Chelsea zdradza futbol.
Artykuł z cyklu Artykuły
Chelsea zdradza futbol.
Dzisiejsze podejście ludzi do futbolu jest inne niż wcześniej. Brak wyników w ważnych meczach- zespołu który mierzy w mistrzostwo, a gra taktyką zupełnie odmienną. Puste miejsca na stadionie i w przypadku kibiców Liverpoolu, znużenia tym wszystkim. Jeśli wejdziesz, to możesz już tylko wyjść. Czasem to nawet z hukiem.
Romas z futbolem był na schyłku, ale ostatni sezon w Lidze Mistrzów udowodnił żywe i zdrowe stosunki, które są czasami zbyt zaciemniane. Tak było z Liverpoolem. Ale Chelsea to typ 'kochanka', który nie daje swojej wybrance kwiatów i wciąż chodzi z kumplami do pubu, nawet w Walentynki. Chelsea uśmierca futbolowy romans.
Po pierwsze nie pałam żadną nienawiścią do Chelsea. Ale jestem pewny, że nigdy nie należeli do moich ulubionych klubów i zawsze jej nie lubiłem (w dużej mierze dzięki Ken'emu Batesowi). Jest jednak coś co w nich lubię, mianowicie ich wspaniałą klęskę na Anfield i u siebie. Przewrócili się i zostali załaskotani.
Chelsea nagle dostało pieniądz w 1990 roku i było to bogactwo nieporównywalne do najlepszych klubów. Wówczas chodzili na zakupy jakby do sklepu. Teraz nie chodzą już do sklepów, bo sami u siebie mają. I to nie byle jaki sklep.
Chelsea ma wszystko. Pieniądze, talent i są w stanie podbić cały piłkarski świat. Oni mają zbiorowisko najlepszych piłkarzy podporządkowanych nadzwyczajnemu trenerowi.
Jak futbol może być kiedykolwiek piękną dyscypliną z taką radykalną różnicą finansową? Kiedyś kluby także inwestowały jak najwięcej, ale miało to mniejszy zapał i zwykle tymczasowy. Ale to wystarczało do kupienia wielu wartościowych piłkarzy, może i nawet okolicznościowych błyskotek, ale zapewniały one sukces. Nieograniczone pieniądze kupują tobie szansę na nieograniczony sukces.
Inne 'bogate' kluby wybudowały swoje bogactwo ciężką pracą i czynną postawą fanów. Cały dobytek gromadzony był przez pewien okres. Futbol nie widział wcześniej niczego podobnego do Chelsea.
To jest jedna z cech posiadania dużych pieniędzy- wydawanie ich mądrze. Chelsea zrobiła tylko tyle, że Mourinho kontroluje zawodników, a oni wiedzą, że są w tym klubie zbędni.
Chelsea jest w zazdrosnej pozycji mogąc wydać dziesiątki milionów na piłkarza, którego sprzeda po roku. Na jego miejsce przychodzi kolejny, jeszcze droższy... i tak w kółko.
Liverpool, Arsenal, Manchester United to wielkie kluby, które nie szastają pieniędzmi na lewo i prawo, więc potrzebują na wynegocjowanie ceny sporo czasu. Jestem pewny, że Alex Ferguson wiecznie będzie żałował zakupu za duże pieniądze Verona w tak efektowny sposób.
Od przyjścia Abramowicza w 2003 roku, Chelsea na transfery wydała około 300 mln, natomiast zyskali tego zaledwie niewielki procent. Ale to dla nich mała różnica. Dla Abramowicza wydatek rzędu 10 mln to jak dla mnie 10 zł na płyty CD. Poprostu takie sumy wydaje lekką ręką. To może nas drażnić, ale nie może nas załamać.
Kluby Premiership muszą być ostrożne i rozważne. Chelsea jeśli zechce może latem zakupić zupełnie nowy skład za te 300 mln. Mają masywne bezpieczeństwo finansowe. Pieniądz nie kupuje sukcesu, ale nieograniczony pieniądz znacznie to ułatwia.
Kwaśne winogrona
Kwaśne winogrono nie ma goryczy, a w sukcesach Chelsea nie ma kwaśnego winogrona. W moich oczach, sukces Londyńczyków jest pustym sukcesem, bo zapewniły go pieniądze.
W rękach Ranieriego dar Boży nie był potrzebny, choć mogłoby być to interesujące. W rękach najlepszego trenera to faktycznie byłoby bezkonkurencyjne. Jak oni przyciągnęli najlepszego trenera? Przez tony gotówki. Bez tych pieniędzy Mourinho nawet nie obejrzałby się za Chelsea.
Kiedy ja nigdy ich nie lubiłem miałem na nich skąpy wzgląd. Ferguson wydał sporo pieniędzy, ale też rozwinął wielu własnych zawodników. Czułem, że dobry zespół zawsze się ich bał.
To samo ma się do Arsenalu. W momencie wzwyżki finansowej Kanonierów klub ten miał automatycznie wzwyżkę formy. Teraz przechodzą do przejściowej fazy, bo pałeczkę lidera przejęła Chelsea. Nigdy nie obraziłem Arsenalu za ich sukces. Obrażam Chelsea.
Nie znajduję w Chelsea nudnego futbolu. Znajduję nudne pieniądze. Ich styl gry imponuje każdemu- od klasowego bramkarza, wspaniałej obrony, silnego środku boiska do bramkostrzelnych napastników.
Formacja 4-5-1 wcale nie obrzydza ich gry. Jestem pewien, że Real Madryt zazdrości teraz Chelsea takiej stabilności. Mają wspaniały atak, ale nie pchają się wszyscy pod pole karne rywala i nie wygrywają po 10-0.
Chelsea rozwinęła się przez 2 lata niewyobrażalnie. Tacy pikarze jak Robben, Essien czy Wright- Phillips budziliby moje zaufanie gdyby rozpatrzyli kilka sensownych ofert. Wtedy szanowałbym ich. Ale oni woleli pójść na kasę i do 'wielkiego klubu'.
Chociaż Mourinho miałby sznasę na ich transfer nawet bez Abramowicza. On potrafi przeprowadzać takie transakcje. Ma do tego sprytne metody.
Byłoby rzeczywiście ciekawie, gdyby cztery zespoły miały równe szanse w wyścigu po mistrzostwo. Gdyby Chelsea nie posiadała nieprzyzwoitego bogactwa. Na dzień dzisiejszy wszystkie inne kluby mogą uznawać wicemistrzostwo jako mistrzostwo. Jestem pewny, że fani Chelsea ucieszyliby się bardziej, gdyby ich ukochany klub w ciekawszy sposób zdobywał czempionaty.
Nieprzyzwoitość
Chelsea ma wielkie bogactwo. To pozwala im pozostawić rywali daleko w tyle. Oni mają noc w postaci papierków, którymi mogą wpłynąć na prawie wszystko. Oferta dla Gerrarda, pogłoski o Henrym podchody pod Ashley Cole'a. To tylko przykłady pojawiające się tego lata. Każdego dnia dowiadywaliśmy się o kolejnych gwiazdach.
Wyżej wymienieni zawodnicy znajdowali się w kręgu zainteresowań także innych klubów. Tylko wtedy transfer stawałby się odczuwalny, bo Chelsea dmuchała na wszystkich. Mogą mieć kogo chcą. Ale nie może być tak, że kupią każdego. Gerrard powiedział NIE, Henry powiedział NIE i inni zrobili podobnie. Ale i tak nadal mogą kupować najlepszych wbrew ich zasadom i postanowieniom.
Puchary konkurencyjne to najlepsze miejsce do pokonania Chelsea. Każdy zespół może mieć swój dzień i ich pokonać. Liverpool dokonał tego w ubiegłym sezonie. Presja byłe w zupełności po stronie Chelsea. Zobaczymy to także w Carling Cup tego tygodnia.
Patrząc na ligę, nie widać nikogo kto może stanąć im na drodze. W pucharach jest zupełnie inaczej.
Puchary nie są tak długie i są interesującą rzeczą w angielskiej piłce. Zespoły nie mogę kontrolować sytuacji w pucharach. Jest w nich wiele przypadku i szczęścia.
I 'konkurencja' jest operacyjnym słowem. Sportów angielskich jest sporo, np. krykiet. Australijski krykiet jest jak Man United w latach 90-tych: warczący, konkurencyjny, arogancki i utalentowany.
A jednak potrafią przegrywać. Nieprawdopodobne! Nigdy nie widziałem takich uśmiechów jak na twarzach Keane'a, Fergusona czy Neville'a oklaskujących porażającą klęskę. Australijczycy nie byli szczęśliwi, ale ponieważ znalazł sie ktoś kto potrafił im się przeciwstawić, wkońcu musieli przegrać.
I sport znów coś znaczy. A twarzą zagrażającą piłce jest Chelsea. Ich sukces jest porażką futbolu.
I wtedy sukces Chelsea będzie bez znaczenia. Ponieważ ktoś będzie się jeszcze o to troszczył.
Paul Tomkins
Ľródło: redandwhitekop.com
Autor: Daniel
Data publikacji: 23.09.2005 (zmod. 02.07.2020)