Lucas daleki od optymalnej formy?
Artykuł z cyklu Artykuły
Myśląc o ćwierćfinale Carling Cup przeciwko Chelsea przed oczami nie stają mi bramki strzelone przez drużynę Kenny'ego Dalglisha. W zasadzie nawet ich nie pamiętam. Jedynym kadrem, który utkwił w mi głowie jest Lucas Leiva wijący się z bólu na murawie. To dobrze pokazuje, jak ważnym graczem dla Liverpoolu był wtedy Brazylijczyk i jak wspaniała była jego forma. Teraz Lucas jest innym zawodnikiem, ciągle walczącym o powrót do czasów świetności, ale nadal będący ważną częścią zespołu.
Wiele rzeczy się zmieniło od czasu jego urazu. Obecnie obudowuje formę pod okiem nowego menedżera, wprowadzającego zupełnie nową filozofię gry. Celem tego artykułu jest nie tylko pokazanie, jak daleko wychowankowi Gremio do najlepszej dyspozycji, ale także przekonanie się, czy jego rola w drużynie Brendana Rodgersa różni się od tej, którą pełnił w drużynie Kenny'ego Dalglisha.
Porównanie defensywnych statystyk Leivy z tamtego sezonu z obecnym dowodzi, że Brazylijczykowi jeszcze wiele brakuje, aby wspiąć się na poziom, który niegdyś prezentował. Fakt, że potrzebuje teraz mniej czasu na wygrany pojedynek naziemny wynika z tego, że po prostu częściej znajduje się w dogodnych do tego sytuacjach, a nie dlatego, że jest w tym lepszy. Jego statystyka wygranych pojedynków naziemnych obniżyła się z 66% do 55% - to kolosalna różnica.
Pogorszyły się także jego odbiory (ich skuteczność spadła z 76,47% do 72,97%), wykonuje je odrobinę rzadziej (statystyczne 15 minut na odbiór za Dalglisha i 16 za Rodgersa). Jak widzimy, różnica jest stosunkowo niewielka, dlatego nie należy wyprowadzać z niej żadnych wniosków dotyczących roli Leivy w nowym stylu gry. Najistotniejsze nie jest to, jak często Lucas odbiera piłkę, lecz jak jest w tym dobry, a statystyki pokazują, że choć jeszcze nie wspiął się na pułap z sezonu 2011/12, to dystans do nadrobienia wcale nie jest taki duży.
Przechwyty piłek zajmują Leivie nieco więcej czasu niż w poprzedniej ligowej kampanii, ale różnica jest tu minimalna. Jednak kibiców Liverpoolu powinien zmartwić fakt, że Brazylijczyk o wiele łatwiej daje się przedryblować przeciwnikom i że jest o wiele bardziej podatny na błędy niż za czasów Kenny'ego Dalglisha. Wtedy pomocnik statystycznie dawał się pokonać co 87,1 minuty, natomiast teraz zaledwie w połowę tego czasu. Być może nie zawsze rodzi to poważne konsekwencje, ale nie możemy już powiedzieć tego samego o błędach w defensywie. W ostatnim sezonie Leiva nie popełnił żadnego, natomiast w obecnej zdarzyło mu się to trzykrotnie w ciągu 1045 minut spędzonych na boisku, co oznacza, że statystycznie mylił się co 396 minut.
Zmieniła się także jego gra z piłką. Brazylijski pomocnik traci posiadanie znacznie częściej niż kiedyś – co 198 minut, przy dawnych 261 minutach. Biorąc pod uwagę myśl Rodgersa opartą na utrzymywaniu się przy piłce ta tendencja może się wydać niepokojąca, jednak równie dobrze może to być rezultat większej ilości kontaktów z futbolówką oraz ciągłego bycia 'pod grą'. Dobre wieści są takie, że Lucas odzyskuje piłkę tak często, jak za swoich najlepszych dni (w zasadzie jego statystyka minut na udany odbiór lekko się polepszyła – z 13 minut na 12).
Przyglądając się danym dotyczących podań nie tylko zauważymy, jak zmienił się w porównaniu z sezonem 2011/12, ale także dowiemy się, że pełni teraz inną rolę niż za czasów Dalglisha. Z pewnością nie dziwi fakt, że celność podań pomocnika zwiększyła się z 85,47% do 88,85%. Różnica nie jest porażająca, ale widać pewną poprawę.
Stoi za nią konkretny powód - Lucas zagrywa znacznie więcej podań skierowanych w lewą stronę od tych wymierzonych do przodu. Jego dystrybucja piłki stała się bardziej horyzontalna, a oczywistym jest, że o wiele łatwiej wykonać celne podanie do kolegi z boku boiska niż do zawodnika stojącego przed nami.
Byłoby niesprawiedliwym twierdzenie, iż kierunki podań Leivy uległy zmianie za sprawą braku pewności siebie, choć niektórzy na pierwszy rzut oka mogli tak pomyśleć. Brazylijczyk podaje z jeszcze dalszych pozycji niż zwykł to robić w przeszłości, ale ta metamorfoza wzięła się bardziej z roli pełnionej w zespole Rodgersa niż z psychologicznej słabości, każącej cofać się, aby łatwiej odnaleźć cel podania.
Częścią zadań Lucasa jest budowanie akcji z głębi pola, to coś, czego nie robił często w bezpośrednim Liverpoolu Dalglisha. To dlatego jego podania są kierowane głównie na boki, a nie do przodu. Warto zaznaczyć, że próbował podawać znacznie częściej niż w poprzednim sezonie (940 razy w porównaniu z 687 przed kontuzją), co dowodzi jego większego zaangażowania w konstruowanie gry the Reds.
Leiva jest zmuszony do głębszej gry, ponieważ Liverpool jest obecnie drużyną skupioną na ataku, a w ofensywie biorą udział również boczni obrońcy. Występując bez Lucasa zespół z Merseyside stracił wiele bramek po szybkich kontrach. Powrót Brazylijczyka znacząco przyczynił się do poprawy gry, zwłaszcza, że w trakcie jego absencji miejsce przed linią obrony zajął Joe Allen, który od października cierpiał na kontuzję barku.
Mimo, że defensywnemu pomocnikowi brakuje jeszcze wiele, by powrócić do najwyższej formy, to nadal jest wspaniałym piłkarzem, który z pewnością w końcu osiągnie poziom prezentowany przed pamiętnym meczem z Chelsea. Leiva ostatnio przyznał, iż nie jest w najlepszej dyspozycji i że ciągle nad nią pracuje. W końcu jest doskonale znany ze swojej odporności psychicznej - w kilka sezonów stał się jednym z najważniejszych ogniw the Reds, więc nikt nie wątpi, że prędzej czy później powróci w pełni chwały.
eplindex.com
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 02.04.2013 (zmod. 02.07.2020)