TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1856

Mam prawo do pozytywnego myślenia

Artykuł z cyklu Artykuły


Wesołe króliczki: temu gatunkowi grozi wyginięcie. Nie ma w tym nic dziwnego. Nie mamy wielu powodów do zadowolenia patrząc na naszą ligową formę.

Ja nie jestem z niej zadowolony, ale także daleko mi do paniki, a Ci którzy wątpią w Rafę, to mają bardzo mało wiary.

Osobiście wolę myśleć pozytywnie. Nie oczekuję wielkich dokonań w lidze w tym sezonie, ale jestem pewien, że ta drużyna zapewni sobie miejsce w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów i tyle właśnie oczekiwałem na początku sezonu (przez jakiś czas marzyliśmy o awansie do tych rozgrywek, potem je wygraliśmy i teraz gramy w nich dobrze, ale to ciągle za mało).

Czyżbyśmy zapomnieli o tym, że trzeba pracować? Czy nie chcemy, żeby te zmiany w końcu dały nam spodziewane korzyści?

Drużyny, które są teraz na czele Premiership są z rodzaju tych, które dobrze zaczynają sezon, żeby potem w styczniu się nagle zatrzymać. Przecież to, że stracisz gola w pierwszych dziesięciu minutach meczu nie znaczy, że już nie możesz tego spotkania wygrać. Tak samo jest w całym sezonie, słaby początek wcale nie oznacza całkowitego fiaska w sezonie. Oczywiście będzie trudniej,ale to jeszcze o niczym nie decyduje.

Już w tym roku mówiłem, że jeśli w każdym meczu będzie postęp to na koniec sezonu będziemy mieć dużo więcej punktów niż w ubiegłym. To jest logiczne. Jednak powiedziałem także, że jeśli przegramy z Fulham to wrócimy do punktu wyjścia. No i tak się niestety stało. Takie mecze, jak ten na Craven Cottage trzeba wygrywać.

To był poważny cios w plecy, jednak nie ma powodów do paniki. To dopiero początek sezonu, mamy do zdobycia ciągle 87 punktów. Panika w sporcie nigdy nie doprowadzi Cie do sukcesów.

Zdziwiłem się, że Rafa postawił na ustawienie, które wszyscy tak pragnęli 4-4-2, ale postawa drużyna była bezbarwna i nieefektywna. Kiedy Cisse przesunął się bardziej na prawą stroną i ustawienie zaczęło bardziej przypominać 4-5-1 to The Reds zaczęli grać dobrze i stwarzać sytuację podbramkowe. Jednak znowu zawiodła skuteczność (albo bardzo dobry mecz Warnera).

Byłem zadowolony z tego ofensywnego ustawienia przed meczem. Nie uważam, żeby 4-4-2 było złym ustawieniem, tak samo, jak 4-5-1. Oboma tymi formacjami zdobywane były trofea w ostatnich latach (w przeciwieństwie do 3-5-1 ze swoimi dziwnymi skrzydłowymi, do tego ustawienia drużyny zwracają się tylko w desperacji). Jednak to 4-5-1 jest ciągle krytykowane.

Premiership się zmieniła od lat 90-tych, kiedy to zwyczajne ustawienie 4-4-2 królowało na boiskach. Fani United marzący o powrocie formacji 4-4-2 wyglądają dla mnie raczej, jak ludzie krzyczący, ponieważ znowu chcą być najlepsi i tylko szukają jakiegoś powodu, dlaczego tak nie jest. Według mnie oni po prostu nie mają już najlepszych piłkarzy. Życie przeszłością nie jest rozwiązaniem. Czy fani Blackpool domagają się formacji 2-3-5?

Bardzo wiele drużyna gra piątką w pomocy (między innymi Fulham), ponieważ tam się rozgrywa kluczowa walka o to, kto będzie miał w tym meczu więcej do powiedzenia. Kiedy Liverpool gra pięcioma pomocnikami, okazje do zdobycia bramek są, tylko nie są wykorzystywane – przez piłkarzy, którzy potrafią zdobywać gole.

Forma jest zmienna. Jeśli teraz nie widać wyraĽnych przejawów „klasy” w tym zespole, to na pewno są widoczne przejawy wysokiej jakości w klubie.

Nie mogłem nic pisać podczas dwóch ostatnich sezonów Gerarda Houllier, ponieważ graliśmy okropnie, bez żadnego pomysłu i na próżno można było szukać pozytywów. Główną różnicą było także to, że Houllier już wcześniej osiągnął sukces.

Budował drużynę przez cztery poprzednie sezony – wychodziło mu to tak, jak planował – jednak jeden błąd i wszystko zaczęło się powoli walić. Miał całkiem dobre osiągnięcia, był bliski Mistrzostwa Anglii, jednak potem wszystko zaczęło się psuć.

Jest takie powiedzenia: goście są, jak ryby – zaczynają śmierdzieć trzeciego dnia. Z menadżerami jest podobnie. Po trzech latach zaczynają powoli tracić świeżość. Jeśli trener w tak wielkim klubie, jak Liverpool nie zdobędzie żadnego z dwóch głównych trofeów w ciągu trzech lat, to piłkarze zaczną kwestionować jego umiejętności. Jednak dobrzy menadżerowie zazwyczaj z każdym sezonem prowadzą drużynę coraz lepiej.

Houllier nigdy nie zdobył ani jednego trofeum z „wielkiej dwójki” podczas swojego pobytu na Anfield i z czasem było mu coraz trudniej przekonać piłkarzy, że jest to możliwe. W przeciwieństwie do Beniteza nie oczekiwałem od Houlliera, że mu się to kiedyś uda, mimo tych wszystkich trofeów, które dla nas zdobył.

Benitez potrzebował tylko 10 miesięcy tak samo, jak w Valencii (zdobycie tytułu Mistrza Hiszpanii). Nie odbieram tego, jak przypadki, zwłaszcza że żadna z drużyn nie była perfekcyjna, jak przychodził. Tylko najlepszy menadżer może takie coś osiągnąć.

Jeśli ktokolwiek myśli, że Benitez wygrał w maju Puchar Europy ze wspaniałą drużyną, to się myli. Liverpool zasłużenie zdobył ten tytuł, sami na niego zapracowali. Ale to była drużyna, która dawała z siebie wszystko i korzystała ze sztuczek menadżera, ale nikt, powtarzam nikt! – nie spodziewał się 6 miesięcy wcześniej, że oni mogą tego dokonać.

Powtarzam, każdy menadżer, który osiągnął takie rzeczy zasługuje na zaufanie i powinniśmy dać mu czas. Jeśli to będzie oznaczać krok wstecz, trudno. Jeśli zmieniasz skład i jest wielu nowych piłkarzy, to oni nie będą się od razu rozumieli, chyba że masz szczęście. Zwłaszcza tak jest, gdy obejmujesz drużynę, której brak umiejętności i zaplecza (Wenger w 1996 roku i Mourinho w 2004 mieli znacznie łatwiejsze zadanie).

Rozwiązanie problemu

Czy to obecnie wygląda, jak krok w tył? Tak. Mamy problemy ze zdobywaniem bramek? Tak. Jednak ciągle to dopiero początek sezonu, choć postęp miał nastąpić szybciej.

Jeśli ostatni sezon zakończyłby się klęską na wszystkich frontach, to byśmy wyklinali Houlliera, że zostawił nam beznadziejną drużynę. Zadanie w tym sezonie byłoby ciągle takie same – Rafa by zaczynał budować swoją drużynę.

Jednak wygrywają Ligę Mistrzów, Benitez osiągnął niebywały sukces. Dla mnie to kolejny dowód, że człowiek może zdziałać cuda, jednak inni widzą to inaczej.

Forma ligowa ciągle mnie martwi. Jednak nie jest to problem, z którym Rafa sobie miał nie poradzić. W Anglii gra się inaczej niż na kontynencie, ale to ciągle ta sama dyscyplina. Piłkarze wiedzą, jak się gra w piłkę, a jeśli czegoś od razu nie rozumieją to się uczą.

To zadanie jest jeszcze utrudnione faktem, że trzeba rozgrywać dwa mecze w tygodniu, podczas gdy twoi przeciwnicy grają jeden. W ten weekend Chelsea i Manchester tylko zremisowały mecze, które miały wygrać, a Arsenal ledwo odniósł zwycięstwo na Highbury.

W ostatnim sezonie wiele drużyna miało problemy z powodu uczestnictwa w europejskich Pucharach. Boro grało tragicznie do momentu odpadnięcia z Pucharu UEFA. Teraz Boro znowu ma problemy, tak samo Everton przegrał cztery mecze z rzędu, po bardzo krótkiej przygodzie w Europie.

Wszystkie drużyny grające piątką w chcą wykorzystać zmęczenie tych drużyn i także dodatkowy czas na przygotowanie taktyczne do meczu.

Kiedy Liverpool miał cały tydzień na przygotowanie do meczu w Premiership wyniki były znacznie lepsze, jeśli nie idealne. Czy to oznacza, że Rafa nie zna angielskiego futbolu, albo piłkarza nie są dobrze przygotowanie fizycznie? Pewnie rotacja w składzie nie rozwiązuje problemu, ale jeśli jej by nie było to mielibyśmy 11, a nie 7 zmęczonych piłkarzy na boisku. Tak Ľle i tak niedobrze.

Zawsze piłkarzowi jest łatwiej, jeśli nie grał meczu w tygodniu i nie podróżował 72 godziny w obie strony. To zawsze będzie problem, chyba że będą grać roboty.

Ten sam problem mają inne czołowe drużyny i musimy jakoś znaleĽć rozwiązanie. Jak na razie w tym sezonie tylko Chelsea sobie z tym radzi, ponieważ mają pieniądze, żeby sobie zapewnić klasowych zmienników, o czym inne drużyny mogą tylko pomarzyć (choć Bolton sobie jeszcze dobrze radzi, jednak gorzej niż rok temu).

W przypadku Liverpoolu jest kilka przyczyn: słaba forma niektórych zawodników, kontuzje, albo fakt, że niektórzy dopiero się wykurowali, i jeszcze są piłkarze, którzy ciągle się aklimatyzują a na koniec mamy pozycje, które tak naprawdę nie zostały poważnie wzmocnione. To wszystko składa się na słabą formę ligową.

Nie ma jakiś poważnych problemów, których nie dałoby się rozwiązać, jednak wystarczająco dużo mniejszych, żeby były kłopoty.

Kryzys? Jaki kryzys?

W książce „Golden Past, Red Future” śmiałem się z ludzi, którzy doszukiwali się kryzysu w styczniu po porażce z Burnley. Jeśli myślicie, że byłem taki mądry, bo wiedziałem, że Liverpool zdobył Puchar Europy, to powiem, że ten artykuł ukazał się już dużo wcześniej w internecie.

Nie widzę sensu w panice. W książce także przytaczam przykład Newcastle, jako drużyny, która wydaje dużo pieniędzy i bardzo szybko panikuje, przez co każdy nowy menadżer ma inną wizję, co wcale nie pomaga klubowi.

Co wygrali w ciągu ostatnich 50 lat? Każdy nowy menadżer, którego zatrudniają jest kompletnym przeciwieństwem poprzedniego, a tak nie da się nic osiągnąć.

Więc nie jestem zadowolony z przebiegu sezonu, ale będę myśleć pozytywnie i pozostanę cierpliwy. Nie widzę innego wyjścia.



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 26.10.2005 (zmod. 02.07.2020)