SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1285

Strzelamy gole, ale dlaczego teraz?

Artykuł z cyklu Artykuły


Od jakiegoś czasu czułem, że ten skład jest wypełniony piłkarzami potrafiącymi trafiać do siatki i nie jest tak, że możemy polegać jedynie na dwóch skutecznych zawodnikach, jak to wyglądało w ciągu kilku ostatnich lat.

W Liverpoolu gra wielu dobrych strzelców, ale na początku sezonu zbyt często pudłowali. Xabi Alonso zdobywał gola z 70 metrów, a potem napastnik fatalnie przestrzelił stojąc tuż przed bramką.

Wiele się mówiło na temat, że Rafa Benitez nie zna swojej najlepszej jedenastki, a zwłaszcza podstawowej dwójki napastników. Jednak na chwilę obecną czterej napastnicy zdobyli już 23 bramki i ofensywni pomocnicy też trafiają do siatki. Steven Gerrard wrócił do strzelania goli – w ostatnich tygodniach czterokrotnie pokonał bramkarza, a Luis Garcia ma już na swoim koncie pięć trafień i jest na jak najlepszej drodze do zdobycia 10-15 goli w trzecim kolejnym sezonie. Mark Gonzalez jest kolejnym, który potrafi uderzyć na bramkę.

Największym problemem, który powstał po naszym rozwoju w ciągu dwóch ostatnich lat, jest podejście przeciwników do starć z nami. Zespoły przyjeżdżają na Anfield, by grać (modlić się?) o remis. To widać bardzo wyraĽnie. Kilka sezonów temu drużyny miały ambicje i chciały wywieĽć więcej z Merseyside, jednak fenomenalna forma na własnym obiekcie, która rośnie wraz z każdym rokiem pod wodzą Rafy Beniteza, diametralnie tę sytuację zmieniła. Pierwszy bramka zmienia wszystko w futbolu, a jeszcze ważniejsza jest, gdy piłkarzom brakuje pewności pod bramką przeciwnika – i właśnie w ostatnich miesiącach można było to powiedzieć o The Reds, zwłaszcza jeśli weĽmiemy pod uwagę spotkania wyjazdowe. Im bardziej defensywie nastawi się zespół na Anfield tym lepiej będzie jak najszybciej przełamać ich defensywę i trafić do siatki.

Jednak teraz ofensywni piłkarze zaczynają grać coraz lepiej. Patrząc na karierę Marka Gonzaleza w Chile i w Hiszpanii można bardzo szybko dojść do wniosku, że skrzydłowy potrafi strzelać bramki. Jednak po szybko zdobytych dwóch bramkach dla The Reds jego pewność siebie dramatycznie spadła i jego strzały było coraz słabsze i mniej celne. Zaczął uderzać na bramkę bardziej z nadzieją, niż wiarą, jednak czasem jest to dobra taktyka, jeśli nie czujesz się pewny siebie. Czasem zwykły rykoszet może odmienić twój los, a ciągła bojaĽliwa gra tego nie zrobi. Jednak nie da się uniknąć w takim wypadku kilku tragicznych strzałów.

To samo można było powiedzieć o Stevenie Gerrardzie, zwłaszcza podczas meczu z Bordeaux na Anfield. Chyba nigdy wcześniej nie widziałem go marnującego tak wiele okazji bramkowych w całym sezonie, a co dopiero w jednym meczu. Jednak póĽniej w tym spotkaniu przełamał swoją strzelecką niemoc, za pomocą przeciętnego uderzenia, które powinno zostać obronione przez bramkarza. Teraz znowu instynktownie trafia w bramkę, jak to widzieliśmy w sobotnim meczu, gdy oddał groĽny strzał z pierwszej piłki po podaniu Pennanta.

Od jakiegoś czasu mówiłem o ‘golach na minutę’, które moim zdaniem są lepszym wyznacznikiem umiejętności strzeleckich danego piłkarza, niż bramki na mecz. Ta druga statystyka dobrze się sprawdza w przypadku zawodników występujących w pierwszym składzie w każdym meczu, ale już niewiele ujawnia o piłkarzach, którzy często pojawiają się na boisku z ławki rezerwowych. W przypadku Rafy Beniteza, pod wodzą którego wielu ofensywnych piłkarzy dzieli się zadaniem zdobywania goli, ta pierwsza statystyka jest zdecydowanie lepsza.

Jest to trudny sezon dla Robbiego Fowlera, ale jego średnia zdobytych goli na 90 minut gry jest bardzo dobra, nawet jedną z najlepszych: 0,75 bramki na każde 90 minut gry w piłkę nożną: zdecydowanie najlepsza średnia w klubie w obecnych rozgrywkach, zresztą tak samo jak w poprzednim. Niestety dla niego, aż trzy z czterech goli zdobył w mało ważnych meczach, ponieważ przybycie Dirka Kuyta w znaczący sposób zmniejszyło szansę na grę w Premiership dla Boga. Sześć bramek Holendra, jego asysty i niemożliwy do policzenia wkład pracy, powodują, że Dirk musi grać. Jednak Fowler nigdy nie zapomni, jak się strzela gole.

Gol Kuyta w meczu z Wigan wyglądał na całkiem proste trafienie, jednak idealnie podkreślił wartość klasowego snajpera. Nie jestem w stanie sobie teraz przypomnieć wielu piłkarzy, którzy nie posłaliby piłki w prawy dolny róg bramki, który wyglądał na całkiem odsłonięty, jednak Dirk zachował trzeĽwość umysłu i przewidział ruch dwójki obrońców po podaniu Bellamy’ego i posłał piłkę w drugą stronę bramki i obrońcy nie byli już w stanie zareagować. Wykorzystał tę sytuację bardzo szybko i pozostał bardzo opanowany tak samo, jak w przypadku drugiego gola w meczu z Reading. To jest oznaka wrodzonych umiejętności.

Ciągle uważam, że Kuyt może grać jeszcze lepiej. Chciałbym, żeby częściej decydował się na uderzenia lewą nogą, ponieważ czasami jedynie w taki sposób można posłać piłkę do bramki. Holender już kilka razy próbował delikatnych lobów zewnętrzną częścią prawej stopy, jednak w sobotę była taka sytuacja, gdy miał piłkę idealnie na lewą nogę (przypomnijcie sobie jego rodaka, Van Bastena w 1988 roku), jednak Kuyt ponownie uderzył prawą, gdy nie było możliwości pokonania bramkarza w ten sposób. Wspaniałą okazję do uderzenia lewą nogą zamienił na ‘pół-okazję’ dla prawej nogi.

Jednak pamiętajmy, że jeśli ma się tak dobrą prawą nogę, jak on, to często bez wahania się ten atut wykorzystuje. Gdyby obrońcy Fulham nie wykonywali parad, z których nawet Pepe Reina byłby dumny, to Dirk na swoim koncie mógłby mieć o kilka goli więcej.

W czasie swoich dwóch sezonów spędzonych w Hiszpanii, średnia zdobytych goli na 90 minut gry przez Marka Gonzaleza, oscylowała wokół 0,35 bramki, albo mówiąc innymi słowami – zdobywał jednego gola na trzy mecze. Bardzo interesujące jest to, że mimo przeciętnej i nierównej formy na początku swojej przygody z The Reds, ponieważ męczące kontuzje utrudniają mu aklimatyzacje w Anglii, utrzymał identyczną statystykę.

Jak widzieliśmy w sobotni meczu, bardzo dobrze jest mieć w zespole lewonożnego piłkarza, który potrafi dobrze, technicznie strzelić z rzutu wolnego, czyli inaczej niż atomowe uderzenia Johna Arne Riise. Jednak wszyscy, którzy pamiętają jego gola z 40 metrów dla Realu Sociedad w ostatnim sezonie, z pewnością powiedzą, że słynny gol Riise z Manchesterem United, wyglądał jak zwyczajne trafienie z kilki metrów.

Gonzalez zawsze był bramkostrzelnym skrzydłowym, podczas gdy Jermaine Pennant pełni raczej rolę asystenta. Ten pierwszy jeszcze nie zaliczył asysty dla The Reds, a drugi wciąż szuka swojego pierwszego trafienia. Jednak obaj nawzajem dobrze się uzupełniają.

Przed meczem z Fulham, średnia asyst Pennanta na 90-minut (we wszystkich rozgrywkach) była taka sama, jak najlepszego w tym sezonie Stevena Gerrard. Momentami skrzydłowy miał problemy, ale ta statystyka pokazuje, że nawet jeśli gra słabo, to potrafi wykonać swoje zadanie. Z pewnością pomogłoby mu kilka bramek, ponieważ każdemu ofensywnemu piłkarzowi w zespole jest ciężko, jeśli nie zdobywa goli (nie wspominając już o tym, że częściej niż do siatki trafia na pierwsze strony gazet). Jednak każdy, kto regularnie asystuje przy bramkach kolegów, jest bardzo cennym elementem zespołu.

Następnie skupmy się na średniej ilości bramek Jamiego Carraghera na 90 minut gry. Szczerze mówiąc równie dobrze moglibyśmy policzyć jego bramki na lata świetlne. Złą wiadomością dla Carraghera jest to, że jeśli dalej utrzyma takie tempo zdobywania goli, to przejdzie na emeryturę zanim ponownie trafi do siatki.

Gol Carry padł po rzucie rożnym – i właśnie jest to jeden z elementów gry, który The Reds bardzo dobrze wykorzystują. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy zdobyliśmy już siedem goli po rzutach rożnych.

Krótko rozgrywane kornery i dośrodkowania, które nawet nie mijają pierwszego obrońcy mogą wciąż frustrować kibiców, jednak The Reds dobrze wykorzystują w tym sezonie rzuty rożne. W ostatnim sezonie Liverpool zdobył 10 goli po kornerach, a jeszcze rok wcześniej tylko cztery, więc widać wyraĽny postęp, ponieważ dopiero zbliżamy się do półmetka sezonu 2006/07. Nie zawsze nam dobrze wychodzą rzuty rożne, jednak różnorodność wykonywania tego fragmentu gry powoduje, że obrońcy przeciwnika nie wiedzą, jak się bronić w takich sytuacjach. Nie ma żadnego przewidywanego rozegrania i w zasadzie to stwierdzenie odnosi się do całego podejścia Rafy Beniteza do piłki nożnej.

Jest jeszcze efekt Aggera. Mamy młodego środkowego obrońcę, który nie tylko jest niezwykle solidy w defensywie, ale miał bezpośredni udział w pięciu bramkach dla Liverpoolu w tym sezonie, a dwie z nich zdobył sam. On dysponuje świetną lewą nogą, jednak w sobotę popisał się niezwykłym dośrodkowaniem prawą nogą. Obrońcy, którzy potrafią wnieść jakość do ofensywy, bez zaniedbania obowiązków w obronie są nieocenieni.

Ja pokładam ogromną wiarę w umiejętności strzeleckie przynajmniej sześciu ofensywnych piłkarzy w tym klubie, jednak w trafianiu do siatki pewność siebie odgrywa ogromną rolę. W ciągu ostatnich 18 miesięcy były momenty, w których jej brakowało i nie potrafiliśmy za żadne skarby trafić do bramki, ale były i takie passy, gdy wydawało się, że zaraz Rafa Benitez wbiegnie na boisko i zdobędzie gola.

The Reds potrzebują kilku więcej szczęśliwych goli podczas tych gorszych momentów, które pozwolą na zdobycie pełnej puli punktów bez prezentowania wielkiej gry. Przydatny jest także jeden napastnik, który trafia do siatki, gdy pozostali są bez formy.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 13.12.2006 (zmod. 02.07.2020)