Ogromna stawka, wielki stres
Artykuł z cyklu Artykuły
To jeszcze do mnie w pełni nie dotarło: drugi Finał Pucharu Europy w ciągu trzech ostatnich lat, a trzy lata wcześniej straciłem nadzieję, że Liverpool jeszcze się w takowym znajdzie.
Pewnie zachowując instynkt samozachowawczy, tydzień temu próbowałem się przygotować do porażki w rewanżowym starciu z Chelsea mówiąc sobie, że w ten sposób przynajmniej unikniemy starcia z Manchesterem United w Finale. Jednak mogłem te wszystkie myśli odłożyć na bok od razu po rozpoczęciu spotkania, ponieważ The Reds prowadzili kolejne ataki na bramkę gości.
Jestem masochistą. Bez wątpienia. Ja desperacko pragnąłem awansu Liverpoolu do Finału, mimo że zdawałem sobie sprawę z tego, iż może to oznaczać niemożliwy do zniesienia mecz z Manchesterem United – stres związany z takim starciem doprowadziłby mnie na oddział intensywnej terapii, albo nawet do placówki psychiatrycznej: nie mając żadnych włosów do wyrywania, musiałbym chyba odciąć sobie głowę. A to dopiero początek.
Poza moją głową obawiałem się jeszcze przyszłych konsekwencji dla obecnego zespołu po Finale z United.
Postawmy sprawę jasno. Byłby to największy mecz w historii klubowej piłki; jak starcia pomiędzy Barceloną i Realem, albo derby Mediolanu – spotkania, które jeszcze nigdy nie miały miejsca na najwyższym możliwym szczeblu. Byłoby to po prostu zbyt wiele do przyswojenia i po takim meczu moglibyśmy być świadkami bardzo negatywnego szoku. Taki mecz mógłby wszystko zdestabilizować i wyolbrzymić do niewyobrażalnych rozmiarów.
Jeśli ostatecznie się nie uda, to porażka a AC Milanem będzie bolesna, ale można będzie się po niej podnieść. To samo można by powiedzieć o przegranej z Chelsea po rzutach karnych, zwłaszcza że byliśmy lepszym zespołem. Jednak porażka z United w Finale byłaby nie do przełknięcia. W pewnych momentach bardzo ciężko jest nabrać dystans do futbolu, ale na szczęście cała histeria otaczająca takie spotkanie nam już nie grozi.
Porażka z United w Finale – a byłaby na to 50 % szansa – mogłaby bardzo Ľle wpłynąć na długofalowy postęp wykonywany przez tę będącą na fali wznoszącej drużynę. Manchester już zapewnił sobie Mistrzostwo Anglii (i prawdopodobnie sięgnie też po FA Cup), zatem ewentualna porażka z zespołem Beniteza nie byłaby aż tak bolesna, choć i tak zrujnowałaby im całe lato.
The Reds nie byłby chroniony przez tak silne aspekty absorbujące szok. Młoda drużyna Beniteza dopiero się kształtuje i rysuje się przed nią bardzo optymistyczna przyszłość, więc przed takim meczem panowałaby ogromna obawa tragicznej porażki.
Porównując średnią wieku w momencie Finału, który odbędzie się za dwa tygodnie, liczba Liverpoolu jest znacznie niższa od tej wyliczonej dla Manchesteru United i Chelsea (oczywiście biorąc pod uwagę teoretyczne najsilniejsze XI); to jest dowód na to, że Liverpool dysponuje ogromnym potencjałem, jeśli ta drużyna będzie grać w większości niezmieniona przez długi okres czasu. ¦wiadczy to również o większej wrażliwości zespołu.
Wszyscy mówią o młodej drużynie Arsenalu, ale średnia wieku Liverpoolu wynosi zaledwie 25,6 roku – raczej zaskakujące jest to, że to o rok mniej niż Arsenal, gdzie ta średnia wynosi 26,6.
To właśnie Liverpool i Arsenal, poza czołową dwójką, mają zespoły, które najbardziej się rozwiną w ciągu najbliższych dwóch, lub trzech lat i mają najmniejszą liczbę piłkarzy, których trzeba zastąpić. Jak będzie grać Manchester za dwa lata bez Giggsa, Scholesa, Neville’a i Van der Sara?
Jedynym piłkarzem The Reds w ich kategorii wiekowej jest Sami Hyypia i Benitez już teraz znalazł wspaniałego następcę w osobie Daniela Aggera, który w tym sezonie zajął miejsce świetnego Fina (choć Hyypia ma jeszcze wiele do zaoferowania na małą skalę). Steve Finnan, który niedawno skończył 31 lat, jest jedynym, który powoli zbliża się do takiego wieku, a Arbeloa wygląda na utalentowanego, młodego zawodnika.
Mówię tak wiele na temat średniej wieku poszczególnych drużyn, ponieważ niemal każdy zespół odnoszący sukcesy ma średnią wieku w przedziale 27-29 lat – i te właśnie lata są uznawane za najlepsze dla piłkarza. To połączenie młodzieńczego zapału i sprytu doświadczonych, które powoduje, że drużyna bardzo dobrze funkcjonuje.
Wiele się mówi o młodych gwiazdach United – Rooney’u i Ronaldo – jednak średnia wieku ich zespołu to 28 lat, minimalnie wyższa od Chelsea (27,2). Jednym z głównych powodów, dla których United poczyniło postępy i zdobyło Mistrzostwo Anglii, jest fakt, że drużyna stała się o rok starsza i przed sezonem nie dokonano w niej wielu roszad.
Po tym, jak zostali zdemolowani w Półfinale, zainteresowała mnie wypowiedĽ Alexa Fergusona na temat braku doświadczenia w jego zespole. „Musimy utrzymać obecną kadrę i zespół musi dojrzeć tak, jak drużyna Milanu,” zauważył.
Generalnie ma rację, jednak w jaki sposób on chce na długi czas utrzymać obecny zespół, jeśli tak wielu kluczowych piłkarzy powoli szykuje się do zakończenia sportowych karier? Oczywiście istnieje taka możliwość, że oni będę jeszcze długo grać, jednak oczywiste jest to, że nie można polegać na starszych zawodnikach w długofalowych planach. Sytuacja Manchesteru kompletnie kontrastuje z tą w Liverpoolu, gdzie wszyscy kluczowi zawodnicy za pięć lat mogą wciąż występować na Anfield.
Oczywiście odniesienie sukcesu nie jest takie proste i nie ogranicza się do stworzenia drużyny z piłkarzy w wieku 28-29 lat; zawsze potrzebny jest czas na zgranie drużyny i nie jest dobrze, gdy wszyscy zawodnicy się całkiem będą rozumieć, już będąc na krańcu profesjonalnej kariery. Benitez zaczął budować klasowy zespół z zawodników zdecydowanie poniżej najlepszego dla piłkarza wieku i teraz trzeba pozwolić tej drużynie dorosnąć w międzyczasie dodając kilka niezbędnych elementów. Biorąc to pod uwagę, nikt nie powinien być zaskoczony, że w tym roku Tytuł znalazł się poza naszym zasięgiem.
Menadżer musi też uniknąć pułapki, w którą wpadł Gerard Houllier poprzez nieprzerwane odmładzanie zespołu. Jednak to zupełnie coś innego kupić 22-letniego Javiera Mascherano, a pozyskać będącego w tym samym wieku El Hadjiego Dioufa. Pierwszy z nich zupełnie jak Alonso, Agger i Reina, którzy przybyli mając po 21/22 lata jest znacznie bardziej dojrzały, aniżeli wskazywałby na to wiek. Tego drugiego można porównać do rozwydrzonego nastolatka.
A kupowanie w pełni ukształtowanych piłkarzy klasy światowej jest niezmiernie drogim przedsięwzięciem; Liverpool musiał sięgać po takich piłkarzy jak Alonso i Agger, którzy dopiero zaczynali swoje wspaniałe kariery. AC Milan kupił Kakę – obecnie uznawanego za najlepszego piłkarza świata – za sumę w granicach 5 milionów funtów. Wtedy miał dziewiętnaście lat, ale jego klasa była ewidentna, choć nazwisko nie było jeszcze znane. Porównajmy to z Chelsea i 31 milionami funtów wydanymi na 30-letniego Andrija Szewczenkę.
Zatem warto pamiętać o tym, jak młody obecnie jest zespół Liverpoolu. To powinien być powód do optymistycznego patrzenia w przyszłość.
Nie jestem w 100 % pewny jaka jest teoretycznie najsilniejsza XI Milanu, ale ten zespół, który pokonał United miał zawrotną średnią wieku 29,7 lat i to bez takich piłkarzy jak 36-letni Cafu, czy 38-letni Maldini. Ich zmartwienie powinno polegać na tym, że są chyba zbyt wiekowi, choć dysponują ogromnym doświadczeniem.
Rossoneri bez wątpienia pragną zemsty za Stambuł, ale tego samego chciała Chelsea i ostatecznie nie wyszło im to na dobre. W przeciwieństwie do meczu sprzed dwóch lat, gdy to głównie się broniliśmy, w tym roku to The Reds byli lepszym zespołem w przekroju dwóch spotkań.
Obaj finaliści pokonali świetne zespoły na drodze do Aten. Milan musi być faworytem, jeśli weĽmiemy pod uwagę ich doświadczenie. Ja uważam, że The Reds jak najbardziej mogą wyjść zwycięsko z tego pojedynku, jednak ten zespół nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Milan wprost emanuje klasą na najwyższym poziomie. Paulo Maldini zagrał w swoim pierwszym Finale Pucharu Europy będąc jeszcze praktycznie dzieciakiem i to będzie jego 73 Finał Pucharu Europy, o jeden mniej niż Clarence Seedorf. Albo coś w tych okolicach.
Stambuł na pewno zadziała uspokajająco na Gerrarda, Carraghera, Alonso, Riise, Finnana i Hyypię (jeśli ten zagra), jednak nie jesteśmy w stanie określić, jak reszta zespołu zareaguje na to nowe doświadczenie; w końcu ten skład został mocno przebudowany po 2005 roku.
Nie wymieniłem jeszcze dwóch zawodników z pola, jednak Luis Garcia na pewno nie wyjdzie na murawę w Atenach, a Harry Kewell, który już wrócił do zdrowia, stracił cały sezon gry. Na szczęście jeden nowy piłkarz, Mascherano ma ogromne doświadczenie takich spotkań jak na swój młody wiek, więc nie powinien zostać przytłoczony tego wieczoru.
Warto także wspomnieć, że Milan będzie odczuwał psychologiczny strach przed Liverpoolem; w końcu nie będą się czuć ‘bezpiecznie’ nawet, jeśli obejmą prowadzenie 3-0. Tak samo jak Wimbledon i Leicester zawsze sprawiali problemy Liverpoolowi w latach 80 i 90-tych – mimo znacznie słabszej kadry. Połączenie naprawdę ciężkiej pracy z odrobiną przesądów może stanowić ogromną różnicę.
Moja osobista perspektywa
W Wielkiej Brytanii obecny tydzień jest Tygodniem ¦wiadomości M.E. i zachowałbym się nieodpowiednio, gdybym o tym nie wspomniał jako osoba chora. Od wielu lat zmagam się z tą chorobą, ale ostatnio mój stan pogorszył się na tyle, że musiałem przestać pisać o klubie na profesjonalnych warunkach.
M.E. (Myalgic Encephalomyelitis – chroniczne zmęczenie) to chroniczna i zmienna choroba. Zmęczenie jest tylko jednym z wielu objawów M.E.; inne to osłabienie mięśni, wycieńczenie po jakiekolwiek formie wysiłku, zaburzenia snu, ból, a także problemy neurologiczne i umysłowe.
Największe skody są wyrządzone w układzie nerwowym, zatem każdy stres tylko pogarsza stan chorego. Piłka nożna i stres idą w parze dla kibiców, piłkarzy i menadżerów. Gdy zawodnicy wyjdą już na boisko, to zapewnie nie odczuwają takiego ogromnego napięcia, ponieważ procesy zachodzące w ciele biorą górę, jednak poza boiskiem, a zwłaszcza przed bardzo ważnym meczem, albo po słabym występie można czuć się ogromnie zestresowanym. Ja jestem krytykowany przez niezadowolonych kibiców po przegranym meczu, a je przecież jedynie piszę na temat klubu.
Jednak prawdziwym problemem jest zbyt duży stres przed meczem, który często wykorzystuje zbyt duże ilości energii i kończy to się kompletnym brakiem sił. Moim zdaniem właśnie taki przypadek miał miejsce u piłkarzy Liverpoolu w Stambule (choć udało nam się odrodzić po przerwie, zanim znowu opadaliśmy z sił w dogrywce). I pod wieloma względami to przypomina moją chorobę.
Każde moje wyjście na mecz jest ogromnie męczące. W ostatnich latach to stało się niemal pseudo-militarnym przedsięwzięciem. Jednak mój stan pogarsza się nie tylko z powodu podróży z centralnej części Anglii na Anfield (albo gdziekolwiek indzie), ale także sam mecz i nerwy, które mnie on kosztuje mają na to ogromny wpływ.
W ostatnich kilku latach, kilkukrotnie byłem bliski omdlenia na meczu. Potem potrzebuję kilku dni, żeby dojść do swojego ‘normalnego’ niezbyt dobrego samopoczucia, a że mam małego syna, które spędza część tygodnia ze mną to muszę być jak najbardziej dyspozycyjny, więc jedynie w bardzo wyjątkowych okolicznościach decyduję się na poświęcenie w postaci wyjazdu na mecz.
Jeśli z tego powodu w oczach niektórych osób jestem kibicem, który pamięta o zespole jedynie w momentach chwały, to trudno. Wystarczająco wiele razy w środku zimy jeĽdziłem na mecze z zespołami typu Stoke w ramach rozgrywki niezbyt prestiżowego Pucharu Ligi, żeby mieć prawo do wyboru meczu, na który pójdę. Oczywiście w idealnym świecie, gdybym był w pełni zdrowy i mógł regularnie chodzić na mecze The Reds to tak też bym czynił, nawet gdyby Liverpool był ligowym średniakiem, pałętającym się w środku tabeli.
Jeśli mój stan będzie stabilny to rozważę możliwość wyruszenia do Aten (ale tylko do neutralnego sektora UEFA) i mam nadzieję, że będę mógł pisać o wielkim meczu i szóstym zwycięstwie. Jednak z każdym mijającym rokiem to wszystko jest coraz trudniejsze.
Moja choroba pomaga mi jedynie w zachowaniu dystansu do spraw związanych z futbolem. Ja miewam dobre miesiące i te złe, dobre tygodnie, ale są też gorsze.
Zatem wiem, że złe okresy mogą być jedynie przejściowe i jeśli się je przezwycięży to nie trwają wiecznie – zresztą tak samo, jak sukcesy. Pamiętając o tym wszystkim trzeba cieszyć się każdą wspaniałą chwilą tak, jakby miałaby być ona ostatnia.
Ja cieszyłem się po Stambule tak, jakby to był ostatni Finał Pucharu Europy przez bardzo długi czas, biorąc pod uwagę to, że musieliśmy na niego czekać 20 lat. Jednak 24 miesiące póĽniej mamy okazję na kolejny triumf. Nawet w trudnych chwilach, życie jest w stanie uraczyć nas jedną, bądĽ dwiema niespodziankami.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 09.05.2007 (zmod. 02.07.2020)