Kłopot klubu z utrzymaniem gwiazd
Artykuł z cyklu Artykuły
W pewnym pokoju na Anfield Road siedzi słoń. Olbrzymia bestia zajmuje kąt w pokoju z zakurzonymi trofeami. Każdy ignoruje ją w nadziei, że nikt inny jej nie zauważy. Ostatnim problemem the Reds stał się Raheem Sterling, jego najnowsze wybryki uwypukliły problem Liverpoolu, który stoi teraz przed palącym pytaniem: dlaczego stal się klubem, z którego tak łatwo się odchodzi? Czy można temu zapobiec? – zastanawia się Tony Barrett w analizie na łamach The Times.
Decyzja Sterlinga o nagraniu telewizyjnego wywiadu na temat jego problemów z podpisaniem najnowszego kontraktu, podjęta bez zgody władz Liverpool FC, była niewątpliwie źle doradzonym krokiem, dowodzącym jego ogromnej niesubordynacji.
PR-owy samobój zaszkodził tej samej reputacji, którą piłkarz wcześniej tyle razy ratował. Obraz 20-latka, który oznajmił, że odrzucenie negocjowanej przez kilka miesięcy umowy wartej 100 tysięcy funtów tygodniowo, nie ma nic wspólnego z pieniędzmi, znacznie się pogorszył. Piłkarz wszedł na bardzo grząski grunt.
Również ciągły wysyp negatywnej narracji ze strony jego obozu podczas negocjacji nie pomógł w polepszeniu notowań gracza wśród kibiców Liverpoolu, zwłaszcza w czasach, gdy fani regularnie protestują przeciwko wysokim cenom biletów, najbardziej uderzającym w zwykłych ludzi w wieku Sterlinga. Sytuacja aż prosiła się o delikatne podejście i tonowanie tarć w kontakcie z klubem. Także spadek formy młodego skrzydłowego stał się kolejnym powodem, dla którego pójście ze sprawą przed kamery nie było fortunne.
Jednak co się stało, to się nie odstanie. The Reds muszą zmierzyć się z możliwością utraty najlepszego ze swoich zawodników zaledwie rok po tym, jak ich szeregi opuścił poprzedni piłkarz o takim statusie, Luis Suárez. Pojawi się pokusa, by zdyscyplinować krnąbrnego Sterlinga poprzez odsunięcie go od pierwszego składu lub każąc wykonać bieżący kontrakt do końca tak, żeby dać mu – i przede wszystkim innym – do zrozumienia, kto tu rządzi.
Przyznanie przez Anglika, że imponuje mu zainteresowanie ze strony Arsenalu wzbudziło w Liverpoolu znaczący niepokój, ponieważ zrodziło groźbę otwartego konfliktu, jednak wciąż pozostaje niepewnym czy klub jest w dostatecznie silnej pozycji, by się na to porwać.
Przede wszystkim the Reds czeka wyścig o miejsce w czołowej czwórce Premier League, a to wyzwanie może zostać przekreślone przez ewentualną sobotnią porażkę z Arsenalem. Jest obecnie priorytetem, zatem Sterling będzie zmuszony zagrać przeciwko klubowi, który tak mu schlebia, bez względu na dobre samopoczucie Liverpoolu. Fani Kanonierów będą się cieszyć z całej sytuacji, mogąc jednocześnie zadać ranę rywalowi na boisku oraz potencjalnie go osłabić.
Pomimo całego krytycyzmu, w znacznej mierze zasłużonego, który ściągnął na siebie 20-latek i sposób, w jaki gra swoim kontraktem, Liverpool musi teraz unieść się ponad emocjonalną reakcję i zastanowić się, dlaczego ciągle mu się to przytrafia. Dlaczego ostatnie siedem lat przyniosło drenaż tak znakomitych nazwisk jak Xabi Alonso, Fernando Torres, Javier Mascherano, Luis Suárez, a teraz ta lista ma szansę się powiększyć? Dlaczego klub, który z dumą zalicza się w poczet elity nie jest w stanie ściągać i utrzymywać najlepszych graczy?
Przez ostatnie trzy lata the Reds z niepowodzeniem próbowali zakontraktować Henricha Mychitariana, Diego Costę, Williana oraz Alexisa Sáncheza. Niemal każda porażka była widziana jako przegrana zaledwie o włos, co rodziło wiele historii z gatunku „co by było, gdyby…”. Niezależnie od tego, czy decydującym czynnikiem okazały się pieniądze, trofea, czy miejsce zamieszkania, klub nie był w stanie przeforsować tych transferów, co tylko zwiększało presję ciążącą na innych nowych zawodnikach oraz na samym kierownictwie, by utrzymać dotychczasowe gwiazdy. Oba przypadki okazały się równie trudne, zatem sprzedaż Sterlinga powinna być zatem rozpatrywana jako najgorszy możliwy scenariusz i brana pod uwagę dopiero wtedy, gdy żadne racjonalne rozwiązanie nie zdoła przekonać go do pozostania w klubie.
Choć kwota w okolicach 50 milionów funtów, którą można w ten sposób uzyskać, wydaje się być korzystna, to zainwestowanie jej na rynku transferowym okazuje się być koszmarnie trudne. Dowodzą tego nieudane próby zastąpienia Suáreza. Kiedy weźmie się pod uwagę, że cały pakiet powstały w celu sprowadzenia Adama Lallany na Anfield, obejmujący odstępne i pensję wyniósł około 40 milionów funtów, usprawiedliwienie dla transferu Sterlinga staje się jeszcze bardziej trudne, zwłaszcza w przypadku absencji w Lidze Mistrzów przez sześć z siedmiu ostatnich sezonów.
Ludzie wskazujący, że Sterling powinien być sprzedany w czasie, gdy jest rozchwytywany i że klub poradził sobie z utratą znacznie istotniejszych piłkarz,y mają rację, jednak musimy uwiadomić sobie, że obecny Liverpool jest inny od tego w poprzednich latach. To drużyna starająca się na nowo wejść do elity, jednak ciągle pozostająca na jej przedsionku, która od 2006 roku wygrała tylko jedno trofeum, puchar ligi w sezonie 2011/2012. Powyższe okoliczności dają piłkarzom takim jak Sterling okazję do wykucia strategii odejścia opartej na pragnieniu sukcesu. Sprawia to, że gracze o podobnej lub większej pozycji mają argumenty do zadzieranie nosów przed zainteresowaniem the Reds.
Liverpool bezsprzecznie ma prawo być zły na Sterlinga i jego doradców, jednak plusem całej transferowej sagi jest okazja do zmierzenia się z rzeczywistością. Wskazywanie palcem indywidualnej chciwości przez klub rządzony przez ogromny biznes, który sam się nią kieruje, jest słuszne, ale najpierw musi on naprawić swą słabość. To właśnie przez nią osobista ambicja mu zagraża, a nie działa na jego korzyść.
Niezależnie od tego, co stanie się ze Sterlingiem, Liverpool nie może dalej ignorować słonia siedzącego w jego gabinecie, nawet jeśli będzie oznaczać to zerwanie z obecną strategią transferową i oferowanie tygodniówek, których Fenway Sports Group wolałoby uniknąć. Rzeczywistość jest taka, że nie da się zbudować zespołu wokół obiecujących młodych graczy, jeżeli ci wierzą, ze mogą być lepiej nagradzani gdzie indziej i to zarówno jeśli chodzi o sukcesy jak i pensję.
Tony Barrett
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 03.04.2015 (zmod. 02.07.2020)