SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1483

Idealne lekarstwo na mini-kryzys

Artykuł z cyklu Artykuły


Everton tak, jak wandale, którzy czerpią ogromną przyjemność z niszczenie dzieła sztuki, którego sami nie potrafią stworzyć, zniszczył ostatnie nadzieje Liverpoolu na sięgnięcie po Mistrzostwo Anglii.

Te i tak były minimalne, ponieważ jeden zły wynik był w stanie zweryfikować nasze ambicje - i właśnie dlatego od wcześniej zimy nie uważałem tytułu za realistyczny cel. Everton w ciągu dwóch tygodni poprzedzających Derby nie rozegrał żadnego spotkania i cały ten czas spędził przygotowując najlepsze taktyki obronne, w których ich zadanie ogranicza się do przeszkadzania przeciwnikowi. Jednak nie ćwiczyli chyba na całym boisku, tylko raczej spędzili ten czas w jednym zatłoczonym polu karnym.

Myślę, że większość odczuwała, że porażka z Newcastle w pewnym sensie była nieuchronna, choć The Reds na pewno nie zasłużyli, by zakończyć ten mecz z pustymi rękoma. Jednak po Derbach na Anfield straciliśmy trochę wiary.

W Derbach Liverpool mia za dużo do stracenia i widać było to po naszej grze. Everton zajmował pewne miejsce w środku tabeli, już w zasadzie o nic nie walczy, więc oni nie potrzebowali punktów. Po prostu chcieli, żeby The Reds po te oczka nie sięgnęli i mają do takiego podejścia pełne prawo.

Everton wiedział, że remis na Anfield wystarczy im do odniesienia moralnego zwycięstwa. We wrześniu już ograli nas 3-0 i teraz dla nich zwycięstwem było odebranie Liverpoolowi nadziei na Mistrzostwo Anglii, a do tego celu w zupełności wystarczył im remis.

Everton przyjął dziwną taktykę jak na Derby Merseyside - bronił się całym zespołem z wyjątkiem Andy'ego Johnsona, a zazwyczaj obie strony dążą do zwycięstwa w tak prestiżowym starciu. Oni nie pragnęli wygranej, choć Johnson stwarzał okazjonalne zagrożenie z kontr.

Łatwiej jest niszczyć, niż tworzyć, łatwiej jest tłumić czyjeś ambicje, niż osiągać własne cele. Jednak ja oczywiście nie będę narzekał, jeśli The Reds przyjmą taktykę Evertonu w zbliżającym się meczu na Camp Nou. Taki jest futbol. Nie widzimy wiele złego w wielu rzeczach w naszym wykonaniu, których nie tolerujemy w przypadku przeciwnika. (Najlepszy przykład to niedawne histeryczne kłótnie pomiędzy Arsenalem i Wigan na temat gry na czas).

No i powiedzmy sobie to szczerze, w ostatnich latach czerpaliśmy przyjemność z odbierania Manchesterowi United nadziei na Mistrzostwo Anglii, jak choćby wtedy, gdy pokonaliśmy ich w 1992 roku. Cieszyliśmy się też, gdy Blackburn - mimo porażki na Anfield po golu Jamiego Redknappa z rzutu wolnego - wyprzedziło United w walce o Tytuł. Także nie udawajmy takich całkiem świętych. Jednak w przeciwieństwie do lat 90-tych, The Reds zdobyli naprawdę pokaĽną liczbę trofeów w tym millennium. No i w 1992 roku jedynie o sezon udało nam się opóĽnić marsz Manchesteru po Mistrzostwo.

Teraz w czasie weekendu nie gramy meczu w FA Cup, więc Rafa ma okazję zrobić "Everton" na Barcelonie. Benitez bardzo dobrze zna ten zespół i dobry termin pierwszego starcia daje mu sporo czasu na przygotowania - co jest rzadkością w czasie jego pobytu na Anfield, ponieważ w czasie dwóch pierwszych sezonów rozegrał kolosalną liczbę 122 spotkań.

Katalończycy poczynili duże postępy od czasów, gdy Benitez pokonywał w ich drodze po Mistrzostwo Hiszpanii, jednak mimo to Rafa wciąż posiada ogromną wiedzę na temat hiszpańskiej piłki. Chciałbym, żeby The Reds pokazali trochę więcej ambicji i kreatywności, niż The Toffees na Anfield, jednak to jest jasne, że Liverpool nie może jechać do Hiszpanii z zamiarem pełnej improwizacji.

W międzyczasie to zgrupowanie w Portugalii jest bardzo dobrym pomysłem: ucieczka od zimnych temperatur panujących w Anglii dobrze wpłynie na zdrowie piłkarzy i ich samopoczucie no i daje szansę na trenowanie na bardzo dobrych boiskach, które nie są zalane wodę, zamarznięte, bądĽ zaśnieżone.

Już drugi raz z rzędu mecz z Manchesterem United na Anfield gramy trzy dni przed spotkaniem w Lidze Mistrzów. Tym razem przed starciem rewanżowym, więc bardzo ważne jest to, żeby The Reds jak najlepiej wykorzystali tę krótką przerwę w grze i zapomnieli już o dwóch ostatnich, nieudanych meczach ligowych. Oczekuję, że piłkarze będą bardzo ciężko pracować, jednak zmiana klimatu może potwierdzić opinię, że 'zmiana jest równie dobra, jak odpoczynek,' który jest nam bardzo potrzebny biorąc pod uwagę fakt, że Barcelona miała miłą przerwę zimową, w której odpoczęli fizycznie i psychicznie.

Piłkarze na pewno już w poprzednim tygodniu zaczęli myśleć na temat tego obozu w Portugalii i meczu z Barceloną. Dla nas liga praktycznie ogranicza się teraz do walki o trzecie miejsce, więc to naturalne, że piłkarze myślą już o wielkim meczu, który jest coraz bliżej. Na pewno też myślą o tym, żeby uniknąć kontuzji.

W tym sezonie Puchar Europy pozostaje naszym jedynym realistycznym trofeum i to nie byle jakim trofeum. Taka sama sytuacja miała miejsce w 2005 roku - całe podekscytowanie meczami Ligi Mistrzów miało negatywny wpływ na naszą grę w lidze.

Jednak nie zmienia to faktu, że stworzyliśmy wystarczająco dużo okazji, żeby wygrać spotkanie z Newcastle. Warunki panujące tamtego dnia wyrównały różnicę klas pomiędzy obiema drużynami i gra w obronie stała się loterią.

Choć i tak naszym głównym problemem była ponownie skuteczność pod bramką rywala - a w ostatnich kilku miesiącach całkiem dobrze sobie w tym elemencie radziliśmy. Trzech naszych najlepszych napastników ma łącznie porównywalne osiągnięcie z napastnikami innych czołowych zespołów - zdobyli w tym sezonie już 31 goli.

Trzech najlepszych napastników Manchesteru United razem zdobyło 33 bramki i różnicą pomiędzy nami, a Czerwonymi Diabłami był skuteczny ofensywny pomocnik w osobie Cristiano Ronaldo - kimś takim w ostatnich sezonach był dla nas Steven Gerrard. Strata Luisa Garcii, drugiego bramkostrzelnego pomocnika na pewno nam pod tym względem nie pomogła. Napastnicy Arsenalu też mają na koncie 33 trafienia. Interesujące jest to, że Didier Droba w tym sezonie zdobywa bramki dwa razy częściej niż to miało miejsce w dwóch poprzednich i ma już na koncie 25 goli, a mimo to Chelsea zajmuje drugie miejsce w lidze. (trzej napastnicy Chelsea zdobyli 37 goli)

Przez słabą skuteczność ponownie ponieśliśmy porażkę po przerwie na mecze Reprezentacji Narodowych. W poprzednich 15 spotkaniach od ostatniej takiej przerwy w połowie listopada, Liverpool przegrał tylko raz. W kolejnym sezonie trzeba jakoś z tym problemem się uporać. Jednak czy da się coś zrobić z tym problemem? A może zaczyna to mieć podłoże bardziej psychologiczne? Jeśli ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z jakiegoś problemu i zaczynają o nim intensywnie myśleć to czasem zaczyna to stawać się samospełniającą się przepowiednią.

Także wydarzenia spoza boiska dekoncentrowały piłkarzy. Na pewno przejęcie bardzo dobrze wpłynie na przyszłość The Reds, jednak przyszło ono za póĽno, by coś zdziałać już w tym oknie transferowym i pozostało takie uczucie niedosytu, już prawie mieliśmy więcej pieniędzy, ale jednak jeszcze nie. Wszyscy wiemy, że zbliżają się zmiany, jednak dokonają się one dopiero latem.

Finansowa przyszłość klubu została zapewniona, jednak przyszłość niektórych piłkarzy nie jest już taka pewna. Nie wiemy, co planuje Rafa, jednak nie sądzę, żebyśmy byli świadkami masowej wymiany piłkarzy, ponieważ Hiszpan sam niedawno mówił, że kręgosłup drużyny jest już w większości ukształtowany. Jednak na pewno też nie zostawi pieniędzy nowych właścicieli nietkniętych.

Niektórzy piłkarze na taką sytuację zareagują pozytywnie, jednak inni mogą odczuć za dużą presję. Ci, którzy podołają temu wyzwaniu mogą być spokojni o swoją przyszłość, a przetrwają najsilniejsi.

Pozostaje takie niebezpieczeństwo, że wszyscy mogą dać się ponieść marzeniom i mogą zacząć myśleć, iż teraz to będzie już wszystko bardzo proste. Jednak my nie mamy takiego worka bez dna, jak Chelsea; Londyńczycy nie tylko mają więcej pieniędzy, ale także oni dostali swoje bogactwo w czasie, gdy żaden z zespołów nie mógł się z nimi równać pod względem finansowym. Najważniejsze jest to, że teraz The Reds będą w stanie rywalizować na rynku transferowym z największymi. Arsenal już teraz ma nowy stadion, Old Trafford dalej się rozwija, więc wiele czynników będzie działało na korzyść 'wielkiej czwórki' w przyszłych latach.

Jak na razie nie widać końca tej okropnej farsy z zatwierdzeniem transferu Javiera Mascherano do Liverpoolu. Nie rozumiem, jak to jest możliwe, że Carlos Tevez może grać dla West Hamu, a drugi Argentyńczyk musi być tak 'zawieszony w próżni.'

Przed zbliżającymi się spotkania z Barceloną jestem optymistą mimo dwóch ostatnich niezbyt korzystnych dla nas wyników. Obecni Mistrzowie Europy dysponują tak ogromnymi umiejętnościami, że jeśli będą mieli swój dzień to The Reds będą mieli bardzo ciężki zadanie do wykonania. Jednak Liverpoolowi pomoże na pewno to, że nie jest faworytem, tak samo jak 12 miesięcy właśnie status faworyta okazał się zgubny w starciu z Benficą.

Tak samo, jak w roku 2005 niewiele osób daje Liverpoolowi duże szanse. Paradoksalnie jest to ogromna szansa dla The Reds.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 14.02.2007 (zmod. 02.07.2020)