy są wystarczająco dobrzy, żeby się w nim znaleĽć. Dla Beniteza to też nie będzie łatwe zadanie, ale dla menadżera to jest na pewno komfortowa sytuacja. Jest dziesięć razy lepsza, aniżeli mielibyśmy problemy ze znalezieniem takich, którzy na to w ogóle zasługują.
Moim zdaniem Benitez dysponuje obecnie ponad 20 piłkarzami, których ceni i którym ufa. Kewell, Benayoun, Crouch, Lucas, Mascherano – to są piłkarze, w których menadżer pokładał ogromną wiarę na przestrzeni ostatnich lat, albo uważnie obserwował ich postępy w tym okresie. To są bez wątpienia ważni piłkarze dla Rafy.
Teraz w końcu dobrnęliśmy do etapu, gdy w składzie nie ma żadnych zbędnych pasażerów. I to może jedynie dobrze rokować na przyszłość.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 30.08.2007 (zmod. 02.07.2020)