Czy Rafa wystawi dzisiaj najsilniejszą XI?
Artykuł z cyklu Artykuły
Nawet teraz, po prawie trzech latach panowania Rafy Beniteza, temat najsilniejszej wyjściowej jedenastki Liverpoolu jest poruszany stosunkowo często.
Tak, jakby każdy klub musiał mieć jasno zdefiniowaną najsilniejszą drużynę, albo inaczej nie ma szans na odnoszenie sukcesów.
Jednak w tym temacie bardzo wiele zależy od okoliczności. To bardzo dobrze, jeśli menadżer w głowie ma najsilniejszą możliwą drużynę, jednak spotkań nie rozgrywka się z wymyślonymi przeciwnikami. Zawsze mierzy się z jakimś zadaniem. No i jeszcze jest kwestia zdrowia i obecnej dyspozycji. Kogo lepiej wybrać? ¦wietnego zawodnika w słabej formie, czy bardzo dobrego gracza przeżywającego najlepszy okres swojego życia?
W dawnych czasach Bob Paisley mówił, że nigdy nie można zbytnio przejmować się drużyną przeciwną. Miał wtedy zupełną rację, ponieważ bez wątpienia dysponował najlepszą grupą piłkarzy w całym kraju. Obecnie kadry zespołów są szersze i już trudniej jest – a praktycznie jest to niemożliwe ze względu na ogromną intensywność i szybkość obecnej gry – regularnie wystawiać najsilniejszą jedenastkę – zatem podporządkowanie wszystkiego wokół najsilniejszej XI byłoby niedbałością.
Jeśli już jednak zdecydujemy się na wytypowanie ‘najsilniejszych’ wyjściowej jedenastek czterech czołowych angielskich drużyn, to moim zdaniem nie ma wielkiej różnicy w ich sile. Może to kwestia jednego, bądĽ dwóch lepszych zawodników – albo lepszej formy niektórych piłkarzy – która może stanowić różnicę (albo po prostu liczba kontuzji).
Może spokojnie wybrać z każdego zespołu czołowej czwórki podstawę sześciu, czy siedmiu piłkarzy, którzy mieliby pewne miejsce w każdej drużynie pewnie sięgającej po Mistrzostwo Anglii, ale są też tacy, co do których mamy mniejszą pewność.
Bardzo rzadko się zdarza, żeby jakakolwiek odnosząca sukcesy drużyna, miała w zespole świetnego piłkarza na każdej pozycji. W końcu Phil Neville ma mnóstwo medali za Mistrzostwo Anglii. Dla porównania Jamie Carragher nie ma żadnego. Jednak żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że ten pierwszy dorównuje drugiemu pod względem umiejętności.
Gdy patrzę na obecny skład Manchesteru United, to nie czuję nawet odrobiny zazdrości, ponieważ poza kilkoma świetnymi piłkarzami, mają w zespole także zawodników, których można by bez problemu zastąpić, jednak oni zwiększają liczbę piłkarzy w kadrze.
Ja po prostu uważam, że ich piłkarze mieli znacznie więcej czasu, żeby się zgrać jako zespół, a niektórzy doświadczeni piłkarze jak Giggs i Scholes przeżywają swoją drugą młodość. No i Cristiano Ronaldo jest graczem, który daje im przewagę. Według mnie ta drużyna nie ma wielkiej przewagi pod względem umiejętności poszczególnych piłkarzy, ale pod względem czasu spędzonego razem już tak.
Niestety dla The Reds, niektórzy ich kluczowi piłkarze na początku sezonu mieli problemy z odnalezieniem formy, kondycji i zgrania – a był to też czas, w którym nowi zawodnicy mieli problemy z aklimatyzacją. Tak, jak już mówiłem wiele razy, trudny terminarz tylko pogłębił tę sytuację.
Jednak wystarczy spojrzeć na ten zespół z ostatnich kilku miesięcy i widzimy drużynę porównywalną do każdej w Europie – zdeklasowali Chelsea, Arsenal, Barcelonę i bardzo pewnie pokonali te zespoły i zdominowali mecz z Manchesterem United (pechowo przegrany).
Teraz chyba wszyscy widzą, jak ważny jest czas na aklimatyzację dla takiego piłkarza jak Jermaine Pennant, który ma już gorszy okres za sobą i stało się bardzo ekscytującym skrzydłowym, który z meczu na mecz gra coraz lepiej. Zawsze uważałem, że ten zawodnik dysponował prawdziwymi umiejętnościami, ale dobrzy piłkarze mogą zostać przytłoczeni w klubie z wielkimi oczekiwaniami, co widać na przykładzie Shauna Wrighta-Phillipsa w Chelsea. Bardzo łatwo jest stracić zapał i zniknąć. Jednak teraz Pennant pokazuje, że ma wszystko, co jest niezbędne do gry na wysokim poziomie i wygrał tę bitwę.
Problem polegał na tym, że jedynym sposobem na tak skuteczną grę Pennanta na początku rozgrywek (co byłoby ogromnym wzmocnieniem) było kupienie go w poprzednim sezonie, jak to miało miejsce z Danielem Aggerem. Podróże w czasie są niemożliwe, zatem teraz Jermaine musi utrzymać wiarę we własne umiejętności do sezonu 2007/08. A najlepszym sposobem na to jest dalsze wygrywanie indywidualnych pojedynków, mądre podawanie piłki i dośrodkowania, które wprowadzają ogromny zamęt w szeregach obronnych przeciwnika.
Dla niektórych kibiców kością niezgody pozostaje fakt, że podobno za mało piłkarzy angażuje się w akcje ofensywne, jednak według mnie jest to nieprawidłowa teza. Kluczem do tej krytyki pozostaje chyba środek pomocy i jest to obszar, w którym najtrudniej wybrać podstawową dwójkę biorąc pod uwagę umiejętności i różnicę stylów gry Gerrarda, Alonso, Sissoko i Mascherano.
Sissoko, który był jednym z najlepszych piłkarzy Liverpoolu w ostatnim sezonie i w obecnych rozgrywkach zaliczył kilka fenomenalnych występów, jest młodym piłkarzem przechodzącym mały kryzys formy po przebyciu poważnej kontuzji, zatem na chwilę obecną on wydaje się być pewnym ‘czwartym w kolejności’ do środka pola. Jednak, ja przypominam sobie Finał FA Cup i zwycięstwo na Nou Camp, gdzie był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Albo nawet lutowe spotkanie z Newcastle, gdzie jego gra była naprawdę świetna.
Szaleństwem byłoby kompletne skreślenie Malijczyka. Jednak spadek formy Sissoko, pozwolił Javierowi Mascherano na częstsze występy w pierwszym zespole i rywalizacja o miejsce w drużynie może tylko i wyłącznie pomóc. Przybycie małego Argentyńczyka było ogromnym wzmocnieniem. Po jego kłopotach w West Hamie miałem obawy, że jego kondycja i pewność siebie będą na bardzo niskim poziomie i może potrzebować jeszcze pół roku, żeby w pełni przystosować się do warunków gry w Premiership. Jednak on spisywał się rewelacyjnie. Jego odbiór piłki jest doprawdy świetny a i podania także budzą niemały podziw, choć na pewno nie jest to jeszcze poziom Xabiego Alonso.
Zatem z trzema środkowymi pomocnikami, których wszystkie kluby pragnęły, momentalnie pojawia się myśl ustawienia Gerrarda na prawej pomocy. Jednak ostatnio Pennant terroryzuje bocznych obrońców, zatem może najlepszą opcją dla Kapitana będzie lewa flanka?
Na pewno jest to najlepsza pozycja dla prawonożnego zawodnika do zdobywania goli, pamiętając jak świetnie można schodzić z piłką do środka; wystarczy spojrzeć na Thierry’ego Henry’ego, który często zaczyna swoje akcje na lewym skrzydle, a następnie zbiega do środka pola i zdobywa bramkę po uderzeniu prawą nogą (nawet Arbeloa to pokazał w meczu z Reading). Na początku sezonu w meczu na Stamford Bridge, Gerrard miał dwie świetne okazje do zdobycia gola, a zaczynał spotkanie właśnie na lewej flance.
Jednak wciąż kontrowersje wzbudza serce zespołu. W przeciwieństwie do przekonań wielu osób, można grać pozytywny, ofensywny futbol z dwoma defensywnymi pomocnikami, którzy nie zdobywają wielu goli. Przypomina mi to dyskusje, w których ustawienie 4-5-1 jest przedstawiane jako defensywne; to od piłkarzy zależy, czy dany system można zaklasyfikować jako ofensywny, czy też nie.
I jeśli na boisku w duecie pojawiają się Alonso i Mascherano to trzeba zaznaczyć, że niewielu jest defensywnych pomocników, którzy potrafią być równie zabójczy w wyprowadzaniu ataków, jak ta dwójka; więc to nie są ‘defensywni’ zawodnicy. Obaj potrafią bardzo szybko i inteligentnie przemieszczać piłkę na krótkich odległościach – co pomaga w przyśpieszeniu tempa akcji – i obaj też bez większego wysiłku mogą dokładnie podawać piłkę na daleki dystans.
Niektórzy kibice twierdzą, że dwaj defensywni pomocnicy hamują rozwój akcji, ale przecież Brazylia właśnie preferuje takie ustawienie, a ich chyba nie można nazwać ‘defensywną’ drużyną, prawda? To pozwala bocznym obrońcom na większą swobodę w akcjach ofensywnych i co ważniejsze dzięki temu także skrzydłowi mogą grać ofensywniej, ponieważ wiedzą, że za nimi są asekurujący zawodnicy.
Podam na to przykład. W czwartej minucie meczu z Arsenalem, Pennant i Arbeloa bardzo mądrze wymieniali między sobą piłkę na skrzydle w okolicach chorągiewki. Następnie Alvaro podał do Croucha, który otworzył wynik meczu.
Istniała taka możliwość – w wygranym 4-1 meczu – ponieważ z dwoma defensywnymi pomocnikami (Alonso i Mascherano) Pennant nie musiał się martwić i pomoc w obronie na prawej stronie i Arbeloa nie musiał tak kurczowo trzymać się swojej pozycji. Obaj mogli angażować się w akcje ofensywne i nękać lewego obrońcę Arsenalu, ponieważ wiedzieli, że jeśli stracą piłkę to albo Mascherano, albo Alonso – obaj świetnie czytają grę – zdąży z asekuracją, a drugi zawodnik będzie mógł zostać w środku pola, żeby chronić środkowych obrońców.
Tymczasem w tym samym meczu na lewej stronie boiska, Aurelio świetnie włączał się do akcji ofensywnych, a Gonzalez też rozegrał jedno z lepszych spotkań w barwach The Reds. Zatem graliśmy z dwoma defensywnymi pomocnikami, ale nie brakowało nam ofensywnych wejść. Działo się nawet wręcz przeciwnie i Arsenal został zmiażdżony.
W takim ustawieniu wielu zawodników może zaangażować się w ofensywną akcję, a z tyłu zostanie wystarczająco dużo piłkarzy – to jest po prostu kwestia bardzo płynnego rozgrywania akcji; co nie jest tak ewidentnie widoczne, jak ofensywny pomocnik wspierający dwóch napastników.
W sobotnim spotkaniu z Wigan Pennant i Arbeloa ponownie przeprowadzali akcje w pobliżu chorągiewki, a hiszpański boczny obrońca miał okazję oddać niezły strzał głową na bramkę gości. Daniel Agger popisał się świetnym, indywidualnym rajdem, po który znalazł się prawie sam na sam z bramkarzem; zatem ten zespół Beniteza jest świetny w defensywie, jednak Hiszpan nie osiągnął tego efektu poprzez zakazywanie obrońcom opuszczania własnej połowy przez 90 minut meczu.
Dwa z rzędu pewne zwycięstwa 2-0 na własnym boisku spowodowały, że mamy już zapewnione miejsce w czołowej czwórce na trzy mecze przed zakończeniem ligowego sezonu.
Jednak ostatecznie głównym zmartwieniem Liverpoolu w obecnym sezonie w lidze były spotkania wyjazdowe. Na szczęście od listopada sprawy pod tym względem wyglądały znacznie lepiej (nawet te remisy 0-0 nie były katastrofą) i będę bardzo zaskoczony, jeśli w kolejnym sezonie napotkamy na podobne trudności.
W spotkaniach wyjazdowych szybkość nie jest czynnikiem ‘być, albo nie być’, jednak na pewno stanowi bardzo dużą pomoc. No i Rafa wyraĽnie starał się usprawnić ten element w obecnym sezonie poprzez pozyskanie Pennanta, Gonzaleza i Bellamy’ego, którzy wszyscy są naprawdę szybcy. Jednak ostatnia dwójka, która bez wątpienia stanowi najszybszy duet w zespole zmagała się z wieloma drobnymi urazami i mieli duże problemy z odnalezieniem wysokiej dyspozycji w nowym otoczeniu.
Warto zwrócić uwagę na to, że gdy Bellamy był w świetnej dyspozycji, The Reds bardzo pewnie wygrywali wszystkie spotkania na wyjazdach.
Dla porównania ze zmaganiami ligowymi, wyjazdowa forma w Europie była świetna. No i dwa ostatnie mecze Ligi Mistrzów w dwóch poprzednich sezonach na Stamford Bridge również napawają optymizmem.
Bez wątpienia The Reds mają, co potrzeba do wyeliminowana Chelsea w tym dwumeczu. Jednak równie prawdziwe jest stwierdzenie, że Londyńczycy posiadają zawodników, którzy potrafią wygrać mecz z niczego.
W lidze różnica pomiędzy tymi zespołami jest większa, aniżeli powinna być, jednak w bezpośrednich pojedynkach bardzo mało dzieli obie drużyny. Zwycięstwo Liverpoolu w tym starciu nawet w minimalnych rozmiarach – jak wtedy po golu Luisa Garcii w 2005 roku – będzie odbierane niczym wygrana 10-0.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 25.04.2007 (zmod. 02.07.2020)