SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1470

Sukces rodzi się ... w tylnej linii

Artykuł z cyklu Artykuły


Lepiej nie mówić głośno, coby nie zapeszać, ale wydaje się, że ostatnie sześć występów bez porażki mogą zainaugurować naprawdę istotną zwyżkę formy w szeregach Liverpoolu.

Ośmiopunktowa strata do czwartego miejsca została zredukowana do jednego punktu, a przede wszystkim - jesteśmy o tydzień bliżej do odzyskania najważniejszych gwiazd po długich kontuzjach - Johnsona, Benayouna i tego najważniejszego - Torresa.

Z każdym mijającym miesiącem, walka o miejsce w czwórce będzie bardziej zacięta, jak co roku. Ludzie, którzy martwili się wyrzuceniem nas z miejsc w europejskich pucharach przez Birmingham mogą już spać spokojnie.

Po tym remisie w Wolverhampton, musiałem sprawdzić, czy przypadkiem nie znajdujemy się w strefie spadkowej, bo gorycz fanów była porównywalna jedynie do tego.

To była jedna z najdziwniejszych gier, jakie ostatnio miałem przyjemność oglądać - kartoflisko zamiast murawy, piłka grana górą (trochę jak w Stoke) - nigdy nie uważałem remisu na wyjeździe za tragedię. To był mecz walki, a dla utrzymania tempa rozpędzającej się machiny, musieliśmy uniknąć porażki.

Kolejne czyste konto pozwoliło poczuć się nieco pewniej przed meczem z Boltonem. A rzeczy takie, jak to, że budowę drużyny - czy w tym wypadku: odbudowę drużyny, która straciła wiarę i pewność siebie - zaczyna się od defensywy, wiedzą nawet dzieci w przedszkolu.

To największa podstawa futbolu.

Największym problemem Liverpoolu w tym sezonie, poza kontuzjami, okazała się chwiejna defensywa. The Reds rozpoczęli kampanię z największą ilością bramek w pierwszych 7 meczach od 114 lat!(gdy niczym dziwnym był wygrać 9:1 i kolejkę później przegrać 1:7 - dop. red.) Problemem było jednak ich tracenie. Nawet wygrywając, nasza defensywa nie wyglądała zadowalająco.

Oczywiście, podstawowym tego powodem był fakt, iż bronienie opiera się na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu, natomiast Benitez był zmuszonym, wobec kontuzji i zawieszeń, wykorzystać tuzin obrońców, uwzględniając czwórkę debiutantów w czerwonym trykocie (Johnson, Kyrgiakos, Ayala, Kelly) oraz dwóch, którzy może i zadebiutowali, ale jeszcze nie odegrali żadnej roli (Degen, Darby). Dorzuć do tego wielki talent, ale wciąż nieopierzonego dwudziestolatka z Argentyny - Insuę - i masz przekonujący argument za tym, dlaczego nasza defensywa nie mogła być tak konsystentna, jak jeszcze sezon-dwa temu.

To ustaliło pewną tendencję, a gdy problemy narastały, stały się po prostu normą.

Jednym z podstawowych problemów były błędy w ustawieniu - w początkowych miesiącach broniliśmy się jedynie dwójką środkowych obrońców. Problemem były a) krycie podczas stałych fragmentów gry, co jest problemem głównie dlatego, że nowe twarze muszą się przystosować do systemu, b) bycie narażonym na kontrataki, mając z tyłu jedynie dwóch obrońców.

Gdy tracisz bramkę, zmniejszasz swą szansę na wygranie meczu; przegrywając mecz, zmniejsza się twoja pewność siebie, nie tylko obrońców, ale całej drużyny. Presja narasta, i coraz ciężej się gra. Jeśli dorzucisz do tego gole tracone w końcówce spotkań, takie, z powodu których ważą się losy meczu - zaczniesz przegrywać mecze przede wszystkim w swojej głowie. Presja narasta i tak w kółko. Wydaje się, że Liverpool w końcu wyrwał się z tego błędnego koła.

Co prawda nasza forma jest daleka od tej, jaką prezentowaliśmy w marcu-kwietniu ubiegłego roku, jednak pięć czystych kont w sześciu meczach bez porażki, cztery zwycięstwa - to może pomóc w odbudowaniu drużyny.

Gdyby mieć taką średnią na przestrzeni całego sezonu - 2/3 zwycięstw w 38 meczach, uzyskało by się grubo ponad 90 punktów i byłoby się murowanym kandydatem do mistrzostwa. Póki co nasza forma jednak dopiero zaczyna wzrastać, mamy dopiero 2/3 zwycięstw w sześciu meczach i na dzień dzisiejszy to powinno cieszyć: chcę tylko powiedzieć, że wynik z Wolves, chociaż rozczarowujący, nie powinien wywoływać aż tak negatywnych emocji.

Zauważcie, że ten przyrost ilości punktów łączy się z czystymi kontami, więc także pewność siebie formacji ofensywnych dzięki temu rośnie. Ubiegłoroczni mistrzowie swoje mistrzostwo oparli na najlepszej defensywie, najlepsi strzelcy, Liverpool - byli drudzy.

Co prawda w ostatnich meczach nie mierzyliśmy się ze ścisłą czołówką, ale wyjazd na Villa Park i Spurs u siebie to też mecze nie w kij dmuchał. I jeśli ktoś myśli, że wyjazd do Stoke to formalność, niech przestanie się oszukiwać. Przecież wiadomo było, że ustawią potrójne zasieki.

Kolejną pozytywną rzeczą jest to, z jakimi drużynami osiągnęliśmy te czyste konta. Stoke, Wolves i Bolton, choć są w stanie zagrać coś ciekawego, opierają swą grę na długich piłkach posyłanych na silnych i wysokich napastników. Przynajmniej byliśmy w stanie nie obgryzać paznokci przy okazji każdej piłki na Carewa czy Croucha.

To nie były mecze w stylu Beniteza: europejscy rywale, taktyka rozgryzana przez długie godziny - to był prosty jak lecącą w kierunku nosa pięść, brytyjski futbol: długie piłki nad głowami. Coś, z czym zwykle najbardziej się męczyliśmy.

Duża w tym zasługa Kyrgiakosa - zakontraktowany jako potencjalne 'poszerzenie alternatyw', lecz jak przyszło co do czego, skała nie do przejścia.

Najlepsze, co można teraz o nim powiedzieć, to porównanie z Samim Hyypią w jego najlepszej formie. Oczywiście, Sami to legenda mająca 10 lat fenomenalnych występów na koncie, a nie cztery-pięć meczów, lecz moim zdaniem, wielki Grek nie był w stanie załatać dziury po Finie lepiej, niż w ostatnich występach.

Słowa pochwały

Statystyka to dziwna rzecz. Nigdy nie używam ich jako argumentu ostatecznego w dyskusji, ale lubię się na nie powoływać jako podkreślenie tezy. Jeśli umie się je umiejętnie czytać, potrafią powiedzieć wiele rzeczy.

Usłyszałem takie słowa w ubiegłym tygodniu: - Poszukiwanie faktów, dowodów, jest lepszym ćwiczeniem umysłowym niż wysnuwanie wniosków.

Spójrzcie na to (statystyki dostępne na dzień 25. stycznia). Lucas Leiva zaliczył najwięcej celnych podań w całej Premiership: 1200. Jego skuteczność podań to 85% (najwyższa wśród czołowej piątki). Jest także trzecim najczęściej odbierającym przeciwnikowi piłkę zawodnikiem.

Jest zatem w czołowej trójce obu kategerii.

Jeśli przyjrzeć się wykresom dostępnym na Chalkboards (the Guardian), możemy zauważyć, że gama jego podań jest naprawdę szeroka. Staje się coraz mniej 'defensywnym pomocnikiem', a bardziej pomocnikiem grającym w stylu 'box-to-box' (choć wykańczanie akcji, uderzenia, wymagają jeszcze duużo pracy).

Lucas nie szuka 'killer passów', otwierających bezpośrednio drogę do bramki, choć podanie do Benayouna w doliczonym czasie gry z Reading było naprawdę najwyższych lotów. Wydaje się, że po prostu zbyt rzadko sytuacja boiskowa na to pozwala, choć on sam nie boi się takich zagrań.

Zauważcie, że nawet Xabi Alonso nie notował tak dużej ilości asyst z otwartej gry; moja analiza bramek z ubiegłego sezonu pozwala mi stwierdzić, że choć Alonso był zaangażowany w niemal każdą bramkę, jego rola zwykle ograniczała się do prostego podania na kilka podań przed decydującym uderzeniem. U Lucasa, jego statystyki 'zaangażowania w bramkę' zdecydowanie się poporawiły oraz - w przeciwieństwie do Alonso - często jego podania to przedostatnie podania przed bramką, podania wprost w pole karne.

Jest oczywiście zupełnie innym graczem od Alonso i okropnym jest, iż naprawdę wszystko dobre, co robi, jest przyćmiewane przez argument: 'on nie jest Alonso'.

Nie próbuję tutaj tymi statystykami udowodnić jakichś tez w stylu: Lucas to najlepszy środkowy pomcnik, Fabregas to przy nim rzemieślnik. Oczywiście, że nie! Lucas zagrał w prawie wszystkich meczach tego sezonu, to poprawia jego statystyki.

Jak pewien miły ktoś zauważył w przeciągu tego sezonu, Lucas nie jest w stanie zagrać dobrej piłki na 5 metrów i ponad połowa jego odbiorów jest nieudana. Statystyki mówią coś zgoła innego. Wykonał 1200 celnych podań oraz odbiera piłkę w siedmiu przyadkach na dziesięć.

W tym kontekście, to fakty, nie tylko statystyki. Dowodzą czegoś innego, niż spora część krytyków próbuje twierdzić.

Okazuje się, że Javier Mascherano także jest w czołowej piątce piłkarzy o najwyższej liczbie celnych podań i odbiorów.

To powoduje powrót do mojej dawnej tezy, że mając w drużynie często goszczących przy linii końcowej bocznych obrońców i próbującego od czasu do czasu coś ugrać środkowego obrońcę (Agger), musisz mieć naprawdę twardy środek.

Po wielu miesiącach kuracji, Alberto Aquilani w końcu mógł zadebiutować i pokazał się z całkiem ciekawej strony, choć spotkanie z Boltonem zupełnie mu nie wyszło. Nie należy go jednak z tego powodu skreślać. Arsene Wenger zawsze mówi, żeby oceniać gracza dopiero po tym, jak gra w jego drugim sezonie - pierwszy to przystosowanie do ligi.

Pechem Aquilaniego było to, iż wielu widziało w nim zbawcę i nakładało ogromną presję - i to w momencie, gdy on dopiero wdrażał się w rytm meczowy, szukał kondycji, a drużyna przeżywała najcięższy okres.

I choć mecz z Boltonem nie był najlepszym w jego wykonaniu, pokazał się ze świetnej strony asystując przy golu Kuyta, i ma w swoim dorobku kolejne 65 minut dla the Reds - 65 minut nowych doświadczeń. The Reds wygrali wszystkie 4 mecze, w których rozpoczynał od 1. minuty; podczas niektórych meczów, jak ze Spurs, był ustawiany pomiędzy linią pomocy a ataku, a lepsza gra obrony pozwalała wszystkim na większe skupienie na ataku i wygrywaniu meczów.

Następne trzy mecze, wśród których dwa są na wyjeździe, mierzymy się z czołowymi drużynami, które w dodatku są w formie. Po tragicznym i przeplatanym kontuzjami starcie sezonu, który kosztował ich plątaniem się w okolicy strefy spadkowej, Everton w końcu pokazał pazur.

Jeśli Liverpool będzie w stanie pozostać niepokonanym i ugrać w tych meczach 5 punktów, będę kontent. Jeśli ugramy mniej, znów zaczniemy tracić zbyt dużo do czołówki, jednak każdy punkt z nieba będę traktował jako bonus - to jednak derby Merseyside oraz wyjazdy na Emirates Stadium i City od Manchester Stadium.

Z pewnych względów może okazać się, że to właśnie tych gier the Reds potrzebują - nie ma aż tak silnego wymogu zwycięstwa, a atmosfera 'wielkich spotkań' - która pomoże wszystkim piłkarzom - będzie zagwarantowana.

Paul Tomkins



Autor: Yooz
Data publikacji: 02.02.2010 (zmod. 02.07.2020)