Od głębi rozpaczy do wiecznego dziedzictwa
Artykuł z cyklu Artykuły
Rok póĽniej, dziennikarz Liverpool Echo, Chris Bascombe wspomina najwspanialszy wieczór w historii The Reds i sposób, w jaki zawodnicy Rafy Beniteza pokazali się światu.
Minął rok od zdobycia piątego Pucharu Europy i to już nie cud tylko dziedzictwo Stambułu wzmacnia Liverpool.
Wystarczy przytoczyć słowa Samuela Eto’o po tym, jak sięgnął po Puchar Europy, żeby zobaczyć, jak bardzo sukces podziałał na wyobraĽnię i marzenia wszystkich, którzy byli świadkami tego wielkiego wydarzenia.
„Myśleliśmy o duchu walki, który pokazał Liverpool i ciągle wierzyliśmy w zwycięstwo,” powiedział Kameruńczyk wyraĽnie przytaczając wielkość tamtego dnia.
Oczywiście w przypadku Barcelony odrobienie strat byłą rutyną, grali przeciwko osłabionej brakiem zawodnika drużynie Arsenalu i tylko na Camp Nou i Highbury będą pamiętać o tym meczu, w przeciwieństwie do wydarzeń ze Stadionu Ataturka.
Eto’o przyznał, że dokonanie drużyny Beniteza zmieniło spojrzenie piłkarzy na grę i na to, jak trzeba grać. Nigdy nie można się poddawać, niezależnie od sytuacji.
Poza angielskim futbolem ta zasada nie była zbyt często wyznawana.
Eto’o nie jest jedynym, który powiedział, że wyczyn Liverpoolu stanowił pewnego rodzaju przykład dla wszystkich. Możemy być pewni, że w szatniach całej Europy, w przerwie meczu trenerzy próbowali motywować swoich piłkarzy w stylu Beniteza, przypominając, że można obronić stratę trzech bramek.
Jeśli podczas zbliżających się Mistrzostw ¦wiata będziemy świadkami jednego, bądĽ dwóch ‘powrotów’, na ustach wielu osób zagoszczą takie słowa jak „Liverpool”, czy „Stambuł”.
Nawet David Moyes odważył się wspomnieć o wydarzeniach z Turcji, gdy jego drużyna potrzebowała cudu, by pokonać zespół z Bukaresztu.
Wszyscy trenerzy mogą mówić swoim podopiecznym o wydarzeniach z 25 maja 2005 roku w desperackich momentach, ale Benitez zawsze będzie miał nieporównywalną przewagę.
Menadżer Liverpoolu odnajduje prawdziwe dziedzictwo Stambułu w wierze i sercach swoich podopiecznych, którzy dokonali tego cudu.
Niezależnie, jak wysoko będą przegrywać, jak bardzo przybici będą kibice, żaden piłkarz noszący czerwoną koszulkę się nie podda i oparte to jest na doświadczeniu, a nie fantazji.
Dlatego, gdy Luton prowadziło 3-1 na Kenilworth Road w styczniu, nie było to wielkim zmartwieniem dla tych, którzy doprowadzili do stanu 5-3.
Także dlatego, gdy przegrywali 0-2 w Cardiff ani jeden z 23 000 kibiców Liverpoolu obecnych na stadionie i 1 000, którym bilety zabrano, nie zwątpił w końcowe zwycięstwo The Reds.
Prawdopodobnie ta wiara w siebie, błędnie nazywana „arogancją” przez tych, którzy nie rozróżniają tych dwóch cech zawsze odznaczała tych, którzy mogli dumnie nosić czerwony trykot. Rafa odniósł sukces ponownie odkrywając to w piłkarzach.
Przed Stambułem było wiele przykładów niezłomności The Reds. Najwspanialsze „powroty” przeciwko St Etienne w 1977 i Auxerre w 1992 roku zostały zapisane na kartach historii Liverpoolu wielkimi literami, jako zwycięstwa pełne wiary w siebie.
Te mecze były bardziej świętowane, ponieważ zwycięstwa, gdy nie jest się faworytem przynoszą więcej satysfakcji, niż te które nie są traktowane poważnie poza Merseyside, z powodu przewidywalności.
Teraz nawet tamte słynne wiktorie zostały zepchnięte na drugi plan przez wydarzenia z ostatnich dwóch lat, ponieważ pokolenie określa się własnymi sukcesami, a nie czynami z przeszłości, które krzyczą „pamiętajcie o nas”.
Przed europejskimi wieczorami na Anfield nie trzeba już sobie przypominać „St Etienne”, ponieważ ciągle mamy w pamięci mecze z Olympiakosem, Juventusem, Chelsea i Milanem.
Mecz przeciwko Auxerre spadł w hierarchii i już jest inaczej postrzegany. Zwycięstwo powinno być od razu pewne, a Francuzi nie mieli prawa wyjść na prowadzenie 2-0.
To zasługuje, żeby być w tym samym rozdziale, a nawet samej książce, co odrobienie strat, przegrywając 0-3 w meczu z Milanem, gdzie grają takie gwiazdy jak Kaka, Szewczenko, czy Maldini.
Zrozumiałe jest to, że wszyscy tak się cieszyli ze zwycięstwa z Auxerre, ponieważ od roku 1985 europejskie wieczory nie były tak wspaniałe i nie walczyliśmy o wielką stawkę, no oprócz 2001 roku.
Drużyna Gerarda Houllier pokonała drużyny pokroju Barcelony i Romy na drodze po Puchar UEFA, ale dopiero gdy na Anfield powrócił Puchar Europy, Liverpool mógł bezsprzecznie powiedzieć: „wróciliśmy.”
Posiadanie Puchary Europy przynosi takie korzyści.
12 miesięcy po Stambule, Liverpool może ciągle szczycić się mianem jednego z najlepszych klubów na świecie.
Musiały jednak być takie czasy, gdy inne kluby nie traktowały Liverpoolu poważnie podczas spotkań G – 14, mieli trochę racji, twierdząc, że klub z Anfield się znalazł w tym gronie za sławę sprzed lat.
Jednak teraz po ostatnich latach, oficjele z Milanu, Madrytu, Juventusu, Old Trafford i innych klubów mogą tylko zazdrośnie patrzeć na Anfield i powrócić do swych klubów z prośbą skierowaną do piłkarzy i menadżerów, by pokazali taką samą wolę walki i nigdy się nie poddawali.
Większość piłkarskich klubów cieszy się, że mają jeden moment, który stanowi punkt kulminacyjny w historii drużyny. Liverpool szuka takiej chwili dla każdego pokolenia.
Dla młodych, którzy nie pamiętają przyjścia Shankly’ego i jego wpływu na klub, Stambuł zawsze będzie najważniejszy. 20 lat póĽniej będą świętować ten dzień z równie wielkim zapałem, jak to jest teraz podczas tych wieczorów wspominających rok 1977.
Książki będą wydawane, bohaterowie wieczoru wiecznie wspominani i opowieści o tym jak Liverpool wydostał się z dna desperacji, by pić szampana w siódmym niebie, będą zawsze poruszać i zachwycać.
I nie zapominajmy, że gdyby nie Stambuł, Stevie Gerrard mógłby teraz zakładać niebieską koszulkę Chelsea.
Teraz najważniejsze, że po poprawie w lidze w tym sezonie, zwycięstwie w Finale FA Cup, te komentarze po meczu w Turcji, że zaczyna się nowa złota era nigdy nie będą niedoceniane.
Jak to niedawno powiedział Jamie Carragher: „Nie mówcie mi o tak zwanych ‘latach chwały’ na Anfield. Spójrzcie, co my wygraliśmy. To są lata chwały.”
Chris Bascombe
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 25.05.2006 (zmod. 02.07.2020)