Czas, by Henry zaczął rządzić
Artykuł z cyklu Artykuły
Gdzie, u diabła, był John W. Henry? Co robił główny właściciel Liverpoolu, kiedy reputacja klubu leciała na łeb, na szyję? Kto pilnował sklepu? Wygląda na to, że nikt, a jego dobra zostały wyrzucone na śmietnik podczas zamieszek, których można było uniknąć.
Wydaje się, że aż do wczorajszych przeprosin nikt nie był przygotowany na to, by przejąć kontrolę i zatrzymać serię samobójczych bramek w public relations, które wpadły od momentu, kiedy Luis Suárez użył słowa "negro" podczas październikowej wymiany zdań z Patrice Evrą.
Reputacja Kenny'ego Dalglisha straciła coś ze swego blasku. Podjął złe decyzje, jednak ludzie go otaczający, też się nie spisali. W sobotę to Luis Suárez zawalił sprawę. Pozwolił na to, by we wtorek Szkot zapewnił świat, iż Suárez poda rękę Evrze. Jak poniżający dla całej ławki był widok tego, co nastąpiło i całego zamieszania po tym.
Suárez czuje się pokrzywdzony, a fani Liverpoolu się z nim zgadzają. Jednak nie Ian Callaghan. Suárez jest odpychający. Gryzie ludzi, zagrywa ręką podczas niesamowicie ważnego spotkania Mistrzostw Świata i jest męczącym oszustem. Graczy tego rodzaju kochasz, kiedy zakładają koszulkę twojego zespołu, a nienawidzisz, kiedy zakładają inną. Nadchodzi jednak taki moment, w którym miłość nie może być dalej ślepa.
Jeśli Dalglish, który jest tak zajęty futbolowymi sprawami, nie może tego dostrzec, ktoś inny w klubie powinien być w stanie podejść do problemu w jasny sposób. Damian Comolli tego nie zrobił.
Dyrektor ds. Piłki Nożnej wkroczył do pokoju oficjeli i przeliterował sędziemu to, co powiedział Suárez. Dosłownie. N, E, G, R... wiadomo, o co chodzi. Co powinien zrobić? Niczego nie mówić, pominąć oskarżenia i poczekać na to, czy mikrofony telewizji Sky nagrały coś, co potwierdzałoby, że rasistowski atak miał miejsce. Nie jest to moralnie poprawne, ale menadżerowie i kluby zwykły tak postępować od wieków. Liverpool mógł wykorzystać te 24 godziny jakie minęły, kiedy badano taśmy i przygotować przekonujący argument dotyczący różnic kulturowych. Ale nie było żadnej strategii.
Dalglish powinien być gloryfikowany za to, że w ciągu roku wyprowadził Liverpool z miejsca, które znajdowało się zaledwie pięć punktów od strefy spadkowej, w pobliże potencjalnego trofeum. Zamiast tego, to rasa będzie dominowała w komentarzach. Ian Ayre, dyrektor zarządzający, który nagle stał się widoczny, także zawiódł menadżera. Powinien spojrzeć na wszystko z odpowiedniej perspektywy.
Jak mógł siedzieć spokojnie i oglądać w TV Daglisha, noszącego koszulkę wyrażającą poparcie dla Suáreza? Nie byłoby tak źle, gdyby Henry i Fenway Sports Group musieliby w ciągu ostatnich sześciu miesięcy radzić sobie tylko z jednym kryzysem. Jednak katastrofa w Boston Red Sox, jaka miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku, była tak niewyobrażalnie wielka, jak niektóre znane z Anfield. Red Sox dominowali w swej grupie, by potem wygrać zaledwie siedem spotkań, a przegrać aż dwadzieścia. Nie udało im się dojść do fazy play-off, pojawiły się za to doniesienia o zawodnikach, którzy jedzą kurze skrzydełka i piją piwo w szatni podczas spotkań. Kiedy zaś zawodnicy zaczęli protestować przeciwko ustawieniu dwóch spotkań na jeden dzień (po to, by uniknąć huraganu Irena), Henry zorganizował dla nich imprezę na swym jachcie i podarował każdemu słuchawki warte po 300 dolarów. Jako próba zaradzenia kryzysowi, było to śmieszne.
Jesienno-zimowy brak zaangażowania ze strony FSG jest tym bardziej widoczny, kiedy wziąć pod uwagę także milczenie w sprawie możliwości wybudowania nowego stadionu. Kiedy Martin Broughton był odpowiedzialny za sprzedaż Liverpoolu, powiedział, że tylko jeden punkt nie podlegał negocjacji: pieniądze na nowy stadion muszą się znaleźć. Być może "nie podlega negocjacji" oznaczało, że w ogóle na ten temat nie rozmawiano, kiedy klub znalazł się w rękach FGS za 218 milionów funtów. Trzy miesiące później Liverpool sprzedał swoja gwiazdę-napastnika za 50 milionów.
Wyglądało to jak dobry interes. Dlaczego więc, 18 miesięcy później nie upubliczniono żadnej strategi związanej z modernizacją stadionu? Teraz może się to wydawać niezbyt istotne, ale kiedy w 2015 roku wejdą w życie zasady Finansowego Fair Play, Liverpool może mieć poważne problemy, by rywalizować z takimi klubami, jak Manchester United, czy Arsenal. Dalglish nie wyszedł z tego zamieszania obronną ręką, zrobił jednak dla klubu wystarczająco dużo, by można mu pozwolić na słabsze chwile.
Zarówno jaki piłkarz, jak i menadżer, zawsze robił to, co uważał za najlepsze dla Liverpoolu. Sposób w jaki poradził sobie z tym, co miało miejsce po tragedii na Hillsborough, był wspaniały. Ostatnio okazał się jedynym człowiekiem, mogącym zjednoczyć i naprawić klub, który, po latach rządów Gilletta i Hicksa, wydawał się niemal nie do uratowania.
Żaden inny człowiek na świecie nie mógłby tego dokonać. Nawet Bill Shankly zbladłby na widok takiego zadania. W tym tygodniu zobaczyliśmy, jak świetny menadżer pada ofiarą chaotycznego i myślenia jego przełożonych.
Fabio Capello został wystawiony do wiatru przez otaczających go ludzi. Jeśli to samo przytrafi się menadżerowi Liverpoolu, Suárez, Henry, Comolli, Ayre i reszta będą musieli żyć zatrutym dziedzictwem. Nadszedł czas, by Henry zaczął wykorzystywać swą władzę.
Tony Evans
Autor: Asfodel
Data publikacji: 13.02.2012 (zmod. 02.07.2020)