¦mierć, kłamstwa i piesek o imieniu Fiz
Artykuł z cyklu Artykuły
96 ofiar śmiertelnych na stadionie Hillsborough zmieniło angielski futbol, hrabstwo Merseyside i tamtejszy rynek mediów. Tragedia trwała kilkadziesiąt minut. Skutki są widoczne do dzisiaj.
9 kwietnia 1988 roku w półfinale Pucharu Anglii na stadionie Sheffield Wednesday Liverpool pokonał 2:1 Nottingham Forest. W programie meczowym kibice mogli przeczytać: "Jeśli rozejrzycie się po Hillsborough, zrozumiecie, dlaczego ten obiekt od dawna uważany jest za świetne miejsce do rozgrywania ważnych spotkań".
Niewiele ponad rok póĽniej - 15 kwietnia 1989 obie drużyny spotkały się raz jeszcze. W tym samym miejscu, o tej samej porze, na takim samym szczeblu rozgrywek. Tym razem jednak ważniejsze okazały się słowa napisane po meczu:
decyzja FA (angielska federacja piłkarska) o rozegraniu półfinałowego meczu Pucharu Anglii na stadionie Hillsborough nie była przemyślana tak dogłębnie, jak na to zasługiwała
Trybuna Leppings Lane End była Ľle umiejscowiona
Certyfikat bezpieczeństwa był nieważny i nie uwzględniał zmian, jakie obiekt przeszedł w 1981 i 1985
Katastrofa
Stadion Sheffield Wednesday - Hillsborough był uważany przez angielskich kibiców za idealne miejsce do rozgrywania spotkań na neutralnym terenie. Do czasu. 15 kwietnia 1989 roku fani Liverpoolu mieli usiąść na trybunie Leppings Lane End (dziś Presto West Stand). Początek meczu zaplanowano na godz 15. Już o 14:30 przed bramami stadionu kłębił się tłum.
Najpopularniejsze, usytuowane za bramką, sektory 3 i 4 były w 100 procentach zapełnione. Tymczasem przed stadionem czekało coraz więcej, coraz bardziej zniecierpliwionych kibiców. O 14:47 zaniepokojeni funkcjonariusze raportowali Davidowi Duckinfieldowi, że dojdzie do tragedii, jeśli brama prowadząca na stadion nie zostanie otwarta. Duckinfield, dla którego był to pierwszy ważny mecz w roli odpowiedzialnego za bezpieczeństwo, nakazał otworzyć bramy. Kilkanaście tysięcy kibiców wpadło na sektory 3 i 4, popychając obecnych tam kibiców na metalowy płot. Rezultaty zderzenia były tragiczne. Zduszeni przez tłum kibice ginęli przy ogrodzeniu. Ci, którzy biegli na samym końcu, nie wiedzieli jeszcze, że trybuna jest przepełniona. Ludzie stojący najbliżej płotu starali się uciec ze śmiertelnej pułapki, przeskakując przez ogrodzenie. Sytuacja zrobiła się fatalna w momencie rozpoczęcia meczu. Przerażeni kibice starali się zwrócić uwagę policjantów, ich starania były jednak skazane na porażkę. Tym bardziej że ci, którzy próbowali uciec, byli zawracani na trybunę. Funkcjonariusze myśleli, że fani chcą wbiec na murawę. O godz 15:05 zaniepokojony sytuacją na trybunie bramkarz Liverpoolu Bruce Grobbelaar poprosił sędziego o przerwanie meczu. Schodzący z boiska piłkarze sądzili, że lada chwila mecz zostanie wznowiony. Bardzo szybko okazało się, że nie ma na to szans. Po kilkunastu minutach boisko piłkarskie przypominało pole bitwy. Służby porządkowe nie radziły sobie z ogromem tragedii. Kibice, którym udało się wydostać ze śmiertelnej pułapki, tworzyli z band reklamowych prowizoryczne nosze. Niewiele jednak mogli zrobić, gdyż wzdłuż środka boiska stał kordon policjantów nieprzepuszczających zszokowanych fanów. Do dzisiaj policję South Yorkshire obarcza się winą za tak dużą liczbę ofiar.
96 osób zginęło, blisko 800 zostało rannych. Najmłodszą ofiarą był 10-letni chłopiec. Dzień po dramacie władze miasta Liverpoolu zaapelowały do FA o polepszenie warunków bezpieczeństwa na wszystkich stadionach, przypominając, że dotąd na angielskich boiskach obowiązują przepisy z 1924 roku.
Raport Taylora
Natychmiast po tragedii Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wszczęło śledztwo w sprawie wydarzeń na Hillsborough. Przewodniczącym specjalnej komisji został minister sprawiedliwości, kibic Newcastle United lord Taylor. Dochodzenie trwało 31 dni. Efektem pracy komisji były dwa raporty: tymczasowy i końcowy. Tymczasowy koncentrował się na opisaniu przyczyn tragedii, końcowy miał odpowiedzieć na pytanie: Jak nie dopuścić więcej do podobnej tragedii? To właśnie dzięki temu dokumentowi angielskie stadiony przeszły metamorfozę.
W opublikowanym w styczniu 1990 roku raporcie końcowym lord Taylor zawarł 76 wskazówek. Najważniejsze ze zmian to:
- Stopniowa przebudowa sektorów tak, by na koniec wieku na stadionach istniały wyłącznie miejsca siedzące. Kluby pierwszej i drugiej ligi mają czas na zmiany do 1994/95 roku, trzeciej i czwartej do 99/2000.
- Ogrodzenia wokół boiska nie mogą być zakończone kolcami ani mieć więcej niż 2,2 metra wysokości
Po kilku latach pod presją kibiców zburzono wszystkie ogrodzenia. Zastąpiono je barierkami lub liniami, których przekroczenie karane jest grzywną. Dzięki prezesowi sądu najwyższego - Lordowi Popplewellowi - do brytyjskiego prawa karnego wprowadzono poprawki. Od tego momentu każdy stadion musiał mieć monitoring, a każdy kibic identyfikator. Przed Euro '96 wprowadzono system komputerowy Photophones, który zrobione zdjęcie w 30 s transmituje do wszystkich stadionowych komisariatów.
Premier Margaret Thatcher także ma wpływ na poprawienie bezpieczeństwa na angielskich boiskach. "Żelazna dama" powołała Football Unit (specjalna jednostka Scotland Yardu), w skład której weszło 92 oficerów - tylu, ilu w Anglii i Walii jest zawodowych drużyn piłkarskich. Do działań bardziej zdecydowanych stworzono Riot Police. Jej oddziałów nie ma na stadionach, aby nie prowokować kibiców. Bezpieczeństwa w czasie meczu pilnują wynajęte przez klub firmy ochroniarskie.
Koszty przebudowy stadionów oszacowano na 700-800 mln funtów. Biednym klubom z niższych klas rozgrywkowych przekazano wpływy z totalizatora (ok. 300 mln funtów). Początkowo kibice byli oburzeni. Nowe stadiony mogły bowiem pomieścić mniej fanów aniżeli stare. Podniesiono także ceny biletów. Na początku lat 90. w ciągu trzech lat wejściówki na stadion Arsenalu podrożały o 100 proc. Niektóre drużyny wolały wyprzedawać zawodników, byle tylko nie podnosić cen.
Bojkot "The Sun" z Polską w tle
19 kwietnia 1989 r., cztery dni po tragedii na stadionie w Sheffield, dziennik "The Sun" na pierwszej stronie opublikował artykuł pt. "Prawda" z trzema śródtytułami: "Niektórzy kibice kradli portfele ofiarom", "Niektórzy kibice oddawali mocz na próbujących ich ratować policjantów", "Niektórzy kibice bili sanitariuszy reanimujących ofiary". Z tekstu wynikało, że pijani kibice Liverpoolu atakowali służby próbujące pomóc rannym, a policjanci, strażacy i lekarze byli bici i kopani przez fanów The Reds. Artykuł był stekiem kłamstw. Raport lorda Taylora jednoznacznie wykazał, że kibice zareagowali szybciej niż służby porządkowe, dokonując niejednokrotnie heroicznych czynów podczas ratowania życia kolegów.
Liverpoolczycy byli oburzeni. Egzemplarze najbardziej poczytnej angielskiej gazety płonęły na ulicach, wielu kioskarzy odmówiło jej kolportażu. Ci, którzy tego nie zrobili, byli bojkotowani. Sprzedaż "The Sun" w Liverpoolu spadła z 200 tys. do 12 tys. egzemplarzy i do dziś nie wróciła do poprzedniego stanu. Szacuje się, że przez 16 lat od publikacji artykułu właściciel "The Sun" - Rupert Murdoch stracił 55 mln funtów.
Niechęć do "The Sun" połączyła fanów Liverpoolu i Evertonu. Kiedy w 2004 roku Wayne Rooney za 250 tys. funtów udzielił angielskiej bulwarówce ekskluzywnych wywiadów, w mieście zawrzało. Na murach pojawiły się gigantyczne napisy: "Rooney to śmieć". Najsilniej młodego gwiazdora krytykowało lokalne "Liverpool Echo", którego dziennikarz szyderczo opisywał "rewelacje" ujawnione przez Rooneya:
- Wayne kocha swoją narzeczoną - Colleen Mcloughlin.
- Ona też go kocha.
- Lubią razem oglądać "EastEnders".
- Nazwali swojego psa Fiz.
- Wayne uważa, że Beckham to świetny koleś.
Człowieka, który swoją grą na Euro 2004 w Portugalii potrafił zjednoczyć niebieski i czerwony Liverpool, nazywano judaszem. Krytyka zmieniała się w nienawiść. Próbujący ratować Rooneya "The Sun" na stronach lokalnych przeprosił mieszkańców portowego miasta za "największy błąd w historii". Na stronie, która według wielu Liverpoolczyków powstała 15 lat za póĽno, znalazło się także zdjęcie napastnika Evertonu. To jeszcze bardziej rozsierdziło mieszkańców stolicy hrabstwa Merseyside. Rooney odciął się od wyjaśnień gazety. "Liverpool Daily Echo" grzmiał w redakcyjnym komentarzu: "15 lat temu celowo opublikowali kłamstwa - po to by lepiej sprzedać gazetę. Dziś publikują przeprosiny, które są podszyte hipokryzją - po to by lepiej sprzedać gazetę". Dwa miesiące póĽniej Rooney został piłkarzem Manchesteru United. Rogan Taylor, szef klubu kibica z czasów tragedii na Hillsborough, powiedział wtedy dziennikowi "The Guardian": Liverpoolczycy nie są ludĽmi miękkimi. Są jak Żydzi, Polacy, Murzyni i inni, którzy ciągle dostają po d... Wiedzą, kim są, i wiedzą, kto jest ich wrogiem. Liverpool jest taką angielską Polską".
Biblia i sprawiedliwość
W 1998 roku powstała "Hillsborough Justice Campaign", fundacja skupiająca rodziny ofiar tragedii. Celem organizacji jest ciągłe przypominanie o tym, co zdarzyło się na stadionie w Sheffield, a także osądzenie winnych śmierci 96 osób. Według HJC oprócz policjantów karę powinny ponieść FA i klub Sheffield Wednesday. Rodziny poszkodowanych twierdzą, że akcja ratunkowa została przeprowadzona w skandaliczny sposób. Fundacja sprzedaje koszulki, breloczki, zapalniczki przypominające o wydarzeniach z Sheffield, a za jednego funta można kupić 95 wierszy napisanych po tragedii.
Niektórzy twierdzą, że tragedię na stadionie można było przewidzieć, czytając... Biblię. Według badaczy kodu biblijnego wydarzenia z 15 kwietnia 1989 roku są opisane od Księgi Zachariasza do Psalmu 88. Kod mówi jednak o 95 ofiarach, co do 1993 roku było prawdą. Wtedy po czterech latach śpiączki zmarła ostatnia ofiara tragedii - Tony Bland. 22-letni kibic był pierwszym pacjentem w Anglii, którego odłączono od aparatury podtrzymującej życie. Jego nazwisko widnieje obok innych ofiar na tablicy upamiętniającej tragedię przed stadionem Anfield Road.
Ľródło: gazeta wyborcza
Autor: AirCanada
Data publikacji: 05.12.2005 (zmod. 02.07.2020)