Koniec skandalicznego mitu o Półfinale z 2005 roku
Artykuł z cyklu Artykuły
Pozwólcie, że zacznę od tego, iż jestem ciągle mocno wkurzony ciągłym wspominaniem o kontrowersyjności Półfinału Ligi Mistrzów z 2005 roku. Albo, że podobno wygraliśmy go szczęśliwie.
Jest to chyba największy przesąd we współczesnej piłce i nigdy nie powinien urosnąć do takich rozmiarów, jak to ma miejsce obecnie. Tak samo, jak zmodyfikowana genetycznie istota zamknięta w fikcyjnej, naukowej szklarni – ma on bardzo mało wspólnego z rzeczywistością i osiąga niewyobrażalne rozmiary.
Wciąż zadziwia mnie to, że ludzie rozważają, czy piłka przekroczyła linię bramkową, czy też nie po instynktownym uderzeniu Luisa Garcii – a zapominają, że póĽniej sędzia sam przyznał, że gdyby nie uznał gola to podyktowałby rzut karny dla Liverpoolu i pokazał czerwoną kartkę Petrowi Cechowi.
Ja jestem prawie pewien, że nawet Mourinho wolał przegrywać 1-0 na tym etapie spotkania – niż musieć dograć pozostałe 87 minut w dziesięciu rozpoczynając od rzutu karnego wykonywanego przez The Reds. To wszystko na oczach oszalałej, wrzeszczącej The Kop, która biła rekordy głośności. Innymi słowy sędzia oddał Chelsea przysługę.
Przypomnę wszystkim, co dokładnie powiedział sędzia Lubos Michel: „Gdyby mój sędzia liniowy nie zasygnalizował prawidłowo zdobytej bramki, to podyktowałbym rzut karny i pokazał czerwoną kartkę bramkarzowi Petrowi Cechowi.”
W tym zdaniu wszystko jest chyba jasne. Dlaczego ludzie nie znają dobrze tych słów? Najbardziej irytuje mnie to, że Mourinho, jego piłkarze i prasa wciąż będą popierać mityczna wersję wydarzeń. Chciałbym, żeby więcej mówiono o prawdziwych okolicznościach tak, jak to uczynił właśnie sędzia.
Mourinho, który jest ciągle przekonany o ‘zwycięstwie’ Chelsea w tym starciu, bez wątpienia będzie dalej rozpowszechniał swoje ‘zostaliśmy okradzieni.’
(Nie jestem pewien portugalskiego tłumaczenia tego wyrażenia. Według Babelfish będzie to wyglądać tak: nos fomos roubados, co przetłumaczone ponownie oznacza dosłownie ‘zostaliśmy ukradzeni,’ co sugerowałoby, że Rafa i Pako porwali Eidura Gudjohnsena, wrzucili go do Forda Transita i wywieĽli Drogą Walton Breck. Albo po prostu zabrali jego szkła kontaktowe).
Prawda jest taka, że Chelsea, która nie zmusiła Jerzego Dudka do wielkiego wysiłku w obu spotkaniach, w pełni zasłużenie odpadła z tych rozgrywek. I gdyby Londyńczycy wyszli zwycięsko z tego pojedynku to spora zasługa w tym by była Gudjohnsena, który symulował w pierwszym spotkaniu, przez Xabi Alonso ujrzał żółtą kartkę eliminującą go z udziału w rewanżu. Zatem proszę, skończmy z tym mitem.
Teraz bardziej się obawiam tego starcia. Wtedy to była część wspaniałej przygody, niespodziewanej wyprawy. Pomogło nam to, że Chelsea miała status faworyta. Teraz wszyscy znacznie poważniej traktują The Reds i oczekiwania wobec zespołu są większe.
Zemsta jest dziwnym pojęciem w futbolu. Dlatego też będę pełen obaw zespołu Milanu, jeśli w Atenach będziemy świadkami powtórki ze ‘Stambułu’. Oni będą chcieli pokazać, że tamten mecz był jedynie dziełem przypadku.
Jednak z drugiej strony będą musieli też pokonać psychologiczną barierę, która wytworzyła się po porażce w tak zawstydzających okolicznościach. Bardzo dobrze sobie przypominam te ciągłe wspomnienia o zemście Romy w 2001 roku za porażkę w Finale Pucharu Europy w 1984 roku. Jednak Liverpool w dość krótkim odstępie czasu wyeliminował ich z rozgrywek Pucharu UEFA, a następnie Ligi Mistrzów.
Zemsta jest jednym z czynników wpływających na rozwój mentalności ofiary. Nie ma znaczenia to, czy masz rację, czy jesteś w stanie stałej paranoi. To może zjednoczyć. Liverpool chciał rekompensaty za oszustwo Gudjohnsena z pierwszego meczu i to bez wątpienia bardziej zmotywowało o ten jeden procent publiczność zgromadzoną na Anfield, a i bez tego hałas doprowadzał do histerii.
Od 2005 roku Liverpool etapami zaczynał coraz bardziej zbliżać się do Chelsea, przynajmniej w bezpośrednich starciach. Trzy z ostatnich czterech zakończyły się naszymi zwycięstwami i w każdym z tych spotkań zespół Beniteza był lepszy. W tym czwartym, na Stamford Bridge, Liverpool miał przewagę, stwarzał okazję, ale to Chelsea, która nie miała żadnej czystej sytuacji strzeliła bramkę z niczego. W zależności od waszego punktu widzenia to cecha klasowej drużyny, albo po prostu łut szczęścia.
Jednak pamiętajmy też o tym, że Chelsea tym razem nie będzie w tak opłakanym stanie, jak w przypadku ostatniego naszego starcia, które z łatwością wygraliśmy. No i to, co się już wydarzyło, to ma większego wpływu na to, co dopiero ma się wydarzyć.
Oczywiście z psychologicznego punktu widzenia, fakt, że ostatnie dwa półfinały pomiędzy tymi zespołami zakończyły się zwycięstwem Liverpoolu, może boleć Chelsea. Może też ich boleć to, że pod względem taktycznym Benitez zwyciężał w kilku ostatnich starciach. Jednak Chelsea będzie bardzo pragnęła zwycięstwa w tym starciu. Oni będą bez wątpienia zdeterminowani.
Londyńczycy na pewno są zadowoleni z tego powodu, że teraz przyjdzie im się zmierzyć z zespołem Liverpoolu, który można uznać za faworyta, dzięki czemu na ich barkach będą spoczywać mniejsze oczekiwania. Jednak nie zapominajmy o tym, że oni i tak są pod ogromną presją, ponieważ walczą o swój pierwszy Puchar Europy – trofeum, które jest głównym celem menadżera Chelsea. W końcu oni są najprawdopodobniej najdroższym zespołem w Europie.
Pod względem piłkarskim Chelsea w pełni zasłużyła na dwa ostatnie tytułu Mistrza Anglii, jednak teraz pragną tego kolejnego osiągnięcia, dzięki któremu umocnią swoją pozycję w europejskim futbolu: sukcesu, którym mogli się pochwalić Liverpool i Manchester United, gdy dominowali w lidze w latach: 1968, 1977, 1978, 1981, 1984 i 1999.
Liverpool musi sięgnąć po ten puchar, ponieważ to jest ich ostatnia szansa na zdobycie jakiegokolwiek trofeum w obecnym sezonie. Jednak Chelsea, która jeszcze może w samej końcówce przegrać walkę o FA Cup i Mistrzostwo Anglii, nie wydała 500 milionów funtów, żeby sięgnąć jedynie po Puchar Ligi.
Ja zawsze uważałem, że kilka lat temu największym problemem Arsenalu było to, że oni za bardzo pragnęli zwycięstwa w Lidze Mistrzów; wiedzieli, że nigdy nie będą doceniani tak bardzo, jak na to zasługują, jeśli nie sięgną po Puchar Europy. Dopiero, gdy zdecydowanie osłabli jako zespół – i presja zniknęła – udało im się dostać do samego Finału.
Obsesja dotycząca jednego z trofeum może mieć zupełnie odwrotne skutki, aniżeli by się chciało, choć brak pragnienia zwycięstwa też na nikogo dobrze nie wpłynie. Trzeba odnaleĽć idealną równowagę pomiędzy ogromnym pragnieniem sukcesu, a presją, która spoczywa na barkach piłkarza i która nie może być zbyt wielka. Potrzebny jest głód sukcesów, jednak jedynie zrelaksowani i skoncentrowani piłkarze dają z siebie wszystko.
Gdzie nie spojrzymy w tegorocznej Lidze Mistrzów, to tam czeka na The Reds wspaniała opowieść. Znowu gramy z Chelsea – i wszyscy znamy historię kilku ostatnich sezonów – i jeśli wygramy to czeka nas Manchester United, albo AC Milan. Nie muszę chyba wspominać o naszej rywalizacji z Czerwonymi Diabłami, a Włosi nie są ‘po prostu jakąś tam drużyną’ dla The Reds; Milan uważa, że ma pewne rachunki do wyrównania.
Silvio Berlusconi, Prezes Milanu już mówił, że chce ‘wymazać’ z pamięci Finał z Liverpoolem z 2005 roku. Prawdopodobnie nastąpiła zmiana znaczenia po tłumaczeniu, jednak nic nie jest wstanie zmienić tego, co wtedy się wydarzyło. Choć na pewno zrozumiałe jest jego pragnienie zapomnienia tamtego tragicznego dla niego wieczoru.
I jest jeszcze oczywiście czynnik Szewczenki – który jako najdroższy piłkarz Chelsea zrobi wszystko, żeby nie dopuścić do powtórki ze Stambułu. Niewielu piłkarzy tak fatalnie pudłowało w tak ważnych spotkaniach, jak Ukrainiec w 2005 roku.
Wtedy pokazał, jak ogromne zagrożenie stanowi w okolicach pola karnego, a także w jego obrębie, jednak ostatecznie nie wykorzystał swoich okazji i Ľle wykonał rzut karny – do którego podszedł pełen rezygnacji.
Ponownie wszystko może skończyć się różnie dla Andrija. Wciąż mogą go dręczyć koszmary ze Stambułu i się zablokuje psychicznie, jednak równie dobrze może przejść drogę od zera do bohatera – jak to miało miejsce w wielu przypadkach na przestrzeni ostatnich lat (albo z naszej perspektywy z bohatera do zera). W piłce niemal zawsze znajdzie się okazja na odkupienie swoich win.
Nigdy nie sądziłem, że może mieć miejsce większy wieczór niż ten w Stambule, a teraz po pokonaniu Chelsea istnieje możliwość odniesienia jeszcze większego sukcesu.
Najprawdopodobniej nigdy nie przeżyjemy czegoś bardziej dramatycznego, niż to miało miejsce wtedy w Stambule, jednak pokonanie Manchesteru United w Atenach – nawet jeśli miałoby to miejsce po najnudniejszym meczu – byłoby zdecydowanie najwspanialszym wieczorem w historii klubu. Porażka stałaby się jednym z najgorszych.
Szczerze mówiąc na tym etapie ja nawet nie śmiem rozważać żadnego z tych scenariuszy.
W końcu starcie tych dwóch zespołów w Młodzieżowym FA Cup jest już za dużym wyzwaniem dla moich nerwów.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 18.04.2007 (zmod. 02.07.2020)