Alan Hansen: kolejne nietrafne oskarżenia
Artykuł z cyklu Artykuły
Niemalże dwa lata po tym jak napisałem artykuł nie pozostawiający suchej nitki na ataku Alana Hansena dotyczącym słabej formy Liverpoolu, były kapitan powraca z nową dozą ciężkiej krytyki.
Nie mam do niego żalu za krytykowanie klubu, poza tym jeżeli kiedykolwiek miałby na to nadejść odpowiedni moment, to zapewne właśnie się to stało. Chciałbym jednak żeby lepiej mu to wychodziło i żeby pokazywał nieco więcej wyważenia w swoim podejściu do krytyki. Jak dla mnie, jego dotychczasowe strzały były tak samo niecelne, jak strzały piłkarzy The Reds w obecnym sezonie.
Tak czy inaczej ostatnimi czasy myślałem o Hansenie. Właśnie skończyłem pisać 'Golden Past, Red Future Revisited' na potrzeby nowej antologii, którą chcę opublikować. Okoliczności te spowodowały m.in. ponowne przemyślenie i zrewidowanie zarówno ówczesnego niezwykle ostrego stanowiska Alana Hansena pod adresem Beniteza, jak i mojej na to stanowisko odpowiedzi. Jestem bardziej niż szczęśliwy, mogąc przyznać się do błędnych wypowiedzi i zawrzeć moje świeże przemyślenia w książce. Tym niemniej muszę powiedzieć, że ostatnia krytyka Hansena do takich rzeczy nie należy i z moją zgodą spotkać się nie może. Każdy popełnia błędy w dziennikarstwie sportowym, jakoże nikt nie posiada kryształowej kuli, co nie znaczy, że nie należy rozważać każdego poruszanego wątku z wielu stron.
W chwili obecnej istnieje szereg problemów i jest to jasne. Występ na Old Trafford, od momentu, kiedy United strzeliło bramkę, był mizerny, a pewność siebie zauważalnie ulataniała się z graczy. Zbyt wiele jednak rzeczy, które Hansen głosi to leniwe krytycyzmy udające jedynie fakty.
Sukces United nadszedł dzięki, jak to twierdzi Hansen, trzem wychowankom, zakorzenionym głęboko w klubie. Ale przecież my także mieliśmy na murawie dwóch naszych: Gerrarda i Carraghera, lecz żaden nie grał dobrze. Gerrard zdawał się więcej jęczeć aniżeli porywać do gry, podczas gdy Carra, pomimo swojej niezmordowanej gry, był niejako sprawcą każdej z bramek po trochu (choć drugiej przypuszczalnie przez niedawną kontuzję).
Po co znowu cała ta gadka o wychwankach, szczególnie jeżeli za błogich dni Hansena było ich tak niewielu? Xabi Alonso, Hiszpan, daje z siebie 100% w każdym jednym meczu, pomimo, że definitywnie nie należy do najtwardszych i najbardziej zaciekłych zawodników. Angażuje się. Jego forma była w tym sezonie wręcz niestrawna, ale dał nam przecież dwa wspaniałe lata. Cała ta trójka się bardzo angażuje. Jednocześnie żaden z nich nie gra nawet po części tego na co go stać.
Momo Sissoko, który w klubie spędził do tej pory zaledwie 15 miesięcy, na Old Trafford był naszym najlepszym zawodnikiem. Był wszędzie, dzielnie pracując swoimi długimi nogami. Nie jest ani lokalnym zawodnikiem, ani też nie stanowi żadnej ikony klubu. Jest "jedynie" ciężkopracującym zawodnikiem z żelaznymi płucami. Zaangażowania w grę Samiego Hyypii nie da się podważyć, nawet jeżeli da się to zrobić z jego formą. Czy on jest aby zawodnikiem lokalnym?
Zaś co do stwierdzeń Hansena o braku napastnika zdolnego ustrzelić 20 bramek w sezonie od czasu straty Michaela Owena, to należałoby zauważyć, że Owen tak naprawdę nigdy nie zaliczył 20 trafień. Oczywiście był tego bardzo bliski zdobywając 19 i kilka razy po 18, a pewnie gdyby był zawsze zdrowy i w formie to pobiłby swój rekord.
Ale gdzie to doprowadziło the Reds? Na pewno nie do takiej ilości punktów jaką zdobył Benitez mimo, że nie miał napastników zdolnych nawet do jakiegokolwiek dwucyfrowego wyniku. Co więcej, najlepszym strzelcem na drodze po Puchar Europy w 2005 roku był Milan Baros z dwoma golami. Przez ostatnie dwa lata także Chelsea wygrywała mając w lidze mało-strzelnych napastników, jak i miały inne drużyny podczas licznych okazji od momentu powstania Premiership.
Dirk Kuyt mógłby spokojnie być w stanie ustrzelić 20 ligowych bramek na sezon i musi to być jego celem, jednakże potrzebuje on czasu na przystosowanie się. Strzelił tyle ligowych bramek ile warty 30 milionów funtów Shevchenko, oceniany jako najlepiej wykańczający akcje piłkarz na świecie. Do tego zrobił to przebywając na boisku dużo krócej niż Ukrainiec. Może i takie rozumowanie nie prowadzi nas do nikąd, ale do tej pory Kuyt wyglądał po prostu dużo lepiej. Michael Owen potrzebował czasu na zaadaptowanie się do życia w Madrycie i odnalezienie swojej formy strzeleckiej. Dlaczego więc Kuyt miałby się tutaj wiele różnić? W końcu Newcastle zapłaciło za Owena 17 milionów funtów i będą mieli szczęście, jeżeli uda się im wyciągnąć z niego dziesięć gier w pierwszych dwóch sezonach.
PóĽniej Hansen pisze, że ograniczone fundusze klubowe powodują konieczność kupowania "może-zawodników w przedziale cenowym 4-9 milionów funtów, takich, którzy może i wykonają zadanie, ale na których niebezpiecznie byłoby liczyć w czasie kryzysu."
No więc Reina był zawodnikiem z tego przedziału i był wyśmienity w zeszłym sezonie, tak samo jak przez kilka lat w Hiszpanii, pomimo że nadal ma dopiero 23 lata. Teraz jednak, jako młody bramkarz nie gra dobrze więc jest beznadziejny, czy tak? Dalej mamy Sissoko. Był wyśmienitym zakupem i mimo, że może nierozważnie podaje (przyjdzie z czasem, Momo), jest wspaniały jak na swój wiek. Luis Garcia pomimo, że nie zawsze gra, a jak już gra to w kratkę, strzelił mnóstwo ważnych bramek, które warte są każdych pieniędzy.
Peter Crouch kosztował 7 milionów funtów, a okazał się rewelacją zarówno dla klubu jak i dla reprezentacji od lata aż do momentu, gdy jego pomijanie przy wyborze składu staje się coraz częściej wytykane palcami. Może i nie jest najlepszym zawodnikiem na świecie, ale stawia defensywy przed tak specyficznymi zadaniami, że nawet Michael Owen byłby dumny z jego bilansu strzeleckiego. Craig Bellamy mógłby kosztować dwukrotne 6 milionów, które wyłożył na niego Liverpool, gdyby nie klauzula w jego kontrakcie. Musi się on jedynie przystosować do gry w klubie, tak samo jak muszą to zrobić inni nowi zawodnicy. Nie można zwyczajnie wrzucać nowych zawodników do równania oczekując natychmiastowych wyników, jakkolwiek zachęcająco by to nie brzmiało.
Finnan, Riise i Hyypia kosztowali wszyscy po 4 miliony funtów lub mniej. Nowi zawodnicy, tacy jak Gonzalez czy Pennant mieszczą się w wyznaczonym przez Hansena przedziale. Ale na miłość boską, dajmy im czas na akomodację. Nie można nawet rozważać skreślania nowych zawodników, bez co najmniej pół roku gry w nowym klubie, w przypadku zaś przybycia z za granicy, nawet i całych dwunastu miesięcy. Wielu zawodnikom zajęło to właśnie tyle lub nawet dłużej.
Jeżeli zaś przyjrzymy się wydawaniu wielkich pieniędzy, to gdy Liverpool przekroczył 10 milionów funtów, to tylko Xabi Alonso okazał się być tego warty (Kuyt kosztujący w granicach 9-10 milionów powinien także okazać się wartościowy). Ale Diouf? Heskey? Cisse? To właśnie Oni okazali się być "może-zawodnikami".
Jeżeli chodzi o krytykę Hansena sprzed dwóch lat, mianowicie o to, że Benitez powinien był kupować Anglików, to jego założenie, że wydawanie małych pieniędzy zaowocuje średnimi graczami nie ma żadnego sensu, gdy patrzymy na to co the Reds za te pieniądze dostali. Pozostaje jeszcze kwestia tego, że w 2004 roku Benitez stanął przed zadaniem przebudowy około 80% składu. Nie mógł jedynie dorzucić kilku zawodników. Musiał rozdzielić dostępne pieniądze na wiele różnych zakupów. Oczywiście możliwość dysponowania większymi pieniędzmi jest zawsze pomocna, ale nie ma tutaj jasnych reguł.
Według Hansena mamy również rzekomo bardzo poważne problemy z tylnią czwórką. Z tym tylko, że jest to praktycznie ta sama obrona, którą mieliśmy w zeszłym sezonie, kiedy to legitymowała się jako jedna z najlepszych w ogóle. Czy może to być jedynie kwestia formy i pewności siebie? W końcu w zeszłym sezonie udowodnili jak dobrzy potrafią być, nawet jeżeli poddawani byli ciężkiej rotacji. Chyba nie wszyscy stali się z nocy na noc beznadziejnymi zawodnikami, czyż nie?
Podczas gdy zgadzam się z Hansenem odnośnie tego co pisze o środkowej obronie, że nie powinna to być formacja poddawana zbyt częstej rotacji, trzeba zauważyć okoliczności. A były one takie, że gdy Hyypia męczył się ze swoją formą, pojawił się Agger a Carragher wypadł ze składu przez kontuzję. Agger grał tak dobrze, że jeden z pozostałej dwójki zwyczajnie musiał opuścić pierwszy skład. W tym przypadku mógł to być jedynie Hyypia, oczywiście z wyjątkiem gry przeciwko Boltonowi, gdzie "powietrzne naloty" wymusiły powrót Fina na murawę.
Wtedy Agger, najlepszy obrońca w lidze w tym sezonie, złamał rękę podczas zgrupowania reprezentacji i od tej pory już nie zagrał. Gdzież więc znajduje się ta rzekomo częsta rotacja? Poza wymuszonymi zmianami i jedną taktyczną poprawką (szczególnie po problemach w powietrznej grze przeciwko Galatasaray), ja osobiście jej nie dostrzegam. United w tym sezonie rotowało swój zespół tak mocno jak czynił to Liverpool i jakoś dla nich działało to bardzo dobrze. Idąc dalej, nieustanna rotacja zadziałała dla the Reds w poprzednim sezonie. Czy nie sugeruje to, że krytykowanie rotacji jest bezpodstawne?
Hansen twierdzi, że the Reds nie wyglądają na zdolnych do takiej szarży jaką zaprezentowali pod koniec zeszłego sezonu, lecz rok temu, na tym samym etapie możnaby powiedzieć dokładnie to samo. The Reds wykonali dwie takie szarże, a nie jedną jak sugeruje Hansen. Tego samego dokonali na przestrzeni między styczniem a marcem.
Nie znaczy to, że takie wielkie wyczyny będą się powtarzać, ale na pewno pokazuje to, do czego ten zespół jest zdolny i to jak jego manager potrafi wyjść z kryzysu. Kilka tygodni temu Arsenal był w ostatniej trójce Premiership po fatalnych meczach u siebie a teraz są bardzo pewni siebie. W zeszłym sezonie nie potrafili wygrać meczu na wyjeĽdzie a teraz grają wyśmienicie. Wszystko może się zawsze całkowicie odmienić. Prawdopodobnym jest, że jest już za póĽno na ofensywę po mistrzostwo i może się to wydawać frustrujące. Ale generalnie jest jeszcze wcześnie i wiele może się wydarzyć.
Czy Benitez popełnia błędy? Prawie na pewno. Ale wiedza po fakcie, to wspaniała rzecz. Każdy manager może być posądzony o błędy, gdy jego drużyna przegra.
Czy gracze popełniają błędy? Oczywiście. Powodem jest znikoma pewność siebie. Ale energiczna rozmowa nie jest w stanie przywrócić wiary w swoje możliwości. Jeżeli by tak było, nigdy w sporcie nie doświadczalibyśmy załamania tego uczucia. Problemem w Liverpoolu jest, moim zdaniem, fakt, że zbyt wielu kluczowych graczy na raz doświadcza obecnie takich właśnie psychologicznych problemów, które są efektem braku formy. Jak tylko zaczyna to wpływać na cały zespół, problem staje się coraz trudniejszy do pokonania. Nie da się "wypocząć" całej drużyny.
Podczas gdy uważam, że Alan Hansen ma całkowite prawo głosić swoje poglądy i być krytycznym, chciałbym żeby poświęcił troszkę więcej czasu na przemyśliwanie tego co mówi. Nie zamierzam wojować z legendą Liverpoolu, jednakże oczekuję od niej znacznie więcej.
Paul Tomkins
Autor: Macieque
Data publikacji: 24.10.2006 (zmod. 02.07.2020)