Suarez jest niewinny
Artykuł z cyklu Artykuły
Urugwajski napastnik Liverpoolu nie powinien być szykanowany za swe zachowanie podczas pucharowego spotkania z Mansfield. Nie można winić piłkarza, który jedynie wykonał swą pracę. Wszyscy powinni zdawać sobie sprawę, że każdy inny gracz będący na jego miejscu zrobiłby dokładnie to samo.
Pomijając wszystkie górnolotne i wyidealizowane ,,meandry'' moralne dojdziemy tylko do jednego wniosku - żaden zawodnik nie przyzna się do swego przewinienia przy golu dla własnej drużyny.
To sytuacja niemal bez precedensu. Nie wydarzyła się jeszcze w piłce nożnej. Nie wydarzyła się odkąd żyję i funkcjonuje w świecie futbolu.
Co więc Luis powinien zrobić? Ruszyć niezwłocznie do sędziego liniowego i uświadamiać go, że piłka obiła się od jego ręki? Koledzy z zespołu wpadliby zapewne w szał, a i jego menadżer byłby z wielką dozą prawdopodobieństwa niezadowolony z takiego postępowania.
Po pierwsze, zagranie dające zwycięstwo The Reds w meczu z Mansfield nie było zagraniem umyślnym.
Nie ma fizycznej możliwości, by Urugwajczyk mógł zaplanować to w ułamku sekundy. Mało tego, można odnieść wrażenie, że wręcz chce on zabrać dłoń w momencie, gdy piłka się od niej odbija.
Całe zdarzenie było bardzo dynamiczne. Futbolówka po rykoszecie była na nieszczęście dla arbitrów pod kątem, który uniemożliwił im prawidłową ocenę tej akcji bramkowej.
U Suareza widoczne było zmieszanie. Był przekonany, że gol nie zostanie mu zaliczony, lecz kiedy sędzia wskazał na środek boiska nie pozostało mu nic innego jak powrócić do gry, zapominając o tym co było. Nie celebrował bramki, nie cieszył się z niej. Ucałował tylko swój nadgarstek i palec, gdyż jest to jego osobisty rytuał.
Zrobił to, co zrobiłby każdy profesjonalny piłkarz w podobnej sytuacji.
Wielkie wzburzenie rośnie niczym kula śniegowa. Wydarzenie miało miejsce w meczu pucharu o dużej randze z udziałem zespołu z wysokiej półki. Ale co najistotniejsze, brał w nim udział Suarez. Nie od dziś jest łatwym celem do ataków.
Nie mogę sobie wyobrazić, iż inny napastnik znalazłby się w środku tak rozszalałych kontrowersji jak on. Wówczas pewnie ,,krzykacze'' wzruszyliby ramionami, skupiając się na pechu jaki dotknął Mansfield. Debata nie przekierowywana byłaby na strzelca feralnej bramki.
Ludzie doszukują się w futbolu przejrzystości i chcą, ażeby wszystko było czarno - białe. Zasady etyki nie mają jednak przełożenia na rzeczywistość. Idealistyczne podejście jest bardzo zgubne.
Wyprowadzając z tej tezy logiczną konkluzję musielibyśmy zadać sobie pytanie, po co są nam w ogóle potrzebni sędziowie na boisku?
Kiedy faul nie zostanie odgwizdany, obrońca idąc tym tokiem rozumowania zatrzymałby się i poinformował o nieczystości swego odbioru.
Niech za przykład posłuży sytuacja z Garethem Bale'm , który również jest ostatnio na świeczniku. Czy Craig Gardner przyznał się, że był kontakt między nim a Walijczykiem w polu karnym? Dobrze wiedział, że żółta kartka dla lewoskrzydłowego Kogutów wyklucza go z kolejnego meczu. Czy wyjawił sędziemu, że mylił się co do swojej podjętej decyzji?
Niech każdy, kto wylewa na głowę Suareza wiadro pomyj, lepiej uderzy się zawczasu w pierś. Już w trakcie przyszłej kolejki ligowej niech przyjrzy się, czy jego zespół będzie sygnalizował dotknięcie piłki ręką, pociąganie za koszulkę na własną niekorzyść, czy też będą rezygnować z przeprowadzenia ataku po ewidentnym ofsajdzie.
Wtedy będą mogli zabierać głos w sprawie deprawacji piłkarskiego ducha gry.
Byłem w epicentrum zamieszania podczas finałowego pojedynku o Puchar Ligi przeciwko Evertonowi w 1984 roku. Piłka odbiła się mi od ramienia we własnym polu karnym. Jedenastka nie została przyznana.
Czy wymagano wówczas ode mnie, bym okazał łaskę i przyznał się do przewinienia?
Argument o czystości gry jest nonsensowny, a wszyscy którzy mają nim wypełnione usta wykazują kompletny brak zrozumienia specyfiki gry w piłkę. Gdy gra się na najwyższym poziomie w tak żywiołowy sport drużynowy przepełniony wszelakimi błędami, nie ma sposobu, by doszukiwać się wysublimowanych refleksji.
Są pewne prawidła, które są zaszczepiane w młodych zawodnikach. Gdy przedzierałem się do pierwszego składu drużyny jako junior wpajano mi, bym przenigdy po ewidentnym faulu w polu karnym nie patrzył na arbitra. Jest to odbierane jako rozpaczliwe przyznanie się do winy i rodzi się wtedy większa możliwość wskazania na ,,wapno''.
Więc jeśli starasz się ukryć faul to też jest to uznawane jako oszustwo? Oczywiście, że nie. Gra się w granicach ustalanych przez arbitrów i do nich należy się dostosować. To oni decydują co jest prawidłowe, a gdzie popełniono wykroczenie.
Dlatego też nie powinno się mieszać moralności do piłki nożnej. Każdy piłkarz i menadżer dobrze wie, że w następnym meczu ich zespół może być uczestnikiem takiej sytuacji. Dobrze wie, że taka sytuacja może im przynieść bezcenne punkty.
Są pewne wyjątki od reguły, jak na każdej płaszczyźnie życia. Robbie Fowler w 1990 roku przekonywał sędziego, że David Seaman nie powalił go w polu karnym. Takich wspaniałych zachowań nie ma i nie będzie w sporcie jednak na pęczki.
Przykre jest to, że zła sława Luisa przyćmiewa jego klasę. W przekroju ostatnich tygodni tylko ślepiec nie dostrzeże, że Czerwony numer 7 zdecydowanie mocniej utrzymuje się na nogach, czym nie daje pretekstu do oskarżania go o próby ,,nurkowania''.
Jego trafienie z Sunderlandem ,,stempluje'' oczekiwaną przez wielu poprawę. Mógł paść na murawę i miał do tego pełne podstawy, jednak zrobił co mógł, by do tego nie dopuścić. Nikt nie zadał sobie trudu, by podkreślić uczciwość Luisa.
Jest pewna złota reguła w piłce nożnej - graj do gwizdka. Tak też postąpił Suarez. Jeśli gwizdek się nie rozlegnie, nie jest to wina piłkarza, tylko sędziego.
Alan Hansen
Autor: Zubol89
Data publikacji: 07.01.2013 (zmod. 02.07.2020)