SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1440

Letnie nabytki kluczem do sukcesu?

Artykuł z cyklu Artykuły


O ile praktyka nie zawsze idzie z teorią, to obecne lato jest – w teorii – najlepszym w ciągu ostatnich 20 lat, jeśli chodzi o transfery.

To przypomina mi rok 1987, kiedy to strata Iana Rusha została zrównoważona przez zaskakujące przybycie ofensywnego kwartetu w osobach Johna Barnesa, Petera Beardsleya, Johna Aldrdidge'a i Raya Houghtona.

Do tego roku, nie było takiego lata, w którym zdobyto by tyle talentów. W kategoriach naturalnych zdolności w ataku, możemy to porównać z tą wspaniałą zdobyczą sprzed dwóch dekad.

Niektórzy pesymiści mogą wspomnieć inne aktywne lato. 2002 rok i przeklęte transfery Gerarda Houlliera. Jednak tegoroczne zbiory są o wiele bardziej utalentowane i, w moim przekonaniu, lepiej mentalnie przygotowane do presji, jaka wiąże się z grą dla dużego klubu walczącego o mistrzostwo. Oczywiście, teoria wciąż musi mieć przełożenie w praktyce.

Na tym etapie, niewiele więcej niż sprowadzanie graczy, którzy wydają się rozwiązywać problemy i uzupełniać niedostatki, może być zrobione. Potencjał tych zawodników może być dyskutowany teraz, jednak z prawdziwymi osądami należy się wstrzymać przez rok albo dwa.

Można uznać, że era amerykańskich właścicieli zaczęła się od pozytywnych akcentów. Zidentyfikowano cele, a umów dopięto przed środkiem lipca, przez co nowi chłopcy mogli rozpocząć proces integracji już w trakcie przygotowań przedsezonowych. A przede wszystkim, przyszłość klubu została zabezpieczona przez zawarcie nowych, długoterminowych kontraktów z kluczowymi graczami oraz poprzez sprowadzenie mnóstwa młodych talentów. Niezłe pieniądze otrzymano ze sprzedaży graczy.

Choć ogólnie jestem nastawiony pozytywnie, staram się zachowywać otwarty umysł wobec każdego nowego nabytku. Staram się dostrzec, dlaczego kupiono danego gracza i co może on zaoferować drużynie. Każdy zawodnik może okazać się porażką z tego powodu czy innego, ale rzecz polega na tym, aby patrzeć na potencjał do osiągania sukcesów w teraĽniejszości i przyszłości, a nie na tym, co mogło stać się w przeszłości.

Nie znaczy to, że uważam, że każdy nowy gracz się sprawdzi. Żaden manager nie przechytrzy prawa średnich. A żaden specjalista nie potrafi dokładnie przewidzieć kto okaże się hitem a kto nie.

Ale rzadko byłem tak podekscytowany letnimi zbiorami jak w tym roku. Znowu, odnosi się to do potencjału, jednak ci zawodnicy mają zdolności nie tylko ku temu, aby osiągnąć sukces indywidualny, ale również ku temu, by polepszyć drużynę dodając nową głębię. W tym przypadku, na całe lata. To nie są szybkie, powierzchowne naprawy mające na celu zaświecić na chwilę, a zaraz potem zgasnąć.

Już od paru lat jestem fanem zarówno Torresa, jak i Benayouna. O pierwszym już pisałem dogłębnie w poprzednim tygodniu, jednak ten drugi imponował już w czasie gry w La Liga w mało znanym klubie i miał świetny pierwszy sezon w Anglii.

Słyszałem niektórych fanów sugerujących, że nie jest tak dobry jak Luis Garcia, jednak osiągnięcia Izraelczyka w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii, w słabszej drużynie, są raczej bardziej imponujące niż odchodzącego numeru 10, i miał on wtedy ledwie 21-22 lata. I zanim nastała nawałnica problemów w West Hamie, udowodnił jak dużo potrafi w bardziej fizycznej, angielskiej grze.

Benayoun nie jest błyskotliwy i nie grał dla znanych klubów, nie jest reprezentantem silnego piłkarsko kraju. Ale naprawdę rozumie, jak robić te wszystkie rzeczy typowe dla Liverpoolu. Znajdować wolną przestrzeń, podać-i-biec, jak zagrać inteligentnie. Jest graczem drużynowym, który dobrze się czuje w szybkiej grze z dużą ilością podań. Jest bliższy Rayowi Houghtonowi niż Johnowi Barnesowi, ale ma mnóstwo do zaoferowania.

Andrij Woronin nie jest może zakupem ze znanym nazwiskiem, i jako iż przyszedł na zasadzie wolnego transferu, to automatycznie nie pojawia się presja. Ma natomiast szybkość, siłę i dobrą technikę. Może dodać parę goli z głębszych pozycji.

Im więcej obserwuję Ryana Babela, tym bardziej przekonany jestem, że może on stać się graczem wyjątkowym. Jego statystyki strzeleckie jako młodego skrzydłowego (grającego czasem za głównym napastnikiem) są imponujące.

Debiutował w Ajaxie mając 17 lat, a w pierwszej drużynie narodowej mając lat 18. Uczy się gry, wciąż nie jest gotowym wyrobem. Większość skrzydłowych zaczyna być najbardziej wydajnymi po okresie kilku lat stabilnego rozwoju jako młodzi dwudziestoparolatkowie, jak John Barnes, Harry Kewell czy Cristiano Ronaldo. Pierwsze sezony to głównie dostosowywanie się.

Mając 19-21 lat, podobnie jak Wayne Rooney, Ronaldo nie był graczem, który miał wystarczający wpływ na grę, zarówno w kwestii kreatywności, jak i samych goli, aby doprowadzić United do tytułu. Ale w wieku 22-23 lat, wpływ już ten miał. Gdyby był tak dobry w 2003 r., to obecnie kosztowałby United ze 3 razy więcej, i klub pokroju Realu Madryt czy AC Milan, mógłby ich przelicytować. Często kupuje się graczy na podstawie wizji wielkości, tak jak Milan kupił Kakę za 5 milionów funtów. Dzieje się to z tego powodu, że w pełni ukształtowani gracze rzadko zmieniają pracodawców, a jeśli tak się staje, to za ogromne pieniądze.

Do zdobywania goli jako skrzydłowy, potrzebne jest nieco więcej nauki niż tylko jak wykańczać akcje. Konieczne jest wyczucie odpowiedniego momentu do zejścia do środka, a kiedy lepiej zostać z boku. W przeciwieństwie do młodych napastników, nie mają zagwarantowanej sporej ilości okazji, dlatego muszą uczyć się, jak pokonywać czołowych bramkarzy przy mniejszej ilości prób. A oprócz tego, muszą wiedzieć, kiedy uderzyć samemu, a kiedy wypatrywać lepiej ustawionych napastników. Brak doświadczenia może znaczyć, że sami pójdą na bramkę, gdzie podanie byłoby lepszym rozwiązaniem. A potem, po paru 'uprzejmych' słowach od napastników, będą chcieli ich udobruchać, gdy sami mogli strzelać.

Babel jest tak samo dobry z przodu i zależy tylko od niego, aby pokazać jego najbardziej efektywną pozycję – nie tą, dzięki której zdobędzie indywidualny rozgłos, ale dzięki której będzie pomagać drużynie wygrywać mecze.

Ma 20 lat, a już zaliczył 4 trafienia w 14 występach w czołowej drużynie narodowej. Jest dużo lepszy niż większość graczy w jego wieku. Błyszczał w holenderskiej drużynie U21, która zdobyła Mistrzostwo Europy. Nie jest może jeszcze aż tak rozwinięty jak Florent Malouda z Chelsea, ale ma potencjał, by być nawet lepszym. Marco van Basten, selekcjoner reprezentacji Holandii i jeden z najlepszych środkowych napastników w historii, powiedział, że Babel może być następnym Thierrym Henry. Niezła pochwała.

Co ciekawe, Fernando Torres przypomina mi nieco byłą gwiazdę Arsenalu. Nie znaczy to jednak, że będzie on 'nowym' Henry. W końcu angielska piłka czekała 140 lat na gracza pokroju Henry'ego. To, że przypomina się gracza światowej klasy, nie oznacza, że automatycznie się nim staje. Ale to lepsze niż przypominanie Luke'a Chadwicka.

Lucas Leiva to kolejny dwudziestolatek z ogromnym potencjałem. Wszak jest to najmłodszy zdobywca tytułu Najlepszego Gracza Roku w Brazylii. Nie jest może takim dostawcą cudów jak Kaka (poprzedni najmłodszy zdobywca tego trofeum, w 2003 r.), bardziej jest graczem, który robi po trosze wszystkiego na całym boisku.

Choć udanie wspierałem zakupy, które mogły wydawać się nieco chybione, jak w przypadku 35-letniego Gary'ego McAllistera w 2000 r., czy Petera Croucha w 2005 r., to myliłem się w przypadku Fernando Morientesa i Djibrila Cissé. Wydawało mi się, że ten pierwszy będzie nadrabiać braki w szybkości swoją inteligencją, jednak powstrzymywały go kontuzje i brak pewności siebie. Cissé, który potrafi strzelać bramki, brakowało samokontroli w bardziej cierpliwej piłce, którą zaczął grać Liverpool pod wodzą Beniteza.

Jednak z tego co widzę, nowe nabytki nie mają takich obciążeń.

Choć myślę, że Babel, Torres, Lucas i Woronin mają odpowiedni arsenał, aby osiągnąć sukces – umiejętności, szybkość, siłę i odpowiednią postawę – ważne jest, aby dać im czas do dostosowania się do angielskiego stylu gry, i do dorośnięcia do ich zadań w drużynie. Zamiast kupować w Premiership graczy przeciętnych lub takich, z których wyceną mocno przesadzono, ale za to którzy będą potrzebować mniej czasu na dostosowanie się, Benitez wolał spojrzeć nieco bardziej perspektywicznie.

Trzeba pamiętać, że żaden gracz nie jest robotem. Nie można przenieść kogoś z jednego środowiska do drugiego i oczekiwać, że będzie grać na dokładnie takim samym poziomie. Jak na tych ogłoszeniach finansowych: „twoje inwestycje mogą przynieść zysk lub stratę”. Nowy klub, nowe miasto/kraj/język, nowy manager, nowi koledzy, nowy system treningów, nowa taktyka – wszystkie te rzeczy mają wpływ na zawodnika, pozytywny lub negatywny.

Większy klub z o wiele lepszymi zawodnikami i naprawdę topowym managerem, może wznieść zawodnika na nowe szczyty umiejętności. Rywalizacja o miejsce w składzie poziom, jeśli może wprowadzić nowy poziom jeśli chodzi o pewną stałość w grze. Większy stadium, bardziej zaciekli kibice i mecze o wyższą stawkę mogą inspirować. Rotacja może sprawić, że zawodnik wciąż będzie głodny i świeży.

Równie dobrze jednak, może mieć problem w dogadaniu się z innymi zawodnikami czy managerem. Rywalizacja o miejsce może sprawić, że będzie czuł się niepewnie, i będzie za mocno się starał. Presja dużego klubu może go stłamsić. Rotacja może zaburzyć jego rytm.

Jak manager może z wyprzedzeniem wiedzieć te wszystkie rzeczy? Nie może. Wszystko, co może zrobić, to zbadać zdolności gracza i jego osobowość, a potem mieć nadzieję, że zgra się z drużyną i się sprawdzi. Przyda się również odrobina szczęścia dla każdego. Wczesna kontuzja nigdy nie pomaga, a, będąc napastnikiem, zdobycie szybko bramki albo dwóch, znacznie ściąga presję.

To jak dobór naturalny – przetrwają najsprawniejsi. Ci, którzy dostosują się do oczekiwań managera, zostają. Ci, którym się to nie uda, odchodzą. Celem zawsze będzie to, aby ci, którym się udało zostali i błyszczeli a przez lata, a ci którym ta sztuka nie wyszła, są żegnani.

Jeśli wszystko idzie dobrze, każdy kolejny rok powinien przynosić odpowiednich zawodników na odpowiednich miejscach. I nawet jeśli tylko połowa z nowych nabytków się sprawdzi, to i tak będzie to oznaczać znaczny krok naprzód.

Na przykład, Xabi Alonso i Josemi, jedni z pierwszych kupionych przez Beniteza w sezonie 2004/05. Pierwszy jest wciąż kluczowym graczem, a drugi niedługo póĽniej został sprzedany. W 2005 r., Pepe Reina, Momo Sissoko i Peter Crouch zostali kupieni, i do tej pory są ważnymi postaciami w klubie. Z przeciwnej strony mamy Bolo Zenden opuścił klub tego lata. Daniel Agger i Robbie Fowler przybyli w styczniu 2006 r.. Drugi wykonał niezłą robotę zanim odszedł, a pierwszy może być środkowym obrońcą na następną dekadę i więcej.

Poprzedniego lata, kupiono Kuyta i Bellamy'ego. Holender ma okazję, aby stworzyć ekscytujący tandem z Fernando Torresem, Walijczyk natomiast został niedawno sprzedany z zyskiem. W pomocy, Mark Gonzalez, pomimo obiecującego początku, ostatecznie nie dał rady, a z kolei Jermaine Pennant grał coraz lepiej z biegiem sezonu, a Javier Mascherano okazał się być inspirującym dodatkiem.

I co ważne, ze wszystkich udanych zakupów, tylko Luisa Garcii nie ma już w klubie.

Liverpoolowi udało się zatrzymać wszystkie z jego mocno pożądanych gwiazd. Ale też, dzięki temu, że Benitez kupuje wczesnych dwudziestolatków, nie musiał rozstawać się z nikim z nich z powodu postępującego wieku. Gdyby zaryzykował z rozwiązaniami krótkoterminowymi – czołowi gracze w wieku trzydziestu kilku lat, którzy pograliby jeszcze sezon albo co najwyżej dwa – rdzeń drużyny musiałby być przebudowywany już tego lata. Natomiast tak jak jest teraz, wysiłki skupiają się na wzbogacaniu talentu, który jest tu już teraz.

Zatem pomimo pewnych porażek, które są nieuniknione, i zakupów w rodzaju Bellamy'ego, który choć nie zawiódł, to i nie zrobił też szału, kręgosłup drużyny wzmacnia się i rozszerza z każdym rokiem. I, być może za wyjątkiem Steve'a Finnana (choć może on jeszcze temu zaprzeczyć), żaden z kluczowych zawodników The Reds nie zacznie chylić się ku końcowi kariery w ciągu najbliższych kilku lat.

Jak dla mnie, jest sporo podobieństw do drużyny Arsenalu, która zaczęła się tworzyć na trzy lata przed wygraniem Ligi i FA Cup w 2002 r.. Sukces Wengera z 1998 r., jak Beniteza w Stambule czy Cardiff, nastąpił bardzo szybko, w ciągu dwóch lat od przejęcia władzy. Ale musiało minąć 5 lat, zanim drużyna Wengera naprawdę się odznaczyła, zdobywając tytuł w 2002 r., i jako „niezwyciężeni” znowu w 2004 r..

Kluczowi gracze z doświadczeniem, jak David Seaman, Tony Adams czy Dennis Bergkamp – których Wenger już zastał w klubie – wciąż tam byli w 2002 r.. W Liverpoolu – patrz Jamie Carragher, Steve Finnan i Steven Gerrard.

Kluczowy, wczesny zakup środkowego pomocnika z kraju managera – Patricka Vieiry (Xabi Alonso) – z łatwością wprowadził się do angielskiej gry, a stosunkowo niedawno nabyty środkowy obrońca, Sol Campbell (Daniel Agger), zbierał same entuzjastyczne recenzje.

Być może najważniejszymi zakupami Wengera byli Thierry Henry w 1999 i Robert Pires w 2000 roku. Noszą one znamiona podobieństwa do nabytków Beniteza w tym roku – dołożenie tej odrobiny więcej talentu do ataku, i potencjału znakomitości.

Warto również dodać, że Manchester United, mistrzowie z 2003 roku, dodali Ronaldo tamtego lata, Rooneya rok póĽniej, ale musiał nastać sezon 2006/07, zanim ta dwójka atakujących wygrała klubowi jego kolejne, znaczące trofeum. Nie było dla nich drogi na skróty.

Cierpliwość jest kluczowa, gdy buduję się drużynę mając na uwadze każdą indywidualność. Gdyby Juventus miał cierpliwość, którą pokazał Arsenal wobec Thierrego Henry'ego, to nie pozbyliby się tak szybko kogoś, który miał się okazać najlepszym na świecie. Oczywiście, Arsenal z Wengerem i kilkoma innymi Francuzami, o wiele bardziej sprzyjał sukcesowi Henry'ego. Ale nawet wtedy, po czterech miesiącach – jak to miało miejsce z Bergkampem i Piresem – nie był on uznawany za sukces. Potrzebował czasu.

Kiedy zatem osądza się zawodnika? Po pierwszym sezonie w Liverpoolu, Emile Heskey był niezaprzeczalnie udanym zakupem. Po czterech już nie. Po pierwszym roku w Arsenalu, Pires wydawał się być klapą. Po czterech był już hitem. Nawet najlepszym graczom na świecie zdarzają się słabsze sezony. Dwa pod rząd mogą dopiero oznaczać niemożność przełamania, zastój, poważne problemy z kontuzjami czy nieodwracalny regres.

Co ekscytuje mnie najbardziej, to to, że nowi gracze prezentują prawdziwą mieszankę siły, szybkości, wzrostu i najwyższych umiejętności. W teorii, każdy z nich wydaje się doskonale pasować do Anglii, tylko oprócz Benayouna, który nieco odstaje warunkami fizycznymi, jednak on już zdążył się tu sprawdzić.

Tylko czas potrafi powiedzieć, jak daleko The Reds zajdą w tym sezonie, czy nie będzie potrzebny kolejny rok albo dwa, zanim to wszystko osiągnie doskonałość. Nie chodzi o robienie wymówek, czy robie planów na 3 czy 5 lat, tylko o bycie realistą. Skład Liverpoolu i tak był bardzo młody, a teraz przybyło sporo młodych zawodników. Wraz z ich dorastaniem, drużyna będzie się naturalnie polepszać.

Patrząc realistycznie, Liverpool może wygrać ligę w następnym sezonie, jednak o ile nie zdarzy się jakaś katastrofa, drużyna powinna być bardziej gotowa w następnym roku (tak, jak był Arsenal na początku dekady). Może być potrzebny czas na zintegrowanie tak dużej ilości nowych, ważnych graczy. Manchester United również się wzmocnił w tym roku, a Chelsea wróci jak ranny, rozdrażniony zwierz. Więc będzie ciężko, cokolwiek będzie się działo.

Oczywiście, trafilibyśmy do krainy marzeń, gdyby nowi gracze w ataku mieliby taki wpływ, jaki odniosły zakupy Kenny'ego Dalglisha w tym wspaniałym sezonie dwie dekady temu.

Jeśli się do tego zbliżą, możemy zacząć erę sukcesu, która potrwa kilka lat.

Paul Tomkins

Ľródło: liverpoolfc.tv



Autor: Alex
Data publikacji: 19.07.2007 (zmod. 02.07.2020)