Kolumna Tomkinsa
Artykuł z cyklu Artykuły
Doznaliśmy niezasłużonej porażki na Old Trafford. Zapomniałem już o porażkach, a są one szkodliwe, gdy jest się do nich nieprzywykłym.
To nie był występ, z którego można być dumnym, nic spektakularnego, ale jeśli the Reds wygraliby 1- 0 to byłoby to sprawiedliwe, w przeciwieństwie do ostatnich zwycięstw na Old Trafford. Było kilka znakomitych szans, kilka mniejszych okazji, ale to wykończenie pogrzebało Liverpool. Stało się i głupio jest wpadać w przesadę, gdy jest to pierwsza ligowa porażka od paĽdziernika.
Priorytetem było jechać tam i kontrolować grę, jeśli kontrolujesz grę tydzień po tygodniu stajesz się lepszy i masz większą szansę na wygranie wielkich meczy. Ale futbol potrafi popsuć całą pracę i żadna drużyna nie wie, na co zasłuży po 38 spotkaniach.
Pocieszająca była przewaga nad United i posiadanie piłki. Zmusiło to United do gry z kontrataku na Old Trafford, a wygranie pierwszego kornera już po 3 minutach pokazywało postęp, jaki uczynili Czerwoni w ostatnich 18 miesiącach.
Komplikacje
Ta porażka to komplikacja, ale to dopiero jedna porażka i to w najtrudniejszym wyjazdowym meczu- trudniejszym nawet od spotkania z Chelsea, które gramy na początku lutego.
Jedna porażka, po zdobyciu 34 z 36 możliwych punktów. Problemem w tych meczach jest to, że one wyrywają się z kontekstu. Wydaje się, ż eto koniec ¦wiata.
Według mnie gra zależała od zastępcy, Petera Croucha, który miał problemy z nogą. Od tego momentu linie ataku i pomocy nie były ze sobą spójne. Druga połowa należała do Liverpoolu aż do tego momentu. Crouch przeraża obrońców- zawsze jest dobrze pilnowany przez dodatkowych obrońców, uniemożliwiających mu dojście do górnych piłek. Gdy tylko zszedł, the Reds stracili siłę ognia i United mogli przycisnąć.
W statystykach Liverpool wygrywał pod każdym względem: więcej posiadania piłki, więcej strzałów, więcej rzutów rożnych. Jednak to wszystko stało się nieważne, gdy Ferdinand strzelił gola. Taka jest piłka nożna. Nie ważne, jakich masz napastników, nigdy nie zagwarantują ci wystarczającej ilości szans.
Jedna rzecz, z której jestem niezadowolony to rzuty wolne. John Arne Riise świetnie atakuje z lewej strony, jest też stabilny w obronie. Ale zdobył tylko dwie bramki z bezpośrednich rzutów wolnych. Jeden przeciwko Man United w 2001 roku. Być może był to najlepszy rzut wolny jaki kiedykolwiek widziano przy Anfield. Drugi to strzał w meczu z Bayerem Leverkusen w zeszłym sezonie. Zarówno Gerrard jak i Cisse wydają się mieć więcej talentu do takich sytuacji, być może dlatego, że on strzelają mocno i po ziemi, a nie z prostego podbicia. Cisse mimo iż nie miał wielu okazji, to już przewyższył Riise w tym względzie: strzelił bramki przeciwko Norwich w zeszłym sezonie i Blackburn w tym.
Rzuty wolne to dział, w którym Liverpool poprawił się dramatycznie w zeszłym roku, a to dzięki znakomitej pracy na treningach, gdzie pracuje efektywnie.
Jednak ja zawsze faworyzowałem techniczne strzały, takie jak te w wykonaniu Xabiego Alonso. Przed nim w podobny sposób strzelali Danny Murphy, Patrick Berger i Jamie Redknapp.
Chciałbym zobaczyć nieco więcej pomysłu w tym obszarze, coś lepszego niż dwa podania i potężna bomba, jak to zrobił Gerrard w derbach Merseyside. Potrzebne jest coś innego, lecz niezbyt skomplikowanego.
Rafa oczywiście miałswoje powody, ale ja nie byłem przekonany, co do słuszności zastępowania Sissoko Kromkampem. Holender nie miał jeszcze czasu, aby dostosować się do angielskiego tempa gry.
Zmiany są trudną rzeczą do krytykowania, gdyż nie można przewidzieć, co zdarzyłoby się bez ich dokonania. To jest jak zakład, może to się różnie potoczyć. Pamiętam, co najmniej dwie sytuacje w tym sezonie, gdy czułem, że Rafa przeprowadza złą zmianę.
W tym roku Rafa odniósł sukces, jeśli chodzi o bramki i asysyty nowo pozyskanych graczy i ma w tej materii dodatnie saldo.
To ironiczne, że gol padł, po fragmęcie, który Benitez najlepiej dopracował ostatnimi czasy- po rzucie wolnym. To dopiero 3 gol stracony po stałym fragmęcie, a ten z Boltonem nie był winą złego systemu.
Krycie strefowe dokonywało cudów; jeszcze jednak spodziewałem się gwałtownych reakcji. Wykonanie było doskonałe, główka silna, a Reina i tak prawie ją wyciągnął.
Stawka wzrosła
Kolejne pocieszenie to dobre losowanie w Champions League. United natomiast nie wyglądają na drużynę, która odniesie sukcesy w dającej się przewidzieć przyszłości. W ogóle nie przypominają Manchesteru z lat 90.
Tak naprawdę przypominają teraz Liverpool przed przyjściem Beniteza. Indywidualności, które mogą wygrać mecz, ale coś jednak nie gra. Oni nie dorównują sobie nie dorównują, podobnie jest w Arsenalu. W tej chwili Liverpool i Chelsea są tak samo silne, o ile już nie przewyższyli "wielkiej dwójki"
Przyjazd do Anglii Beniteza i Mourinho przyniósł świeżą krew, nową stawkę, a także świeże podejście: bardziej metodyczne; polepszone zostały taktyka i organizacja, każda drużyna to kawałki tworzące układankę.
Liverpool i Chelsea są drużynami. United i Arsenal rażą niespójnością. W jednym tygodniu przegrywają w następnym wygrywają. Gdzie jest Manchester w Lidze Mistrzów? Gdzie jest Arsenal w lidze? Jest tylko jedna drużyna zagrażająca Chelsea i jest nią Liverpool.
Zarówno Man U jak i Arsenal mają wiele talentów i dobrych graczy, jednak nie przypominają zrównoważonych drużyn.Nipokojące jest to, że oni naprawią te błędy przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek. Ale Benitez z pewnością ustabilizuje Liverpool w pierwszej trójce.
Przed nami ważne i trudne mecze, aż do końca marca. To będzie sprawdzian dla the Reds, ale przecież my nie chcemy innej drogi prawda?
Paul Tomkins
Autor: Sumo
Data publikacji: 26.01.2006 (zmod. 02.07.2020)