Wywiad z Benitezem
Artykuł z cyklu Artykuły
Dan Walker: Witam Rafa! Miło Cię widzieć. Powiedz nam, jak żyjesz, jak wygląda Twoje życie, odkąd opuściłeś Inter Mediolan?
Rafa Benitez: Również miło Cię widzieć. Jest zupełnie inaczej. Musisz być w domu, z rodziną, podoba mi się to. Zabieram dzieci do szkoły, spaceruję. Nie ma już tych wszystkich zdjęć. Oglądając mecze już ich nie analizuję, bardziej cieszę się tym. Życie rodzinne.
Czy dużo trudniej oglądać mecz, jeśli jesteś w niego zaangażowany, niż kiedy oglądasz go dystansem w telewizji?
Wolałbym być w grze, to moja praca i lubię to. Jednak jeśli oglądasz mecz w telewizji, widzisz więcej poruszania się, błędów, ale wcale nie musisz martwić się i mówić "trzeba to i tamto poprawić, to jest źle".
Jednak chcesz wrócić do pracy tak szybko, jak to będzie możliwe...
Tak, kiedy lubisz prowadzić drużyny, potrzebujesz tego, to jest jak choroba. Dobrze dla mnie, że teraz odpoczywam. Zajmuję się dziećmi, żoną, nie wiem jak długo to potrwa. Być może za miesiąc lub dwa będę zdesperowany, by wrócić, teraz mam jednak czas na przemyślenia, mogę przygotować kolejny krok w przyszłość. To dla mnie pozytywne, jednak wciąż czekam i jestem gotów.
Może o Twojej przyszłości pomówimy później. W wirze ostatnich wydarzeń muszę spytać o Fernando Torresa. Jak Ty na to patrzysz Rafa? Sprowadziłeś go na Anfield, był super-strzelcem, a teraz odszedł do Chelsea.
To trudne pytanie i trudna odpowiedź. Fernando wykonywał dla nas fantastyczną pracę. Jeśli chcesz przeanalizować to wydarzenie, musisz znać rynek. Piłkarze i menedżerowie odchodzą, co ważne - musisz wiedzieć dlaczego tak się dzieje. Jednak równie ważne jest "kiedy" i "jak". Więc jeśli analizujesz przypadek Fernando, jest to naprawdę trudne. Żaden zawodnik nie jest ważniejszy od Liverpool Football club, więc sądzę, że reakcja fanów była dobra, starają się pójść dalej, myśleć o przyszłości z Carrollem i Suarezem. Trzeba patrzeć pozytywnie, mając nadzieję, że Liverpool ruszy do przodu. Nie wiem, co stanie się z Fernando, dla mnie to trudne, bo znam go i to miły chłopak, jednak nie będzie mu łatwo. Trudno wyjaśnić to, co się stało.
Jeśli wciąż byłbyś menedżerem Liverpoolu, starałbyś się mocniej zatrzymać go w klubie?
Jedna z moich ulubionych sentencji brzmi: Futbol to kłamstwo. Ludzie rozmawiają o wielu rzeczach, o których nie wiesz. Trzeba analizować wszystko od środka, ja nie mam informacji, więc nie mogę powiedzieć, co się wydarzyło. Czy byłbym tam wciąż czy nie, sądzę, że Kenny wykonuje naprawdę dobrą pracę, to wszystko.
Biorąc pod uwagę przyszłość Fernando, wykonał dobry ruch przechodząc do Chelsea?
To zależy od niego, nie mogę powiedzieć. Liverpool to wielki klub, więc jeśli zdecydował się odejść, to jego decyzja, nie mogę tego wyjaśniać.
A co sądzisz o Andym Carrollu?, napastniku sprowadzonym z Newcastle za 35 milionów funtów?
Znam tego zawodnika, pamiętam oglądałem go w meczu U-18 na Anfield i podobał mi się jego występ, mogę powiedzieć, że później monitorowaliśmy go i był jedną z opcji. Jednak problemem w Anglii są bardzo wysokie ceny młodych zawodników, ciężko spełnić te warunki. Mówi się dużo o polityce transferowej Arsenalu, którą ja bardzo lubię, bo wykonują fantastyczną pracę, jednak cena Carrolla wynosiła wtedy 5 milionów funtów, nie łatwo to załatwić. Walcott i Bale również kosztowali podobne kwoty, to bardzo dużo. Czasem nie łatwo wyłożyć tak duże pieniądze za młodego zawodnika.
Powiedziałeś, że monitorowaliście go. Byłeś blisko sprowadzenia Carrolla, kiedy byłeś menedżerem w Liverpoolu?
Trzeba mieć na oku dobrych zawodników, później kontaktować się z ludźmi, by trzymać rękę na pulsie. Obecnie Carroll jest zawodnikiem Liverpool Football Club, cena była wysoka - to wszystko.
Sądzisz, że Twój były klub zrobił dobry interes zamieniając Babela i Torresa na Suareza i Carrolla? Pod względem finansowym.
Musimy poczekać i zobaczyć, jak będą sobie radzić na boisku. Na pewno ci dwaj nowi zawodnicy mają wystarczające umiejętności.
Jak wspominasz Liverpool po czasie spędzonym we Włoszech? Pojawia się frustracja, czy to tylko dobre wspomnienia?
Z Liverpoolem wiążę tylko najlepsze wspomnienia, byłem tam kilka lat. Ludzie tam są niesamowici, poznałem wielu przyjaciół, doświadczyłem różnych sytuacji z różnymi ludźmi. Od początku, kiedy przyjechałem, musiałem poznać inny kraj, inny styl futbolu, potrzebowałem czasu. Myślę, że wykonaliśmy dobrą pracę, również finansowo. Ludzie różnie do tego podchodzą, jednak sprowadzaliśmy sześciu graczy każdego roku, a wartość składu wynosiła od 100 do 300 milionów funtów. Jeśli spojrzysz teraz, nie ma już Benayouna, Alonso, Mascherano, Torresa - ta wartość spadła. W każdym roku byliśmy w Lidze Mistrzów, za czym również szły korzyści finansowe. Jesteśmy dumni z naszych młodych piłkarzy, jednak ich wartość, wszystkich razem, to 6, może maksymalnie 7 milionów. Słyszałem sugestie, kup tego, sprzedaj tamtego, to nie jest łatwe. Spójrz na Walcotta, on jeden jest wart 8 czy 12 milionów, nie da się z tym rywalizować. Dawaliśmy z siebie wszystko, pracowaliśmy ciężko, popełnialiśmy błędy, wszyscy je robią, ale wszystko poświęcone było dla najlepszej korzyści klubu. Mówiono dużo o tym, że Hodgson dostał słaby skład. Teraz wszyscy widzą tych samych zawodników grających z pasją i zaangażowaniem - ten skład wcale nie jest słaby, jak mówiłem wcześniej.
Czy zgodzisz się z twierdzeniem, że Liverpool to za duży klub dla Hodgsona?
Sądzę, że starał się jak najlepiej. Kiedy odchodziłem mówiono, że Hodgson to właściwy człowiek. Nie mam prawa krytykować innego menedżera. Teraz sytuacja jest inna, zawodnicy nie grają źle.
Ty byłeś odpowiedzialny za sprowadzenie Kenny'ego Dalglisha z powrotem do klubu, jako Ambasadora Akademii. Uważasz go teraz za idealną osobę do prowadzenia zespołu?
Moim pierwszym zamysłem było sprowadzenie Kenny'ego, aby zaangażować go w sprawy pierwszego zespołu, chcieliśmy wykorzystać jego relacje z FA, aby bronić klub. Następnie rozpoczął pracę z McParlandem w Akademii, jak mówiłem wcześniej, byliśmy bardzo zadowoleni z ich sukcesów. Wcześniej
w zespołach młodzieżowych było trzech lub czterech reprezentantów drużyn narodowych, po roku czy dwóch było ich już ponad dwudziestu, więc to niesamowite, jak rozwija się Akademia. Kenny był w pobliżu, służył radą, wykonywał dobrą pracę. Potem Liverpool szukał menedżera i on był odpowiedzią, ma doświadczenie i poparcie fanów, potrafi jednoczyć ludzi. Sądzę, że był to dobry wybór w tamtym czasie.
Czy zazdrościsz mu obecnych amerykańskich właścicieli, porównując ich z tymi, z którymi ty miałeś do czynienia w Liverpoolu?
To był dla nas trudny czas, wiele się nauczyłem o biznesplanie, to bardzo ważne, bo będąc w klubie trzeba sprowadzać, kupować zawodników, sprzedawać, czy wypożyczać. To było dla mnie fantastyczne doświadczenie. W ostatnim roku nie było łatwo, zmienili dyrektora wykonawczego i wszystko się zmieniło, priorytetem był biznes. Futbol jest inny, to nie jest firma. Klub to też kibice, ich pasja i nie chodzi tylko o to, czy 1+1=2. To zupełnie coś innego i moi pracodawcy w tamtym czasie nie zdawali sobie z tego sprawy, przejmowali się interesami, a nie wydarzeniami na boisku.
Fani Liverpoolu wciąż miło Cię wspominają, dzięki trofeom, które zdobywałeś i również dlatego, jak rozumiałeś klub. Jednak nawet Twoi najwięksi zwolennicy przyznają, że odejście Xabiego Alonso to był Twój największy błąd, zgodzisz się z tym?
Myślę, że czasem trzeba działać. Powtórzę, futbol to kłamstwo, trzeba orientować się, co się dzieje. Jego żona miała urodzić, daliśmy mu pozwolenie, chociaż czekaliśmy do ostatniej chwili. Nie byłem szczęśliwy, bo chciałem widzieć jednego z moich najlepszych graczy na boisku, jednak tak się stało. Byliśmy gotowi i czekaliśmy na niego, jednak ostatecznie nie mogliśmy z niego dłużej korzystać. Później wymyślano historie, Rafa zrobił to, Rafa... to nie była prawda. Alonso to wspaniały profesjonalista, sprowadziliśmy go do siebie i grał świetnie, szczególnie w ostatnim sezonie, kiedy byliśmy blisko wygrania Premier League. Był dla nas ważnym zawodnikiem. Jako menedżer, musisz myśleć o przyszłości, dlatego planowaliśmy sprowadzenie Barry'ego, ze względu na zasady Champions League o liczbie zawodników krajowych. Z pieniędzy za Alonso kupiliśmy Aquilaniego, Kyrgiakosa i Johnsona. Trzeba mieć głowę na karku w interesach, można sprzedawać słabych zawodników, jednak to oznacza słabe pieniądze. Czasem trzeba sprzedać jednego, dobrego. Co ważne dla mnie, trzeba mieć plan, my go mieliśmy. Zakładał on zastąpienie Alonso przez Barry'ego, potem musieliśmy kupić innych piłkarzy. Brakowało nam Xabiego na boisku, bo to dobry zawodnik.
Widziałem konferencję z Twoim udziałem, kiedy przedstawiłeś "słynne fakty". Co Cię do tego skłoniło?
Analizowałem wydarzenia, przedstawiłem fakty, byłem spokojny i nie krzyczałem. Starałem się zwrócić uwagę na pewne punkty. Wielu ludzi potrafi dostrzec rzeczywistość, jednak nie może powiedzieć tego, co chce. W tamtym czasie musiałem walczyć o swój klub. Kolejne wielkie kłamstwo było takie, że Liverpool od tamtego czasu radził sobie gorzej, a United lepiej, to nieprawda. My zagraliśmy jeden mecz, trochę słabszy, ze Stoke, jednak mogło być inaczej, bo Gerrard trafił w słupek. United zagrali 2 czy 3 spotkania, mieli jedno zaległe. Łatwiej napisać w gazetach, że po takim wystąpieniu mieli łatwiej, a tak naprawdę różnica polegała na tym, że United grali, a my nie.
Zrobiłbyś to ponownie?
Tak, jestem w 100 procentach pewny. Miałem więcej punktów, jednak nie wykorzystałem ich.
Wciąż bliscy są Twojej osobie fani Liverpoolu i wiem, że wciąż wspierasz rodziny z Hillsborough. Dlaczego odczuwasz taką więź z tym klubem?
Szczerze mówiąc, dzięki mojej żonie, ponieważ ona ma tą mentalność, zna wielu ludzi. Od początku razem ich wspieraliśmy, uczestniczyliśmy w akcjach charytatywnych. Ci ludzie mają pasję, miłość do klubu. Znasz historię tego miasta, pamiętasz wydarzenia z wojny, co działo się potem - to waleczni i odważni ludzie, robotnicy, nie jest im łatwo. Widzieliśmy również, jak miasto rozwijało się w 2008 roku, będąc Europejską Stolicą Kultury, zmieniało się dzięki ludziom, którzy każdego dnia ciężko pracują. Wiemy to i staramy się to wspierać.
Czy kiedykolwiek rozważysz jeszcze powrót do Liverpoolu w roli menedżera?
Zawsze uważałem pracę w Liverpoolu za spełnienie marzenia. Obecnie widzę, jak dobrze radzi sobie Kenny. Muszę czekać, teraz oglądam mecze i to wszystko. Jeśli spytałbyś mnie w przyszłości, czy chciałbym zostać menedżerem, bez wątpliwości bym się zgodził. Pytanie brzmi: kiedy? Cokolwiek się wydarzy, muszę ruszyć do przodu.
Masz świetne wspomnienia z Liverpoolu, nie możesz chyba tego samego powiedzieć o Mediolanie?
Nie zgodzę się. Trzeba wyjaśnić trzy rzeczy, których doświadczyłem w Mediolanie. Po pierwsze, wykonaliśmy bardzo dobrą pracę, zdobyliśmy dwa znaczące trofea - Superpuchar Włoch i Klubowe Mistrzostwo Świata FIFA, zakwalifikowaliśmy się do następnej fazy Champions League. To prawda, przegraliśmy dwa ostatnie mecze, jednak dręczyły nas kontuzje i musieliśmy sobie z tym poradzić. W lidze mieliśmy dwa mecze zaległe, można liczyć to jako sześć punktów, bo Inter to bardzo mocna drużyna, wtedy sytuacja byłaby inna. Po drugie, latem poprzedniego roku właściciel wydał ogromne pieniądze na nowych zawodników, tym razem nie wydał nic i nie sprowadziliśmy nikogo. Mieliśmy najstarszy skład w rozgrywkach europejskich, wiedzieliśmy, że trzeba sprowadzić nowych piłkarzy, to się jednak nie stało. Na początku szło nam świetnie, wygrywaliśmy, strzelaliśmy dużo goli, nazywano nas Barceloną Włoch, najlepszym Interem w ostatnich 15-20 latach. Ludzie byli zachwyceni, wtedy nadeszła przerwa na reprezentacje, pojawiły się kontuzje i panika. Po trzecie, ludzie z którymi pracowałem tam, źle przygotowali zespół. Z tym samym zmagał się Mancini i Mourinho. Jako profesjonaliści nie mogliśmy tego zaakceptować. Po półfinale z koreańskim zespołem znaleźliśmy dwóch zawodników na sali gimnastycznej z trenerem od przygotowania fizycznego, ćwiczących na ciężarach - nie mogliśmy kontrolować tego, co oni robią, pracowali samodzielnie. Mieliśmy sporo kontuzji i to nas martwiło. Opuszczaliśmy klub 18 grudnia, w tym ostatnim miesiącu było osiem kontuzji. Co najważniejsze, 80% z kontuzjowanych zawodników miało urazy w ostatnich dwóch latach, więc to wracało. Więc po pierwsze, cieszymy się z sukcesów. Po drugie, nie mieliśmy pieniędzy na transfery, a w tym zimowym okienku nowy trener sprowadził pięciu zawodników. Po trzecie, nie mogliśmy kontrolować tego, co robią piłkarze po zajęciach treningowych, bo tym zajmowali się lekarze i trener od przygotowania fizycznego.
Czy denerwuje Cię to, że Twój epizod w Interze Mediolan odbił piętno na Twojej reputacji menedżera?
To wygląda tak, że przez trzy miesiące, czy pół roku, jest w porządku. Kiedy odchodzisz, wypisuje się różne rzeczy, to taka propaganda, klub musi wytłumaczyć się fanom. Dla mnie, jako zawodowca, jest to oczywiste. Fani, tym bardziej prasa, potrzebują tematu. Poczekajmy jednak jakiś czas, nie wiem ile to zajmie - pół roku, rok - ludzie wrócą do tego i powiedzą - 2 trofea w sześć miesięcy - nieźle.
Wiele osób obejrzy ten wywiad i będzie zastanawiać się, gdzie dalej wyruszysz. Chciałbyś pracować w Premier League?
Chciałbym pracować według biznesplanu, projektu z młodymi piłkarzami i rozwijać ich na przyszłość klubu. Muszę mieć zapewnienie, że dostanę 20 milionów, będę miał możliwość sprzedawania zawodników, sprowadzania nowych. Ten styl świetnie pasuje do Premier League, bardziej niż do innych lig. Premier League to dla mnie najlepszy wybór, bo mógłbym wcielić w życie ten projekt. Mam oferty z innych krajów, teraz jednak jest czas na skupienie się na życiu rodzinnym, futbol oglądam inaczej, jak mówiłem wcześniej.
Nagranie video z powyższego wywiadu można obejrzeć tutaj
Autor: Miler
Data publikacji: 28.03.2011 (zmod. 02.07.2020)