Flanagan to znakomity interes
Artykuł z cyklu Artykuły
Jedną z najlepszych książek dotyczących futbolu ostatnimi czasy jest The Secret Diary of a Liverpool Scout (Sekretny dziennik skauta Liverpoolu), historia o tym jak Geoff Twentyman przyczynił się do stworzenia dynastii zwycięzców na Anfield poprzez owocny proces rekrutacji, która prowadziła do podpisywania umów z topowymi zawodnikami na długo przed tym, zanim stali się oni powszechnie znanymi osobami.
Zdarza się jednak, że nie trzeba oka takiego eksperta skautingu jak Twentyman, żeby rozpoznać i docenić największy talent, a to dlatego, że wyróżnia się on tak bardzo, że każdy może go zauważyć.
Dochodzi do tego jednak tylko sporadycznie, ale przypomnę tu osobę Michaela Owena i całkowite zniszczenia jakiego dokonał on nad Manchesterem United w FA Youth Cup, w wieku szesnastu lat zdobywając swojego nadzwyczajnego hat-tricka, co tylko potwierdziło podejrzenia, że był on wschodzącą gwiazdą. Incydent z udziałem Wayna Rooneya w tych samych rozgrywkach również przychodzi mi na myśl, kiedy ten młodzik Evertonu posłał prawą nogą strzał na 30 metrów w mur Tottenhamu, po to tylko by odbitą piłkę skierować prosto do siatki lewą nogą. Każdy kto siedział wtedy na trybunach widział, że oni tego dokonają… i dokonali.
To nie gole zawsze sprawiają, że młodzi zawodnicy wyróżniają się, a w przypadku Jonathana Flanagana, który w zeszłym tygodniu potwierdził swój awans do pierwszej drużyny, podpisując w pełni zasłużony czteroletni kontrakt, pewnie dawno zapomniano o momencie, w którym przekonał on wielu doświadczonych obserwatorów na Anfield, że miał co trzeba, żeby ukończyć Akademię Liverpoolu z wyróżnieniem.
Doszło do tego na Finch Farm, w meczu przeciwko drużynie Evertonu U-18, w derbach, które były tak zaciekłe, jak te, które można ostatnio zaobserwować na poziomie seniorskim. Liverpool zakończył to pasjonujące spotkanie wygraną 4-3, ale to nie wynik końcowy był najważniejszą rzeczą, jaka wydarzyła się tego dnia – ten zaszczyt przejęło uzyskanie sportowej dojrzałości przez Flanagana.
Pod koniec spotkania Flanagan dostał łokciem od gracza Evertonu, czego sędzia nie zauważył, a co wyraźnie go zdenerwowało. Łatwo byłoby zareagować w tej sytuacji w niewłaściwy sposób i być może popaść w jakieś w tarapaty, ale on spokojnie grał dalej, pozwalając żeby przemawiały za nim umiejętności, a nie głupie zachowania sprowokowane przez rywala.
To pokazało jego dojrzałość, ale nie nasunęło myśli, że brak mu woli walki, ponieważ, kiedy tylko nadarzyła się okazja zakomunikowania agresorowi, że on nie da się zastraszyć, Flanagan wykorzystał ją, blokując tak brutalnie, że jego przeciwnik skończył spotkanie nie wiedząc, która część jego ciała wymaga leczenia najbardziej. Najlepszy ze wszystkiego był jednak fakt, że Flanagan odebrał piłkę po czystym, ale bardzo silnym bloku. W tej pojedynczej sytuacji zaliczył on egzamin z temperamentu, warunków fizycznych i umiejętności. Od tego momentu, awans młodzika urodzonego w Childwall (przedmieścia Liverpoolu) był tyle inspirujący co nieunikniony.
Pomimo tych wszystkich pozytywnych sygnałów, wielu kibiców odczuwało niepokój przed debiutem Flanagana w pierwszym zespole przeciwko Manchesterowi City na Anfield w końcówce poprzedniego sezonu. Nie ważne jak bardzo utalentowany jest młody zawodnik, czy jak wiele ludzie od niego oczekują. Nikt nie wie jak się wywiąże z zadania gry na najwyższym poziomie. W przypadku Flanagana jednak, być może nie powinno być w ogóle takich obaw, ponieważ jego znakomity występ tej nocy ostatecznie udowodnił, że zaliczył on śpiewająco każdy pojedynczy test w swojej stale rozwijającej się karierze. Po meczu jedynym zaskoczeniem dla Kenny’ego Dalglisha było to, że niektórzy byli zdziwieni, że Flanaganowi tak dobrze poszło. Menadżer nigdy nie miał w tej kwestii żadnych wątpliwości, a oprócz tego jedyną rzeczą jaka się naprawdę liczy jest to, że 18-latek pokazał swój wielki talent.
Odtąd Flanagan nie oddał już miejsca w składzie, a co ważniejsze w każdym calu wyglądał jak prawdziwy zawodnik Liverpoolu. Dobry w grze piłką, hojnie obdarowany przez naturę i całkowicie zaangażowany w sprawę, ten młody defensor wykuty jest z tej samej granitowej skały co najlepsi scouserscy obrońcy. Pomyślcie o Tommym Smithie czy Gerrym Byrnie, a zrozumiecie tradycję jaką kontynuuje. Może mieć przed sobą jeszcze długą drogę zanim osiągnie ich legendarny poziom, zaczął on jednak najlepiej jak tylko mógł.
Długoterminowy kontrakt, którym nagrodził go Dalglish jest dowodem na to jak wysoko się go ceni. To samo tyczy się innego faktu. Kiedy dział skautingowy Liverpoolu oceniał wartości i słabości pierwszej drużyny, po to, żeby oszacować potencjalne cele transferowe, jedyną pozycją, która uznana została za wystarczająco mocną była prawa obrona. Doszło do tego wraz z pojawieniem się Flanagana. Młody obrońca powinien kontynuować obecne tempo rozwoju, potem zaś regularnie występować dla Liverpoolu przez lata. Jeśli ostatnio poczynił tak ogromne postępy, łatwo wyobrazić sobie nadchodzącą przyszłość, w której wszechstronny obrońca będzie miał do odegrania kluczową rolę w klubie, który wspiera go od dziecka.
Ustanowiwszy sobie tak wysokie standardy do osiągnięcia, na tak wczesnym etapie kariery, Flanagan postawił przed sobą zadanie stałego udowadniania sobie, że jest on w stanie do nich dotrzeć. Wszystko wskazuje jednak na to, że podoła temu zadaniu, bez zarzutu przechodząc z drużyny młodzieżowej do pierwszego składu. Dalglish, człowiek, który znaczy najwięcej, pokłada wielki nadzieje i ufa swojemu protegowanemu.
- On po prostu musi kontynuować to, co tak dobrze zaczął – powiedział menadżer Liverpoolu na początku zeszłego tygodnia. - Nigdy nie dał się ponieść sukcesom jakie odniósł, ani słowom, które wypowiedziano na jego temat. Z pewnością nie poniesie go także podpisanie nowego kontraktu. Czasami spoczywa się na laurach, ale jestem pewien, że w jego przypadku do tego nie dojdzie.
Nie ma większej pochwały niż ta, a w przypadku Johna Flanagana nie może być ona bardziej zasłużona.
Tony Barrett
Autor: Mersey
Data publikacji: 11.07.2011 (zmod. 02.07.2020)