Drużyna wymaga wzmocnień – analiza
Artykuł z cyklu Artykuły
W dzisiejszym wydaniu „The Times” Tony Barrett analizuje, co musi zrobić Liverpool, żeby oprzeć dalszą budowę zespołu na tegorocznej walce o mistrza Anglii. Ofensywna filozofia przyciągnęła do siebie wielu zwolenników, ale linia defensywy wymaga przemeblowania. Polecamy tekst dziennikarza z Merseyside.
Czy istnieją jakieś argumenty przemawiające na korzyść defensywy Liverpoolu?
Nie. Dane statastyczne są bezlitosne. Na 37 meczów Premier League w tym sezonie Liverpool stracił dwa gole lub więcej aż w 16 spotkaniach. Żadna drużyna nie zdobyła mistrza Anglii, tracąc 49 bramek – jak uczynił to Liverpool – od sezonu 1974/1975, w którym po tytuł sięgnęło Derby County, aczkolwiek rozgrywano wówczas 42 mecze. Kapitulacja w ostatnich minutach wobec Crystal Palace obnażyła słabości defensywy, choć były one znane już wcześniej. Pomyłki stale towarzyszą drużynie w tym sezonie, co skłoniło Brendana Rodgersa do refleksji po wygranym 4:3 meczu ze Swansea City, że niektórych podstawowych błędów, które popełnili jego obrońcy nie można poprawić na treningu.
Rodgers ma nadzieję przemeblować linię defensywy tego lata po tym, jak nie udało się ściągnąć posiłków w styczniu. Nie należy jednak oczekiwać, że Liverpool przybierze defensywny charakter, tak jak drużyna Arsenalu z pierwszej połowy lat 90. Menedżer Liverpoolu ma swoją filozofię ofensywnej gry, którą podzielają włodarze klubu. The Reds nie zboczą z raz obranego kursu, mimo rozczarowania.
Jeśli szanse na tytuł zostały pogrzebane, kiedy był ten decydujący moment?
Według kibiców przeciwnych drużyn, był to moment, w którym Steven Gerrard pośliznął się, a Demba Ba to wykorzystał i dał Chelsea prowadzenie w meczu na Anfield. Nie ulega wątpliwości, że był to punkt przełomowy. Jednak postrzeganie tej sytuacji jako kluczowej byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Liverpool popełnił bowiem więcej niewymuszonych błędów prowadzących do utraty gola w tym sezonie niż jakikolwiek inny zespół w Premier League. Jest to powtarzający się problem w tej kampanii, o czym świadczy złe podanie Kolo Touré, które kosztowało the Reds utratę dwóch ważnych punktów przeciwko West Bromwich Albion w lutym. Kolejny przykład to błąd bramkarza Simona Mignoleta, który nie zdołał powstrzymać Álvaro Negredo przed strzeleniem decydującej bramki, kiedy Liverpool przegrał w grudniu z Manchesterem City 2:1.
Nawet w poniedziałkowym meczu z Crystal Palace Victor Moses w końcowych minutach miał okazję, by zdobyć zwycięskiego gola, gdy piłka trafił pod jego nogi kilka metrów przed bramką, a Julián Speroni był źle ustawiony. Reprezentant Nigerii nie trafił jednak w piłkę i szansa – prawdopodobnie również na mistrza Anglii – przepadła.
Co zatem można powiedzieć na temat Brendana Rodgersa?
Rzeczywistość jest taka, że pozycja Rodgersa uległa wzmocnieniu. Jego notowania rosną nie tylko na Anfield, ale też jest on coraz lepiej postrzegany w innych klubach, które są pod wrażeniem walki Liverpoolu o mistrza Anglii oraz stylu, w jakim nawiązał równorzędną rywalizację. Krytycy wskazują, że ostatnią porażkę z Chelsea i wyjazdowy remis z Crystal Palace 3:3 można uznać za dowód, iż wciąż przed nim wiele nauki. Jednak Rodgers nigdy nie twierdził, że zna odpowiedź na każde pytanie, a jego tempo rozwoju w ciągu ostatnich dwóch lat jest nadzwyczajne.
Panuje powszechna zgoda co do tego, że Rodgers dostał lekcję od menedżera Chelsea José Mourinho w przegranym 2:0 spotkaniu, które kosztowało the Reds utratę cennych punktów. W rzeczywistości jednak, jeśli Liverpool wygra swój ostatni mecz w tym sezonie przeciwko Newcastle United, zajmie wyższe miejsce niż Chelsea. To niezłe osiągnięcie jak na menedżera, który otwarcie przyznaje, że wciąż się uczy.
Dlaczego Liverpool nie zmieni swojej filozofii?
Mówiąc wprost: a dlaczego miałby to robić? Z wyjątkiem Manchesteru City, jeśli ostatecznie to on sięgnie po mistrza, trudno jest sobie wyobrazić, by jakiś klub Premier League nie chciałby przeżyć sezonu, którym cieszy się Liverpool. Drużyna strzeliła 99 goli, odniosła na własnym stadionie 15 zwycięstw, a tytuł rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Ponadto the Reds mają zagwarantowany udział w Lidze Mistrzów. W ten oto sposób Rodgers i jego podopieczni osiągnęli, a nawet przekroczyli każdy postawiony im cel w momencie rozpoczęcia tego sezonu.
Istnieje jednak potrzeba udoskonalenia filozofii Liverpoolu na następny sezon – tak, ażeby zaangażowanie w ofensywną grę nie narażało linii defensywnej. Zważywszy jednak na fakt, że większość biletów na mecze Premier League kosztuje ponad 40 funtów, można przytoczyć wiele argumentów przemawiających za drużyną, która tworzy spektakl doceniany przez neutralnych obserwatorów, a nawet rywali.
Czy Liverpool będzie w stanie rywalizować na podobnym poziomie w przyszłym sezonie?
Nie, chyba że znacząco poprawi swój skład. Na początku tego sezonu Rodgers nie ukrywał swojego zadowolenia z powodu absencji na arenie europejskiej – aczkolwiek miał na myśli tylko jeden rok – gdyż dzięki temu uszczuplony zespół miałby największą okazję, aby włączyć się do walki o miejsce w pierwszej czwórce. W ostatnich tygodniach zaczął patrzeć w przyszłość na wyzwanie, jakim będzie udział w Lidze Mistrzów. Rodgers przyznał, że wzmocnienia są absolutną koniecznością.
Menedżer otrzyma znaczne środki na transfery, ale Liverpool będzie musiał radykalnie poprawić swoje działania względem ubiegłego roku. Klub sprowadził ośmiu zawodników i tylko dwóch z nich – Mamadou Sakho i Mignolet – mieli faktyczny wpływ na grę. Argument w postaci gry w Lidze Mistrzów powinien pozwolić the Reds włączyć się do walki o piłkarzy z wyższej półki.
Tony Barrett
Autor: Damian
Data publikacji: 07.05.2014 (zmod. 02.07.2020)