TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1713

Jeden krok wstecz, dwa kroki naprzód

Artykuł z cyklu Artykuły


Szybkie, dokładne podania, piłka wędruje od stopy do stopy, a piłkarze w czerwonych koszulkach bez futbolówki przy nodze rozbiegają się na prawo i lewo: w tym sezonie były okresy najczystszego „podaj i biegnij” jakie widziałem od wielu lat.

Zobaczyłem już wystarczająco wiele, żeby uważać, że The Reds nie pozostawią suchej nitki na wielu drużynach. W tym klubie chyba nie było jeszcze tak dużej grupy niezwykle szybkich piłkarzy zarówno w linii pomocy, jak i ataku, na dodatek ta szybkość idzie w parze z dobrym poruszaniem się po boisku i wyszkoleniem technicznym.

Jednak to nie wystarcza, żeby zadowolić wszystkich.

Ja naprawdę załamuję się, gdy czytam krytyczne głosy w prasie na temat gry The Reds. Tak jestem całkowicie subiektywny w tej kwestii. Szczerze mówiąc nie można oczekiwać od ludzi, którzy muszą z zainteresowaniem śledzić poczynania pozostałych 19 drużyn Premiership, żeby całkowicie zrozumieli Liverpool. Jednak mimo niektórych komentarzy w prasie nie da się czytać.

W jednej brukowej gazecie dziennikarz, którego imienia lepiej nie będę podawał, napisał, że Liverpool nie powinien jedynie polegać na wspaniałych bramkach młodych piłkarzy i dodał, że gdyby Agger nie zdobył wspaniałego gola i sędzia nie podyktowałby wątpliwego karnego na Bramall Lane, to The Reds mieliby zaledwie jeden punkt w tym sezonie, a od stycznia wydali na transfery 34 miliony funtów.

Więc, uproszczając, jeśli Liverpool nie strzeliłby tych goli, które zdobył – wspaniałej bramki młodego zawodnika i wykorzystanego rzutu karnego - to nie zdobyłby wystarczającej ilości bramek.

Tak naprawdę dzięki temu mam dobrą podstawę, żeby ukazać postęp poczyniony przez The Reds, który można było zauważyć już na początku sezonu.

Zacznijmy od tego, że 5,8 milionów funtów wydaliśmy na Daniela Aggera. Młodzi obrońcy powodują, że się denerwuje – jednak w przypadku tego Duńczyka tego nie odczuwam. On jest prawdziwym wyjadaczem. Liverpoolowi zawsze będzie brakować nieprzerwanej regularności i umiejętności przywódczych Jamiego Carraghera – w tak młodym wieku Agger pod tym względem jeszcze nie dorównuje Anglikowi – ale pamiętajmy, że Benitez wydał pieniądze na okazyjnego zastępcę (początkowo), a sprowadził według mnie najlepszego młodego środkowego obrońcę na świecie. Nie wiem w jaki sposób, posiadanie młodego obrońcy, którego potrafi popisać się kapitalnym podaniem, zdobyć piękną bramkę i inteligentnie broni dostępu do własnej bramki, można uznać za złą rzecz?

Pisząc „The Red Review”, dokładnie przeanalizowaliśmy razem z Oliverem Andersonem każdy aspekt gry The Reds i wspólnie odkryliśmy nowe zalety i wady Liverpoolu; wiele z nich jest łatwych do dostrzeżenia dla wielu fanów (nawet jeśli pełne znaczenie tych cech nie jest do końca zrozumiałe), inne już trudniej zauważyć. Wiedza, którą zyskałem pisząc tę książkę zmieniła mój sposób postrzegania meczu. Jest zbyt wiele detali, żebym teraz tu wszystkie przedstawił, ale pokażę na kilku przykładach, jak teraz funkcjonują The Reds.

W ostatnim sezonie jednym z elementów, który zawiódł były bramki zdobyte przez obrońców; zwłaszcza jeśli porównamy to do Chelsea. Obie linie defensywne wspaniale wypełniały swoje podstawowe obowiązki zachowują czyste konto w około 20 spotkaniach Premiership, jednak Terry i Gallas zdobyli dla Londyńczyków także dziewięć bramek w lidze.

W naszym zespole Riise trafiał do siatki głównie wtedy, gdy był ustawiony w pomocy (Stephen Warnock też zdobył jedynego gola grając na skrzydle), a Finnan, Carragher i Hyypia zdobyli odpowiednio, zero, jedną i dwie bramki. Jednak w lidze to ogranicza się jedynie to gola Fina w meczu z Wigan.

W tym sezonie zarówno Riise, jak i Agger pokonali bramkarza rywali grając w obronie. Całą akcję zaczynali na swojej połowie, bardzo głęboko; więc oni nie tylko zdobyli bramki występując w linii defensywnej, oni w zasadzie przejęli piłkę pod własną bramką: wspaniałe. Także jeśli Fabio Aurelio do maja nie zdobędzie żadnej bramki to zjem własną klawiaturę.

Te bramki z dystansu nie są dziełem przypadku. W ostatnim sezonie The Reds aż 26 razy pokonywali bramkarza rywali uderzeniami zza pola karnego – niezwykłe osiągnięcie, a od momentu objęcia posady menadżera przez Rafę Beniteza już 48-krotnie w ten sposób trafialiśmy do siatki.

Jak wiele zespół stracił bramek po takich strzałach w sezonie 2005/06? Dwie. A jedna z nich to szczęśliwe dośrodkowanie w ostatnim meczu sezonu, Finale FA Cup z West Hamem. W tych rozgrywkach The Reds już pierwszą bramkę zza pola karnego stracili, ale ponownie to ogromnie szczęśliwe dośrodkowanie West Hamu zasila tą statystykę.

W sobotę obrońcy przeciwnika cofali się przed Aggerem, tak samo jak defensorzy Chelsea przy bramce Riise w Cardiff. W piłce wiele osób sądzi, że cofanie się na kraniec pola karnego to słuszne postępowanie, jednak Liverpool pod swoją bramką zachowuje się inaczej i rzadko w ten sposób próbuje powstrzymać rywala. To oznacza, że za blokiem defensywnym jest sporo miejsca i można to wykorzystać sprytnym, prostopadłym podaniem, jednak znacznie rzadziej przeciwnicy oddają strzały z 20 metrów (nie mylić ze strzałami Lamparda, które muszą mieć przynajmniej dwa rykoszety).

Bramki z dystansu to chleb codzienny dla wielu piłkarzy The Reds i należą im się za to pochwały, a nie słowa krytyki, jednak w sezonie 2005/06 zdecydowanie brakowało goli w bliskiej odległości.

W pierwszych 49 spotkaniach poprzedniego sezonu Liverpool tylko pięciokrotnie trafił do siatki poprzez uderzenie z pola bramkowego. Taka niepokojące – i wiele wyjaśniająca statystyka – podkreśliła potrzebę posiadania snajpera i to żaden przypadek, że liczba takich bramek wzrosła do 19, gdy na Anfield powrócił Robbie Fowler. Jednak 19 to ciągle mało w porównania do bramek z dystansu, więc tutaj jest zachwiania równowaga.

To, na co potrzebowaliśmy 49 spotkań w ostatnim sezonie zostało tym razem prawie osiągnięte w zaledwie pięciu meczach – cztery razy trafiliśmy do siatki z okolic pola bramkowego. Peter Crouch naprawdę pod tym względem wszystkim zaimponował. Wszystkie trzy bramki tego sezonu zdobył właśnie po takich uderzeniach. W meczu z Maccabi Hajfa jedno trafienie dołożył Mark Gonzalez, a gol w tym samym meczu Craiga Bellamy’ego został zdobyty z jeszcze bliższej odległości, tylko że kąt był ostrzejszy.

W ostatnim sezonie Crouch potrzebował siedmiu miesięcy – dopiero w marcu zdobył swoją pierwszą bramkę z okolić szóstego metra. Jednak od razu zdobył takie trzy kolejne. Dośrodkowania spod linii bocznej boiska bardzo mu obecnie pomagają.

Z tych wcześniej wspomnianych 34 milionów funtów, niemal jedna trzecia została przeznaczona na transfer Dirka Kuyta, który rozegrał zaledwie 38 minut w barwach The Reds, a mógł zdobyć hat-tricka. Więc używanie takiego argumentu przeciwko Benitezowi jest bezpodstawne. Pierwsze wrażenie z sobotniego meczu o forma strzelecka z Holandii dają przeświadczenie, że Kuyt będzie zdobywał wszelkiego rodzaju bramki. Właśnie brak bramek ze strony napastników był kolejnym problemem The Reds i będę naprawdę zaskoczony jeśli ten chłopak nie pomoże rozwiązać tych kłopotów. Wszyscy czterej napastnicy są w stanie zdobyć kilkanaście bramek w tych rozgrywkach.

Zawsze dobrze jest widzieć, jak napastnik znajduje się w pięciu bądĽ więcej dogodnych sytuacjach do zdobycia bramki, nawet jeśli wszystkie zaprzepaści. Gdy Peter Crouch nie trafiał do siatki w ostatnim sezonie, ja wyciągałem pozytywy z liczby okazji, w jakich się znajduje i teraz potwierdza moją wiarą bramkami w tym sezonie. Spotkałem się z porównaniami Croucha do Heskeya, ale ja nigdy nie dostrzegłem podobieństwa. Duży Emile ma wiele zalet i przy nim karmiony sterydami wół wygląda mizernie. Jednak nigdy nie widziałem Anglika, który seryjnie marnuje dobre okazje w jednym meczu, bez znajdywania się w sytuacjach do pokonania bramkarza, nie da się zdobyć gola.

Czasem nowy piłkarz na początku wszystkim imponuje, ale potem gaśnie. Tak się dzieje, ponieważ na początku jest zdeterminowany, żeby dobrze się zaprezentować, albo pierwsze spotkania wzbudzają w nim więcej adrenaliny, lub są po prostu dobrymi piłkarzami, którzy tracą pewność siebie i nie potrafią jej odzyskać. Jednak Kuyt pokazał tak wiele różnych zagrań, że ciężko jest nie być pod wrażeniem jego umiejętności. Nie jest łatwo wejść z ławki rezerwowych w meczu Premiership, zwłaszcza tak zaciętym. Na jego korzyść działał fakt, że miał wiele wolnej przestrzeni, ponieważ West Ham angażował większe siły w akcje ofensywne. Jednak brawa należą się mu, ponieważ potrafił to wykorzystać.

On jest rzadkim typem snajpera, który jest również uczynny i dobrze zorientowany w tym, co się dzieje wokół niego. Dwa razy podał piłkę w stylu Bergkampa i szczerze mówiąc nie spodziewałem się tak dobrej gry Holendra w tym elemencie. Słyszałem wiele opinii mówiących, ze Kuyt będzie walczył o miejsce w składzie z Crouchem, ponieważ razem nie mogą grać, jednak ja uważam, że cała czwórka może stworzyć z każdym efektywny duet. Niektórzy są pod kilkoma względami podobni, jednak każdy jest wyjątkowy. Żaden duet nie wydaje mi się być złym.

Obecnie Fowler najlepiej podaje ze wszystkich naszych napastników, więc prawdopodobnie najczęściej będzie pełnił rolę takiego pośrednika pomiędzy linią pomocy, a ataku, choć już wszyscy widzieliśmy, że Kuyt też w tej roli by się odnalazł, ponieważ potrafił wypracować okazje dla siebie i innych. Bellamy jako jedyny dysponuje wspaniałą szybkością, która pozwala mu schodzić na skrzydło i grać tuż przy ostatnim obrońcy. Kuyt nieĽle gra w powietrzu, ale Crouch czasem w tym elemencie gry jest po prostu nie do powstrzymania. Każdy z nich pewnie czuje się z piłką przy nodze i to jest kluczowe dla ataku pozycyjnego, a nie gry z kontry.

W porównaniu z ostatnim sezonem wyraĽnie widać postęp w ofensywie, jednak po drugiej stronie boiska sytuacja wygląda trochę gorzej.

Czy to wynika z braku zgrania na początku sezonu? Albo braku dwóch najregularniejszych obrońców z poprzedniego sezonu? Może spowodowane jest absencją grające za dwóch pomocnika: Momo Sissoko (jedyny piłkarz, który tak dużo biega, że wydaje się, iż jest w dwóch miejscach naraz.) A może chodzi tutaj o bardziej ofensywne nastawienie, szybcy skrzydłowi grają bardziej do przodu i zostawiają przeciwnikowi więcej miejsca na akcje ofensywne?

Prawdopodobnie wszystkie cztery wymienione powody się składają na słabsza grę w defensywie. Jednak, jeśli to się skończy na tym, że będzie to jeden krok wstecz i dwa naprzód to czeka nas wielki sezon.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 30.08.2006 (zmod. 02.07.2020)