TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1858

Strzelimy mnóstwo goli

Artykuł z cyklu Artykuły


Jeśli drużyna nie zdobywa wielu bramek to nie znaczy, że nie potrafi trafiać do siatki. W końcu rok temu w tym okresie wszyscy mówili, że Chelsea nie potrafi zdobywać goli. Teraz Londyńczycy nie mogą przestać strzelać.

W Sunday Telegraph napisali: „Liverpool raczej nie będzie już siebie oszukiwać, że ma atak, który da im siłę w Premiership.” Ja się z tym nie zgodzę, choć, jeśli ta ‘siła’ to ma być Mistrzostwo Anglii to będzie ciężko.

Nie zdobywaliśmy wielu bramek w tym sezonie, ale mamy ogromny potencjał. Może nie mamy napastnika, który będzie zdobywał 30 goli na sezon (choć Cisse w Auxerre takim był), ale mamy wielu dobrych napastników.

Morientes regularnie w każdym sezonie zdobywa wiele bramek, a Cisse strzelił 70 goli w 128 meczach dla Auxerre. Już wcześniej to mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz – Liga Francuska nie jest słaba, choć to nie ten poziom, co Premiership, ale gole też jest trudno strzelać.

Tymczasem Peter Crouch zdobył najwięcej goli z gry wśród Anglików grających w Premiership – 16 dla słabego Southamptonu i tak naprawdę to grał tylko pół sezonu. W barwach The Reds nie osiągnął jeszcze apogeum formy, ale w całej karierze zdobywa gola na trzy mecze, więc i na Anfield zacznie zdobywać bramki (choć jestem pewien, że dużo więcej goli wypracowuje niż zdobywa).

Mamy jeszcze szybkiego i przebiegłego Sinamę – Pongolla i oczywiście Neila Mellora, którego piłka szuka w polu karnym. Reasumując mamy pięciu napastników i każdy jest inny, więc mamy wybór ogromny: wszystkie możliwe umiejętności i atrybuty.

Są jeszcze Steven Gerrard, Luis Garcia, John Arne Riise i Harry Kewell, którzy razem zdobyli 200 bramek, a żaden nie przekroczył jeszcze 25 roku życia.

Mamy, więc chyba wszystkie elementy tej układanki, ale trzeba ją jeszcze ułożyć i to zajmuje najwięcej czasu.

Numer 9

Djibril Cisse w tym tygodniu jest na ustach wszystkich i trzeba przyznać, że sobie na to zasłużył. Jestem wielkim fanem Djibrila, mimo jego nierównej gry (jak do tej pory), ale także rozumiem, że Rafa Benitez stara się osiągnąć, jak najwięcej z każdą 11, jaką wystawi, a nie tylko z jedną.

Dwa z trzech pierwszych meczów na Anfield rozegraliśmy z bardzo dobrymi drużynami, które grają 5 w pomocy, więc posunięcie Rafy miało sens i wystawienie jednego napastnika miało sens, a Crouch do tej roli pasuje akurat najlepiej.

The Reds stwarzali okazje grając 4-5-1 i 4-4-2, więc nie wiem która formacja jest lepsza, ale Rafa stara się wyszukać różnych sposobów gry.

Uwielbiam różnice pomiędzy Cisse a Crouchem: najwyższy i najszybszy. Każda obrona powinna się bać, kiedy grają razem. Jeśli będą się bronić głęboko, to Crouch będzie miał okazje do oddawania strzałów głową, a jeśli będą ustawieni wysoko, to będzie to woda na młyn dla Djibrila Cisse ze względu na jego szybkość. Na papierze są idealnym duetem.

Uwielbiam mieć w drużynie szybkiego napastnika, ale także Crouch wnosi bardzo dużo do gry. Jaki z tego wniosek? Niech grają obaj.

Jednak także widzę mądrość w grze trzema środkowymi pomocnikami. Gerrard, Alonso i Sissoko (albo Hamann) stanowią wspaniałą linię pomocy i w takim ustawieniu Steven może grać ofensywniej.

Sztuka napastnika

Bardzo podobał mi się występ Cisse w meczu z Cyprem. Zmarnował wiele okazji, ale walczył o bramkę do końca, nie poddawał się. Był bardzo żywy i się starał, mimo że nie udało mu się kontynuować zdobywania bramek dla Les Bleus to ciągle miał udział przy dwóch golach.

Tylko urodzeni napastnicy marnują mnóstwo sytuacji w meczu. Brzmi to dziwnie, ale taka jest prawda. Ci nieurodzeni napastnicy’ nie mają tak wielu okazji, żeby spudłować. Brzmi to bardzo specyficznie, ale tak jest na tym świecie. Jeśli marnujesz sytuację to znaczy, że w połowie zrobiłeś wszystko dobrze, gubisz krycie, przeprowadzasz groĽne rajdy.

Nigdy nie widziałem piłkarza, który zmarnowałby więcej sytuacji w meczu niż Michael Owen. Pamiętam, jak przestrzelił 10 razy w jednym meczu z Coventry, gdzie bronił jeszcze Kirkland. Ale urodzony napastnik właśnie ma ogrom okazji w każdym meczu.

Sztuka bycia napastnikiem to mój ulubiony temat. Grałem, jako napastnik w pół-profesjonalnej piłce i wiem, jak ważna dla atakującego jest pewność siebie. Wszystko rozgrywa się w głowie, a pewność siebie to klucz do sukcesu. Jednak nie możesz sobie wstrzyknąć tej pewności. Tu się właśnie zawiera cała magia futbolu.

Może trudno wam to zrozumieć, jako że nie przeżywaliście takich sytuacji i nie wiecie, jaką ogromną różnicę sprawia pewność siebie, gdy znajdujesz się naprzeciwko bramkarza.

W jednym z pierwszych meczów w mojej karierze zmarnowałem tyle sytuacji, że ciężko mi było je naliczyć (najwięcej kiedykolwiek to ‘udało mi się’ przestrzelić siedem razy w jednym meczu). Jednak mój instynkt ciągle funkcjonował i miałem okazję do zdobywania bramek. Wiedziałem, że w końcu uda mi się zdobyć bramkę i także zdawałem sobie sprawę, że nie zrobię tego stojąc 35 metrów od bramki.

W końcu wpakowałem piłkę do siatki, ponieważ urodzony napastnik nie czuje wstydu i zakłopotania z powodu niewykorzystanych sytuacji. Albo raczej, czuje, ale wie, że emocje wywołane zdobyciem gola są duże większe niż te. Musisz mieć motywację. Urodzony napastnik nigdy nie powie „To nie jest mój dzień”, on zawsze wierzy, że zdobędzie bramkę.

Cisse zaczął mecz z Blackburn tak samo, jak ostatnie spotkanie dla Francji. Jednak nie poddawał się i nie zawahał się przed wykonaniem rzutu wolnego, po którym zdobył bramkę, nie przestraszył się odpowiedzialności.

Ja przeżyłem coś podobnego, jak Cisse choć oczywiście na dużo mniejszą skalę, kiedy to awansowałem z Lokalnej Ligi, gdzie zdobywałem bardzo dużo goli właśnie na poziom pół-profesjonalisty. Pewność siebie, jaką zyskałem przez lata znikła, nie udowodniłem swojej wartości na wyższym poziomie i to czułem. Musiałem odbudować swoją pewność siebie od zera, a to zajęło dużo czasu. W międzyczasie czułem się okropnie.

Koledzy z drużyny patrzyli się na mnie, jakby nie byli pewni moich umiejętności. Czułem się bardzo Ľle. Przeżyłem kilka miesięcy, kiedy czułem, że mam dwie lewe nogi, dopóki nie zdobyłem dwóch bramek w końcówce lokalnych derbów. Od tamtego momentu czułem się wspaniale, tak jak kiedyś, byłem znowu sobą.

Cisse odszedł z Auxerre, gdzie miał pewne miejsce w składzie, a nawet więcej – był tam gwiazdą. Drużyna grała na niego, w ostatnim sezonie Guy Roux powiedział, że jego drużyna musi się nauczyć, jak grać bez Djibrila, gdy ten odszedł do Liverpoolu.

W Auxerre Cisse czuł się komfortowo, wiedział że jest wystarczająco dobry, by zdobywać bramki, co tydzień.

Nigdy nie wątpił w swoje umiejętności. Latem Guy Roux był głównym gościem na ślubie Djibrila i to dużo mówi o relacjach, jakie łączyły Cisse z byłym menadżerem. Oni się po prostu uwielbiali.

Rafa Benitez ma inny styl. Dla niego Djibril jest kolejnym piłkarzem Liverpoolu, w dobrym tego słowa znaczeniu, ale już nie jest główną postacią w tej drużynie.

Z młodego chłopaka, który grał bardzo dobrze i przerósł najśmielsze oczekiwania, co do swojej osoby, Cisse stał się piłkarzem wartym 14 milionów funtów, następcą Michaela Owena. Ciążyła nad nim ogromna presja. Dołączył do drużyny będącej w przebudowie, menadżera, który go pozyskał (Gerard Houllier) już nie było w klubie i podczas aklimatyzacjo był ofiarą chyba najgorszej kontuzji, jaką przytrafiła się piłkarzowi Liverpoolu.

Taki początek musiał wpłynąć na pewność siebie i musiał wszystko od nowa udowadniać – zwłaszcza miał do przekonania własnego trenera. Benitez bardzo ceni Cisse, ale Djibril wie, że to nie Hiszpan go sprowadzał do klubu.

Największym problemem napastnika są wątpliwości, co do swojej własnej osoby. Napastnik musi być pewny siebie i także zrelaksowany. Te dwie rzeczy idą ze sobą w parze.

Jeśli chcesz za bardzo zdobyć gola to zazwyczaj kończy się to Ľle, ale jeśli w ogóle się nie starasz to lądujesz w rezerwach. Zrelaksowany umysł lepiej funkcjonuje, lepiej się poruszasz będąc zrelaksowanym. Bardzo ciężko jest idealnie się przygotować do meczu.

Teraz Cisse potrzebuje bramek, albo w Lidze Mistrzów, albo w Premiership. On teraz potrzebuje tego, jak powietrza.

W tym sezonie zdobywał bramki głownie w meczach ze słabymi drużynami, oprócz Superpucharu Europy. Na pewno będzie z nich zadowolony, ale nie dadzą mu pewności, żeby mógł mówić „niepodważalny dowód, że jestem dobry.”

Musi czuć w kościach i w sercu, że jest dobry, a nawet więcej, musi czuć, iż dzięki niemu drużyna gra lepiej. Musi poczuć, że jest częścią tej drużyny.

Wszyscy trzej napastnicy w Liverpoolu muszą udowodnić swoją przydatność do drużyny, muszą pokazać, że potrafią grać w największym klubie w jakim do tej pory występowali, a w przypadki Morientesa, że umie grać w lidze, gdzie jest twarda walka.

Jednak nie można żadnego z nich z góry skazywać na niepowodzenie. Nikt nie da nam pewności, ale to są klasowi zawodnicy. Jeśli wygrają to bitwę mentalną i będą mieli odrobinę szczęścia, której każdy potrzebuje to bramki przyjdą, jak na zawołanie



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.10.2005 (zmod. 02.07.2020)