Dar czasu
Artykuł z cyklu Artykuły
Craig Bellamy może jeszcze nie uciszył wszystkich swoich krytyków wspaniałym występem w meczu z Wigan, ale Walijczyk wykonał spory krok w kierunku udowodnienia najważniejszej osobie, że jest wystarczająco dobry, by grać w Liverpoolu: samemu sobie.
Jermaine Pennant wciąż ma do pokonania trochę dłuższą drogę, niż Craig Bellamy, ale ponownie kilka wspaniałych zagrań w jego wykonaniu w meczu z Galatasaray przypomniały nam, że ten piłkarz posiada niemałe umiejętności.
Gdy grasz w Liverpoolu, presja jest ogromna i chyba jest nawet jeszcze trudniej, jeśli jesteś kibicem tego klubu. Chcemy, żeby klub był dla piłkarzy ważny, ale desperacja w odniesieniu sukcesu może czasem doprowadzić do tego, że piłkarz będzie za bardzo chciał; przynajmniej na początku. Fan od dzieciństwa danego zespołu jest chyba pod jeszcze większą presją, którą nakłada sam na siebie. Obaj Bellamy i Pennant już od dziecka kibicuję The Reds i przybyli do Liverpoolu, ponieważ ten klub jest dla nich bardzo ważny.
Prawdopodobnie żadnym przypadkiem nie jest fakt, że z wyjątkiem Stevena Gerrarda, kibice Evertonu (Rush, Fowler, Owen, Carragher) grali lepiej dla The Reds w ciągu ostatnich 20 lat. Żaden z nich nie był poddawany tak ogromnej presji, jak Gerrard ze względu na swoje sympatie z dzieciństwa.
Kilka lat temu napisałem całkiem sporo na temat trudności, jakie mogą napotykać piłkarzy, gdy ci opuszczą swoje środowisko – gdzie dorastali, albo gdzie zaczęli po raz pierwszy rozsławiać swoje nazwisko. Wspominałem wtedy o Djibrilu Cisse, który miał problemy po bardzo drogim transferze z Auxerre. Jednak także wykorzystałem przykład Shauna Wrighta-Phillipsa, który ówcześnie był łączony z Liverpoolem i zasugerowałem, że na początku będzie mógł mieć problemy, jeśli kiedyś opuści Manchester City.
Gdy młody piłkarz przechodzi przez wszystkie szczeble młodzieżowej piłki w danym klubie i czyni to w odpowiednim tempie (to nie znaczy nie ma wokół niego tej szalonej otoczki oczekiwań, jak w przypadku 15-letniego Joe Cole’a), to może w końcu odnaleĽć swoje miejsce w pierwszym zespole. Może zagrać kilka minut w tym meczu i kolejnym i jest to dobre dla wszystkich zainteresowanych stron. Na początku może wyglądać trochę lepiej niż przeciętnie, ale na początku to wystarczy. Nie ciąży na nim presja niebywałej ceny i nikt od niego nie oczekuje przenoszenia gór.
Właśnie w taki sposób Steven Gerrard przebił się do pierwszego zespołu The Reds; wspaniały pierwszy cały mecz z Celtą Vigo pod koniec 1998 roku, ale przez kolejny rok mocno przeciętny i w 2000 roku wszystko zaczęło odpowiednio funkcjonować. Widać było, że to bardzo dobry piłkarz, ale potrzebował roku, żeby stać się naprawdę wspaniałym.
W każdym miesiącu dobrze zapowiadający się wychowanek może dostawać coraz więcej szans na grę, ale dopiero wtedy, gdy będzie zbierał pochwały, zaaklimatyzuje się w zespole i czuje się jego częścią. To jest naturalny proces, na który potrzeba czasu. Budował swoją pewność siebie, cegła po cegle, przez okres kilku miesięcy, albo nawet i lat. Będzie czuł się bezpiecznie w tym środowisku. To jest pewien obszar ochronny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tu nie chodzi o to, żeby on nie był podekscytowany, ale raczej, żeby był wystarczająco zrelaksowany, by bez żadnych przeszkód wyrażać siebie.
Jakikolwiek transfer niszczy to poczucie bezpieczeństwa. Nagle musi natychmiast pokazać się z jak najlepszej strony. Musimy zyskać sobie przychylność nowej publiczności (której nastrój wacha się od skrajnego pesymizmu do nierealnego optymizmu), nowych piłkarzy i nowego menadżera. I jeśli nie uda się rozpocząć dobrze, to można bardzo szybko utracić pewność siebie po tym jak kibice zaczną dzielić się swoimi wątpliwościami.
Nowy zawodnik nie będzie wiedział tak wiele na temat stylu gry swoich nowych kolegów, ani na temat taktyki zespołu. Jeśli przychodzi z mniejszego klubu, to mógł wcześniej nie doświadczyć rotacji, już nie wspominając o ciężarze historii, który trzeba udĽwignąć. No i on nie może wkraczać do zespołu bez wielkich oczekiwań, musi udowodnić, że wart był wydanych na niego pieniędzy. Natychmiast. Do tego wszystkiego należy dodać życie w innym kraju i oddzielenie od rodziny.
Dwadzieścia lat temu Liverpool słynął z tego, że młodzi piłkarze z innych klubów grali przez rok, lub dwa w rezerwach. Teraz nie ma takiej możliwości – częściowo z tego względu, że potrzebna jest kadra licząca 25 zawodników, a także z powodu braku cierpliwości: ze strony kibiców, mediów i samych piłkarzy, którzy czuliby się oszukani w przypadku takiej sytuacji. Jeśli Benitez sprowadziłby dobrego piłkarza z Premiership z zamiarem rocznej jego gry w Rezerwach, to media zaczęłyby szalone spekulacje i domysły. W obecnych czasach po prostu takie coś jest niemożliwe.
Spójrzcie na to z tej strony. Latem w jednym z piłkarskich magazynów Daniel Agger został określony mianem ‘pomyłki’ zaledwie po pięciu miesiącach gry w nowym klubie. Tak się stało mimo następujących okoliczności: Carragher i Hyypia mieli za sobą wspaniały, równy sezon; Daniel musiał uporać się z kilkoma męczącymi urazami i Duńczyk, który przybył w środku sezonu, dopiero co skończył 21 lat i wcześniej rozegrał zaledwie 20 spotkań w dorosłej piłce. Tak, kosztował 5 milionów funtów, ale nie został sprowadzony po to, żeby od razu zadomowić się w pierwszej jedenastce.
Jeśli 21-letni zawodnik zza granicy nie ma nawet kilku miesięcy czasu na aklimatyzację, to co można mówić o innych zawodnikach? Na chwilę obecną, Agger był w tym sezonie najlepszym obrońcą w kraju. Jednak on potrzebował czasu na aklimatyzację, mimo że w drugiej części poprzedniego sezonu zaliczył kilka niezłych występów.
Piłkarzom z innych krajów jest trudniej, ponieważ muszą pokonać barierę kulturową i językową, już nie wspominając o specyficznym stylu angielskiej piłki. Jednak to wcale nie oznacza, że dla piłkarza z Premiership zmiana klubu to żaden problem. Z pewnością to dobrze, że prezentowali się udanie w spotkaniach z tymi samymi rywalami, z którymi przyjdzie im się zmierzyć, ale warunki w nowym klubie mogą być zupełnie inne. To zaczyna być bardziej problemy psychologiczny.
Peter Crouch potrzebował pięciu miesięcy, żeby zdobyć swoją pierwszą bramkę dla Liverpoolu i niemal pełnego roku, by trafić do siatki w Reprezentacji Anglii. Właśnie mniej więcej w obecnym okresie poprzedniego roku wszystko zaczęło prawidłowo funkcjonować dzięki dwóm bramkom w meczu z Wigan. W ciągu ostatnich 12 miesięcy zdobył 33 bramki dla klubu i reprezentacji. Ciągle nie ma pewnego miejsca w składzie żadnego z tych zespołów, ale w ciągu ostatniego roku pokonał ogromną drogę i już jest szanowanym piłkarzem.
Najbardziej krytykowani byli nowi skrzydłowi The Reds. W ostatnim sezonie Mark Gonzalez spisywał się wyśmienicie na wypożyczeniu w Hiszpanii, ale grał z pewnością siebie, którą zyskał podczas występów w Albacete. On dysponuje szybkością, umiejętnością i ma świetną lewą nogę, jednak musi się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu i przyzwyczaić się do nowego stylu gry. Cristiano Ronaldo też miał ciężki początek. Oni mają różny styl gry, jednak Ronaldo, który w obecnym sezonie zbiera wiele pochwał, natychmiast nie grał świetnie (choć nieraz wyróżniał się teatralnymi upadkami).
Jermaine Pennant też nie ma łatwo. Jest szybki, dobrze wyszkolony technicznie i potrafi świetnie dośrodkować, ale dla piłkarzy grający technicznie i snajperów pewność siebie jest bardzo ważna. Jeśli pamiętacie słabsze okresy Michaela Owena, to były takie chwile, gdy on nie wyglądał nawet na drugoligowego napastnika. Pewność siebie może mieć właśnie tak ogromny wpływ na występy zawodnika.
Pennant wciąż szuka regularności w swoich występach, ale w obecnym sezonie miał bezpośredni udział już przy ośmiu bramkach The Reds w tym sezonie. Tylko Steven Gerrard może pochwalić się lepszym dokonaniem. Myślę, że to pokazuje potencjał Pennanta, który się w pełni ujawni, jak Anglik odnajdzie wysoką dyspozycję.
Steve Finnan, który jest partnerem Pennanta na prawym skrzydle, został uznany za słabego piłkarza w swoim pierwszym sezonie w barwach The Reds, ale potem już grał niezwykle równo i nie gorzej niż jakikolwiek inny prawy obrońca w Premiership.
Z pewnością są przykłady piłkarzy, którzy nigdy nie zaczęli prezentować pełni swoich umiejętności, mimo że menadżer dawał im szansę, ale jeśli będziemy skreślać każdego nowego piłkarza po pięciu miesiącach (albo i wcześniej), to doprowadzi to tylko do jeszcze większej niestabilności. Potem trzeba zaczynać cały ten proces od nowa z nowym piłkarzem, który też może mieć takie same problemy.
Fernando Morientes powiedział, że nie potrafił sobie poradzić z presją gry w Liverpoolu. Takie słowa usłyszeliśmy od piłkarza, który spędził wiele lat w Realu Madryt, grał z Hiszpanią na Mistrzostwach ¦wiata i wystąpił w czterech Finałach Pucharu Europy. Jeśli on miał z tym problemy, to każdy może je mieć.
Ja nie mówię, że wszyscy nowi piłkarze odniosą sukces; prawo równowagi w piłce mówi, że każdy nie może być trafionym transferem, z wielu powodów. Jeśli menadżer będzie miał 50% swoich transferów trafionych, to znaczy, że wykonał świetną robotę. Jednak, jeśli nie dasz piłkarzowi wystarczającej ilości czasu na udowodnienie swojej wartości, nawet jeśli wszystko wskazuje na to, że jest słaby, to znaczy, że sam sobie tworzysz przepowiednię jego porażki.
Musi być jednak pewien maksymalny okres; piłkarz nie może mieć 10 lat czasu na udowodnienie swojej wartości. Jednak dziesięć spotkań to także zdecydowanie za mało. Ja uważam, że cały pierwszy sezon powinien być uznawany za proces aklimatyzacji. W idealnym świecie, chcielibyśmy, żeby trwało to znacznie krócej, ale tego nikt nie zagwarantuje.
Jednak jeśli pierwszy sezon będzie świetny; to w kolejnym można napotkać problemy. Jeśli pokażesz na co się stać, będą wobec ciebie ogromne oczekiwania i piłkarz może mieć problemy z ich spełnieniem. I każdy minimalny spadek formy jest wyolbrzymiany do ogromnych rozmiarów, a następnie to naprawdę przeszkadza piłkarzowi i jego forma znacząco spada.
Myślę, że na początku tego sezonu byliśmy świadkami takiej sytuacji z Pepe Reiną. Nie grał tragicznie, ale kilka błędów zostało wyolbrzymione do postaci ogromnych problemów. Następnie wyraĽnie utracił pewność siebie i zaczęły się prawdziwe kłopoty. Jednak wielkie brawa należą mu się za pokazanie charakteru i umiejętności. Wrócił do najwyższej dyspozycji, zachował siedem czystych kont w ostatnich ośmiu spotkaniach. Potrzebował zaufania ze strony menadżera.
Piłkarze wydają się być ludĽmi, którzy mają wszystko, jednak u niektórych piłkarzy dar czas u cierpliwości będzie wysoko na ich liście świątecznych życzeń.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 08.12.2006 (zmod. 02.07.2020)