Duchy przeszłości wzniecają niepokój
Artykuł z cyklu Artykuły
Brendan Rodgers nie zobowiązał się do tak wczesnej diagnozy i jego sprzeciw w tej sprawie wydaje się być szczególnie trafny bowiem jego wyniki są nieznacznie gorsze od tych Hodgsona w podobnym okresie.
W dziesięciu meczach angielskiej Premier League, które Liverpool rozegrał w tym sezonie, the Reds odnotowali tylko dwa zwycięstwa, gromadząc jeden punkt mniej niż Hodgson zdobył w sezonie 2010/11.
Już na tym etapie kariery w Liverpoolu, obecny selekcjoner Anglii zniechęcił do siebie the Kop. Można rzec, że potraktowanie Hodgsona sprawia, iż zdecydowane wsparcie jakie Rodgers nadal otrzymuje od wszystkich jest tym bardziej zdumiewające.
Rodgers przyznaje, że wielkimi krokami zbliża się czas, kiedy będzie oceniany przez pryzmat wyników, a nie potencjału lub posiadania piłki na boisku. "Na tym polega ten zawód" — powiedział. "Poziom występów jest dobry i musimy myśleć do przodu."
"Mam bardzo duży szacunek dla kibiców, bo musi to być frustrujące dla nich, biorąc pod uwagę, w jakich okolicznościach wspierali klub w przeszłości, a w jakich przychodzi dopingować współcześnie. Uważam jednak, że nie możemy zerkać ciągle w lusterko wsteczne."
Panuje uczucie, że Rodgers jest pierwszym menedżerem Liverpoolu we współczesnych czasach, który może odnieść korzyści z zaniżonych oczekiwań. Rafael Benitez, a także wszyscy, którzy byli przed nim w czasach po Billu Shanklym mieli wygrać Premier League. Hodgson i Kenny Dalglish mieli poprowadzić drużynę do pierwszej czwórki. A Rodgers? Otrzymał od Fenway Sports Group jedynie za zadanie poprawić ósmą lokatę z ostatniego sezonu. Ponadto właściciele klubu dali do zrozumienia, że rozgrywki pucharowe nie powinny odwracać jego uwagi od tego wyzwania.
Kolejnym kluczowym elementem, który odróżnia nieudaną kadencję Hodgsona jest styl gry jaki Rodgers chce zaszczepić w Liverpoolu wedle klubowej tradycji pass-and-move.
Przede wszystkim, to właśnie prymitywne podejście Hodgsona naraziło go na utratę poparcia, i mając na uwadze pryncypialne stanowisko Rodgersa do posiadania piłki na boisku, nie ma szans że podąży tą samą drogą.
Najprawdopodobniej jednak zbliża się czas na bardziej krytyczny osąd Rodgersa. Wśród byłych piłkarzy i menedżerów można się już spotkać z kontestacją. Niektórzy podają w wątpliwość brak urozmaicenia w grze Liverpoolu i mówią też o potrzebie powrotu do pragmatycznego podejścia, które położyło fundament pod ich lata świetności.
Pewien były piłkarz przytaczał anegdotę, aby zilustrować, że nikt nigdy nie patrzył, w jakim stylu padło zwycięstwo, o ile miało miejsce. Everton i Manchester United grały mecze towarzyskie przeciwko Tranmere Rovers na początku lat osiemdziesiątych by pomóc zebrać fundusze dla mającego problemy finansowe klubu z Merseyside. Oba zespoły starały się grać podaniami na grząskim boisku Prenton Park i przegrywały.
Z kolei Graeme Souness, kapitan Liverpoolu, rzucił tylko jedno spojrzenie na stan murawy i nakazał kolegom z drużyny posyłać długie piłki. Statystyki utrzymywania się przy piłce poleciały w dół, ale Liverpool wygrał 3:1. To właśnie ten błyskotliwy pragmatyzm; brakowało go w Liverpoolu bardziej niż cokolwiek innego pod rządami Rodgersa.
Jutro Chelsea będzie jedenastym przeciwnikiem Rodgersa w lidze. Przeciwko the Blues Hodgson osiągnął ten sam etap w ligowych zmaganiach. Nawet za kadencji menedżera, który nie przetrwał długo w tej pracy, Liverpool zdołał wygrać tylko tyle, że na Anfield.
Powtórka wyniku byłaby najbardziej pozytywnym sygnałem, że przyszłe statystyczne porównania z Hodgsonem będą bardziej pochlebne dla Rodgersa.
Tony Barrett
Autor: Damian
Data publikacji: 10.11.2012 (zmod. 02.07.2020)