Trzy dni w Stambule: pamiętnik
Artykuł z cyklu Artykuły
Większość dziennikarzy wybierała się do Stambułu, żeby zdać relację z meczu, ale dziennikarz Liverpool Echo, Tony Barrett poleciał do Turcji, by podążać za kibicami. Przedstawiamy jego pamiętnik z trzech pełnych dni spędzonych razem z fanami The Reds.
24 maja: wtorek rano
Dzisiaj Ambasada Brytyjska w Stambule powiedziała, że fani Liverpoolu „wystawiają bardzo dobrą opinię klubowi i krajowi”. Główny Ambasador, Barbara Hay stwierdziła, że „wspaniali” kibice zawsze będą mile widziani w Stambule. Powiedziała: „Od samego początku jak kibice Liverpoolu przyjeżdżali do Stambułu w weekend, przynosili chlubę klubowi i narodowi. Wciągu ostatnich kilku dni tylko raz musieliśmy zaaresztować kibica, co świadczy o bardzo dobrym zachowaniu fanów.”
24 maja: wtorek po południu
Na ulicach Stambułu można kupić praktycznie wszystko. Mówi się, że w Stambule jest więcej sklepów, niż w jakimkolwiek innym europejskim mieście, w których sprzedaje się wszystko, co przyjdzie do głowy przeciętnemu sprzedawcy.
Jednak handel nie ogranicza się do bazarów, sklepów i stoisk. Na każdym kroju spotyka się ludzi, którzy oferują torebki Louisa Vuittona i filmy na DVD, które jeszcze nie ukazały się w kinach – wszystko to oczywiście podróbki.
Jest jednak jedna rzecz w Stambule, której nie kupisz za żadne pieniądze – pokój w hotelu.
Przyjazd 40 000 kibiców Liverpoolu i 20 000 fanów Milanu do komercyjnego serca Turcji oznaczał, że od tygodni wszystkie pokoje w hotelach były zarezerwowane.
Jest minimalnie większa szansa, żeby kupić na czarnym rynku bilet na Finał, niż znaleĽć wolny pokój. Pięciogwiazdkowy Ciragan Palace, w którym nie ma już żadnych pokoi na lądzie, proponuje turystom zakwaterowanie na luksusowym jachcie na Bosforze.
Eksperci finansowi mówią, że Finał Ligi Mistrzów może poprawić sytuację ekonomiczną Stambułu o 30 milionów funtów. Miejscowi odkryli, że większość fanów jednej i drugiej drużyny zbiera się na Taksim Square, a zwłaszcza krążą tam żądni biletów kibice Liverpoolu.
Poza centrum miasta, przy stacji metra, młodzież rozdawała ulotki z podanym numerem telefonu komórkowego w poszukiwaniu „najdroższych biletów”. Inny chodził z wielką tablicą ogłoszeniową, na której napisał po angielsku i turecku, że szuka biletów.
Na czarnym rynku ceny biletów dochodziły do 250 funtów, a było jeszcze ryzyko, że są podrobione. Jednak przed wielkim finałem w Stambule panowała bardzo dobra atmosfera. Większość mieszkańców była zachwycona, ponieważ miejscowa drużyna Fenerbahce została Mistrzem Turcji. W niedzielną noc oszalali ze szczęścia Turcy opanowali ulice miasta, gdy zdobyli ten tytuł i nic nie wskazywało na to, że kolejnego dnia przestaną świętować.
Wielu miejscowych mówiło, że są kibicami Liverpoolu, przynajmniej w tym tygodniu, więc mieli nadzieję, że radosny czas będzie trwał do porannych godzin w czwartek.
Ostatniej nocy puby i bary na Taksim Square były opanowane przez śpiewających Turków, w zbliżających się dniach dołączą do nich fani The Reds. Zapowiada się bardzo ciekawy weekend na wybrzeżach Bosforu.
25 maja: środa rano
W Stambule znajdowało się 40 000 fanów Liverpoolu i w pełni zmobilizowana czerwona armia była już gotowa na dzisiejszy Finał Ligi Mistrzów. Przynajmniej 30 000 było w posiadaniu biletów, 20 000 zdobyło je w legalny sposób, a pozostałe 10 000 brało je, gdy tylko znaleĽli taką możliwość.
Mimo próśb, żeby nie przyjeżdżać bez biletów, wielu fanów przybyło do Stambułu z nadzieją, że uda się je zdobyć na miejscu.
Zarówno wczoraj, jak i dziś wielu fanów gromadziło się na słynnym Taksim Square, zamieniając to miejsce w czerwone morze. W barze Fado działo się najwięcej, ponieważ tam turecka telewizja nagrywała te wydarzenia.
Mistrz świata wagi superciężkiej David Price i srebrny medalista olimpijski Amir Khan zostali zauważeni wśród bawiących się kibiców.
„Po prostu tutaj jest wspaniale,” powiedział Price. „Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś tak pięknego. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co się stanie, jeśli wygramy ten Puchar, ponieważ juz teraz świetnie się bawimy.”
Nawet podwyższone ceny piwa nie zniechęciły fanów, którzy bawili się całą noc. Jednak wielu kibiców zrezygnowało, gdy właściciele podwyższyli cenę Efesu do ośmiu lirów tureckich (3 funty).
Paul Murphy z Fairfield powiedział: „Fani Liverpoolu są wszędzie, zastanawia mnie tylko, ilu z nich posiada bilety.”
Sytuacja z biletami ciągle była problematyczna. Władze sądziły, że ponad 15 000 kibiców The Reds może nie posiadać biletów i nawet na czarnym rynku wyczerpały się już zasoby.
Wielu kibiców obwiniało UEFA za przyznanie zbyt małej ilości biletów kibicom z Anglii, zwłaszcza, że Włosi zwrócili ponad 2 000.
Alex Lee z Bootle powiedział: „Przyjechałem bez bilet, ponieważ chciałem po prostu uczestniczyć w tym wydarzeniu i jestem zadowolony, że tak zrobiłem, ale nie będę mógł patrzyć w telewizji na tak wiele pustych miejsc.”
Mimo tak ogromnej ilości kibiców w Stambule nie było problemów. Rzecznik prasowy brytyjskiej Ambasady powiedział: „Nie mamy żadnych doniesień o aresztowanych kibicach Liverpoolu. Byli bardzo aktywni i chcieli się dobrze bawić, ale zachowywali się bardzo dobrze.”
Pokojowa inwazja czerwonej armii była w Stambule bardzo dobrze przyjęta.
Właściciel hotelu Erdem Zabci powiedział: „To są wyjątkowe chwile dla Turcji, ponieważ jest to nasz pierwszy Finał Ligi Mistrzów. Gdzie nie pójdę, widzę czerwone flagi i koszulki. Kibice Liverpoolu są bardzo szczęśliwy, to dobrze, że do nas przyjechali.”
25 maja: środa po południu
Nadzieje i marzenia tych wszystkich ludzi spoczywają w rękach 11 ludzi. Do pierwszego gwizdka sędziego pozostało już tylko kilka godzin, więc przylatywały już ostatnie samoloty z kibicami Liverpoolu w bardzo dobrych nastrojach. Dla wielu pierwszym przystankiem był Niebieski Meczet, jeden z najświętszych obiektów dla 11 milionów Muzułmanów mieszkających w Stambule. To jest miejsce pielgrzymek wyznawców tej religii z całego świata.
Jednak dzisiaj był ciągle odwiedzany przez kibiców Liverpoolu, ponieważ wielu fanów chciało obejrzeć meczet w wolnym czasie, mimo jego „Niebieskiej” nazwy.
Sean Sullivan z Birkenhead był jednym z pierwszych, którzy tam zawitali i spotkał kibica Milanu – Nicola Crittiego z Sycylii.
Wymienili się poglądami na temat meczu i życzyli sobie nawzajem szczęścia, co jeszcze raz pokazało, że w Stambule panuje wspaniała atmosfera.
Meczet odwiedziło także dwóch kibiców The Reds z Azerbejdżanu, którzy utworzyli we dwójkę filię Klubu Kibica Liverpoolu w ich rodzimym kraju. Przed meczetem rozwieszono wielką, czerwoną flagę, co zdziwiło miejscowych, a grupa fanów Liverpoolu zaczęła pod nią śpiewać.
W centrum miasta większość kibiców kierowała się na Taksim Square, gdzie irlandzki pub Fado stał się ich nieoficjalnym miejscem spotkań.
Wielu kibiców wymieniało się szalikami z fanami Fenerbahce i Galatasaray, którzy także zaczynali uczyć się słów „You’ll Never Walk Alone.” Także Anglicy w podziękowaniu za bardzo gorące przyjęcie, zaczęli skandować „Stambuł, Stambuł.”
Mike Smith z Croxteth powiedział: „Byłem na wielu meczach Liverpoolu w Europie, ale atmosfera w Stambule jest wyjątkowa. Wszyscy nas witali i się nami opiekowali. Wiem, że niektórzy obawiali się przyjazdu do Stambułu, ale naprawdę nie ma, czego się obawiać, to jest fantastyczne miejsce.”
26 maja: czwartek rano
Z głębi załamania do praktycznie niemożliwej do opisania ekstazy. Liverpool zafundował swoim kibicom emocjonalną kolejkę górska na Stadionie Ataturka w Stambule. W przerwie wielu fanów było załamanych i spodziewało się miażdżącego zwycięstwa Milanu.
Niektórzy nie kryli łez, tak Ľle się czuli, widząc jak marzenia ich bohaterów o piątym Pucharze Europy tak szybko ulatują.
Niewiele ponad 90 minut póĽniej Ci sami kibice po raz kolejny tonęli we łzach – tylko tym razem były to łzy niewyobrażalnego szczęścia.
Często się mówi, że rzuty są niesprawiedliwym sposobem rozstrzygnięcia meczu o tak wielkiej stawce – ale tylko spróbujcie to powiedzieć tym 45 000 kibiców, którzy zamienili na jedną noc narodowy stadion Turków w Anfield nad Bosforem.
Jeśli mecze byłyby rozstrzygane na podstawie zachowania tych, którzy przemierzają pół Europy, by dopingować swoich bohaterów, to sędzia musiałby zakończyć to spotkanie dużo wcześniej zanim jeszcze doszło do serii jedenastek. Taka była przygniatająca przewaga czerwonej hordy nad fanami Milanu.
Trzy strony ogromnego stadionu były praktycznie wypełnione tylko i wyłącznie kibicami The Reds. Tylko za jedną z bramek można było dopatrzeć się pokaĽnej ilości Włochów. Przed meczem dominacja Anglików była jeszcze bardziej wyraĽna, ponieważ zupełnie zagłuszyli fanów Rossonerich.
Wszystkie flagi, które zazwyczaj pojawiają się, gdy gra Liverpoolu tego dnia były na stadionie – od tradycyjnych, przypominających dawne sukcesy do nowych, na których napisano, że gra Liverpool, a nie bogacze z Chelsea.
Jednak po 50 sekundach meczu fani Liverpoolu nie byli już tak żywiołowi – wystarczyło jedno kopnięcie prawej nogi Paolo Maldiniego. Maldini niedługo zakończy karierę piłkarską i jeśli potrzebuje rady, co ma robić dalej w życiu, to na pewno nie nadaje się na chłopaka podkręcającego atmosferę na imprezach – tak bardzo zepsuł nastrój Anglikom.
Niedługo póĽniej padły gole numer dwa i trzy i wtedy już chyba niewielu fanów Liverpoolu wierzyło w końcowe zwycięstwo ukochanej drużyny. Kibice The Reds zawsze słynęli z tego, że potrafili zagłuszyć kibiców przeciwnika nawet w najbardziej wrogich miejscach stadionu.
Jednak tym razem gra Liverpoolu w pierwszej połowie i wspaniały występ Milanu spowodowały, że ludzie ubrani na czerwono w północnej, wschodniej i zachodniej części stadionu mieli kłopoty z powiedzeniem czegokolwiek.
Jednak nie trwało to długo. Podczas gdy niektórzy kibice spędzili przerwę w samotnej kontemplacji, większość fanów Liverpoolu zaczęła śpiewać „You’ll Never Walk Alone”, tak jak to uczynili w grudniu podczas meczu z Olimpiakosem.
W tamtym meczu Liverpool zadziwił wszystkich, którzy już wtedy skazywali ich na porażkę i we wspaniałym stylu wygrali, i tym samym kontynuowali podróż do Stambułu.
Jednak nic dwa razy się nie zdarza. W końcu jeszcze żadna drużyna nie odrobiła trzybramkowej straty w Finale Pucharu Europy. Piosenka „Wygramy cztery-trzy” mogła wyglądać jak kolejny dowód niezłomności, jednak tak naprawdę to było tylko zatarcie tego, że maja minimalne szanse na końcowe zwycięstwo.
Jednak po piętnastu minutach drugiej połowy zwycięstwo 4-3 nie było już wcale niemożliwe. Trzy gole w bardzo krótkim odstępie czasu spowodowały, że fani Liverpoolu szaleli ze szczęścia – marzenia powróciły.
Nagle stadion Ataturka ponownie został wypełniony dĽwiękami z Merseyside – „Fields of Anfield Road” i „Ring of Fire” królowały na stadionie.
Dogrywka była bardzo nerwowa, co znacznie obniżyło poziom decybeli, ponieważ fani woleli modlić się w ciszy, albo po prosu nie byli w stanie śpiewać w obliczu tak skrajnych emocji.
Jednak szybko odzyskali głos, gdy rozpoczęły się rzuty karne i Milan nie wykorzystał dwóch pierwszych jedenastek. W momencie, gdy Jerzy Dudek obronił strzał Andriya Szewczenki fani Liverpoolu zostali ogarnięci przez niemożliwą do opisania ekstazę.
Nieznajomi zaczęli się obejmować, po policzkach spływały łzy. Dwadzieścia lat minęło od horroru z Heysel i to była noc odkupienia Liverpoolu.
Puchar Europy po raz piąty na Anfield i Liverpool odzyskał swoja dawną reputację w Europie.
Gdy kibice opuszczali stadion po końcowym gwizdku ciągle śpiewali te same piosenki tak samo głośno, jak na stadionie, a potem pocieszali Włochów skandując „Milan, Milan” i na pewno nie mieli na myśli Barosa.
Dla Garetha Robertsa z Huyton ten mecz był najwspanialszym przeżyciem w jego historii kibicowania: „Tak długo czekaliśmy na ten piąty Puchar. Już można było sądzić, że nigdy nie przyjdzie, ale z powodu tego długiego czekania jest to jeszcze bardziej wyjątkowy triumf.”
„Słyszałem wszystkie historie na temat zdobytych przed laty Pucharów i wtedy byłem zbyt młody, żeby tam być. Czułem, że w ten sposób coś mnie ominęło, ale teraz kibice Liverpoolu mojej generacji mają swoją chwalebną noc i wątpię, żeby kiedykolwiek wydarzyło się coś piękniejszego.”
Phil Smart z Fairfield dodał: „Jak może być coś piękniejszego? Nie jestem w stanie wyobrazić sobie niczego, co mogłoby wywołać we mnie podobne emocje. Nawet jeśli wygramy ten Puchar jeszcze 10 razy nic nie będzie lepsze od tego. Teraz najlepsze jest to, że wygraliśmy ten Puchar tyle razy ile zwycięstwa innych angielskich klubów razem wzięte, więc ponownie wszyscy mogą podziwiać nasze osiągnięcia.”
Tony Barrett
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 25.05.2006 (zmod. 02.07.2020)