SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1288

Kolejne transfery niekonieczne

Artykuł z cyklu Artykuły


Pytaniem, które cisnęło się na usta wszystkich zainteresowanych na Anfield w tym sezonie było to, w jaki sposób rozwiązać problemy trapiące Liverpool? Brendan Rodgers argumentowałby, iż kłopoty powoli odchodzą w niebyt. Zwycięstwo u siebie sprawia, że The Reds mogą oczekiwać nowego roku z pewną dozą optymizmu, skupiając wzrok na czołówce tabeli Premier League, zamiast spoglądać na jej niższe miejsca.

Daleko im do ideału. Z pewnością nie są bezbłędni. Zaczęli jednak wreszcie przypominać siebie. Efektywniejszy pressing, dokładniejsze podania, bardziej przemyślane poruszanie się po boisku, sprawniejsze wykończenie, poprawione stałe fragmenty gry. Jest lepiej. Znacznie lepiej.

Zdaniem ogółu Rodgers powinien w styczniu naprawić błędy letniego okresu transferowego. O tej porze roku zazwyczaj słychać tego rodzaju podpowiedzi, ale Liverpool postąpiłby lepiej, gdyby tym razem je zignorował.

Klub powinien kontynuować pracę z obecną kadrą - trenować, zarządzać i poprawiać niedociągnięcia. Usunięcie błędów - tych rzeczywistych i pozornych - popełnionych na rynku transferowym, poprzez prowadzenie kolejnych działań na tym rynku, trudno uznać za odpowiednią strategię prowadzącą do sukcesu.

Ostatnie poczynania zespołu świadczą z resztą o tym, że niektóre z tych „błędów” mogą jeszcze okazać się prawidłowymi posunięciami.

Fani Liverpoolu mogli podziwiać, jak w ostatnim meczu najdroższy nabytek klubu, Adam Lallana ukoronował świetny występ dwiema arcyważnymi bramkami. Obserwowali też, jak Alberto Moreno pędził z lewego skrzydła, by otworzyć wynik meczu. Nie sposób nie wspomnieć również o Javim Manquillo i Emre Canie, którzy co prawda bez fajerwerków, ale jednak solidnie zagrali w obronie.

Epizodyczne role w meczu zagrali również Lazar Markovic, który ostatnio odnalazł swój rytm, oraz wciąż walczący o odzyskanie formy Mario Balotelli.

Kontraktując nowych graczy, a w szczególności takich, na których wydało się większe kwoty, zazwyczaj oczekuje się natychmiastowych rezultatów. Rzeczywistość bywa jednak zupełnie inna.

Fani Liverpoolu mają dość słuchania Rodgersa mówiącego o tym, że jego nowi gracze potrzebują więcej czasu na zgranie się z zespołem. Nie są to jednak puste słowa. Proces adaptacji w kontekście transferów jest często bagatelizowany, w szczególności w przypadku młodych piłkarzy takich jak Can, Manquillo czy Markovic, którzy przenoszą się do nowej ligi, poznają nowy krąg kulturowy, jednocześnie rzekomo dopiero ucząc się piłkarskiego fachu.

Wszyscy ci gracze, plus Moreno, są w stanie znacząco poprawić swoją grę, przystosowując się do życia na Anfield. Balotelli, którego trener zdaje się nie darzyć zaufaniem, może być trudniejszym przypadkiem, ale posiada wielki talent, który może rozkwitnąć. Należy również podejrzewać, że Dejan Lovren nie jest w rzeczywistości tak słaby, jak wynika z jego gry dla The Reds. Z kolei Rickie Lambert od początku pełnić miał rolę zmiennika i tak powinno już pozostać.

Lallana natomiast wygląda na człowieka gotowego do poprowadzenia liverpoolskiego szturmu w 2015 roku. Pomimo, iż z jego usług w pierwszej połowie sezonu korzystano nieczęsto, reprezentant Anglii szybko staje się jednym z podstawowych graczy kadry meczowej. Kiedy spotkanie było już rozstrzygnięte, a myśli wszystkich zaczęły krążyć wokół tego, jak ochronić przed kontuzją graczy mogących wystąpić w czwartkowym meczu z Leicester City, z boiska ściągnięto właśnie Lallanę. Kibice z The Kop zapewnili, iż schodząc z murawy piłkarz cieszyć się mógł dźwiękiem własnego nazwiska skandowanego przez trybuny.

System 3-4-2-1 jest wręcz idealny dla graczy pokroju Lallany, charakteryzujących się wysoką dynamiką, szybkością podejmowania decyzji i nieustępliwością w pressingu. Pozwala on na wykorzystanie jego zalet i współpracę z podobnie grającymi Philippe Coutinho i Raheemem Sterlingiem. Taki system umożliwia wpływanie na grę w najważniejszym momencie, czyli w ostatnich trzydziestu minutach.

Wpływ Lallany na ostatnie spotkanie był niezaprzeczalny. Rodgers z żarem opowiadał przed świętami o jego pracowitości - pierwsza bramka anglika była idealnym tego przykładem. Były gracz Southampton przebiegł ponad 30 metrów by uniemożliwić wybicie Łukaszowi Fabiańskiemu i został nagrodzony za swoją gorliwość.

Kolejna bramka Lallany, również strzelona w bardzo ważnym momencie, była jeszcze bardziej typowa dla jego stylu gry. Adam otrzymał piłkę po pięknym podaniu Coutinho i zachował spokój pozwalający na ominięcie dwóch obrońców i wykończenie akcji strzałem lewą nogą w długi róg bramki.

Obie akcje stanowiły znaczący wkład w grę zespołu. Można powiedzieć, że takiego właśnie zachowania należy oczekiwać od piłkarza, który kosztował ponad 20 milionów funtów, ale tego rodzaju gra sprawi również, że Lallana stanie się ulubieńcem fanów Liverpoolu. Kibice zawsze doceniają ciężką pracę i jakość gry piłkarzy, a Lallana wyróżnia się obydwiema tymi cechami.

Tymczasem dla Liverpoolu jako klubu dobrze by było, gdyby porządnie zastanowiono się nad tym, czy warto w następnym miesiącu znowu szarżować na rynku transferowym. W ostatnich latach klub dokonał kilku rozsądnych styczniowych zakupów, ale znalezienie tanich i porządnych graczy, którzy weszliby do zespołu i natychmiast poprawili grę podstawowej jedenastki Rodgersa nie będzie tak łatwe, jak niektórzy myślą.

Czy na przykład Wilfried Bony czy Ashley Williams, obaj grający w ostatnim meczu po stronie Swansea, rozwiązaliby kłopoty Liverpoolu w ataku i obronie? Dowody wskazują na to, że odpowiedzią nawet w najlepszym wypadku nie byłoby jednoznaczne „tak”.

Z drugiej strony piłkarze tacy jak Markovic, Can i Moreno mogą potencjalnie stanowić odpowiedź na te problemy. Tą odpowiedzią jest też Lallana.

Nikt w najbliższym czasie nie będzie wznosił toastów za okrytą niesławą „komisję transferową” Liverpoolu, ale ostatnie występy nowych nabytków dają jednak do myślenia. Cierpliwość jest cnotą w każdej dziedzinie życia, a na Anfield po nowym roku może się ona jeszcze opłacić.

Neil Jones



Autor: Konop
Data publikacji: 30.12.2014 (zmod. 02.07.2020)