TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1718

Dlaczego LFC nigdy nie dostanie ‘sprawiedliwej prasy’

Artykuł z cyklu Artykuły


Jednym z głównych powodów do narzekań dla kibiców Liverpoolu jest sposób, w jaki ich ukochana drużyna jest traktowana przez media.

Jest wyraĽne poczucie niesprawiedliwości, wrażenie, że za mało pochwał spływa na zespół, gdy ten gra dobrze, a każdy zły wynik momentalnie zamienia się w katastrofę.

Liverpool FC z wielu powodów nigdy nie będzie dobrze oceniany przez media. Po pierwsze pozwólcie, że od razu powiem, iż moim zdaniem nie ma jakiejś wyjątkowej nagonki na The Reds ze strony mediów; nie jestem wielkim fanem teorii spiskowych. Bardzo często gazety po prostu po jednym, bądĽ dwóch przegranych meczach wymyślają dobrze sprzedające się historie na temat wielkiego klubu w ‘kryzysie.’ Chelsea nawet spotkała się z czymś takim po kilku remisach.

Liverpool jest wielkim klubem i z tego względu, w przypadku różnych niepowodzeń momentalnie tworzy się ogólna histeria. W styczniu tego roku po porażce 3-6 z Arsenalem na Anfield w Pucharze Ligi, na kilka tygodni przed starciem z Barceloną, mówiono o ‘końcu sezonu dla The Reds.’

Rafael Benitez mądrze wykorzystuje zespół rezerw jako platformę dla obiecujących nastolatków, którzy mogą tam zyskać niezbędne doświadczenie i w Pucharze Ligi drużyna wyglądała bardziej właśnie jak ‘rezerwy’ z kilkoma wyjątkami. Rezerwy Liverpoolu stały się miejscem, gdzie uczą się młode talenty, a właśnie w krajowych pucharach swoją szansę dostają zawodnicy rzadko występujący w pierwszym zespole – w ten sposób utrzymują swoją motywację i nie krążą wokół drużyny rezerw.

W styczniu 2005 roku podobna sytuacja miała miejsce po porażce z Burnley w FA Cup i wtedy naprawdę nie potrafiłem zrozumieć takiej reakcji. Na pewno ciężko będzie powtórzyć z tamtego sezonu i w maju zagrać w Atenach, jednak wbrew pozorom droga nie jest wcale taka długa.

Spokojne oceny nie zwiększają nakładu gazet. Jeśli prawda jest nudna, to trudno; mimo wszystko jest prawdą. Gazety – a zwłaszcza brukowce – opierają się na szukania sensacji. Obecnie podobny charakter zaczynają mieć też telefony do radia. Po meczu z Barceloną kontaktowali się ze mną kibice, którzy słyszeli, jak niektórzy fani i eksperci w radio mówili, iż The Reds mieli szczęście i grali naprawdę słabo.

Naprawdę po usłyszeniu czegoś takiego można zastanawiać się nad swoim stanem psychicznym – swoją wersją rzeczywistości. Czy ja na pewno widziałem ten sam mecz? W takich chwilach można się zastanawiać, czy to wszystko ma sens, jeśli niektórzy nie są zachwyceni, szczęśliwi, albo chociaż zadowoleni po ograniu i wyeliminowaniu obecnych Mistrzów Europy.

Następnie czytasz szczerą wypowiedĽ piłkarza Barcelony, Gio Van Bronckhorsta i ponownie zastanawiasz się, jak to możliwe, że ktoś inaczej odbiera rzeczywistość. Holender powiedział: „Liverpool w pełni zasłużył na awans. My mieliśmy szczęście, że wygraliśmy 1-0 na Anfield, biorąc pod uwagę te wszelkie sytuacje stworzone przez The Reds. Oni pracowali naprawdę ciężko i zdobyli dwie kluczowe bramki na Nou Camp.”

Jeśli on to widzi, to dlaczego nie mogą tego dostrzec wszyscy? Moi znajomi w Hiszpanii byli pod ogromnym wrażeniem zaangażowania i pracy The Reds, a także ilości stworzonych sytuacji przez Liverpool.

Ja nie chcę być nudny (może jest to po prostu naturalne?), jednak zdecydowanie wolałbym być taki, aniżeli miałbym gonić za tanią sensacją. Ja nie twierdzę, że dyskusje na temat piłki nożnej powinny być jałowe, jednak celem powinno pozostać dotarcie do prawdziwego sedna sprawy (poprzez analizę faktów).

Zdrowy rozsądek i cierpliwość są bardzo ważne, nawet jeśli są zupełnie przeciwne potępiającemu usposobieniu. Nie tak dawno temu ekspert w telewizji Sky, Paul Merson dosłownie wyśmiewał szanse Liverpoolu w Lidze Mistrzów, jednocześnie zachwalając Arsenal. Teraz to Kanonierzy są w ‘kryzysie.’

Zawsze próbowałem odpowiadać na niesprawiedliwą krytykę wymierzoną w kierunku Liverpoolu; może czasami posuwałem się za daleko w przeciwnym kierunku, zbyt zaciekle broniąc klubu, piłkarzy i menadżera, jednak nigdy nie mówiłem, czegoś, w co ówcześnie nie wierzyłem.

Moim zdaniem w angielskim futbolu panuje pewna instynktowna fobia i sceptyzm, gdy pojawia się temat nowych rozwiązań i zagranicznych trenerów. Krycie strefowe i zwłaszcza rotacja są natychmiast uznawane za złe, bez żadnej analizy faktów.

Rafa wciąż pozostaje wierny polityce rotacji i szafuje napastnikami, na środku obrony stawia na Samiego Hyypię, albo Daniela Aggera w zależności od przeciwnika, a zespół bardzo często zachowuje czyste konto. I w takim razie, gdzie są teraz pochwały rotacji? I dlaczego o kryciu strefowym wspomina się bardzo, bardzo rzadko, gdy to Liverpool straci gola po stałym fragmencie gry?

Oczywiście niektórzy dziennikarze mogę czerpać przyjemność z niepowodzeń The Reds, na takiej samej zasadzie, jak my wszyscy byśmy pisali z radością o miażdżącej porażce Evertonu, zachowując przy tym oczywiście pełną ‘neutralność.’ Jednak według mnie głównym problemem oceny The Reds w mediach jest fakt, że większość osób mówiących i piszących o Liverpoolu, nie posiada niezbędnej wiedzy na tematy związane bezpośrednio z klubem.

Eksperci muszą wypowiadać się na temat zbyt wielu zespołów. Zamiast ekspertów zajmujących się jednym zespołem, mamy taką McOcenę, według której wszystko pasuje do małych, schludnych opakowań. Ja wiem, że bardzo ciężko jest pisać o wielu zespołach, ponieważ ja sam bardzo często nie wnikam w sprawy innych klubów niż Liverpool.

Dla przykładu weĽmy Chelsea. W każdym sezonie widzę kilka ich spotkań w telewizji, oczywiście oprócz tych dwóch starć z The Reds (dobra ostatnio to raczej było ich pięć rocznie). Wiedziałem, że ich niedawne kłopoty w defensywie były spowodowane absencją Johna Terry’ego. Dlaczego wyciągnąłem taki wniosek? Ponieważ, a) on nie grał i b) wszyscy tak mówili. Bardzo łatwo można dojść do takiej konkluzji.

Bez wątpienia każdy zespół miałby problemy bez swojego najlepszego obrońcy i przywódcy. Jednak czy był to jedyny powód takiego stanu rzeczy? Może pomocnik nie wywiązywał się należycie ze swoich obowiązków i nie wspierał obrońców? Może boczny obrońca za często faulował rywali? Może napastnicy przestali brać udział w grze defensywnej? Właśnie ja to mam na myśli, gdy mówię o wyciąganiu prostych i oczywistych wniosków, bez zagłębiania się w szczegóły.

Kilka lat temu Manchester United grał przeciętnie i powszechnie uważano, że Alex Ferguson już się ‘wypalił.’ Teraz jest o dwa lata starszy i nagle powrócił na szczyt tabeli. Czy sądziłem, że jego czas na Old Trafford się wtedy skończył? Oczywiście, że tak. Jednak ja nie interesuję się dogłębnie Manchesterem United. Staram się nie myśleć o nich zbyt wiele, poza tym, jakie zagrożenie będą stanowić dla The Reds w walce o tytuły. Na pewno nieraz moje osądy były bazowane na podstawie pogłosek i utartych opinii, ponieważ nie mam czasu na zastanawianie się nad tymi problemami.

Dlaczego moim zdaniem Chelsea pod wodzą Claudio Ranieriego grała przeciętnie? Tak, jak wszyscy sądziłem, że za dużo ‘majsterkuje.’ Czy wiedziałem wystarczająco dużo na temat Londyńczyków, żeby się nie zgodzić z tymi opiniami? Nie. Widziałem słaby wynik, słyszałem, że ponownie dokonał kilku zmian w wyjściowej jedenastce i wyciągałem bezmyślne wnioski.

Mnie najbardziej niepokoi fakt, że kibice Liverpoolu też wyciągają takie właśnie proste wnioski. Nigdy nie zapomnę, jak w 2000 roku wracałem z jakiegoś spotkania i w radiu słuchałem wielu kibiców Arsenalu narzekających na Arsene'a Wengera – mówili, że jego czas już się skończył. Nawet dla mnie, kibica innego klubu, to wyglądało na bardzo niesprawiedliwe oceny. Ciekaw jestem, co sobie myśleli ci sami kibice w 2002 roku, gdy Kanonierzy sięgnęli po dublet i w 2004, gdy Arsenal był jedną z najlepszych drużyn w historii angielskiego futbolu, nie przegrywając nawet jednego ligowego spotkania w sezonie?

Przykład Manchesteru United jest bardzo interesujący. Przed sezonem naprawdę niewiele osób spodziewało się tak dobrej gry w ich wykonaniu, po czterech latach bez większych sukcesów i bez większych wzmocnień w czasie letniego okna transferowego. Jednak podstawa tego zespołu została utworzona jeszcze zanim Rafa Benitez przybył do Liverpoolu.

Benitez musiał kontynuować proces przebudowy, a United odnaleĽli stabilizację. Alex Ferguson ma ten luksus możliwości wystawienia trzech piłkarzy, których wprowadzał sam do zespołu 12-15 lat temu razem z drogimi zawodnikami jak Ferdinand (2001 rok), Rooney (2004), Saha (2004) i Ronaldo (2003), którzy mieli już kilka lat na aklimatyzację. Ten zespół już od jakiegoś czasu gra w większości niezmienionym składzie, pod okiem tego samego menadżera, który zachowuje swoją wizję drużyny i dba o zachowanie podobnego stylu gry.

Liverpool powinien być teraz bliżej takiego ideału. Kręgosłup zespołu, wokół którego wszystko tworzy Rafa Benitez, składa się z bardzo dobrych piłkarzy, przed którymi jeszcze wiele lat gry w piłkę na najwyższym poziomie.

Benitez może mieć inne zdanie na ten temat, jednak ja mam przeczucie, że latem nie będziemy świadkami wielkiej przebudowy, ponieważ to by było praktycznie jak zaczynanie od podstaw. Gdzie by teraz był Manchester, gdyby latem pozbyli się Evry i Vidica, którzy mieli trudny początek w Premiership?

Właśnie dlatego tacy piłkarze, jak Mascherano, Aurelio, Arbeloa, czy Kuyt, którzy dopiero w tym sezonie zawitali w Anglii, powinni w przyszłym sezonie grać lepiej, podczas gdy Bellamy i Pennant proces aklimatyzacji w klubie też już będą mieli za sobą. Moim zdaniem teraz trzeba dodać jedynie kilku piłkarzy o bardzo wysokich umiejętnościach.

Jednak dla Liverpooli lepiej może będzie, jeśli w przyszłym sezonie media na samym początku skreślą ich z walki o tytuł. Jeśli nie uda się przywieĽć szóstego Pucharu Europy na Anfield – co z pewnością zwróciłoby uwagę wszystkich ludzi na klub – to The Reds nie będą uważani za faworytów w przyszłych rozgrywkach. Manchester zaczerpnął korzyści z mniejszych oczekiwań (i co za tym idzie mniejszej presji) w tym sezonie i taka sama sytuacja może mieć miejsce w Liverpoolu w sezonie 2007/08.

Zatem ja jak najbardziej jestem za tym, żeby media nie wierzyły w nasz sukces w kolejnym sezonie – przynajmniej do momentu, w którym stanie się to niemożliwe z matematycznego punktu widzenia.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 14.03.2007 (zmod. 02.07.2020)