ATA
Atalanta
Europa League
18.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1097

Nabil El Zhar – gwiazda przyszłości?

Artykuł z cyklu Artykuły


Wszyscy moi przyjaciele myślą, że praca dziennikarza sportowego piszącego o piłce jest najlepszym zawodem na świecie. Myślą, że wystarczy przeprowadzać kilka wywiadów ze słynnymi zawodnikami, a potem napisać kilka słów dla czytelników, żeby mieli o czym dyskutować.

Nie mogę zaprzeczyć, że jest to fantastyczna praca. Jednak również z ręką na sercu mogę powiedzieć, że życie dziennikarza sportowego nie jest tak wspaniałe, jak to się może wydawać. To nie jest tak, że płacą nam za oglądanie piłki nożnej, a potem napisanie kilka słów o meczu – często trzeba czekać wiele godzin na przeprowadzenie wywiadu z piłkarzem, a nierzadko okazuje się, że w ogóle rozmowa z zawodnikiem dzisiaj nie jest możliwa. Jednak cierpliwość jest jedną z cnót – o czym w ostatnim przekonałem się razem z młodym napastnikiem Liverpoolu Nabilem El Zharem.

Moja długa podróż rozpoczęła się od przybycia do Melwood: „Przyjechałeś tutaj przeprowadzić wywiad ze Stevenem Gerrardem?” pyta się mnie jeden z ochroniarzy. „Nie, z Nabilem El Zharem, napastnikiem zespołu rezerw,” brzmi moja odpowiedĽ. W tym momencie ochroniarz wyglądał na bardzo zmieszanego. Patrzył na mnie jak małe zagubione dziecko, zupełnie jakby chciał powiedzieć: „Czy ja muszę znać nazwiska każdego zawodnika The Reds?” Na ochroniarzach zawsze można polegać, że będę miał się z czego śmiać.

I tak rozmowa z Nabilem El Zharem została przełożona ze względu na to, że Rafa Benitez awansował Reprezentanta Drużyny Młodzieżowej Maroka do treningów z pierwszym zespołem. Więc musiałem czekać dzień dłużej. Dzięki Rafa!

Po rozmowie z jednym z rzeczników prasowych dowiedziałem się właśnie, że Nabil trenuje z pierwszym zespołem, więc domyślam się, że po treningu, Rafa tłumaczył piłkarzom zagadnienia taktyczne. Powiedziano mi, żebym się zrelaksował i zapytano, czy czegoś nie potrzebuje.

Gdy tak czekałem, spostrzegłem Menadżera zespołu Rezerw – Gary’ego Abletta, który mnie przywitał, a następnie zaczął rozmowę z Robbiem Fowlerem. Stephen Warnock najwyraĽniej porządnie się tego dnia napracował, ponieważ dysząc z butelką wody w ręku ledwo wszedł do biura prasowego. Człowiek odpowiedzialny za wyposażenie John Wright, ojciec byłego obrońcy Liverpoolu Stephena Wrighta wykonuje swoje obowiązki z uśmiechem na ustach.

Podczas gdy dalej marnowałem czas, obrońca drużyny rezerw Miki Roque zaczął zmierzać w kierunku recepcji i Ablett zagadał do niego jak zwykle ze swoim specyficznym humorem. Specjalnie nie mówił zbyt płynną angielszczyzną i Roque patrzył na niego z ogromnym zdziwieniem: „Jutro ty mieć dzień wolny, iść zrobić zakupy dla mnie, tak?” powiedział Ablett i zanim Roque zdążył jakkolwiek zareagować dodał: „Ty kupić mi duży, duży świąteczny prezent, tak?”. Ablett zaczął rękoma rysować w powietrzu duże pudło, żeby Roque mógł dokładnie zrozumieć, o co mu chodzi. Biedny Roque usiadł na kanapie z nadzieję, że zaraz przyjedzie taksówka i go uratuje. Ablett po chwili odszedł ze śmiechem typowym dla ¦więtego Mikołaja: „ha ha, ha ho ho!”

Wygląda na to, że ¦więty Krzysztof przebrał się w tym roku za menadżera piłkarskiego. I będzie chciał prezenty dostawać, a nie dawać.

W tym momencie powiedziano mi, że Nabil już idzie, więc ja czekam z niecierpliwością. Kilka minut póĽniej poznałem naszego bohatera. Podaję Nabilowi rękę i mówię po arabsku słowa: „Asalamu – Alaikum” (Niech pokój będzie z Tobą), „Wa'alaikum – Salaam” (i z Tobą także) odpowiada Nabil z dużym uśmiechem na ustach.

Rozmowę zaczęliśmy od tematu jego dzieciństwa i Nabil opowiedział mi o swoim dorastaniu. Urodził się we francuskim mieście Nimes położonym w Południowej Francji i razem z 13-letnim bratem Karimem zostali wychowani przez rodziców: Kasema, który jest rolnikiem i Aminę, która pracuję w fabryce drelichowych ubrań. Nabil jest dumny ze swoich korzeni i tłumaczy, że słowo drelich wywodzi się z francuskiego „serge de Nimes”; to taki typ fabryki z rodzinnego miasta Nabila i jej powstanie datuje się na XVII wiek. Interesujący fakt!

Nabil uważa, że swoją obecną sytuację zawdzięcza swoim rodzicom: „W młodości nie było mnie stać na kupowanie koszulek piłkarskich, jednak mieszkaliśmy w normalnej okolicy,” powiedział Nabil. „Mimo wszystko zawsze chciałem zostać profesjonalnym piłkarzem. Opuściłem dom (za zgodą rodziców) w wieku 17 lat, żeby zacząć trenować z St Etienne. Jako młody chłopak musiałem sam dawać sobie radę. Rodzice powiedzieli mi, żebym o siebie dbał i uważał. Próbuję spędzać jak najwięcej czasu z moją rodziną i przyjaciółmi.”

Zapytany o porównanie czasów Billa Shankly’ego i Boba Paisley’a do dnia obecnego w Liverpoolu, Nabil zaznaczył, że zdaje sobie sprawę ze niezwykłej tradycji i bogatej historii klubu: „Czytałem o historii Liverpool Football Club i o tym, co osiągnęli i jak wielka to jest marka w światowej piłce.”

„Nawet w Południowej Francji jest to bardzo znany klub. We Francji wiele osób oprócz francuskim zespołom kibicuje właśnie Liverpoolowi. Jest także wielu francuskich piłkarzy, którzy grali w Anglii i tam wyrobili sobie nazwiska.”

Sądzę, że przed meczem z Portsmouth kibice Liverpoolu widzieli El Zhara w akcji tylko i wyłącznie na youtube.

Utalentowany i szybki 20-latek, którego nazywają ElZhario i Zaroualinho nie chciał zostać w St Etienne i wolał podpisać czteroletni kontrakt z Liverpoolem jeszcze przed końcem okna transferowego, które jest zamykane 1 września. Jego ambicją jest poprawienie własnej gry i uzyskanie regularnego miejsca w pierwszym zespole. „Muszę ciężko pracować i Insha Allah (wola boża) mi pomoże w rozwoju, dzięki czemu będę mógł udowodnić swoją wartość i wywalczyć miejsce w pierwszym zespole.”

Pomocnik Liverpoolu Momo Sissoko pomógł Nabilowi w aklimatyzacji na Anfield poprzez częste rozmowy zarówno zawodowe, jak i osobiste: „Znałem go zanim jeszcze tutaj przyjechałem. Pomógł mi w procesie aklimatyzacji,” powiedział Nabil. „Jedliśmy razem obiad i dał mi kilka dobrych rad. To porządny facet. Wszyscy piłkarze byli dla mnie mili.”

Mimo tego, że urodził się we Francji, wybrał grę dla Reprezentacji Maroko, na co pozwala mu narodowość jednego ze swoich rodziców. Po raz pierwsze pokazał się szerszej publiczności podczas Młodzieżowych Mistrzostw ¦wiata w 2005 roku, gdy pomógł zespołowi awansować do Półfinału, który przegrali z Brazylią. On uważa, że to zaszczyt reprezentować barwy tego kraju: „Kocham to,” powiedział Nabil z dużym uśmiechem na ustach. Za najlepszego marokańskiego piłkarza uważa byłego zawodnika Coventry City i Aston Villi – Mustaphę Hadji’ego: „Niedawno rozmawiałem z nim w Marrakech. Ze względu na to, że gram w reprezentacji do lat 21 nie mam wielu okazji na rozmowę z nim, ale to miły facet.”

Zapytany o to, który z piłkarzy rezerw ma najbardziej specyficzny charakter, Nabil ponownie się uśmiecha i dodaje: „Wszyscy mają ciekawe charaktery, ale Godwin Antwi jest bardzo śmieszny. Mogę się z nim porozumieć, ponieważ mówi zarówno po francusku jak i po hiszpańsku.”

Podczas wywiadu z Prezydentem FIFA Seppem Blatterem dowiedziałem się, że Blatter był pod ogromnym wrażeniem charakteru Liverpoolu i tym, że się nie poddał w meczu w Stambule i także pochwalił występ talizmanu drużyny Stevena Gerrarda.

Zapytałem się Nabila, czy pewnego dnia Blatter będzie chwalił jego grę w czerwonej koszulce?

Nabil spojrzał się na mnie z chytrym uśmiechem. Wtedy myślałem, że Nabil przeniósł się do świata marzeń, ale młody zawodnik stąpa mocno po ziemi i powiedział, że czeka go jeszcze wiele pracy zanim zasłuży na takie pochwały: „Nie wiem, czy tak kiedyś będzie, ale mam taką nadzieję. Chciałbym tak myśleć, Insah Allah!” mówi Nabil z lekkim optymizmem.

Nabil uważa Gary’ego Abletta za trenera, który dokładnie wie, co robi, mimo jego Lawrensowskiego humoru. Wspomina o jego doświadczeniu trenerskim w Evertonie i dodaje: „To dobry trener; ma wiele doświadczenia.”

Nabil zaznacza, że lubi miasto Liverpoolu, jednak jest ono zupełnie inne od jego rodzinnych stron: „Lubię Liverpool, ale Nimes to było bardzo małe miasto. W Liverpoolu zakupy i wszystko inne jest dobre. Lubię także wiele czasu spędzać na grę w gry komputerowe. Mam X boxa i często gram w gry piłkarskie.”

Potem już zakończyliśmy rozmowę, podaliśmy sobie dłonie i wyszliśmy z pomieszczenia, gdzie udzielane są wywiady. Tacy piłkarze jak Lee Peltier życzą mu wszystkiego dobrego przed debiutem w pierwszym zespole, który miał miejsce w meczu z Portsmouth. Następnie pojawiają się kolejni piłkarze rezerw i zaczynają się prawdziwe żarty, gdy wszyscy nawzajem się z siebie nabijają, zadowoleni, że ciężko przepracowali ten dzień i mają czas na relaks.

Po tym jak zaspokoiłem swój głód i pragnienie, wróciłem do Nabila i się pożegnaliśmy: „Asalamu–alaikum” i „Wa'alaikum Salaam” i uścisnęliśmy sobie dłonie.

Potem ponownie pojawia się Gary Ablett i mówi Nabilowi, że niedługo dostanie dzień wolnego – tak samo słabą angielszczyzną, jak wcześniej. Może drugą pracą Abletta jest prowadzenie brytyjskim festiwali – ponieważ jakimś cudem on zawsze przekaże swoje myśli, poprzez wymachiwanie rękami i mimikę – nie ważne jest to, jak zły humor prezentuje, fantastyczne!

Nabil wygląda jak młody chłopak, który naprawdę czerpie przyjemność z gry dla Liverpoolu. Darzy kolegów i trenerów szacunkiem. Zdecydowanie cieszył się możliwością treningu z pierwszym zespołem i w pełni zadowolony był ze swojej roli zmiennika w meczu z Portsmouth.

Można spokojnie powiedzieć, że jeśli dalej utrzyma swoją cierpliwość, będzie robił postępy w swojej grze, ciężko pracował i uśmiechał się podczas gry w piłkę, to może być jedynie kwestią czasu zanim świat zapomni o Ronaldinho i The Kop będzie miało swojego własnego bohatera w osobie Zaroualinho.

Tylko raz siedziałem na The Kop i muszę przyznać, że było to niezwykłe doświadczenie. Xabi Alonso zdobył wtedy gola z połowy boiska przeciwko Newcastle, a osoba siedząca obok mnie wiedziała tak wiele o ustawieniu i taktyce, że byłem pod ogromnym wrażeniem.

To właśnie ludzie zasiadający co tydzień na The Kop wydadzą werdykt na temat Nabila. Tych ludzi nikt nie oszuka. Wydaje mi się, że on po prostu potrzebuje kilku spotkań, więcej swobody i wtedy wszystko może się zdarzyć. Ponownie to kwestia cierpliwości.

Nabil może być supergwiazdą przyszłości, tego dowiemy się z biegiem czasu. Jedno jest jednak pewne – ma w sobie odrobinę Kevina Keegana, jest szczery, szybki, zdeterminowany i chce się uczyć. Ten młody człowiek czuje głód sukcesów i jeśli tacy piłkarz, jak Momo Sissoko będą go wspierać, to mogą czekać go wielkie chwile. Kto wie, może ludzie na The Kop zaczną nosić czapki w stylu Tommy’ego Coopera!

Nabil El Zhar podjął decyzję o rozstaniu się z St Etienne i teraz cierpliwie będzie czekał, aż uda mu się przebić na Anfield do zespołu Rafy Beniteza. Jako dziennikarz, który wkrótce zasili szeregi najpopularniejszych mediów, w pewnym stopniu wiem, jak on się czuje. Odczucia dziennikarza i piłkarza czasem mogą być bardzo podobne, ponieważ potrzebne jest mnóstwo cierpliwości i czasem coś staje na przeszkodzie, ale bardzo ważne jest to, żeby pozostać optymistą, wierzyć w siebie i zachować godność. Jak już raz stracisz koncentrację to ciężko jest się ponownie zmotywować. Więc użalanie się i gniew do niczego nie prowadzą – Nabil wciąż będzie ciężko pracował i dalej czarował w rezerwach, miejmy nadzieję, że zagra kilka razy w pierwszym zespole.

Nabil El Zhar – gwiazda przyszłości? Decyzja należy do was.

Mohammed Bhana



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 06.12.2006 (zmod. 02.07.2020)